Przegląd pojazdów Wojska Polskiego. Żołnierze nie mają się czego wstydzić
Wojsko Polskie w ostatnich latach dokonało solidnego skoku jakościowego pod względem wyposażenia w nowoczesny sprzęt. Polscy żołnierze mają do swojej dyspozycji szereg nowych konstrukcji - samochodów i transporterów opancerzonych, lekkich pojazdów dla wojsk specjalnych, a także czołgów.

Spis treści:
15 sierpnia obchodzimy Święto Wojska Polskiego. Z tej okazji w Warszawie, już tradycyjnie odbyła się wielka wojskowa defilada, podczas której można było z bliska zobaczyć sprzęt używany przez polskich żołnierzy. Przyjrzyjmy się bliżej.
Honker wciąż nie może odejść do lamusa

Mimo hucznych deklaracji mówiących o pojawieniu się "następcy Honkera", w rzeczywistości koniem pociągowym polskiej armii wciąż pozostaje stworzony w Fabryce Samochodów Rolniczych (!) w Antoninku - pojazd tkwiący, zarówno konstrukcyjnie, jak i jakościowo - w latach osiemdziesiątych ubiegłego stulecia. Chociaż trudno o wiarygodne dane, śmiało przyjąć można, że na wyposażeniu wojska pozostaje około 1600 Honkerów. To i tak postęp, bo jeszcze dwa lata temu było ich w armii około 2000.
Otwartym pozostaje jednak pytanie dotyczące poziomu gotowości "bojowej" tych pojazdów. Nie jest tajemnicą, że wiele egzemplarzy jako samochody istnieje wyłącznie w dokumentach konkretnych jednostek i są one systematycznie kanibalizowane przez pojazdy pozostające w służbie.
LPR Legwan, czyli Kia KLTV
Koniec Honkera w polskim wojsku został tryumfalnie ogłoszony w 2023 roku, gdy podpisano umową na dostawę Lekkich Pojazdów Rozpoznawczych (LPR) Legwan. Pod tą nazwą kryje się koreańska konstrukcja - Kia KLTV, która jest polonizowana w Spółce Rosomak w Siemianowicach Śląskich (a w późniejszym okresie ma być tam produkowana).
Umowa, której koszty wynosi w sumie 1,2 mld zł, opiewa na 385 samochodów, obejmuje również pakiet logistyczny i szkoleniowy.
Problem w tym, że Legwany mają być dostarczane w latach 2024 - 2030, a w ubiegłym roku żołnierzom przekazano zaledwie 17 egzemplarzy. Do zastąpienia Honkera droga jest więc daleka.
Ford Ranger XLT. Chromowany pickup w armii

Następcą Honkera - przynajmniej w ocenie ówczesnych władz Ministerstwa Obrony Narodowej - miały być Fordy Rangery XLT, których pierwsza licząca 100 egzemplarzy partia przekazana została wojskowym w grudniu 2020 roku. W latach 2020-2022 w sumie dostarczono 648 egzemplarzy Rangerów XLT.
W przypadku Rangera, który wybrany został dopiero w szóstym(!) z kolei przetargu w ramach programu Mustang (zakup samochodów ciężarowo-osobowych wysokiej mobilności) trzeba również mieć świadomość, że wybór dokonany przez wojsko padł na cywilną wersję pojazdu (dostarczone do jednostek auta mają np. chromowane elementy nadwozia i metalizowane lakiery), mimo że - przynajmniej w założeniach - pojazdy trafić miały zarówno do wojsk zabezpieczenia technicznego, jak i jednostek operacyjnych.

Rangery musiały się sprawdzić w kolejnych latach pozyskano kolejne samochody. W 2023 roku podpisano umowę na 62 sztuki Rangera już nowej generacji. Samochody wyróżniały się szarym kolorem nadwozia i nielakierowanym grillem, zderzakami czy klamkami.
Rangery musiały się sprawdzić w kolejnych latach pozyskano kolejne samochody. W 2023 roku podpisano umowę na 62 sztuki Rangera już nowej generacji. Samochody wyróżniały się szarym kolorem nadwozia i nielakierowanym grillem, zderzakami czy klamkami.
Natomiast od 2024 roku realizowany jest kolejny kontrakt - na 324 egzemplarza Rangera. Te pojazdy mają już wygląd najbardziej zbliżony do wojskowego. Nadwozie pokryto matowym zielonym kolorem, grill, zderzaki i klamki są nielakierowane. Ponadto otrzymały tzw. system Blackout, który umożliwia stosowanie noktowizji.
Ostatnie egzemplarze tej wersji Forda Rangera mają zostać dostarczone do końca 2025 roku. Wówczas na stanie polskiej armii będzie ponad tysiąc egzemplarzy różnych wersji tego modelu.
Z amerykańskiej armii do Polski. Oto Hummvee

Mówiąc o realnych możliwościach terenowych i standardowych pojazdach "wysokiej mobilności" nie sposób pominąć około 200 egzemplarzy legendarnych amerykańskich HMMWV, które trafiły o polskiego wojska w ramach amerykańskiej zagranicznej pomocy wojskowej Foreign Military Financing.
W sumie do jednostek trafiło 217 wozów w różnych odmianach. Zdecydowana większość, bo ponad 150 sztuk, to standardowe "nośniki uzbrojenia" (w WP otrzymały kryptonim "Tumak"). Pozostałe to wersje transportowe (w tym do transportu kontenerów) czy np. specjalistyczne wozy ewakuacji medycznej.
Zagadką pozostaje jednak poziom sprawności technicznej tych pojazdów, zwłaszcza jeśli wziąć pod uwagę, że wozy zaczęły trafiać do polskiej armii w 2004 roku.
W polskim wojsku służą też pojedyncze sztuki innych cenionych przez fanów offroadu terenówek. Przykładowo - wraz z zakupem niemieckich czołgów Leopard 2 otrzymaliśmy np. kilka Mercedesów klasy G. W jednostkach specjalnych wykorzystuje się np. Toyoty Hilux. W żandarmerii wojskowej, wzorem straży granicznej, spotkać można np. Land Rovery Defendery.
MRAP Cougar 4x4. Z US Army do Wojska Polskiego

W grudniu 2021 roku MON podpisało umowę na dostawę do Polski 300 używanych przez amerykańską armię samochodów Cougar. Są to pojazdy o zwiększonej odporności przeciwminowej klasy MRAP (Mine Resistant Ambush Protected), za które Polska zapłaciła 27,5 mln dolarów.
Pojazdy są znane polskim żołnierzom chociażby z zakończonej już misji w Afganistanie. W 2008 roku Amerykanie użyczyli polskiemu kontyngentowi 40 Cougarów.

Pojazdy najpierw trafiły w ręce polskich specjalistów, którzy dostosowali je do polskich wymogów. Używane Cougary przeszły przeglądy, przemalowano je z koloru piaskowego na khaki. Ponadto dostosowano je do polskich przepisów drogowych, montując m.in. światła i kierunkowskazy.
Cougar to nowoczesna konstrukcja, która potrafi przetrwać wybuch 7 kg trotylu pod kadłubem i 14 kg - pod kołem. Jest to możliwe m.in. dzięki specjalnemu wyprofilowaniu dolnej części kadłuba (w kształcie litery V), dzięki czemu energia wybuchu spod auta wydostaje się bokami.
Źródłem mocy jest 330-konny wysokoprężny silnik Caterpillar C7, który współpracuje z automatyczną skrzynią biegów Allison 3500SP. Cougar może rozpędzić się do 105 km/h, zasięg to niemal 1000 km.
Cougar 4x4 to najmniejszy pojazdów o zwiększonej odporności na miny. Waży ponad 17 ton, ma 5,9 m długości 2,7 m szerokości i 2,6 m wysokości. Załoga pojazdu składa się z dowódcy i kierowcy, a w części ładunkowej może podróżować czterech lub sześciu żołnierzy.
KTO Rosomak. Najlepszy polski pojazd opancerzony

Obecnie najbardziej wartościowym sprzętem Wojska Polskiego, który w obliczu realnego zagrożenia mógłby przetransportować żołnierzy w rejon konfliktu zapewniając im realne wsparcie również w tzw. "strefie śmierci", są popularne "rośki", czyli Kołowe Transportery Opancerzone Rosomak.
To produkowane w Siemianowicach Śląskich (dawne Zakłady Mechaniczne, obecnie Rosomak SA) licencyjne wersje cenionych fińskich wozów Patria AMV. Pozyskanie licencji na ich produkcję śmiało uznać można za jeden z największych sukcesów polskiego przemysłu zbrojeniowego ostatnich lat. Obecnie na wyposażeniu jednostek Wojska Polskiego znajduje się około 750 sztuk tych wozów. Większość z nich uzbrojona jest w - osadzoną na niewielkiej wieżyczce - armatę automatyczną kalibru 30 mm.

Chociaż Rosomaki są tylko lekko opancerzone (masa bojowa to 22 tony), wozy udowodniły swoją przydatność m.in. w czasie misji w Afganistanie.
Fińska konstrukcja ma szereg zalet: dzięki kołowej architekturze może się pochwalić wysoką mobilnością, potrafi pokonywać przeszkody wodne wpław i może być szybko dostarczona w rejon działań.
Wozy napędzane są wysokoprężnym silnikiem Scanii generującym 490 KM, który zapewnia im maksymalną prędkość szosową aż 100 km/h. Nie ulega wątpliwości, że to właśnie Rosomaki stanowiłyby podstawę polskich sił "szybkiego reagowania", gdyby sytuacja na "wschodniej flance NATO" zaczęła wymykać się spod kontroli.
Pierwsze Rosomaki trafiły do polskiej armii już ponad 20 lat temu, dlatego obecnie konstrukcja ta jest obecnie modernizowana w ramach programu MLU (Mid-Life Upgrade).
W ramach modernizacji wozy otrzymują nowe silniki, powstają pojazdy o przedłużonym kadłubie (Rosomak-L), montowane są nowe bezzałogowe wieże ZSSW-30. Dłuższy kadłub (o 0,6 m) zapewnia zwiększoną wyporność pojazdów z nową, cięższą wieżą.
MON zamawia również nowe pojazdy w wersji już zmodernizowanej. Docelowo liczba Rosomaków w polskiej armii ma przekroczyć 1000.
BWP Borsuk. Polska myśl techniczna zastąpi radziecką
Najnowszym wozem bojowym w polskiej armii będzie BWP Borsuk. W marcu 2025 roku podpisano umowę o wartości 6,57 mld zł, która zakłada dostarczenie 111 wozów wraz z pakietem szkoleniowym i logistycznym.
Pierwsze pojazdy mają zejść z linii produkcyjnej jeszcze w tym roku, a ostatnie wozy wejdą do służby w 2029 roku.

Borsuk to pojazd opracowany w Polsce, oparty jest na zaprojektowanej w kraju, uniwersalnej, modułowej platformie gąsienicowej (UMPG) i wyposażony jest w zdalnie sterowaną wieżę (ZSSW-30; tę samą, którą otrzymują zmodernizowane Rosomaki). Załogę stanowi 3 żołnierzy: dowódca, operator uzbrojenia oraz kierowca. Pojazd jest przeznaczony do transportu 6 żołnierzy .
Historia Borsuka rozpoczęła się w 2013 roku, gdy Narodowe Centrum Badań i Rozwoju (NCBiR) ogłosiło konkurs na program, którego celem było opracowanie "Prototypu nowego pływającego bojowego wozu piechoty Borsuk".
Opracowaniem wozu zajęło się konsorcjum pod przewodnictwem Huty Stalowa Wola, obejmujące Ośrodek Badawczo Rozwojowy Urządzeń Mechanicznych, Rosomak S.A. Wojskowe Zakłady Elektroniczne, Wojskowe Zakłady Motoryzacyjne S.A., Wojskowe Zakłady Inżynieryjne S.A., Wojskowy Instytut Techniki Pancernej i Samochodowej, Wojskowa Akademia Techniczna, Akademia Sztuki Wojennej i Politechnika Warszawska.

Demonstrator nowego pojazdu po raz pierwszy pokazano w 2017 roku, a w 2020 roku pierwszy prototyp rozpoczął testy wojskowe. Do dziś powstało pięć egzemplarzy przedseryjnych.
Borsuk potrafi pływać, jednocześnie cechując się dobrym opancerzeniem. Pojazd ma 7,6 m długości, 3,4 m szerokości i 3,34 m wysokości, waży 28 ton. Napęd zapewnia silnik MTU o mocy 720 KM, który umożliwia osiągnięcie 65 km/h.
W Wojsku Polskim Borsuk będzie zastępował archaiczny już dziś wóz radzieckiej konstrukcji, czyli BWP-1. Pierwsze takie pojazdy trafiły do naszego kraju w 1973 roku, w sumie Polska pozyskała ich około 1400. Dziś na stanie armii wciąż może być ich nawet około 1000...

Żmije w służbie na granicy
Mówiąc o ewentualnej szybkiej reakcji na zagrożenie ze wschodu nie sposób pominąć też nowych, opracowanych w Polsce, pojazdów o kryptonimie Żmija, czyli LPU-1 Wirus. Pierwsze 25 sztuk tych lekkich pojazdów rozpoznawczych trafiło do żołnierzy w 2021 roku, obecnie na stanie armii jest 118 sztuk.

Zgodnie ze specyfikacją techniczną, Żmija - czyli LPU Wirus IV - to trzyosobowy pojazd o ładowności 0,9 tony stworzony z myślą o jednostkach rozpoznania. Żmije standardowo wyposażone są w komplet haków do szybkiego mocowania np. na platformach kolejowych. Zadbano też o zawiesia do podwieszania pod śmigłowcami. Auto może też być zrzucane z powietrza na platformach desantowych.

Chociaż Żmija bazuje na Mitsubishi L200, w praktyce z "dawcy" niewiele zostało. Pojazdy mają nawet gruntownie przeprojektowaną ramę - oryginalna jest przecinana, skracana i łączona z klatką antykapotażową wykonaną i zaprojektowaną w Polsce według wymogów stawianych np. samochodom rajdowym.
Aero 4x4 - polski samochód dla desantu
Oprócz Żmij w służbie oddziałów powietrzno-desantowych od 2020 roku znajdują się - równie unikatowe w skali świata - polskie pojazdy Aero 4x4 opracowane (głównie) przez firmę Auto Podlasie.

Bazą do ich stworzenia była Toyota Land Cruiser LJ71 (z krótkim rozstawem osi). Z tego auta pochodzą wszystkie kluczowe komponenty, m.in.: wysokoprężny silnik o pojemności 4,2 l i mocy 130 KM, rama oraz układ napędowy. Aero 4x4 mierzy zaledwie 3,6 m długości, 2,1 m szerokości i 2,3 m wysokości.
Podobnie jak Żmiję - wyposażono go w otwartą kabinę, której stelaż stanowią rury stalowe. By zmieścić się w rygorystycznych wytycznych dotyczących masy, poszycie wykonano z blach aluminiowych. Do tego mamy solidną ramę, dwa sztywne mosty zawieszone na resorach piórowych, blokady mechanizmów różnicowych (na każdej z osi) i - oczywiście - reduktor. Standard obejmuje też m.in. dwie wyciągarki.
W Wojsku Polskim służy 55 takich pojazdów i 105 przyczep stworzonych dla Aero 4x4.
Ciężarówki w Wojsku Polskim
Skupiając się na sprzęcie transportowym polskiego wojska nie sposób pominąć pokaźnego parku różnej maści ciężarówek. W tym zakresie również w Wojsku Polskim w ostatnich latach zaszło sporo zmian.
Nowy Jelcz w obronie kraju

Do miana etatowej ciężarówki urasta Jelcz 442.32. W sumie na służbie jest obecnie około 1300 egzemplarzy tego modelu. To stosunkowo nowa konstrukcja, która trafiła do wojska w 2014 roku. Masa własna to 9,6 tony, a DMC - 15,6 tony.
Wozy napędzane są wysokoprężną jednostką MTU o mocy 326 KM. Silnik jest odporny na zakłócenia elektro-magnetyczne i dostosowany do pracy na paliwie lotniczym.
W zależności od potrzeb, Jelczem 442 przewozić można od 4 (w terenie) do 6 (na szosie) ton ładunku. Na pace zmieści się do 24 żołnierzy piechoty z pełnym oporządzeniem.
Ministerstwo Obrony Narodowej cyklicznie zamawia kolejne partie wozów.
Oczywiście zakres wojskowych pojazdów z Jelcza nie ogranicza się wyłącznie do serii 400.
W linii - chociażby w roli pojazdów amunicyjnych dla armato-haubic Krab i moździerzy samobieżnych Rak (na podwoziu KTO Rosomak) - służą też zdecydowanie większe jelcze serii 800 (z układem napędowym 8x8).
Star wiecznie żywy - Star 266M2

Ogromną reprezentację w Wojsku Polskim mają również - systematycznie modernizowane - ciężarówki Star 266. W służbie jest wiele odmian tych wozów, w tym - gruntownie zmodernizowane - wersje Star 266M oraz ich rozwojowa wersja - Star266M2.
Ta ostatnia produkowana jest przez firmę Autobox mieszczącą się w Starachowicach przy ulicy... Stara 266.
Za sprawą modernizacji pojazdy otrzymują nową jednostkę napędową, kabinę i skrzynię ładunkową.
Bez większych zmian pozostają: rama, zawieszenie i mosty napędowe (fabrycznie z pneumatycznymi blokadami), czyli najmocniejsze - w całkiem dosłownym znaczeniu tego słowa - elementy polskiej konstrukcji.

W miejsce fabrycznego polskiego turbodiesla S359 (150 KM, 432 Nm) trafia czterocylindrowa konstrukcja Iveco Tector 4 (F4AE0481) o mocy 170 KM i maksymalnym momencie obrotowym 560 Nm. Jednostka łączona jest z nową skrzynia biegów Eaton FS-5206B.
Wozy otrzymują też zupełnie nową (produkowaną w Chinach) kabinę wyposażoną m.in. we współczesną deską rozdzielczą, pneumatyczny fotelem kierowcy i klimatyzację.
Na stanie wojska jest obecnie około 350 Starów zmodernizowanych do standardu M2 oraz około 300 w standardzie M1. Ogółem armia posiadała około 13 tys. egzemplarzy Stara 266, część tych pojazdów wciąż jest "na chodzie".
Iveco na drogę i na ratunek
Sporą reprezentację w Wojsku Polskim mają też ciężarówki Iveco. W sumie, w latach 2007-2011, do polskiej armii trafiło blisko 550 różnych modeli włoskiej marki. Większość, bo aż 309 sztuk, stanowiły modele z "lekkiej" (ładowność od 3,1 do 12,8 tony) rodziny Eurocargo.
Polska kupiła też 94 wozy ewakuacji medycznej IVECO 40E15WM 4x4, 83 szosowe ciężarówki Iveco Stralis (6x2 z zabudową skrzyniową) i 59 ciągników balastowych Iveco Trakker i Euro Trakker. Te ostatnie, w zestawach z naczepami niskopodwoziowymi służą do transportu ciężkiego sprzętu gąsiennicowego.
Mercedes Zetros. Czym wozi się czołgi w Polsce?
W roli ciągników balastowych są też wykorzystywane nowe Mercedesy Zetrosy. Pierwsze takie pojazdy, dostarczone wraz z naczepami, trafiły do Polski na początku 2024 roku, a całe zamówienie (31 sztuk) ma zostać zrealizowane do jesieni 2026 roku.
Zetrosy służą do transportu ciężkich pojazdów gąsienicowych, jak chociażby czołgi: Leopard 2, PT-91 Twardy, T-72, K2 i Abramsy, czy np. polskie armatohaubice Krab produkcji Huty Stalowa Wola.
Warto dodać, że w podobnej roli wojsko od dłuższego czasu wykorzystuje już 9 egzemplarzy Mercedesa Actros 3353AS, pojedyncze sztuki ciężarówek MAN 40.464 DFAT i VOLVO FL12H oraz sześć sztuk, przekazanych wraz z Leopardami 2 - niemieckich ciągników balastowych SLT 50 Elefant.

Do wojska trafiają też - zamówione jeszcze w 2015 roku - Ciężkie Kołowe Pojazdy Ewakuacji i Ratownictwa Technicznego Hardun na podwoziach Scanii. Chodzi o skonstruowane w dużej mierze w Polsce przez Rosomak SA pojazdy do ewakuacji z pola walki uszkodzonych KTO Rosomak. Docelowo polskie siły zbrojne dysponować mają 27 takimi pojazdami.
Park ciężarówek polskiego wojska jest oczywiście sporo szerszy. W niektórych jednostkach wciąż spotkać można np. sprzęt pamiętający czasy Układu Warszawskiego, jak chociażby Tatry 815. Przykładowo jeszcze w 2020 roku gdy 1. Regionalna Baza Logistyczna szukała wykonawcy remontu dla dwóch ciężarówek Ural 4320, które pełnią zadania nośników naziemnego sprzętu obsługi statków powietrznych.
Na szczęście są to już dzisiaj odosobnione przypadki i dotyczą głównie tzw. jednostek drugiego rzutu.