Włosi robią narodowy spis fotoradarów. Urządzenia wymknęły się spod kontroli
We Włoszech ruszył... narodowy spis fotoradarów. Okazało się bowiem, ze niektóre z urządzeń, postawionych przez lokalne samorządy, nie mają stosowanych homologacji, wobec czego wystawione na ich podstawie mandaty za przekroczenia prędkości są nieważne.

W skrócie
- We Włoszech rozpoczęto narodowy spis fotoradarów po ujawnieniu, że wiele z nich nie posiada wymaganych homologacji.
- Mandaty wystawione dzięki niehomologowanym urządzeniom zostały uznane za nieważne i muszą zostać anulowane, a rząd wprowadza nowe przepisy dotyczące rejestracji fotoradarów.
- Podobna sytuacja istniała lata temu w Polsce, gdzie obecnie wszystkie fotoradary znajdują się pod kontrolą jednej państwowej instytucji.
- Więcej podobnych informacji znajdziesz na stronie głównej serwisu
W żadnym innym kraju w Europie nie ma tylu fotoradarów co we Włoszech. Na Półwyspie Apenińskim stoi około 11 tysięcy urządzeń, których zadaniem jest automatyczne rejestrowanie przekroczeń prędkości.
Fotoradary bez homologacji, mandaty do anulowania
Niedawno wyszło na jaw, że niektóre z fotoradarów, we Włoszech znanych jako autovelox, nie mają homologacji. Po tych informacjach kierowcy zaskarżyli wystawione na ich podstawie mandaty i Sąd Najwyższy orzekł, że trzeba je anulować.
To sprawiło, że włoski rząd postanowił sytuację uporządkować. We wtorek wydano rozporządzenie, na mocy którego samorządy do końca listopada muszą zgłosić administrowane przez siebie fotoradary do ministerialnego rejestru. Resort transportu zaznaczył, że niezarejestrowany fotoradar nie będzie mógł być dalej używany.
Ile fotoradarów we Włoszech nie ma homologacji?
Z uregulowania fotoradarowego bałaganu zadowolenie wyraziła włoska organizacja konsumencka Codacons, która w oświadczeniu podkreśliła, że dziś nawet nikt nie zna dokładnej liczby urządzeń pracujących przy drogach. Zaznaczyła również, że według jej szacunków, homologacji nie ma aż 60 proc. z nich.
W Polsce też była fotoradarowa patologia
Sytuacja we Włoszech przypomina tę, jaka kilkanaście lat temu była w Polsce. Wtedy też władze lokalne mogły samodzielnie kupować fotoradary i czerpać zyski z mandatów.
Doprowadziło do patologicznej sytuacji, niektóre gminy powoływały straże gminne tylko po to, by strażnicy ustawiali zamaskowane urządzenia przy drogach oraz wystawiali mandaty. Z urządzeń, które miały poprawiać bezpieczeństwo na drogach, fotoradary przekształciły się w maszynkę do zarabiania pieniędzy.
Na szczęście ta sytuacja to przeszłość. Dziś samorządy mogą wnioskować do Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego o ustawienie fotoradaru w danym miejscu, ale zawsze decyzja zapada w ITD. Co więcej wszystkie fotoradary w Polsce przynależą do jednego systemu, który jest administrowany przez CANARD, czyli jednostkę GITD, a wpływy z mandatów nie trafiają do budżetu samorządu, ale państwa.