Producenci aut zagrożeni karami na setki mln euro. Winne nowe regulacje UE

Już za kilka miesięcy w Europie zaczną obowiązywać nowe unijne regulacje mające na celu poprawę jakości powietrza. Zmiany w przepisach obejmą m.in. limity emisji CO2 dla nowych samochodów i naliczane przez unijnych urzędników kary za ich przekroczenie. Według raportu firmy analitycznej Dataforce – niektórzy producenci mogą mieć gigantyczne problemy, by sprostać nowym regulacjom. Wśród nich znalazł się m.in. Volkswagen i Ford.

1 stycznia 2025 roku wejdą w życie nowe, zaostrzone limity emisji CO2, do których będą musieli dostosować się wszyscy producenci samochodów w Unii Europejskiej. Dotychczas przepisy te wymagały od producentów przestrzegania odgórnie określonych norm, a te obejmowały średnie limity CO2 na poziomie 95 g CO2/km. Już za kilka miesięcy wspomniany średni limit emisji zostanie jednak obniżony do 93,6 gramów CO2/km i chociaż różnica wydaje się marginalna, w rzeczywistości dla producentów oznacza prawdziwe trzęsienie ziemi.

Reklama

Nowe unijne przepisy to trzęsienie ziemi dla producentów

Jak się bowiem okazuje, obecnie obowiązujący limit wprowadzono, gdy zużycie paliwa, a co za tym idzie, poziom emisji, mierzony był w ramach procedury testowej NEDC. Dziś obowiązuje bliższa rzeczywistości procedura WLTP. Problem w tym, że aktualny limit - 95 gramów CO2/km mierzony wg procedury NEDC - w przypadku WLPT oznacza emisję około 120 gramów na kilometr. W rzeczywistości planowana na styczeń redukcja nie dotyczy więc 1 grama na kilometr lecz - uśredniając - 26 gramów. Zdaniem analityków oznacza to, że niemal wszystkie samochody spalinowe, a nawet niektóre hybrydowe, będą miały problemy, by spełnić wymagane warunki.

To z kolei oznacza, że producenci będą musieli płacić gigantyczne kary. Każdy gram przekroczonej emisji CO2 to 95 euro za każdy przekroczony gram emisji CO2, co w przypadku przeciętnego spalinowego samochodu rodzinnego, który emituje 140-150 g/km, oznacza to dopłatę w wysokości ok. 5 tys. euro. Co więcej - biorąc pod uwagę, że kara jest liczona od każdego sprzedanego samochodu, w ogólnym rozrachunku kwoty te mogą sięgać nawet kilkuset milionów euro. W 2020 roku, gdy wprowadzono obecnie obowiązujący limit, producenci samochodów zapłacili Unii Europejskiej 510 mln euro kar (około 2,2 mld zł) z czego na przykład sam Volkswagen musiał zapłacić 100 mln euro. Wiele wskazuje na to, że scenariusz sprzed kilku lat może się powtórzyć.

Na horyzoncie gigantyczne kary. Ford i Volkswagen zagrożone

Niestety wszystko wskazuje na to, że właśnie taka przyszłość czeka niektórych producentów. Według najnowszego raportu firmy analitycznej Dataforce, spośród głównych grup motoryzacyjnych w Europie tylko Tesla i Geely spełniły na ten moment narzucane na 2025 rok cele. W przypadku amerykańskiego producenta trudno tu mówić o jakimkolwiek zaskoczeniu. Tesla ma w swojej ofercie wyłącznie pojazdy elektryczne. Koncern Geely z kolei nadrabia sprzedażą bateryjnych modeli Volvo, które z miesiąca na miesiąc zyskują coraz większą popularność na Starym Kontynencie.

Blisko sukcesu jest także Toyota, która, chociaż nie sprzedaje dużo pojazdów elektrycznych, ma szeroką ofertę modeli hybrydowych i hybrydowych typu plug-in. Niestety w dużo gorszej sytuacji znajdują się Ford i Volkswagen, których największym uznaniem klientów stale cieszą się modele głównie spalinowe. Wystarczy zresztą spojrzeć na poniższy wykres:

Za kary zapłacą klienci. Niektóre modele na zawsze znikną z rynku

Nie trzeba być ekspertem, by przewidzieć, że producenci wspomniane kary przerzucą na barki konsumentów. Już wprowadzenie średniego limitu na poziomie 95 gramów CO2/km w 2020 roku zaowocowało skokowym wzrostem cen nowych samochodów i wycofaniem z oferty wielu popularnych pojazdów. Zwłaszcza tych tańszych - z segmentów A i B - obłożonych najniższą marżą. Dokładnie taka sama sytuacja czeka nas dzisiaj i to w dobie już i tak astronomicznie wysokich cen za nowe samochody.

Chcąc uniknąć lub przynajmniej zminimalizować kary za przekraczanie limitów CO2, niektórzy producenci już teraz zaczęli zmieniać swoją europejską ofertę. Przykładowo Honda zdecydowała o oferowaniu w Europie swoich modeli tylko z hybrydowymi napędami, a Suzuki postanowiło wycofać od nowego roku trzy modele ze swojej gamy. Będą to Ignis, Swace oraz Jimny. Jeszcze dalej poszedł Jaguar, z którego oferty zniknie wkrótce pięć aut. Oznacza to, że w salonach brytyjskiej marki znajdziemy zaledwie jeden model. Jak podkreślił rzecznik koncernu - ich sprzedaż nie tylko nie przynosiłaby zysku, ale z uwagi na zmiany w regulacjach, wręcz generowałaby duże straty. 

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy