Kary za auta spalinowe. Teraz Niemcy oszukują na elektrykach
Aż jedna czwarta samochodów elektrycznych sprzedawanych obecnie w Niemczech rejestrowana jest na dealerów. Oznacza to, chociaż w oficjalnych statystykach zainteresowanie nowymi autami elektrycznymi rośnie, w rzeczywistości klienci kupują je rzadziej niż może się to wydawać. Rejestracje na dealerów służą unikaniu kar naliczanych na producentów za przekroczenie emisji CO2 nowych pojazdów.

W skrócie
- Jedna czwarta rejestracji samochodów elektrycznych w Niemczech dokonywana jest przez dealerów, co zawyża oficjalne statystyki sprzedaży.
- Dealerzy rejestrują elektryki na siebie, by producenci uniknęli kar za przekroczenie limitu emisji CO2.
- W Polsce zjawisko to występuje na mniejszą skalę dzięki programowi dopłat NaszEauto, który napędza realny popyt.
- Więcej podobnych informacji znajdziesz na stronie głównej serwisu
Jeśli wierzyć aktualnym danym ACEA, czyli Europejskiego Stowarzyszenia Producentów Pojazdów, w październiku 2025 r. udział samochodów elektrycznych w ogóle rejestracji na europejskim rynku osiągnął 16,4 proc. Oznacza to, że rynek elektryków systematycznie się rozwija, bo jeszcze w październiku ubiegłego roku samochody elektryczne odpowiadały za 13 proc. rejestracji.
Zakłamane statystyki z Niemiec. Co czwarty elektryk kupowany przez dealera
Auta elektryczne biją też kolejne rekordy popularności w Niemczech. Według Federalnego Urzędu Transportu Samochodowego (KBA) w październiku bieżącego roku zarejestrowano za Odrą 52 425 elektryków (BEV). Auta na baterię uzyskały aż 21 proc. udziału w lokalnym rynku - aż o 48 proc. więcej niż w październiku 2024 roku.
Sytuacja nie wygląda jednak tak różowo, jeśli przyjrzymy się strukturze rejestracji. Niemiecki portal n-TV zauważa, że w tym roku już ponad 102 tys. nowych elektrycznych aut "sprzedanych" w Niemczech zarejestrowanych zostało przez samych dealerów. Z danych KBA wynika, ze w tym czasie u naszych zachodnich sąsiadów zarejestrowano około 452 tys. samochodów elektrycznych. Oznacza to, że już blisko 23 proc. nowych elektryków "sprzedawanych" w Niemczech to auta rejestrowane na dealerów.
Dla porównania - jak zauważa branżowy serwis elektrowóz.pl - jeszcze w ubiegłym roku na dealera rejestrowany był w Niemczech co szósty sprzedany samochód elektryczny.
Dlaczego dealerzy rejestrują na siebie elektryki w Niemczech?
Blisko dwukrotny wzrost zjawiska "samorejestracji" samochodów elektrycznych przez dealerów łatwo wytłumaczyć. Niemcy to największy rynek motoryzacyjny w Unii Europejskiej, a na producentów samochodów naliczane są w UE kary za przekroczenie limitu emisji CO2 przez nowe pojazdy. Aktualny limity wynosi 93,6 grama CO2/km, a jego przekroczenie skutkuje obłożeniem producenta karą w wysokości 95 euro od każdego grama emitowanego przez pojazd ponad wyznaczony limit.
Wyjaśnijmy - wyznaczony przez UE średni limit 93,6 grama CO2/km w przypadku samochodów spalinowych stanowi ekwiwalent średniego zużycia paliwa na poziomie 4,0 l/100 km. Przykładowo - Volkswagen Golf 1.5 TSI EVO (130 KM z ręczną 6-biegową skrzynią) emituje średnio 126 gramów CO2/km - o 32,4 grama nowy limit. Każdy sprzedany egzemplarz oznacza więc dla Volkswagena karę w wysokości 3078 euro (32,4 gramy razy 95 euro), czyli 12 910 zł!
W swoich wyliczeniach Komisja Europejska przyjmuje, że emisja samochodów bateryjnych wynosi 0 gramów CO2/km, więc każdy sprzedany elektryk oddala widmo zapłacenia przez producenta kary. W zależności od marki za "bezpieczny" - chroniący od naliczenia kar - przyjmuje się dziś udział elektryków w ogóle sprzedaży w granicach 20-25 proc, więc producenci starają się utrzymać taki właśnie poziom.
Mówiąc prościej - jedno zarejestrowane auto elektryczne pozwala producentowi "bezkarnie" wprowadzić na europejski rynek trzy samochody z silnikiem spalinowym.
Utrata wartości samochodów elektrycznych. Klienci się cieszą, właściciele płaczą
Nie jest tajemnicą, że samochody rejestrowane przez dealerów szybko trafiają na rynek wtórny jako używane, często w atrakcyjnej cenie. Z jednej strony pozwala to kupić praktycznie nowe auto za kwotę sporo niższą, niż wynikałoby to z cennika. Z drugiej potęguje i tak wysoką w przypadku samochodów elektrycznych utratę wartości.
Z danych niemieckiej firmy badawczej DAT wynika, że w październiku średnia cena, na jaką wyceniane jest w Niemczech trzyletnie auto elektryczne wynosi zaledwie 48,8 proc. jego wartości początkowej. Jeszcze dwa lata temu było to 58,1 proc. Dla porównania, dla aut benzynowych jest to obecnie 63 proc, a samochodów z silnikami wysokoprężnymi - 61,3 proc.
Polscy dealerzy nie przejmują się karami? To efekt programu NaszEauto
Co ciekawe, w Polsce zjawisko "samorejestracji" aut elektrycznych przez dealerów jest dziś dużo niższe niż w Niemczech. Jak informuje Interię Wojciech Drzewiecki - prezes IBRM Samar, aktualnie zaledwie 10,2 proc. sprzedawanych w naszym kraju aut elektrycznych rejestrowanych jest przez dealerów. Za 71,2 proc. rejestracji odpowiadają aktualnie floty, a kolejne 18,6 proc. to samochody kupowane przez klientów indywidualnych.
Czyżby więc polscy dealerzy nie odczuwali presji ze strony importerów i nie przejmowali się nakładanymi przez producentów? Nie do końca. W Polsce stosunkowo wysoki popyt na samochody elektryczne napędza trwający właśnie program dopłat do zakupu nowych aut elektrycznych NaszEauto.
Na początku października, z zapowiedziami złożonymi w ramach konsultacji społecznych, program zyskał nowych beneficjentów, zwiększyła się też bazowa kwota wsparcia dla nabywców indywidualnych zainteresowanych kupnem elektrycznego samochodu osobowego. Obecnie nie istnieje już żadne kryterium dochodowe, a bazowa kwota wsparcia dla wszystkich chętnych (klientów prywatnych i JDG) wynosi 30 tys. zł.
Z danych Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego wynika, że na koniec października udział elektryków w ogóle sprzedaży nowych aut w Polsce wynosił 6,2 proc. Sam październik zakończył się wyraźnie lepszym wynikiem - 9,1 proc. ogółu rejestracji.
Wzrost sugeruje, że w obliczu kończących się środków w programie NaszEauto, zainteresowanie zakupem, leasingiem lub wynajmem elektrycznego samochodu wśród Polaków wyraźnie wzrosło.









