Polski kierowca

Katalog grzechów głównych rowerzystów. Ty też je popełniasz?

Rowerzyści są niestety najbardziej niezdyscyplinowaną grupą wśród wszystkich uczestników ruchu. Część z nich w ogóle nie ma pojęcia o przepisach ruchu, bo zgodnie z polskim prawem pełnoletni rowerzysta nie musi mieć żadnych uprawnień do poruszania się po jezdni. Bardzo wielu cyklistów nawet, jeśli zna podstawowe przepisy, to nagminnie i ostentacyjnie je lekceważy. Jakby tego było mało, rowerzyści przejawiają wyjątkową agresję wobec kierowców i pieszych. Nie daj Boże zwrócić im uwagę, grzecznie upomnieć. Znaczna część rowerzystów porusza się po drogach tak, jakby byli ponad prawem, wykazując przy tym niejednokrotnie kompletny brak myślenia i wyobraźni. Tym ludziom często brakuje wręcz zdrowego rozsądku i instynktu samozachowawczego. A przecież, skoro jeździmy po tych samych drogach, my kierowcy samochodów i rowerzyści, to chyba powinniśmy podlegać tym samym przepisom. Podobno prawo jest równe wobec wszystkich..

Oczywiście nie uogólniam, nie twierdzę, że wszyscy rowerzyści są tacy. Znam także mądrych, kulturalnych użytkowników rowerów. Nie zamierzam też bynajmniej uprawiać nagonki na cyklistów, propagować niechęci do nich. Kierowcom też przecież wytykam niejednokrotnie wiele błędów i nieprawidłowych zachowań. Po prostu opisuję to, co wszyscy widzimy na co dzień, bo nie wolno udawać, że problemu nie ma. Rowerzyści stali się niezwykle uciążliwymi i niebezpiecznymi uczestnikami ruchu. To zjawisko wymaga podjęcia pilnych działań.

Wjeżdżam na jezdnię i niech kierowca uważa

Reklama

Sami oceńcie postępowanie rowerzystów na podstawie filmików, które poniżej zamieszczam. Bardzo wielu rowerzystów nie zachowuje nawet podstawowych środków ostrożności, chociażby podczas wjeżdżania na jezdnię. Popatrzcie:

Bezmyślny rowerzysta wjeżdża z chodnika na jezdnię tuż przed samochód, nawet nie oglądając się, nie upewniając czy nie nadjeżdża jakiś pojazd. Gdy kierowca zwraca mu uwagę, cyklista nie wykazuje bynajmniej żadnej pokory, nie potrafi powiedzieć prostego słowa: przepraszam. Autor filmu w opisie zawarł trafną uwagę:

"Nie uciekałem na bok, bo dopiero co wyprzedziłem inny samochód, a nie będę narażał siebie ślepym uciekaniem na bok :-) Ja spowoduję kolizję, a główny sprawca zdarzenia wesoło sobie odjedzie myśląc sobie co to za debile się zderzyły, ale ci ludzie niebezpiecznie jeżdżą :-)"

To prawda, nieobliczalne postępki rowerzystów często stają się powodem kolizji pomiędzy innymi pojazdami, a faktyczni sprawcy oczywiście spokojnie sobie odjeżdżają. Takich przypadków bezmyślnego wjechania na jezdnię jest o wiele więcej. Oto następny:

Widocznie ten rowerzysta uważa, że to kierowca samochodu powinien uważać. No pewnie, przecież on jest biednym, niechronionym uczestnikiem ruchu. A może świętą krową? Równie typowe dla cyklistów jest nieostrożne skręcanie:

Kobieta jadąca na rowerze sygnalizuje wprawdzie zamiar skręcenia, ale nie upewnia się, czy może ten manewr wykonać. Samo wystawienie ręki nie upoważnia jeszcze do skręcenia. Zwróćcie uwagę, że tuż obok jezdni przebiega wspaniała droga dla rowerów i obowiązkiem tej cyklistki było korzystanie z niej. No, ale rowerzyści słyną z tego, że jeżdżą tam, gdzie im się podoba. Czy warto zatem wydawać miliony złotych na drogi dla rowerów?

Sygnał czerwony mnie nie dotyczy. Zakaz ruchu rowerów też

Następną cechą charakterystyczną dla rowerzystów jest kompletne olewanie sygnalizacji świetlnej. Cykliści zapewne uważają, zupełnie bezpodstawne, że sygnał czerwony ich nie dotyczy. A przecież rower też jest pojazdem. Poniższy filmik doskonale ilustruje te zjawisko. Zresztą nie tylko to. Rowerzyści nagminnie wjeżdżają na jezdnię, na których ruch rowerów jest zabroniony. Mają to jednak głęboko gdzieś. Nie tylko utrudniają ruch innych pojazdów na szybkich arteriach, ale i sami narażają się na niebezpieczeństwo:

Oświetlenie roweru? A po co?

Rowerzyści notorycznie lekceważą również obowiązek oświetlenia swojego pojazdu po zmroku. Oto charakterystyczny przykład:

Ciemna ulica, a rowerzysta bez żadnego światełka. Po co? Kierowca niech uważa! Kolejny delikwent, nie dość, że nie ma oświetlenia, to jeszcze przejeżdża po przejściu dla pieszych i to podczas wyświetlania sygnału czerwonego. Trzy wykroczenia naraz!

Na szczęście autor nagrania uważnie obserwował drogę i zauważył tego lekkomyślnego osobnika. A co by było, gdyby go potrącił i nie miał kamerki w samochodzie? Rowerzysta z pewnością oświadczyłby, że miał światło zielone i Bogu ducha winny kierowca byłby targany po prokuratorach i sądach.

Niech inni uważają, ja nie muszę

Rowerzyści nie fatygują się również, by uważnie obserwować drogę, także na skrzyżowaniach. Zaraz zobaczycie, jak kolejny osobnik wjeżdża z bardzo dużą prędkością na skrzyżowanie i zderza się czołowo z samochodem:

Wypiłem sobie, ale rowerem mogę jechać

Bardzo częstym zjawiskiem jest nietrzeźwość rowerzystów. Wypiłeś parę piw albo dwie setki wódki? To nic, rowerem możesz jechać:

Ten rowerzysta widocznie był na zakupach, a podczas nich spotkał zapewne kumpli z sąsiedniej wsi no i trochę sobie wypił. Jedzie więc chwiejnie środkiem jedni stwarzając ewidentne zagrożenie nie tylko dla siebie, ale także dla innych kierowców. To powszechny obrazek zwłaszcza w małych miejscowościach i we wsiach.

Moje dziecko - moja sprawa. Ja wiem lepiej, co wolno

Rowerzyści coraz częściej przewożą dzieci, czasem także w specjalnych przyczepkach. Niestety i takim cyklistom nieraz brakuje rozumu:

To jest tunel w Gdańsku pod Martwą Wisłą. Ruch rowerów w tym tunelu jest zabroniony, ale szanowny tatuś wie lepiej, co można. Szkoda, że nie zdaje sobie sprawy, iż naraża swoje dziecko na śmierć. W tym tunelu pojazdy poruszają się ze znaczną prędkością i wystarczy drobny błąd, by ktoś potrącił tę przyczepkę z dzieckiem.

Gdzie mi się pchają te puszki? Z buta i z pięści!

Najgorszą cechą rowerzystów jest jednak brak elementarnej kultury osobistej, a często pospolite chamstwo i agresja. Obejrzyjcie to nagranie, w którym najbardziej agresywnym cyklistą jest również tatuś z przyczepką:

Samochód osobowy zatrzymał się przed skrzyżowaniem tak, że jego tył wystaje trochę na przejazd dla rowerzystów. Miejsca jest jednak dużo i przy odrobinie dobrej woli rowerzyści mogą spokojnie ominąć to auto. Cyklista z przyczepką nie może się jednak powstrzymać od stukania w karoserię samochodu. No bo jakim prawem ktoś stanął mu na drodze? Kierowca samochodu reaguje i trudno się temu dziwić, bo z jakiej niby racji ktoś ma pukać mu w auto. Agresja rowerzystów natychmiast przybiera na sile, do akcji włącza się jakaś kobieta na rowerze i drugi cyklista. Szarpią drzwiami pojazdu, a na koniec tatuś w żółtej koszulce lidera (w zakresie prostactwa i chamstwa) kopie dwukrotnie w samochód. Nie ma co, wspaniała polska rodzinka...

Ci agresywni rowerzyści czują się zupełnie bezkarni, bo przecież rowery nie mają żadnych numerów rejestracyjnych, a więc bardzo wątpliwe jest zidentyfikowanie ich właścicieli. Anonimowość cyklistów dodatkowo sprzyja brutalnej agresji. Gdyby w tej Skodzie podróżowało czterech łysych osiłków, to wówczas sytuacja mogłaby się dla rowerzysty zakończyć w sposób mało przyjemny.

Uszkodziłem samochód? No i co z tego?

Jeszcze jedną przykrą cechą wśród rowerzystów jest brak poczucia jakiejkolwiek odpowiedzialności za wyrządzone przez siebie szkody. Oto przykład ze Szczecina. Dla samochodów zapala się sygnał zielony, auta ruszają i nagle na przejście wjeżdża rozpędzony rowerzysta uderzając w bok Mercedesa:

Osobnik ten wprawdzie po kolizji podchodzi do samochodu (zapewne wyrażając swoje pretensje do kierowcy), ale zaraz potem zamierza sobie odjechać. Na szczęście kierowca jest mężczyzną sprawnym fizycznie i uniemożliwia cykliście oddalenie się, ściąga go z roweru. Ale co by było, gdyby za kierownicą Mercedesa zasiadała kobieta albo starszy mężczyzna? Ten osobnik zapewne odjechałby bezkarnie.

Z mediów dowiadujemy się, że ów rowerzysta był pijany, albowiem we krwi miał ponad promil alkoholu. Podobno został ukarany dwoma mandatami, w tym jednym za jazdę w stanie nietrzeźwym. Odkąd to policja ma prawo karać nietrzeźwego mandatem? Temu osobnikowi należało uniemożliwić dalszą jazdę i skierować sprawę do sądu.

Teraz przykład z Elbląga. Rowerzysta wjeżdża w widoczny nawet z daleka szlaban:

Można zadać sobie pytanie, gdzie miał oczy? Tego osobnika poszukuje policja, bo oczywiście po złamaniu szlabanu oddalił się. Naprawić szkody? Zapłacić za zniszczony szlaban? Wolne żarty. To wina szlabanu, bo stał mu na drodze.

Ja mam swoje prawa! Spadać mi z drogi!

Niezależnie od tych wszystkich przedstawionych wyżej negatywnych cech, a zwłaszcza lekceważenia podstawowych zasad bezpieczeństwa, bezmyślności, braku wyobraźni, ostentacyjnego lekceważenia przepisów u rowerzystów zrodziła się jeszcze jedna: poczucie należnych im praw i egzekwowanie ich na siłę.

Spójrzcie na tę sytuację:

Po drodze dla rowerów biegnącej obok chodnika idzie starszy mężczyzna. To prawda, powinien iść po chodniku, ale z drugiej strony rowerzysta ma mnóstwo miejsca do tego, by wyprzedzić tego pieszego i pojechać dalej. Ale nie! Musi mu zwrócić uwagę, domagać się zejścia z drogi. Czy można się dziwić, że ten pan w końcu reaguje agresywnie? Czy zupełnie zapomniałeś młody człowieku albo o tym nawet nie wiesz, że ludziom starszym należy się szacunek? Ten mężczyzna mógłby być twoim ojcem!

Nie brakuje wśród cyklistów różnych nawiedzonych, którzy sami prowokują konfliktowe sytuację i potem zamieszczają w internecie filmiki mające pokazywać, jak źle traktują ich kierowcy samochodów. Zawsze jednak twierdziłem, że są także mądrzy rowerzyści, chociaż niestety w mniejszości. Obejrzyjcie film, który przygotował właśnie jeden z takich rozsądnych rowerzystów, komentując niezwykle trafnie poczynania innego cyklisty:

Czas zrobić z tym porządek! Rowerzyści nie są ponad prawem!

W tym tekście zamieściłem bardzo wiele filmików po to, by nikt nie mógł zarzucić, że wybrałem jakieś wyjątkowe sytuacje. Zresztą wystarczy wpisać w wyszukiwarkę hasła: "nieobliczalny rowerzysta", "dureń na rowerze", "samobójca na rowerze" albo dodać nazwy ciężkich chorób umysłowych, aby wyświetliło nam się mnóstwo podobnych filmików. Najbardziej smutne jest to, że decydenci zdają się nie zauważać tego problemu. Użytkowników rowerów wciąż przybywa i to bardzo dobry trend. Wszelkie decyzje ograniczające ich swobody byłyby z pewnością niepopularne w społeczeństwie. W dobrym tonie jest chwalenie się, ile to nowych ścieżek dla rowerów wybudowano, natomiast o wybrykach cyklistów należy milczeć, żeby nie narażać się rowerowemu lobby.

Czy oznacza to jednak, że mamy pogodzić się z anarchią wśród rowerzystów, z notorycznym łamaniem prawa i naruszaniem zasad bezpieczeństwa na drogach? Rowerzyści nie mogą być świętymi krowami postawionymi ponad prawem, a póki co czują się oni zupełnie bezkarni. Na palcach jednej ręki można policzyć przypadki, kiedy to rowerzysta został ukarany za przejechanie na czerwonym świetle, za jazdę po przejściu dla pieszych, za ignorowanie zakazu ruchu rowerów itd. Do rzadkości należą także sytuacje, gdy rowerzyści ponoszą odpowiedzialność za ewidentną agresję i chuligaństwo, np. za kopanie w samochody.

Rządzący powinni też mieć na uwadze, że rowerzyści znajdują się na drugim miejscu wśród sprawców wypadków drogowych. Powodują ich trzykrotnie więcej niż motorowerzyści i dwukrotnie więcej niż motocykliści. W ubiegłym roku rowerzyści najechali też na 151 pieszych, zabijając 2 przechodniów i raniąc 139. Najczęściej zdarzenia te miały miejsce na chodnikach, które przecież powinny być miejscem, gdzie piesi mogą czuć się bezpiecznie. Czy te groźne zjawiska też należy traktować obojętnie? Udawać, że tematu nie ma?

Niestety, dużą zasługę w kreowaniu takich postaw rowerzystów mają media. Propagowanie ekologicznej komunikacji rowerowej sprawiło, że zaczęto czynić z cyklistów uprzywilejowanych uczestników ruchu. Wmawiano, że im wolno więcej, że to kierowcy mają uważać na rowerzystów, bo oni są biedni, niechronieni...  Wielu miłośników dwóch pedałów zrozumiało to opatrznie: wszystko mi wolno, przepisy mnie nie dotyczą.

Kiedy już dochodzi do potrącenia rowerzysty, media piszą w takim tonie: "rozpędzony samochód potrącił rowerzystę na przejściu dla pieszych". Niestety pomijają, że to rowerzysta wjechał na przejście wprost pod ten pojazd, a poza tym po przejściu nie wolno jeździć rowerem. Sytuacja prawna dotycząca ruchu rowerów musi być jak najszybciej unormowana w taki sposób, aby cykliści zrozumieli, że nie są ponad prawem. Skoro jeździmy po tej samej jezdni, to miejmy takie same obowiązki!

Rowerzyści powinni mieć obowiązek zdania egzaminu na kartę rowerową. Nie może być tak, że na jezdni wśród samochodów kierują rowerami osoby niemające elementarnej wiedzy o przepisach ruchu. Dlaczego ja kierując samochodem muszę mieć prawo jazdy, a rowerzysta nie musi mieć żadnego potwierdzenia swojej wiedzy o przepisach ruchu? Rowerzyści poruszający się po drogach publicznych powinni mieć również obowiązek wykupienia polisy OC. Bardzo często bywa tak, że rowerzysta wyrządza szkody, potrąca pieszego, uszkadza samochód, a poszkodowanemu pozostaje dochodzenie swoich roszczeń tylko na długiej drodze sądowej, o ile oczywiście cyklista nie ucieknie, co zdarza się nagminnie. A efekt ciągnącej się miesiącami (jeśli nie latami) sprawy nie zawsze jest przesądzony, bo zazwyczaj okazuje się, że rowerzysta jest bardzo biedny i nie ma z czego zapłacić odszkodowania. Dlaczego ja kierując samochodem lub motocyklem muszę mieć OC, a rowerzysta nie musi? Nawet przyczepa do samochodu musi mieć oddzielne ubezpieczenie OC. A rower nie musi...

Rowery powinni mieć także w polskich warunkach tabliczki z numerem rejestracyjnym. Ułatwiłoby to znacznie możliwość identyfikacji takiego kierującego w razie spowodowania kolizji lub wypadku, a sami rowerzyści przestaliby się czuć bezkarni. Oczywiście za jazdę bez numeru rejestracyjnego powinien grozić mandat, a za brak polisy OC kara podobna do tej, jaką muszą płacić kierujący samochodami i motocyklami. Dlaczego ja muszę mieć na samochodzie tablice rejestracyjne, a rower nie musi? Te pojazdy znacząco się różnią, ale to nadal pojazdy poruszające się po drogach publicznych.

Do tej pory ministerstwu nie udało się uregulować zasad jazdy hulajnogami (a miną niedługo dwa lata od masowego pojawienia się ich w dużych miastach), więc nic dziwnego, że problem rowerzystów pozostaje na szarym końcu. Należy jak najszybciej skończyć z tym chorym uprzywilejowaniem rowerzystów, prawnym i mentalnym. Chcesz uczestniczyć w ruchu? To musisz spełnić pewne warunki. Nie możesz być anonimowy i musisz wiedzieć, że ciebie też obowiązują przepisy.

To co piszę, to nie są tylko moje wymysły. Tak uważa coraz więcej ludzi, bo lekkomyślne i agresywne poczynania rowerzystów stają się z każdym rokiem coraz bardziej widoczne. Ciekawe, kiedy wreszcie zauważą to decydenci i zrobią z tym porządek?

Polski kierowca

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy