Salon w Paryżu był zupełnie inny, niż przewidywałem. Cztery największe zaskoczenia

Trudno o większy truizm niż taki, że czasy się zmieniają i nie da się powrócić do tego, co było kiedyś. Innym banałem jest stwierdzenie, że motoryzacja zmienia się nie do poznania i to zarówno pod względem samych samochodów, jak i towarzyszącej im otoczki. Tym większym zaskoczeniem był dla mnie fakt, że najwyraźniej jesteśmy świadkami renesansu targów motoryzacyjnych.

Targi motoryzacyjne nie mają już sensu. To potwierdzony fakt

No dobrze, może z tym renesansem to jednak pewna przesada, ale ostatnie targi motoryzacyjne, w których uczestniczyłem, wskazywały jednoznacznie, że czas takich imprez dobiega już końca. Podczas targów w Paryżu w 2022 roku najważniejszą premierą było Renault 4ever concept, czyli prototyp zapowiadający zaprezentowane teraz Renault 4. Po raz pierwszy można było też zobaczyć Jeepa Avengera 4xe, czyli wersji mającej układ miękkiej hybrydy z dodatkowym silnikiem elektrycznym z tyłu, ale jeszcze w wersji przedprodukcyjnej. To zamykało listę premier Paris Motor Show 2022.

Reklama

Na imprezie można było także zobaczyć modele Peugeota, Dacii, DS-a, ale klucz był jeden - na targi przyjechała Grupa Renault oraz Stellantis, czyli koncerny francuskie. Oprócz nich pojawiły się samochody chińskie, takich marek jak BYD i Great Wall, a także wietnamski VinFast oraz amerykański Fisker (obecnie w stanie upadłości). I tyle. Żadnych prawdziwych premier, żadnych prototypów (poza jednym) pozwalających ekscytować się nadchodzącymi modelami i przede wszystkim brak marek niemieckich, japońskich czy koreańskich. Gdyby nie obecność Chińczyków, całe targi można by było zamknąć w jednej hali (zajmowały dwie) i traktować je w charakterze mało znaczącej, lokalnej imprezy.

Prawdziwie przygnębiający był jednak tegoroczny salon samochodowy w Genewie. Po tym jak w 2020 roku odbył się "zdalnie" (z uwagi na rozpoczynającą się wtedy pandemię), kolejne edycje przeniosły się do Kataru. Wydawało się, że legendarne targi, które po raz pierwszy odbyły się w 1905 roku, już nie powrócą. A jednak w tym roku znów zawitały do Szwajcarii. Tradycyjnie ogłoszono zwycięzcę w konkursie Car of the Year (Renault Scenic E-Tech), a później odbyła się uroczysta premiera zupełnie nowego modelu (Renault 5) i na tym zakończyły się warte uwagi wydarzenia na tej imprezie.

Cała Geneva Motor Show 2024 zmieściła się w jednej hali ze stoiskami Renault i Dacii po prawej stronie oraz chińskich marek po lewej. Żadnych ekscytujących prototypów, ciekawych premier, ani tym podobnych atrakcji. To już nie chodziło o to, że czasy gdy każdy liczących się producent szykował przynajmniej jedną nowość na salon w Genewie, dawno minęły. Chodziło o to, że producenci całkowicie te targi zignorowali. Był to dobitny przykład tego, że formuła targów motoryzacyjnych się wyczerpała.

Paris Motor Show 2024 zaskoczył rozmachem

Tym większym zaskoczeniem był dla mnie tegoroczny salon samochodowy w Paryżu. Na początku za sprawą informacji, że pojawią się tam niemieccy producenci, tacy jak Audi, BMW i Volkswagen. Dołączył do nich także Ford, Skoda, Mini czy też Kia. Zapowiadały się więc duże i prawdziwie między narodowe targi. Potwierdziły to zapowiedzi organizatorów. Tym razem zagospodarowano pięć hal o powierzchni 70 tys. m2, a także kolejne 15 tys. m2 przestrzeni na wystawy zewnętrzne. Swoje produkty miało zaprezentować ponad 47 producentów, a zwiedzający mieli zobaczyć ponad 25 światowych premier. Takie liczby robiły wrażenie.

Same targi również - imprezy na taką skalę nie mieliśmy w Europie już dawno. Zobaczenie wszystkiego w czasie jednego dnia stanowi niemałe wyzwanie, szczególnie jeśli ktoś nie chciał skupić się wyłącznie na premierach, ale zobaczyć także wyjątkowe wystawy, takie jak samochody, które zmieniły motoryzację (od Peugeota Type 3 i Forda T, po Teslę Model S), wyjątkowe projekty Mantry (w tym Renault Espace F1) oraz samochody znane z filmów. Do tego dochodziły jeszcze możliwości przejażdżek wybranymi modelami, karting, simracing oraz konferencje i prelekcje.

Mimo wszystko nie były to jednak targi jak za dawnych czasów. Odbyły się właściwie tylko dwie konferencje interesujące z punktu widzenia fana motoryzacji. Pierwsza to premiera Renault 4 i zapowiedź kontynuowania trendu wskrzeszania niedużych modeli jako elektryki w stylu retro, za sprawą prototypu nowego Twingo. Spore wrażenie zrobiło także Renault Embleme, będące doskonałym przykładem auta studyjnego, dla jakich przyjeżdżało się na takie targi. Autem bardzo futurystycznym, robiącym wrażenie nie tylko swoją prezencją, ale i zastosowanym napędem (na co dzień to klasyczny elektryk, ale w dłuższych trasach przechodzi na ogniwa wodorowe). Francuzi zresztą dopisali z prototypami pokazującymi ciekawe wizje przyszłości. Zobaczyliśmy Alpine A390_β, czyli elektrycznego fastbaka, a także Alpenglow HY6, czyli supersamochód z 6-cylindrowym, podwójnie doładowanym silnikiem o mocy 740 KM, zasilanym wodorem.

Piękne wspomnienie dawnych dni zafundowało nam także BMW, które po swojej konferencji zaprezentowało nowości, a także dwa prototypy - Neue Klasse oraz Neue Klasse X. Koncepty te prezentowane były już wcześniej, ale nadal są najnowszą wizją tego, jakie mają być przyszłe modele BMW. A właśnie taką unikalną możliwością spojrzenia w przyszłość wyróżniały się zawsze targi motoryzacyjne. Mini z kolei zaprezentowało po raz pierwszy wersje usportowione wersje swoich dwóch modeli - John Cooper Works Electric oraz John Cooper Works Aceman.

Wizję nadchodzącego modelu przywiózł do Paryża także Citroen, zapowiadając nową generację C5 Aircross. Na tym jednak praktycznie kończyły się zaskoczenia i prawdziwe premiery. Inne ważne z rynkowego punktu widzenia modele, jak Volkswagen Tayron, Skoda Elroq, Audi Q5 czy Dacia Bigster, były prezentowane już wcześniej, a ich premierowość polegała na tym, że po raz pierwszy szersza publiczność mogła zobaczyć je na żywo.

Chińscy producenci przybyli do Paryża licznie, ale już nie dominowali

Tak zaskakująco liczne przybycie europejskich producentów do Paryża sprawiło, że mniej widoczna była obecność najpoważniejszego zagrożenia dla firm ze Starego Kontynentu, czyli chińskiej konkurencji. Tak jak i dwa lata temu, na targach pojawiło się dziewięć firm z Państwa Środka, ale wtedy stanowiły one połowę wystawców. W tym roku ich obecność, choć jak najbardziej zauważalna, już tak nie uderzała jak poprzednio swoją liczebnością w stosunku do wystawców europejskich.

Wśród samochodów z Chin uwagę zwracał między innymi BYD Sealion 7, czyli SUV klasy średniej, zaprojektowany z myślą o preferencjach europejskich kierowców. Nieco mniej stylowy, ale również ciekawy, okazał się Skyworth K, również będący elektrycznym SUV-em klasy średniej. Bardzo rzucał się w oczy także Forthing V9, czyli większy brat modelu U-Tour, który mieliśmy już okazję testować.

Z punktu widzenia polskiego podwórka bardzo ciekawie prezentowało się też stoisko Leapmotor, za sprawą modelu T03, który jest produkowany w Tychach. Polska od lat jest motoryzacyjną potęgą pod względem produkcji samochodów i części do nich, ale również u nas postępują zwolnienia, związane z przechodzeniem na elektromobilność oraz spadającą sprzedażą. Przechodzenie na produkcję chińskich samochodów zaczyna być postrzegane jako szansa dla europejskich zakładów, zaś Leapmotor (którego 21 proc. akcji należy do Stellantisa), jest pierwszym takim producentem, wytwarzającym swoje auta w Polsce.

Cztery największe zaskoczenia salonu samochodowego w Paryżu

Jeśli miałbym określić jednym słowem tegoroczny salon samochodowy w Paryżu byłoby to "zaskoczenie". Zaskoczenie, że impreza nie upadła, zaskoczenie, że rozmachem zaczęła przypominać dawne targi, a także zaskoczenie, że chińskie marki, choć obecne i rzucające się w oczy, nie zdominowały imprezy. Nie było to takie oczywiste, bo zarówno poprzedni salon w Paryżu jak i tegoroczny w Genewie jasno wskazywały, że europejscy producenci całkowicie odpuścili już taki rodzaj promocji, zaś chińscy chętnie zainwestują w nie niemałe pieniądze.

Właśnie o kwestię pieniędzy rozbijała się też niechęć wystawców do pojawiania się na poprzednich targach. Koszty przygotowania stoiska, nie mówiąc o ewentualnym prototypie przygotowywanym z myślą o pokazaniu go na imprezie, są ogromne, zaś marketing i sposoby docierania do potencjalnych klientów bardzo zmieniły się w ostatnich latach. Dzięki internetowi i mediom społecznościowym firmy mają wiele tanich kanałów dotarcia do sporej rzeszy odbiorców. Zaś formy tradycyjne, jak właśnie targi, tracą na znaczeniu.

Dlatego tym większe jest ostatnie zaskoczenie związane z targami w Paryżu. Przez sześć dni odwiedziło je ponad pół miliona zwiedzających. Wygląda więc na to, że salony samochodowe, nawet w dzisiejszych czasach, mają jeszcze rację bytu.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy