Salon samochodowy w Genewie już nigdy nie wróci. To koniec pewnej epoki

Na temat zakończenia salonu samochodowego w Genewie mówiło się już od kilku lat, więc wiadomość o tym, że taka decyzja ostatecznie zapadła, nie powinna nikogo dziwić. Mimo to jest ona bardzo przykra, ponieważ symbolizuje ostateczny koniec pewnej epoki w historii motoryzacji.

Koniec salonu samochodowego w Genewie

To już oficjalne - salon samochodowy w Genewie ostatecznie znika z kalendarza imprez motoryzacyjnych. Jak przekazali organizatorzy w swoim oświadczeniu, nie była to łatwa decyzja, ale tegoroczna edycja imprezy pokazała im dobitnie, że organizowanie kolejnych nie ma sensu. Ich zdaniem istnieje obecnie "zbyt wiele niepewności związanych z branżą motoryzacyjną, a atrakcyjność takich imprez w Europie za bardzo zmalała, by podejmować ryzyko inwestowania w kolejne edycje salonu samochodowego".

Na koniec organizatorzy podkreślają, że "dali z siebie wszystko, ale duch motoryzacyjnej doskonałości żyje dalej". Podziękowali także fanom za wsparcie i wezwali do "tworzenia nowych wspomnień pod nowym niebem". Salon w Genewie został bowiem zakończony, ale zastąpi go inna impreza, organizowana w zupełnie innym miejscu.

Reklama

"Genewski" salon samochodowy w Katarze powróci w 2025 roku

To również nie powinno być zaskoczeniem. Genewski salon już kilkukrotnie odbywał się w Katarze zamiast w Szwajcarii i tam jego organizatorzy chcą tworzyć nową historię. Częściowo nową, ponieważ chociaż lokalizacja jest zupełnie inna i impreza ma przyciągnąć innych entuzjastów motoryzacji niż europejscy, to jej pełna oficjalna nazwa brzmi Geneva International Motor Show Qatar 2025.

"Międzynarodowy Salon Samochodowy w Genewie Katar 2025" (bo tak teraz należałoby przetłumaczyć nazwę tej imprezy) odbędzie się w stolicy tego kraju, czyli w Doha. Organizatorzy odchodzą też od marcowej daty salonu i ten w Katarze odbędzie się w dniach od 27 listopada do 6 grudnia 2025 roku.

Nie znamy jeszcze żadnych szczegółów tego wydarzenia, ani wystawców, jacy się na nim pojawią. Organizatorzy zapowiadają jednak, aby oczekiwać "wzmocnionego festiwalu kultury samochodowej, łączącej tradycyjne elementy pokazów samochodowych z immersyjnymi doświadczeniami w całym mieście i poza nim".

Dlaczego salon samochodowy w Genewie upadł?

Głównym powodem upadku salonu w Genewie, są poważne zmiany jakie zachodzą w branży motoryzacyjnej. Impreza po raz pierwszy odbyła się w 1905 roku i przez dekady była niezwykle ważna zarówno dla producentów samochodów, jak i dla entuzjastów motoryzacji. Organizatorzy w swoim oświadczeniu wspominają o zbyt mocnej konkurencji ze strony salonu w Paryżu i Monachium (gdzie niedawno przeniósł się salon z Frankfurtu), ale kiedyś było to nie do pomyślenia. Imprezy w Paryżu i Frankfurcie (a obecnie w Monachium) odbywają się naprzemiennie co dwa lata. Tym najważniejszym i corocznym salonem była zaś Genewa.

To tutaj producenci prezentowali swoje najważniejsze nowości, których co roku był prawdziwy wysyp. Dla fanów motoryzacji było to prawdziwe święto, zaś dla nas, dziennikarzy motoryzacyjnych, niezwykle intensywny okres, bo naprawdę trudno było nadążyć z opisywaniem kolejnych ważnych premier. Zaś bycie na miejscu, oznaczało nieustanną gonitwę od jednej konferencji do drugiej, gdzie kolejni producenci prezentowali swoje najważniejsze nowości. A przecież to nie było wszystko.

Wielu producentów przywoziło na salon w Genewie prototypy - czasami nadchodzących modeli, a czasami będące jedynie fantazyjnymi wizjami, mającymi zaprezentować możliwości stylistów oraz inżynierów, a także być manifestem tego, w jakim kierunku chce podążać dana marka. Często takie pojazdy przygotowywano specjalnie na tę imprezę, bo to właśnie Genewa była najważniejszym i najbardziej prestiżowym wydarzeniem. A co jeśli dany producent akurat nie miał gotowej żadnej nowości, ani robiącego wrażenie prototypu? Zdarzało się to rzadko, ale wtedy zwykle przygotowywano jakąś specjalną wersję już istniejącego modelu, aby móc powiedzieć, że nie przyjechało się do Genewy z pustymi rękami.

Lecz te czasy niestety minęły. Realia w jakich żyjemy oraz sama branża bardzo się zmieniły i kulturę motoryzacyjną, opartą na emocjach oraz ekscytacji, zastępuje taka odwołująca się do ekologii oraz zrównoważenia. Kierunek słuszny z punktu widzenia naszej planety, ale nie powodujący szybszego bicia serca. Rozmowy o coraz mocniejszych i lepiej brzmiących silnikach, zastąpiły deklaracje terminów przechodzenia na napęd wyłącznie elektryczny.

Koniec salonu samochodowego we Frankfurcie. Czas na Monachium

Motoryzacja już tak nie ekscytuje, a i ludzi żywo nią zainteresowanych wydaje się jakby mniej. Czy to efekt zmiany pokolenia czy kierunku, w którym podąża motoryzacja? Prawdopodobnie chodzi o jedno i drugie. Ponadto sami producenci samochodów zaczęli dochodzić do wniosku, że nowe modele można prezentować w dogodnym dla siebie terminie, a nie czekać na wielki salon, podczas którego mogą być przyćmione przez inne premiery. Jest to też nieporównywalnie tańsze rozwiązanie, bo obecność na dużych targach motoryzacyjnych to wydatki idące w miliony. Tymczasem zrobienie konferencji online kosztuje grosze.

Zainteresowanie salonem samochodowym w Genewie stopniowo więc słabło i zmniejszał się jego rozmach. Spadek rangi tego wydarzenia była na tyle duży, że gdy jego edycja w 2020 roku została odwołana (z uwagi na rozpoczynającą się wtedy epidemię koronawirusa), wiele osób wieszczyło, że impreza już nie powróci. I rzeczywiście w kolejnych latach Geneva Motor Show odbywał się w Katarze. Mimo to organizatorzy najwyraźniej mieli w sobie jeszcze cień nadziei, że słynne targi mogą powrócić do właściwego dla siebie miejsca. Dlatego w tym roku impreza ponownie zagościła w Genewie, ale tylko po to, by utwierdzić wszystkich w przekonaniu, że jej czas dawno już przeminął.

Jaki był ostatni salon samochodowy w Genewie?

Tak się akurat złożyło, że pojechałem na tegoroczny salon w Genewie, nie mając oczywiście świadomości, że okaże się historycznym wydarzeniem. Ostatnim Geneva Motor Show, jaki się odbędzie. Dlatego cieszę się, że mogłem w nim uczestniczyć. Pomimo tego, że sama impreza była przygnębiająca.

Targi rozpoczęły się od ogłoszenia wyników konkursu Car of the Year 2024. Tegorocznym najlepszym samochodem roku zostało elektryczne Renault Scenic E-Tech. Niedługo po tym udałem się na światową premierę Renault 5 E-Tech, czyli współczesnej, elektrycznej wersji kultowego modelu. Wrażenie zobaczenia po raz pierwszy jego produkcyjnej wersji nieco popsuł mi fakt, że kilka dni wcześniej jego zdjęcia wyciekły do sieci. Takie czasy.

Po oficjalnej prezentacji był czas, aby dokładnie obejrzeć francuską nowość, usiąść za jej kierownicą i zrobić zdjęcia. Gdy skończyłem była godzina 10, a ja... nie miałem tu nic więcej do zobaczenia. To była jedyna premiera targów w Genewie. Wśród nowości obecne było jeszcze Renault Rafale oraz odświeżona gama Dacii z nowym Springiem na czele, ale te auta miały swoją premierę już wcześniej. I na tym lista nowości się kończyła.

Kto zatem w ogóle przyjechał do Genewy? Renault, które zajęło całą prawą część hali targowej. Natomiast po jej lewej stronie można było zobaczyć kilka chińskich marek, amerykańskiego Lucida oraz Isuzu, które z jakiegoś powodu uznało, że warto pokazać się ze swoim jedynym modelem, czyli pick-upem D-Max produkowanym od 2011 roku. Poza tym w Genewie można było pooglądać trochę klasycznych samochodów, ale przecież to nie dla nich się tu przyjeżdżało i nie dla klasyków były organizowane.

Przykro to mówić, ale ostatni salon w Genewie nie miał w sobie ani odrobiny dawnego blasku. To kiedyś najważniejsze dla europejskiej branży motoryzacyjnej wydarzenie, zostało zredukowane do poziomu lokalnej imprezy. I to takiej, na którą mało któremu wystawcy chciało się przyjechać. Dobrze wrażenia z ostatniego salonu w Genewie oddaje poniższe zdjęcie. Z prawej premiera Renault 5, pośrodku klasyczne Lancie w barwach Martini Racing, przypominające dawno minione czasy, gdy motoryzacja była naprawdę ekscytująca, a w tle sekcja chińskich producentów. To wszystko zaś uzupełnione dużą ilością pustej przestrzeni.

Czy będziemy tęsknić za targami w Genewie? Tak. Ale ich ostatnia edycja dobitnie nam uświadomiła, że nie ma już za czym.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy