Niemcy odwracają się od elektryków. Tak źle jeszcze nie było
Pogłębia się kryzys związany z brakiem zainteresowania samochodami elektrycznymi. Według najnowszych danych Europejskiego Stowarzyszenia Producentów Samochodów - sprzedaż aut bateryjnych w Niemczech, czyli na największym europejskim rynku, spadła o 69 proc. i w sierpniu wyniosła zaledwie 27 tys. pojazdów. Dlaczego tak się dzieje?
Spis treści:
Europejski rynek samochodów elektrycznych kurczy się z miesiąca na miesiąc, a najnowsze dane opublikowane przez Europejskie Stowarzyszenie Producentów Samochodów dodatkowo nie napawają optymizmem. Jak wynika z raportu - dostawy pojazdów bateryjnych na największym rynku motoryzacyjnym, czyli w Niemczech, w sierpniu spadły kolejny miesiąc z rzędu. Tym razem tąpniecie jest jednak zaskakująco duże i względem sierpnia roku ubiegłego wynosi ok. 69 proc. Oznacza to, że w ubiegłym miesiącu z salonów wyjechało zaledwie 27 tys. takich pojazdów, podczas gdy w sierpniu 2023 roku było ich ponad 86 tys.
Tymczasem eksperci prognozowali dynamiczne wzrosty sprzedaży, dzięki czemu w 2035 roku auta bateryjne miały w dość naturalny sposób zastąpić spalinowe. Dziś wiadomo już, że żadnego naturalnego zastąpienia nie będzie.
Spadająca sprzedaż aut elektrycznych. Co się dzieje?
Eksperci nie mają złudzeń - powodów takiego stanu rzeczy jest wiele, jednak głównych przyczyn należy doszukiwać się w działaniach polityków. Zakończenie programów dopłat do samochodów elektrycznych dla klientów biznesowych, poskutkowało załamaniem sprzedaży elektryków już we wrześniu 2023 roku. Niedługo później ogłoszono też decyzję o zakończeniu programu dopłat do zakupu aut elektrycznych dla klientów indywidualnych, co w jeszcze większym stopniu pogłębiło efekt.
Podobny efekt widać na innych rynkach. Samochody elektryczne miały tanieć, a drożeją, wobec czego bez sztucznego stymulowania rynku (programów dopłat) ich sprzedaż się załamała. Sytuację mogą odmienić tanie samochody elektryczne z Chin. Problem w tym, że ich produkcja jest subsydiowana przez chiński rząd, wobec czego Unia Europejska, chcąc zachować warunki konkurencji, zamierza je obłożyć wysokimi, karnymi cłami.
Mniejszy popyt na elektryki to duże problemy dla producentów
Klienci masowo odwrócili się od samochodów elektrycznych, a producenci, którzy jeszcze do niedawna przestawiali swoje moce produkcyjne na budowę aut bezemisjnych, teraz stanęli przed nie lada wyzwaniem. Przykładowo Volkswagen - największy producent samochodów w Europie - przyznał, że ze względu na słabnącą sprzedaż nie wyklucza wygaszenia niektórych fabryk na terenie Niemiec, a nieoficjalnie mówi się, że pracę tylko w samych Niemczech może stracić 30 tys. osób. BMW zostało zmuszone do obniżenia całorocznej prognozy swoich zysków, a Mercedes poinformował o konieczności wdrożenia nowej kosztownej strategii i przestawienia produkcji na samochody hybrydowe.
Auta elektrycznie się nie sprzedają. Dlatego podrożeją samochody spalinowe
Jednocześnie spadek sprzedaży pojazdów elektrycznych naraża europejskich producentów na ryzyko wysokich kar finansowych. Już 1 stycznia przyszłego roku Unia Europejska wprowadza nowe normy CO2, za których złamanie koncerny będą musiały płacić wręcz astronomiczne kwoty. Ich spełnienie będzie dodatkowo utrudnione przez fakt, że średnia emisji będzie wyliczana od każdego sprzedanego samochodu. Teoretycznie więc producenci powinni mieć w swojej ofercie jak najwięcej modeli bezemisyjnych, którymi będą równoważyć sprzedaż samochodów spalinowych. Ale tak się nie dzieje, dlatego pojawiły się apele o odroczenie mających przepisów.
Jeśli tak się nie stanie, to niska sprzedaż aut na prąd, zaowocuje drastycznym wzrostem cen samochodów spalinowych.