Chińczycy ominęli europejskie cła i sprzedają coraz więcej samochodów
Rok temu Unia Europejska nałożyła cła na samochody elektryczne produkowane w Chinach. Dziś okazuje się, że zadziałały one nie do końca tak, jak chcieli tego pomysłodawcy. Owszem, tama dla samochodów bateryjnych została postawiona, ale chińscy producenci i tak przez miniony rok zwiększyli sprzedaż swoich samochodów na Starym Kontynencie o imponujące 93 proc.

W skrócie
- Chińscy producenci samochodów omijają unijne cła poprzez zwiększenie sprzedaży modeli spalinowych i hybrydowych, które nie są objęte dodatkowymi taryfami.
- W ciągu roku sprzedaż chińskich aut w Europie wzrosła o 93 proc., mimo restrykcji na auta elektryczne.
- Większość chińskich producentów nie przenosi produkcji do Europy, by nie tracić przewagi kosztowej, a jednocześnie korzystają z przewidywanych zmian w przepisach UE dotyczących silników spalinowych.
- Więcej podobnych informacji znajdziesz na stronie głównej serwisu
Jeszcze w połowie ubiegłego roku importowane z Chin samochody elektryczne były obłożone standardowym unijnym cłem w wysokości 10 proc. Komisja Europejska prowadziła jednak dochodzenie w sprawie subsydiowania produkcji samochodów bateryjnych przez rząd Chin, co w oczywisty sposób zaburzało konkurencję.
Efektem dochodzenia były kolejne cła, które dodano do już istniejących. Ich stawka była różna, w zależności od chęci współpracy wyrażonych przez chińskie marki, w najbardziej drastycznych przypadkach wyniosły 35 proc. Cła weszły w życie w listopadzie 2024 roku.
Unia Europejska wprowadza cła na samochody, Chińczycy reagują
Na nowe taryfy Chińczycy zareagowali dwutorowo. Po pierwsze, wycofali się z inwestycji w krajach europejskich, które głosowały za cłami. W ten sposób Polska straciła produkcję samochodów marki Leapmotor, pilotażowy montaż, który odbywał się w Tychach został nagle zakończony, a obecnie ta chińska, ale należąca do Stellantisa marka, chce produkować auta w Hiszpanii. Po drugie, przestawili się na sprzedaż samochodów z silnikami spalinowymi i napędem hybrydowym. Jedne i drugie nie są objęte dodatkowymi cłami.
Jakie są efekty? Jak wynika z danych firmy analitycznej Dataforce, od stycznia do października 2024 roku samochody elektryczne stanowiły 44 proc. sprzedaży chińskich aut w Europie. W tym samym okresie bieżącego roku, ich udział spadł już do 34 proc. Innymi słowy, dwa na trzy samochody, które w tym roku przyjechały do Europy z Chin, objętych było standardową 10-procentową stawką celną.
Chińczycy nie przenoszą produkcji do Europy
Uwagę zwraca jednak fakt, że przez miniony rok Europa wcale nie została zalana chińskimi inwestycjami, które pozwoliłyby ominąć nowe taryfy. Chińczycy wyraźnie wolą eksportować do Europy samochody wciąż produkowane w Chinach, ale spalinowe i hybrydowe niż walczyć o rynek aut elektrycznych. Dlaczego tak się dzieje?
Chociaż z perspektywy przeciętnego polskiego kierowcy wydaje nam się, że chińscy producenci to rynkowi giganci, którzy działają na potężnym rynku, produkują nowoczesne i tanie samochody, to już z punktu widzenia ekonomistów i analityków, sytuacja chińskiego przemysłu motoryzacyjnego wcale nie jest taka różowa.
W Chinach firm produkujących samochody jest po prostu bardzo dużo, a rynek - mimo tego, że potężny, to jednak jest ograniczony. W efekcie w 2024 roku na rynku chińskim rozpoczęła się brutalna wojna cenowa, która natychmiast odbiła się na zyskach producentów. Jak wynika z nieoficjalnych danych, na ponad 100 przedsiębiorstw produkujących samochody w Chinach, zyski przynoszą... cztery.
Chińczykom bardziej opłaca się produkować w Chinach
W Chinach doszło przy tym do przeinwestowania. Chińskie fabryki samochodów mają moce produkcyjne wynoszące ponad 50 mln samochodów rocznie, co jest liczbą zdecydowanie przesadzoną (największy producent samochodów na świecie, koncern Toyoty, sprzedaje globalnie ok. 10 mln aut rocznie). W efekcie, jak informuje Automotive News, większość zakładów wykorzystuje zaledwie ok. 50 proc. mocy produkcyjnych.
Dlatego chińskie marki wolą produkować w już istniejących zakładach w Chinach niż inwestować w budowę nowych w Europie. Co więcej, utrzymanie produkcji w Państwie Środka pozwala im wykorzystywać lokalne łańcuchy dostaw tanich komponentów i niedrogą siłę roboczą.
Produkcja części i samochodów w Europie byłaby w oczywisty sposób droższa, w ten sposób chińskie marki mogłyby stracić jeden ze swoich największych atutów, czyli przystępną cenę.
W efekcie jedynym chińskim producentem, który zamierza w najbliższym czasie uruchomić produkcję samochodów w Europie jest BYD, który na Węgrzech buduje zakład o mocy produkcyjnej 150 tys. samochodów rocznie (ukończenie planowane jest w 2026 roku) i planuje budowę kolejnego w Turcji.
Ale już przykładowo MG, czyli największa chińska marka w Europie, której sprzedaż w tym roku wyniesie około 300 tys. egzemplarzy, wszystkie swoje samochody wyprodukowało w Chinach i nie planuje póki co żadnych inwestycji w europejskie zakłady.
Co dalej z zakazem rejestracji samochodów spalinowych?
Strategia przestawienia europejskiej oferty chińskich marek na samochody hybrydowe okazuje się celna jeszcze z jednego powodu. Wszystko wskazuje na to, że Unia Europejska zdecyduje się poluzować przepisy o zakazie sprzedaży samochodów z silnikami spalinowymi, który ma wejść w życie w 2035 roku. Apelują o to już otwarcie nie tylko europejscy producenci samochodów, ale całe kraje, wskazując, że jest to cios w europejski przemysł motoryzacyjny, po którym wiele firm już by się nie podniosło.
I chociaż oficjalnie żadne decyzje nie zostały jeszcze ogłoszone, to Komisarz UE ds. transportu Apostolos Tzitzikostas powiedział w rozmowie z niemiecką gazetą "Handelsblatt", że KE jest otwarta na postulaty dotyczące zmiany zakazu sprzedaży pojazdów spalinowych. Wśród propozycji pojawia się m.in. dopuszczenie sprzedaży hybryd plug-in oraz "wysoce efektywnych" jednostek spalinowych po tej dacie.
Na ogłoszenie decyzji w tej sprawie prawdopodobnie poczekamy do stycznia przyszłego roku.












