Skomplikowane skrzyżowanie czy niekompetencja urzędników?

W Polsce jest niestety mnóstwo skrzyżowań, których oznakowanie budzi bardzo poważne wątpliwości i sprawia kierowcom sporo kłopotów. Wygląda to tak, jakby znaki drogowe na takich skrzyżowaniach umieszczali nie specjaliści, ale przedszkolacy. A może dzieci z przedszkola zrobiłyby to lepiej? Wstyd, że urzędnicy odpowiedzialni za oznakowanie dróg popełniają tak elementarne błędy. Czy słowo "profesjonalizm" przeszło już w naszym kraju do lamusa?

W Polsce jest niestety mnóstwo skrzyżowań, których oznakowanie budzi bardzo poważne wątpliwości i sprawia kierowcom sporo kłopotów. Wygląda to tak, jakby znaki drogowe na takich skrzyżowaniach umieszczali nie specjaliści, ale przedszkolacy. A może dzieci z przedszkola zrobiłyby to lepiej? Wstyd, że urzędnicy odpowiedzialni za oznakowanie dróg popełniają tak elementarne błędy. Czy słowo "profesjonalizm" przeszło już w naszym kraju do lamusa?

Opis jednego z takich skrzyżowań nadesłał nasz czytelnik, pan Andrzej z Dębicy. Pisze między innymi:

"Skrzyżowanie dróg w mieście Dębica (podkarpackie), gdzie moim zdaniem, istnieje pewien problem - wg znaków może i nawet jest rozwiązany, ale co innego znaki, a co innego kierowcy. Problem przedstawiłem policjantowi z drogówki, który najpierw podał rozwiązanie, wg mnie błędne, ale potem po głębszej analizie zmienił zdanie. Proszę o interpretację każdego możliwego scenariusza dla każdego pojazdu. Pozdrawiam i czekam na odpowiedź".

Reklama

Za chwilę zobaczycie to skrzyżowanie, ale najpierw jedna uwaga ogólna: żadne skrzyżowanie nie powinno wymagać "głębszej analizy",  jak to pisze nasz czytelnik. Kierowca, który zbliża się do skrzyżowania, musi podjąć decyzję w ciągu kilku sekund, musi bezbłędnie rozpoznać, kto ma pierwszeństwo. Na żadne analizy nie ma po prostu czasu.

Skrzyżowanie z niespodziankami

Odtworzyliśmy opisywane skrzyżowanie na rysunku. Popatrzcie:

Już na pierwszy rzut oka widać rażącą sprzeczność w oznakowaniu. Zapamiętajcie proszę numery wlotów naniesione przeze mnie na rysunku i teraz popatrzmy na fotografie, spróbujmy znaleźć się kolejno na każdym z czterech wlotów.

Wlot nr 1 to ul. Żuławskiego:

Naszą uwagę przykuwa pierwsza niespodzianka - "przyklejony" do budynku znak A-7 "Ustąp pierwszeństwa", umieszczony w odległości ponad 20 metrów od skrzyżowania. Czy dotyczy on tego najbliższego skrzyżowania?

Kiedy zbliżamy się do samego skrzyżowania, znak "Ustąp pierwszeństwa" już nie występuje, nie jest powtórzony:

Są za to dwa inne znaki: B-22  "Zakaz skręcania w prawo" oraz D-6 "Przejście dla pieszych". Większość kierujących nabiera więc wątpliwości, czy wcześniejszy znak dotyczył tego skrzyżowania, czy może nie?

Przenieśmy się teraz z kolei na wlot nr 2 czyli odcinek ulicy Piekarskiej:

Jadący od tej strony w kierunku skrzyżowania kierowca nie napotyka z kolei żadnego znaku dotyczącego pierwszeństwa, a jedynie znak C-8 "Nakaz jazdy w prawo lub w lewo" i dalej znak D-6 "Przejście dla pieszych". Może więc odnieść wrażenie, że jest to skrzyżowanie dróg równorzędnych.

Wlot nr 3 jest to droga jednokierunkowa prowadząca od skrzyżowania:

Można w nią wjechać, natomiast żaden pojazd nie będzie z niej wyjeżdżał na skrzyżowanie.

No i ostatni wlot nr 4, czyli ulica Piekarska:

To także jest droga jednokierunkowa, ale prowadzi w kierunku skrzyżowania. Tutaj mamy kolejną niespodziankę - znak D-41 "Koniec strefy zamieszkania". Zwróćcie jednak uwagę, jak wspaniale jest on zasłonięty liśćmi i gałęziami drzewa. Tutaj prezentuję zbliżenie:

Wszystko zależy więc teraz od tego, czy kierowca zbliżający się tym odcinkiem ul. Piekarskiej do skrzyżowania zauważy ten znak czy nie. Może to być uwarunkowane np. podmuchami wiatru, wysokością samochodu itd.  Jeśli wiatr zawieje mocniej, to może na chwilę odsłoni ten znak?

Jeżeli kierowca zauważy znak, to dowie się, że wyjeżdża ze strefy zamieszkania i wówczas będzie włączał się do ruchu. Art. 17 ust. 1 ustawy Prawo o ruchu drogowym stanowi bowiem:

"Włączanie się do ruchu następuje przy rozpoczynaniu jazdy po postoju lub zatrzymaniu się niewynikającym z warunków lub przepisów ruchu drogowego oraz przy wjeżdżaniu: (...) na drogę z nieruchomości, z obiektu przydrożnego lub dojazdu do takiego obiektu, z drogi niebędącej drogą publiczną oraz ze strefy zamieszkania."

Jeśli zaś kierowca nie zauważy znaku "Koniec strefy zamieszkania", to może pomyśleć, że wjeżdża na skrzyżowanie dróg równorzędnych. Loteria!

Ewidentne błędy w oznakowaniu. Co robią urzędnicy?

Przyjrzyjmy się przepisom, które ściśle określają, jak powinny być oznakowane skrzyżowania, jak należy umieszczać znaki drogowe. Mówi o tym m.in. rozporządzenie Ministra Infrastruktury "Szczegółowe warunki techniczne dla znaków i sygnałów drogowych oraz urządzeń bezpieczeństwa ruchu drogowego i warunki ich umieszczania na drogach". Jeśli chodzi o znak A-7 "Ustąp pierwszeństwa", to wspomniane rozporządzenie stanowi w punkcie 2.2.8:

Znak A-7 należy umieszczać możliwie blisko skrzyżowania blisko skrzyżowania i nie dalej niż:

- 50 m - na drogach o dopuszczalnej prędkości powyżej 60 km/h,

- 25 m - na pozostałych drogach.

Na omawianym tu skrzyżowaniu znak "Ustęp pierwszeństwa" znajduje się w odległości około 20 metrów od obrębu skrzyżowania. Po co umieszczony jest tak daleko? Przecież ten wlot jest to mała uliczka na obszarze zabudowanym, na której dopuszczalna prędkość nie przekracza w żadnym razie 60 km/h. Istnieją też warunki techniczne do umieszczenia znaku "Ustąp pierwszeństwa" na budynku bezpośrednio przed skrzyżowaniem, skoro umieszczono w taki sam sposób dwa inne znaki.

Nie został więc spełniony warunek, aby znak A-7 umieszczać możliwie blisko skrzyżowania. Przecież znaki "Ustąp pierwszeństwa" niemal zawsze ustawiane są tuż przed skrzyżowaniem, a jeśli poza obszarem zabudowanym umieszczono je znacznie wcześniej, to przed samym skrzyżowaniem są powtarzane. Wówczas kierowca dojeżdżając do niego ma orientację odnośnie pierwszeństwa i nie musi odgadywać, czego znak dotyczy.

Znaki A-7 mogą być  umieszczane w większej odległości od skrzyżowania tylko wyjątkowo, kiedy nie ma fizycznej możliwości ustawienia ich bezpośrednio przed skrzyżowaniem. To, co widzimy w Dębicy na tym skrzyżowaniu jest natomiast przejawem jakiejś niezrozumiałej radosnej twórczości służb miejskich odpowiedzialnych za oznakowanie dróg. Takich przykładów jest zresztą więcej w tym mieście, co wkrótce zobaczycie.

Znacznie poważniejszym uchybieniem jest jednak naruszenie kolejnego warunku zawartego w cytowanym rozporządzeniu. W tym samym punkcie 2.2.8 jest bowiem bardzo ważny zapis:

"Znaki A-7 i B-20 umieszczone przed skrzyżowaniem nie mogą występować samodzielnie, lecz tylko z odpowiednimi znakami (A-6 lub D-1) na drodze z pierwszeństwem przejazdu. Nie dotyczy to znaków umieszczonych przed skrzyżowaniem z ruchem okrężnym."

Na wlocie nr 2 powinien być więc w takiej sytuacji obowiązkowo umieszczony znak D-1 "Droga z pierwszeństwem". Oznacza to zatem, że w tej konfiguracji znak "A-7" "Ustąp pierwszeństwa" znajdujący się na ul. Żuławskiego (wlot nr 1) umieszczony jest niezgodnie z obowiązującymi przepisami.

Sytuacja ta jest szczególnie żenująca również dlatego, że zdjęcia skrzyżowania, które prezentuję tutaj, pochodzą z map Google i wykonane zostały w 2013 roku. Można by zatem spodziewać się, że w ciągu 4 lat znajdzie się jakiś kompetentny urzędnik odpowiedzialny za inżynierię ruchu w tym mieście, który ten ewidentny błąd naprawi. Z listu naszego czytelnika wynika jednak, że nadal na tym skrzyżowaniu w Dębicy panuje ta sama sytuacja.

Kto tu ma pierwszeństwo?

Wyobraźmy sobie teraz kilka możliwych sytuacji na tym skrzyżowaniu, tak beznadziejnie i niefachowo  oznakowanym.

Sytuacja 1: Wlotem numer 1 do skrzyżowania dojeżdża samochód zielony. Jego kierowca dostrzega znak "Ustąp pierwszeństwa" ustawiony 20 metrów przed skrzyżowaniem. Nabiera przekonania, że znajduje się na drodze podporządkowanej.

W tym samym czasie do skrzyżowania zbliża się wlotem nr 2 samochód czerwony. Jego kierowca z kolei nie widzi żadnego znaku dotyczącego pierwszeństwa, więc przyjmuje, że jest to skrzyżowanie równorzędne. Dostrzega auto zielone z prawej strony i jest przekonany, że ma ono pierwszeństwo. Z kolei kierowca zielonego samochodu zakłada, że to czerwony samochód ma pierwszeństwo.

Obaj kierowcy zatrzymują więc swoje pojazdy i nie rozumieją, co się dzieje.

Sytuacja 2:  Wlotem numer 1 do skrzyżowania dojeżdża samochód zielony. Jego kierowca dostrzega znak "Ustąp pierwszeństwa" ustawiony 20 metrów przed skrzyżowaniem. Przyjmuje, że znajduje się na drodze podporządkowanej.

Z kolei wlotem numer 4 nadjeżdża żółte auto. Przyjmujemy, że kierowca mimo liści zasłaniających znak "Koniec strefy zamieszkania" dostrzegł go jednak. Ma więc świadomość, że jest włączającym się do ruchu i dostrzegając nadjeżdżający wlotem nr 1 zielony samochód zatrzymuje się.

Kierowca zielonego auta nie wie jednak, że żółty samochód wyjeżdża ze strefy zamieszkania. Zatrzymuje się również, bo przypuszcza, że żółte auto jest na drodze z pierwszeństwem. Co prawda znak "Koniec strefy zamieszkania" ustawiony jest nieco ukośnie i przy bardzo uważnej obserwacji można go dostrzec, ale przecież znaki drogowe nie są przeznaczone do tego, aby oglądać je z boku i pod ostrym kątem:

Obaj kierowcy stoją więc i nie rozumieją, dlaczego ten drugi nie jedzie.

Sytuacja 3: Podobnie jak w poprzednim przypadku, wlotem nr 4 nadjeżdża żółte auto. Kierowca ma świadomość, że wyjeżdża ze strefy zamieszkania, a zatem widząc zbliżający się z przeciwka czerwony samochód, sygnalizujący zamiar skręcenia w lewo, zatrzymuje się, aby ustąpić mu pierwszeństwa.

Z kolei kierowca czerwonego auta widząc jadący na wprost z przeciwka żółty samochód nie wie, że wyjeżdża on ze strefy zamieszkania. Skąd ma to wiedzieć? Wlot nr 4 wygląda z naprzeciwka tak:

Zamierzając skręcić w lewo kierujący czerwonym samochodem zatrzymuje się więc, aby ustąpić pierwszeństwa pojazdowi jadącemu z przeciwka prosto. No i znowu obaj kierowcy stoją i nie wiedzą, co mają robić.

Sytuacja 4: A tutaj mamy kumulację! Spotykają się trzy auta, zielone, żółte i czerwone.

Każdy z  kierowców zatrzymuje się i żaden z nich nie rozumie, dlaczego pozostali też stoją.

Jak widać zatem, różnych niespodzianek wcale na tym skrzyżowaniu nie brakuje. Oczywiście takie sytuacje prowadzą do nieporozumień  pomiędzy kierowcami i mogą grozić kolizją, gdy któryś z nich zdenerwuje się i ruszy w tym samym momencie, co ten drugi.

Można się tylko cieszyć, że fachowcy z Dębicy nie zastosowali takiego oznakowania:

Dopiero wtedy byłoby ciekawie!

Gotowy projekt dla służb drogowych Dębicy

Zapewne urzędnicy zajmujący się w Dębicy infrastrukturą drogową i jej oznakowaniem uważają, że miejscowi kierowcy znają to miejsce, wiedzą, iż wlot nr 4 prowadzący ul. Piekarską to strefa zamieszkania. A poza tym niech sobie zmotoryzowani jakoś radzą, przecież nie jest to jakieś wielkie, tranzytowe skrzyżowanie. Ruch nieduży, więc nic złego sobie nie zrobią w razie stłuczki.

Takiego lekceważenia swojej pracy nie powinno się jednak tolerować. Prawidłowe oznakowanie skrzyżowań to przecież także wizytówka miasta. A jeśli przyjedzie tu zamiejscowy kierowca, który nie zna tajników tego osobliwego skrzyżowania? Zresztą, jak dowodzi list naszego czytelnika, nie wszystkim mieszkańcom Dębicy takie postępowanie odpowiada i są kierowcy, którzy mają w pełni uzasadnione wątpliwości.

Podsuwam więc projekt prawidłowego oznakowania tego skrzyżowania. Najbezpieczniej będzie zastosować tu po prostu pierwszeństwo łamane. Wówczas bez znacznie będzie dla innych kierowców to, że wlot nr 4 to wyjazd ze strefy zamieszkania:

Przy wspomnianym wlocie nr 4, nad znakiem informującym o końcu strefy zamieszkania, można dla pewności umieścić znak B-20 "Stop". Jest to całkowicie dopuszczalne i zgodne z przepisami. Cytowane już rozporządzenie stanowi (punkt 3.2.21):

"Znak B-20 "stop" stosuje się w celu wprowadzenia w określonych warunkach obowiązku zatrzymania pojazdu przed wjazdem na skrzyżowanie z drogą z pierwszeństwem, na przejazd kolejowy niestrzeżony (kategorii D), na przejazd tramwajowy, a także w innych miejscach przecinania się  kierunków ruchu, jak wyjazd z obiektu, wlot drogi gruntowej itp."

Przy takim oznakowaniu nie ulegałoby najmniejszej wątpliwości, jaka będzie kolejność przejazdu, który pojazd w stosunku do którego ma pierwszeństwo:

Dębico, popraw się

Naprawdę daleki jestem o dokuczania komukolwiek. Można by nawet przypuszczać, że to dziwne skrzyżowanie w Dębicy omawiane powyżej to "wypadek przy pracy", że ktoś ukradł właściwe znaki. Tyle tylko, że w ciągu 4 lat można by je z powodzeniem uzupełnić nawet w takim przypadku.

Moja wirtualna wycieczka po Dębicy, zainspirowana listem czytelnika z tego miasta, sprawiła jednak, że znalazłem kolejne poważne błędy. Chcecie zobaczyć, jak wygląda wjazd do strefy zamieszkania, której koniec dochodził ulicą Piekarską do skrzyżowania z ul. Żuławskiego? Proszę bardzo:

Znaki poprzyczepiane do słupka jak bombki na choince. W dodatku różniące się nieprzepisowo rozmiarami. Znak "Strefa zamieszkania" niemal tak mały, jak tabliczka wskazująca sposób parkowania. Przepraszam, ale to trąci amatorszczyzną.

Wjeżdżamy do tej strefy zamieszkania i co widzimy? Przejście dla pieszych!

Po co jest ono wytyczone, skoro przecież, w myśl przepisów, piesi strefie zamieszkania mogą nie tylko przechodzić, ale chodzić po całej powierzchni drogi i mają pierwszeństwo przed pojazdami? Przynajmniej w teorii.

Skręcamy w prawo w ulicę Piekarską. Tu mamy z kolei znak "Zakaz zatrzymywania się" z umieszczoną pod nim tabliczką "Nie dotyczy zaopatrzenia do 15 minut":

No i co widzimy?

Wszystkie te auta po prawej stronie to zapewne zaopatrzenie, tak? W dodatku żaden z widocznych na zdjęciu samochodów nie jest zaparkowany zgodnie z przepisami, gdyż zgodnie z art. 49 ust. 2 pkt. 4 ustawy Prawo o ruchu drogowym: "Zabrania się postoju (...) w strefie zamieszkania w innym miejscu niż wyznaczone w tym celu". Na ulicy Piekarskiej, w tej strefie zamieszkania nie widać natomiast ani jednego wyznaczonego miejsca do postoju! Auta stoją po prostu stoją tam, gdzie podoba się to ich kierowcom.

Tak to jest, jeśli wyznacza się (co od pewnego czasu stało się w Polsce modne) strefy zamieszkania w sposób niezgodny z przepisami i zdrowym rozsądkiem. Wszystko niby w trosce o pieszych, w celu ich ochrony. No to niech ten, kto wymyślił taką strefę zamieszkania w Dębicy, pospaceruje sobie środkiem ulicy Piekarskiej po jezdni i śmiało zmierza naprzeciw jadących samochodów, egzekwując należne mu pierwszeństwo. I niech przekona się, jaką naprawdę ochronę daje pieszym ta chora strefa zamieszkania, jak potraktują go niedouczeni kierowcy. Może wtedy zrozumie swój błąd. Jeśli chcecie mieć prawdziwą strefę zamieszkania, to należy najpierw chodnik i jednię uczynić jedną wspólną nawierzchnią. No i oczywiście usuwać pojazdy zaparkowane nieprawidłowo. Tylko czy aby na pewno na tym odcinku ul. Piekarskiej strefa zamieszkania jest w ogóle potrzebna?

Radzę specjalistom do spraw oznakowania dróg w Dębicy dokładną lekturę wszelkich przepisów prawa dotyczących oznakowania skrzyżowań, stref zamieszkania itd. Poczytajcie to sobie w wolnej chwili. Przyda wam się!

Polski kierowca

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy