Niezatrzymanie się do kontroli drogowej, czyli polskie dziurawe prawo
Nie tak dawno w mediach pojawiła się wiadomość: niezatrzymanie się do kontroli drogowej nie jest już wykroczeniem, ale przestępstwem. Pirat drogowy, który zignoruje sygnały policjanta, trafi za kratki. Czy tak jest zawsze? Czy stworzono przejrzysty i pożyteczny przepis, czy kolejny bubel prawny?
Sam pomysł należy oczywiście uznać za bardzo słuszny. Kierowca, który nie zatrzymuje się do kontroli i jedzie dalej albo wręcz zaczyna uciekać, zawsze ma coś poważnego na sumieniu. Może to być pijak, który wraca z imprezy i jest pod wpływem alkoholu albo narkotyków. Może to być złodziej, który właśnie ucieka skradzionym przed chwilą autem albo jakiś kryminalista poszukiwany listem gończym. Może to być osobnik, któremu już odebrano prawo jazdy, a mimo to jeździ nadal. Nikt normalny, nawet jeśli popełnił wykroczenie drogowe, nie decyduje się na ucieczkę. Jeśli ktoś nie ma nic na sumieniu, to na sygnał policjanta zatrzymuje się. Ten, kto ucieka, ten zawsze ma coś za uszami.
Wynika stąd wniosek, że niezatrzymanie się do kontroli jest istotnie bardzo poważnym przestępstwem i sprawców takich czynów należy surowo karać. Niestety, niewielu dziennikarzy zadało sobie trud, by dokładnie przeczytać zmodyfikowane akty prawne. Zgodnie z obowiązującym obecnie prawem nie każde niezatrzymanie się do kontroli jest przestępstwem. Aby ten czyn można było tak zakwalifikować muszą być spełnione dodatkowe warunki. I właśnie niektóre z tych warunków trudno zrozumieć.
Tylko policjant w radiowozie
W zmodyfikowanym kodeksie karnym (Dz. U. z 2018 r. poz. 1600) wprowadzono art. 178 b, który brzmi następująco:
"Kto, pomimo wydania przez osobę uprawnioną do kontroli ruchu drogowego, poruszającą się pojazdem lub znajdującą się na statku wodnym albo powietrznym, przy użyciu sygnałów dźwiękowych i świetlnych, polecenia zatrzymania pojazdu mechanicznego nie zatrzymuje niezwłocznie pojazdu i kontynuuje jazdę, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5."
Zwróćcie uwagę na podkreślone przeze mnie słowa. Osoba uprawniona do kontroli drogowej - w myśl tego przepisu - musi poruszać się pojazdem albo znajdować się na statku wodnym lub powietrznym.
Oznacza to, że zignorowanie sygnału do zatrzymania podanego przez policjanta stojącego na drodze, chociażby przy radiowozie, nie jest przestępstwem, ale wykroczeniem.
Stanowi o tym kodeks wykroczeń (Dz. U. z 2018 r. poz. 618, 911) art. 92.:
"§ 2. Kto w celu uniknięcia kontroli nie stosuje się do sygnału osoby uprawnionej do kontroli ruchu drogowego, nakazującego zatrzymanie pojazdu, podlega karze aresztu albo grzywny.
§ 3. W razie popełnienia wykroczenia określonego w § 2 można orzec zakaz prowadzenia pojazdów."
Można zrozumieć motywację ustawodawcy, który tworząc nowy artykuł kodeksu karnego nie chciał każdego niezatrzymania się do kontroli traktować jako przestępstwa. Należy założyć, iż czasem może zdarzyć się (chociaż oczywiście nie powinno), że kierowca nie zauważy sygnału do zatrzymania podanego przez stojącego na drodze policjanta albo będzie błędnie myślał, że był to sygnał kierowany do innego uczestnika ruchu.
Przypominam jednak, że z zgodnie §2 pkt. 6 Rozporządzenia ministra spraw wewnętrznych i administracji w sprawie kontroli ruchu drogowego (Dz. U. 2008 nr 132 poz. 841):
"Polecenie do zatrzymania pojazdu podaje się z dostatecznej odległości, w sposób zapewniający jego dostrzeżenie przez kierującego pojazdem oraz bezpieczne zatrzymanie w miejscu wskazanym przez policjanta."
Rzadko kiedy zdarza się, że policjanci podają sygnał do zatrzymania w sposób zaskakujący, znienacka albo niewyraźnie. No, ale wykluczyć błędu ludzkiego nie można, a zatem nie należy od razu czynić przestępcy z kierowcy, który faktycznie sygnału nie zauważył.
Tutaj motywacja ustawodawcy wydaje się zrozumiała, chociaż artykuł 96 § 2 kodeksu wykroczeń powinien być zmieniony. Zakłada on bowiem, że wykroczenie popełnia ten, kto w celu uniknięcia kontroli nie stosuje się do sygnału osoby uprawnionej. Zakłada zatem popełnienie tego czynu z pełną premedytacją. Czym innym jest przecież niezauważenie sygnału policjanta, a czym innym świadome zignorowanie go w celu uniknięcia kontroli.
Zobacz również:
- Cristiano Ronaldo dostał nowe auto. Kosztuje ponad 1 mln zł
- Elon Musk jeszcze nigdy nie był tak bogaty
- System Red Light nie działa. Odcięty prąd na skrzyżowaniu
- Nowy odcinkowy pomiar prędkości we Wrocławiu już działa
- Zwracają do 85 proc. ceny samochodu. Rusza nowy program
- Zakaz rejestracji samochodów spalinowych chwieje się w posadach
- Toyota Urban Cruiser rusza na podbój miast. Podgryzie Yarisa Cross
Ten artykuł 96 § 2 k.w. powinien zatem brzmieć: "Kto nie stosuje się do sygnału osoby uprawnionej do kontroli ruchu drogowego, nakazującego zatrzymanie pojazdu, podlega karze aresztu albo grzywny". Bez wnikania w motywację sprawcy czynu. Oczywiście każdy, kto usiłował wymigać się od zatrzymania do kontroli może powiedzieć, że sygnału rzekomo nie zauważył. Wątpię, by znalazł się taki kierowca, który przyzna szczerze: "myślałem, że zdołam wam uciec".
Jeśli przyjmujemy, że wykroczeniem jest niezauważenie sygnału podanego przez pieszego policjanta, to nie możemy zarazem zakładać, że kierowca nie zatrzymał się świadomie i z pełną premedytacją. Jeśli tak, to czym różniłoby się niezatrzymanie do kontroli na sygnał podany przez policjanta stojącego na drodze od sygnału podanego z radiowozu? W obu przypadkach dążeniem kierowcy byłoby uchylenie się od kontroli. Jeżeli natomiast kierowca uważa, że policjant podał sygnał do zatrzymania w sposób nieprawidłowy, zawsze może wnieść na niego skargę do właściwej jednostki policji.
Załóżmy jednak, że ktoś rzeczywiście nie zauważył sygnału policjanta, ale załoga ruszyła za nim w pościg i wówczas natychmiast się zatrzymał. No dobrze, taki czyn można jeszcze potraktować jako wykroczenie. Dlatego właśnie pozostawiono "furtkę" w postaci wykroczenia. Ale nie może tu być założenia, że wykroczenie to popełniono z premedytacją.
Sygnały świetlne lub dźwiękowe
W zmodyfikowanym kodeksie karnym (Dz. U. z 2018 r. poz. 1600) we wspomnianym już art. 178 b, zawarty jest także wymóg, by polecenie zatrzymania pojazdu mechanicznego było podane za pomocą sygnałów dźwiękowych i świetlnych. Zignorowanie tylko takich jest przestępstwem. Zwróćcie uwagę na literę "i". A zatem i dźwiękowych, i świetlnych!
Jeżeli policjant podaje sygnał do zatrzymania za pomocą tzw. lizaka, nawet jeśli czyni to z jadącego radiowozu, nie może to być uznane jako sygnał dźwiękowy lub świetlny, a więc zignorowanie takiego sygnału już nie jest przestępstwem.
Dopiero włączenie migających niebieskich świateł i syren może skutkować tym, że kierowca ignorujący taki sygnał stanie się przestępcą:
Zwróćmy jednak uwagę, że ten wymóg używania jednocześnie sygnałów świetlnych i dźwiękowych wynika tylko z postanowień nowego art. 178 b kodeksu karnego. Wcześniej takich warunków w ogóle nie stawiano, określając zasady przeprowadzania kontroli drogowych. Sięgnijmy do cytowanego już Rozporządzenia ministra spraw wewnętrznych i administracji w sprawie kontroli ruchu drogowego . W § 2 tego aktu prawnego czytamy:
ust. 1. "Policjant umundurowany w warunkach dostatecznej widoczności podaje sygnały tarczą do zatrzymywania pojazdów lub ręką, a w warunkach niedostatecznej widoczności - latarką ze światłem czerwonym lub tarczą do zatrzymywania pojazdów ze światłem odblaskowym lub światłem czerwonym."
W rozporządzeniu nie przewidziano zatem obligatoryjnego używania sygnałów świetlnych lub dźwiękowych. Rozporządzenie przewiduje jedynie dodatkowe, opcjonalne użycie takich sygnałów:
"ust. 4. Policjant jadący pojazdem samochodowym MOŻE podawać kierującemu pojazdem polecenia do określonego zachowania się za pomocą urządzeń nagłaśniających, sygnalizacyjnych lub świetlnych.
ust. 8. Dla zwrócenia uwagi na podawane sygnały lub polecenia policjant MOŻE używać sygnałów dźwiękowych."
Zwróćmy uwagę na słowo "może" zawarte w tych przepisach. Do tej pory policjant mógł, ale nie musiał używać sygnałów świetlnych i dźwiękowych podczas zatrzymywania pojazdu. Obecnie też tak jest, ale gdy funkcjonariusz nie użyje takowych sygnałów, będzie posługiwał się jedynie tarczą do zatrzymywania pojazdów, a kierowca nie zatrzyma się, to taki delikwent nie popełni przestępstwa. Nawet, jeśli istotnie jest to przestępca, który ucieka przed policją.
W rozporządzeniu nie doprecyzowano też, jakie konkretnie sygnały świetlne i dźwiękowe mogą być użyte do zatrzymywania pojazdu. Brak takiej specyfikacji być może pozwala zakładać, że każde. Uważam jednak, że należałoby wyraźnie zaznaczyć, że takimi sygnałami są sygnały dźwiękowe i świetlne pojazdu uprzywilejowanego. Po wprowadzeniu nowego artykułu w kodeksie karnym ma to bowiem niebagatelne znaczenie.
Podobnie rzecz ma się z radiowozami nieoznakowanymi. Niektóre z nich są wyposażone w umieszczone za tylna szybą wyświetlacze z napisami: "Stop policja", "Kontrola drogowa", "Proszę jechać za mną". W takim przypadku spełniony jest warunek użycia sygnału świetlnego, ale nie dźwiękowego:
Radiowóz nieoznakowany powinien więc włączyć dodatkowo sygnały dźwiękowe:
Jeśli natomiast radiowóz nieoznakowany nie ma wyświetlacza za tylną szybą, to policjant, zatrzymując kierowcę podczas pościgu, zmuszony będzie włączyć syreny, a ponadto wystawić migającą niebieską lampę.
Trudno zaiste zrozumieć, dlaczego ustawodawca wprowadził tak skomplikowane i zarazem niejasne warunki, które muszą być spełnione, aby niezatrzymanie się do kontroli drogowej można było zakwalifikować jako przestępstwo. Czy naprawdę o to chodziło?
Zatrzymywanie pojazdu ze statku wodnego
Już sam pomysł przeprowadzania kontroli pojazdów ze statku wodnego wydaje się kuriozalny. Jak to można sobie wyobrazić? Szosa, a obok niej jezioro. Pływa po nim policyjna motorówka, co jakiś czas zbliża się do brzegu i wówczas funkcjonariusz zatrzymuje jadące drogą pojazdy. Widzieliście kiedyś coś takiego?
Mało tego, policjant powinien podawać sygnały do zatrzymania za pomocą sygnałów świetlnych i dźwiękowych. Jakie to konkretnie mają być sygnały? Wystarczy, że motorówka włączy migające "bomby", a policjant będzie gwizdał?
Zapewne ustawodawca miał na myśli kontrolę przez policję innych jednostek pływających. Trudno jednak, w myśl definicji zawartej w Prawie o ruchu drogowym, nazwać je pojazdami, albowiem pojazd przystosowany jest do poruszania się po drodze, a nie po wodzie.
Zatrzymywanie pojazdu ze statku powietrznego
Już bardziej realna wydaje się podanie sygnału do zatrzymania pojazdu podany z helikoptera. Chociaż Polska to nie Ameryka i w naszym kraju takie akcje zdarzają się bardzo rzadko.
Znowu jednak należy zadać sobie pytanie: jakimi to sygnałami ma dokonać zatrzymania policjant? Sygnały dźwiękowe przy pracującym głośno silniku helikoptera? Megafon nawołujący do zatrzymania? A świetlne? Chyba jakieś reflektory skierowane prosto w kierowcę...
Tak czy inaczej samo machanie lizakiem tu nie wystarczy i jeśli kierowca zignoruje taki sygnał, to wcale nie popełnia przestępstwa!
Tylko pojazd mechaniczny?
Wspomniany art. 178 b kk przewiduje, że przestępstwo polegające na niezatrzymaniu się na sygnał policjanta popełnia jedynie kierujący pojazdem mechanicznym. Mimo, że w prawie to pojęcie jest bardzo często używane, ustawodawcy nie zechcieli dotąd opracować definicji takiego pojazdu. W orzecznictwie sądowym uznaje się na podstawie wyroków Sądu Najwyższego, że pojazd mechaniczny to pojazd wyposażony w jakikolwiek silnik. I jaki stąd wniosek? Na przykład rowerzyści uciekając przed policją i ignorując sygnały do zatrzymania nigdy nie popełnią przestępstwa!
Być może wydaje się to wam śmieszne, ale kto powiedział, że niebezpieczny przestępca nie może jechać rowerem? Albo pijak, który za chwilę wpakuje się komuś pod koła? Przypadki ucieczek rowerzystów przed policjantami zdarzają się. Wystarczy, że taki osobnik skręci na chodnik albo w wąską parkową aleję i co? Policjant radiowozem tam nie wjedzie, a trudno oczekiwać, aby gonił rowerzystę pieszo. Ponadto rowery nie mają tabliczek rejestracyjnych, więc udowodnienie takiej ucieczki staje się wysoce problematyczne.
Nowy artykuł kodeksu karnego daje więc zupełnie bezsensownie kolejny przywilej cyklistom, chociaż ci i tak czują się zazwyczaj bezkarni i postawieni ponad prawem.
Dobre intencje i prawna niedoróbka
Wydaje się, że inicjatorzy wprowadzonej zmiany w kodeksie karnym mieli dobre intencje, ale stworzyli przepis niedopracowany i sztuczny. Bardzo często w polskim prawie drogowym jest tak, że tworzy się jeden nowy przepis, ale zapomina, że odniesienia do danego zagadnienia zawierają się także w innych aktach prawnych. No i tych aktów już zapomina się zmienić. Tak jak to właśnie się stało z niezmienionym art. 96 § 2 kodeksu wykroczeń. Zapisy znajdujące się w art. 178 b kodeksu karnego dadzą za to wspaniałe pole do popisu sprytnym adwokatom, którzy broniąc uciekających kierowców będą wyciągać i eksponować takie właśnie okoliczności, jak niepodanie jednocześnie sygnałów świetlnych i dźwiękowych itp. Zawsze też będzie można powiedzieć, że biedny kierowca takich sygnałów nie zauważył albo nie usłyszał. Czy o to chodziło?
Art. 178 b kodeksu karnego powinien brzmieć następująco:
"Kto, pomimo wydania przez osobę uprawnioną do kontroli ruchu drogowego, poruszającą się pojazdem lub znajdującą się na statku powietrznym, polecenia zatrzymania pojazdu nie zatrzymuje go niezwłocznie i kontynuuje jazdę, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5."
Krócej, bardziej przejrzyście i zrozumiale. Jest rzeczą policjanta dobór odpowiednich sygnałów do zatrzymania pojazdu, czy to dźwiękowych, czy to świetlnych. Prawo nie może też uprzywilejowywać uczestników ruchu, którzy poruszają się pojazdami niemechanicznymi.
Byłoby bardzo fajnie, gdyby akty prawne dotyczące ruchu drogowego tworzyli i redagowali prawdziwi specjaliści w tej dziedzinie, a nie urzędnicy. Czyżbym wymagał za dużo?
Polski kierowca