Piesi bez odblasków czyli ciemnogród i zacofanie

Dwa lata temu wprowadzono przepis nakazujący pieszym poruszającym się po zmroku poza obszarem zabudowanym używanie elementów odblaskowych. Wymóg jest oczywiście słuszny, ale z góry było wiadomo, że decyzja ta nie przyniesie rezultatów. Wynika to z zacofania polskich pieszych i ich bardzo niskiej świadomości motoryzacyjnej. W tym zakresie mamy na drogach prawdziwy ciemnogród.

Jeżeli człowiek nie rozumie, dlaczego ma postępować w dany sposób, wszelkie nakazy i przepisy prawa traktuje jako zło konieczne. Czyni też wszystko, aby od przestrzegania tych przepisów uchylić się. Pan Czesio od 40 lat chodził z jednej wiochy do drugiej, np. na wódeczkę do znajomego, dreptał sobie poboczem albo i skrajem jezdni, czasami w kompletnych ciemnościach i jakoś nikt go nie potrącił. O odblaskach nawet nie słyszał, a przecież żyje i ma się dobrze. Czy taki człowiek będzie namawiał do noszenia elementów odblaskowych swoich dzieci czy wnuki? Widać stąd, że taki zapewne model i styl bycia wielu pieszych wyniosło z rodzinnego domu.

Reklama

Czy piesi noszą odblaski?

Niestety, takie przypadki zaliczyć można do wyjątków. W ogromnej większości ludzie poruszający się po zmierzchu skrajem jezdni albo poboczem ubrani są w ciemną odzież i nie mają nawet malutkiego odblasku. Niektórzy z nich natomiast mają problemy z zachowaniem równowagi i orientacji w związku ze spożytym alkoholem. Popatrzcie:

Kierowca dostrzega pieszego z odległości około 25 m, ale na szczęście udaje mu się go ominąć. Na pieszym ten manewr nie robi żadnego wrażenia, nadal idzie sobie spokojnie skrajem jezdni. Albo jest nietrzeźwy, albo to po prostu dureń.

Tu podobna sytuacja:

Czy w przypadku potrącenia takiego osobnika kierowca powinien za to odpowiadać? Jeżeli prawo byłoby mądre, to oczywiście nie. Gdyby wymagać od kierującego uniknięcia takiego potrącenia pieszego idącego w nocy po jezdni, musiałby on jechać z prędkością nieprzekraczającą 40 km/h. Nie trzeba chyba wyjaśniać, że byłaby to oczywista głupota. Nie po to mamy samochody, by jeździć z takimi prędkościami.

Niestety polskie prawo, przynajmniej w tym zakresie, do mądrych nie należy. Kierowca, który uderzy takiego pieszego, będzie ciągany na przesłuchania, przepytywany przez prokuratora oraz sąd, czy jechał z prędkością 88 km/h czy może 92 km/h. Czekać go będzie zatem dochodzenie, rozprawa sądowa, a być może również  kara, jeśli jakiś mądry biegły teoretyk dopatrzy się w tym winy kierującego. A jeśli okaże się, że sędzia nie ma prawa jazdy, a tym samym zielonego pojęcia o przepisach ruchu i technice kierowania samochodem, to oskarżony może mieć poważny problem.

Ten filmik powinny już oglądać dzieci w przedszkolu

Chcę wam pokazać, jak przebiega taki wypadek. Tym razem pieszy nie miał szczęścia i dostał to, na co zasłużył:

Tak, jestem świadom tego co piszę. Człowiek, który spaceruje nocą środkiem zupełnie nieoświetlonej jezdni powinien wiedzieć co mu grozi. Tak samo, jeśli ktoś spaceruje po cienkiej tafli lodowej na jeziorze, też powinien zdawać sobie sprawę, że lód w każdej chwili może się pod nim załamać. Żadnym usprawiedliwieniem nie jest natomiast okoliczność, że ten osobnik być może był pijany i nie wiedział co robi. Ten film uświadamia natomiast, jak szybko rozgrywa się taki wypadek. Od chwili zauważenia przez kierowcę pieszego do momentu uderzenia upłynęła niecała sekunda. Samochód hamuje dopiero po potrąceniu tego mężczyzny. A zatem kierowca w ogóle nie zdarzył zareagować.

Gdyby taki film wyświetlać pieszym, być może do niektórych zacofanych i nieświadomych głów dotarłoby, dlaczego tak ważna jest widoczność człowieka na drodze. Czy ten film powinny oglądać przedszkolaki? Ja uważam, że tak, bo dzieci uczą się i zapamiętują znacznie lepiej, a poza tym nie są jeszcze tak zdemoralizowane jak dorośli, którzy uważają "a co mi tam ktoś będzie mówił, co mam robić, ja wiem lepiej"

Realizowane kampanie społeczne dotyczące odblasków są niestety zbyt łagodne i za mało dosadne. Przepuszczam jednak, że zaraz oburzą się różne psycholożki i inni pełni hipokryzji specjaliści, wyznawcy tzw. zachodniej moralności, którzy będą twierdzić, że ludzi nie można straszyć takimi drastycznymi scenami. No pewne, lepiej niech nieświadomi giną na drogach.

Ominiesz pieszego i sam się rozbijesz

Bywa i tak, że kierowca próbując ominąć w ostatniej chwili pozbawionego rozumu pieszego sam ulega wypadkowi:

Ten kierowca odruchowo gwałtownie skręcił kierownicę, ale nie był już stanie opanować samochodu. W rezultacie zjechał do rowu i dachował. A wszystko to przez jakiegoś pieszego durnia, który szedł sobie po jezdni i miał gdzieś nie tylko swoje bezpieczeństwo, ale także innych.

Nie jestem zakłamany, więc powiem szczerze: nie wiem czy w takiej sytuacji ryzykowałbym życiem swoim i swojej rodziny, by ominąć takiego osobnika. Zresztą w prawie powinna być prosta zasada: idziesz w nocy bez odblasków, to wiesz na co się narażasz. Jeśli życie ci niemiłe to proszę bardzo, ale jeżeli jakimś cudem przeżyjesz to jeszcze będziesz płacił kierowcy, który cię potrącił, odszkodowanie za rozbity samochód i straty moralne.

Czy w tym zakłamanym świecie można jednak liczyć na to, że takie prawo zostanie wprowadzone?

Dużo szumu i marne efekty

W naszym kraju prowadzonych jest bardzo wiele różnych kampanii i akcji na rzecz noszenia odblasków, przede wszystkim wśród dzieci. Do szkół przyjeżdżają różni działacze, prelegenci, przedstawiciele lokalnych władz, dziennikarze itd. Robi się wokół tego dużo szumu, a dzieciakom ofiarowuje odblaski albo kamizelki.

Sam byłem kiedyś zaproszony na taką imprezę. Odbyła się ona w małym miasteczku. Do dużej sali zwieziono autokarami ponad 1000 dzieci z miejscowych szkół, w tym również z pobliskich wiosek. Po wzniosłych przemówieniach dorosłych dzieci miały już serdecznie dosyć, przestępując z nogi na nogę, ale na koniec każde  otrzymało odblaskową opaskę wartą 0,50 groszy oraz kamizelkę odblaskowo fluorescencyjną o wartości 10 zł. Łącznie zatem na te akcesoria przeznaczono 10 500 złotych. Dzieciaki zapakowano następnie w autokary i szybko odwieziono do domów, a dla lokalnego establishmentu i zaproszonych gości rozpoczęła się część nieoficjalna.

Zorganizowano wspaniały bankiet, na którym nie zabrakło jadła i alkoholu, był nawet prosiak prosto z grilla! Wszystko to kosztowało z pewnością  znacznie więcej, niż te odblaski wręczone dzieciom. Działacze udzielali wywiadów, chwalili się, jak  to wspaniale pracują na rzecz bezpieczeństwa dzieci. Pismacy notowali gorliwie, by takie farmazony przekazać potem społeczeństwu.

Tak to właśnie często wygląda. Dużo szumu, wielka gala, a dzieci po powrocie do domów zapewne wrzuciły te opaski i kamizelki do szuflady i tak to się skończyło. Nikt nawet nie pofatygował się, by im wytłumaczyć, po co mają je nosić i jak to robić.

Profesjonalizm bardzo pożądany

Różne organizacje i szkoły realizują kampanie na rzecz noszenia odblasków, głównie przez dzieci. Niestety, i tu czasem brakuje profesjonalizmu. Pokazuje się pieszych noszących odblaski na rękawie, na kurtce, nawet na czapce. Popatrzcie, to jest spot Krajowej Rady Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego:

Nawet ładnie zrobiony filmik, ale ten chłopiec też ma odblask w okolicach serca, a przecież elementy odblaskowe powinny się znajdować jak najniżej. Dlaczego?

Światła mijania każdego pojazdu skierowane są ukośnie w dół. To powoduje, że im odblask jest niżej, tym wcześniej zauważy go kierowca. Na rys 2. widać, że odblaski umieszczone w dolnej części spodni mężczyzny są doskonale widoczne, w pełni odbijają światło reflektorów samochodu. Elementy odblaskowe na rękawach są już znacznie gorzej widoczne, a te w okolicach klatki piersiowej prawie wcale niewidoczne.

Im wcześniej kierowca zauważy pieszego, tym większa będzie odległość od niego, a to oznacza, że kierującemu pozostanie więcej czasu i miejsca na ominięcie go, wykonanie bezpiecznego manewru. Różnica w odległości, z której widoczne są odblaski umieszczone w dolnej i górnej części ciała, może wynosić nawet 20 metrów, a to jest bardzo dużo.

Uświadamiać i karać

Nic nie pomogą kampanie prowadzone przez szkoły, media itp., jeżeli będą prowadzone okazjonalnie, a nie permanentnie. Ludziom niestety trzeba stale powtarzać, wbijać do głów aż do znudzenia, że chodzi tu o bezpieczeństwo. Tak samo przecież działają reklamy - nazwę proszku do prania czy podpasek wbija się wam na siłę, czy chcecie czy nie. Aż się niedobrze robi. I o to właśnie chodzi, bo ludzie nie chwytają wszystkiego wlot, nie każdemu pozwala na to jego IQ.

Zasadnicza rola spoczywa jednak na rodzicach. Trudno wymagać, by dzieci nosiły odblaski, skoro dorośli ich nie noszą i jeszcze uważają takie wymogi za głupie wymysły. Dopóty nie zmieni się mentalność i poziom świadomości pieszych, trzeba ich karać za brak odblasków. Innego wyjścia nie ma. I nie chodzi tu tylko o ich własne bezpieczeństwo, ale także o dobro kierowców, którzy wbrew własnej woli i bez żadnej winy mogą stać się sprawcami śmiertelnego wypadku.   

Polski kierowca

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy