Nowe zasady gwarancji aut. Brak aktualizacji może kosztować tysiące zł
Czy zignorowanie zwykłego komunikatu o aktualizacji oprogramowania może kosztować tysiące złotych? W przypadku najnowszych samochodów - zdecydowanie tak. Producenci zaczynają przerzucać odpowiedzialność na kierowców, a konsekwencje bywają poważne.

Spis treści:
Brak aktualizacji oprogramowania a gwarancja samochodu
Nowoczesne samochody, podobnie jak smartfony, otrzymują tzw. aktualizacje OTA (Over-the-Air), które można zainstalować zdalnie - bez wizyty w serwisie. Ułatwia to wprowadzanie poprawek, usprawnień systemu i aktualizacji zabezpieczeń. Jednak - jak wynika z zapisów w dokumentach gwarancyjnych General Motors - brak instalacji może mieć wpływ na zakres obowiązywania gwarancji.
Od 2025 roku właściciele pojazdów marek należących do GM (m.in. Chevrolet, Buick, Cadillac) mają obowiązek zainstalowania aktualizacji w ciągu 45 dni od jej udostępnienia. Jeśli tego nie zrobią, a dojdzie do awarii wynikającej z przestarzałego oprogramowania, producent może odmówić pokrycia kosztów naprawy.
Dokładny zapis w dokumentacji brzmi: Właściciel jest odpowiedzialny za zainstalowanie wszystkich aktualizacji OTA dostarczonych przez producenta w ciągu 45 dni od ich udostępnienia. Uszkodzenia wynikające z braku instalacji nie będą objęte gwarancją.
Auto to już komputer na kołach. Odpowiedzialność spada na kierowcę
W przeciwieństwie do telefonu, samochód to urządzenie poruszające się z dużą prędkością i przewożące pasażerów. Błędy w oprogramowaniu mogą wpływać na kluczowe układy - od sterowania silnikiem, przez ABS, aż po systemy wspomagania kierowcy. Producenci, zdając sobie sprawę z możliwych konsekwencji, wymagają więc od użytkowników terminowego instalowania aktualizacji.
Jeśli jednak to sama aktualizacja okaże się wadliwa i doprowadzi do usterki - wtedy odpowiedzialność pozostaje po stronie producenta. GM jasno deklaruje, że w takim przypadku naprawa zostanie wykonana w ramach gwarancji.
Tesla zastrzega prawo do wyłączenia gwarancji
Podobne podejście obowiązuje już u Tesli. Amerykański producent zastrzega sobie prawo do wyłączenia odpowiedzialności gwarancyjnej, jeśli użytkownik nie zainstaluje aktualizacji po otrzymaniu powiadomienia. Eksperci przewidują, że z czasem podobne zapisy staną się standardem także u innych producentów, szczególnie tych oferujących pojazdy z systemami OTA.
Według analiz GM Authority, takie działania mają związek nie tylko z bezpieczeństwem, ale i z ochroną interesów finansowych firm. Usterka, której można było zapobiec aktualizacją, nie powinna obciążać producenta.
Koszty za brak aktualizacji mogą być spore
Zignorowanie komunikatu o aktualizacji może mieć realne konsekwencje finansowe. Naprawa uszkodzonego sterownika silnika poza gwarancją może kosztować 5-7 tys. zł. Wymiana radaru przedniego systemu wspomagania - ok. 3 tys. zł. A za uszkodzony moduł odpowiedzialny za autonomiczne hamowanie - nawet 10 tys. zł.
Co więcej, brak aktualizacji może uniemożliwić diagnostykę w serwisie lub zablokować niektóre funkcje auta - np. systemy ADAS czy inteligentny tempomat.
Zwykłe zlekceważenie komunikatu o aktualizacji oprogramowania może dziś prowadzić do poważnych konsekwencji. W skrajnym przypadku - do ograniczenia odpowiedzialności gwarancyjnej producenta. Z punktu widzenia firm motoryzacyjnych to logiczny krok. Dla użytkownika - kolejny obowiązek do pilnowania.
Kierowcy powinni więc traktować aktualizacje pojazdów równie poważnie jak przeglądy techniczne. To już nie tylko kwestia komfortu, ale także bezpieczeństwa i pieniędzy.