Motocyklisto, czy ten sezon będzie twoim ostatnim?

Każdego roku w okresie wiosenno-letnim ginie na drogach ok. 250 motocyklistów, a ponad 2000 zostaje rannych. Dla niektórych oznacza to nie tylko pobyt w szpitalu i ciężkie cierpienia, ale niejednokrotnie także dalszą przyszłość na wózku inwalidzkim. Dlaczego motocykl jest pojazdem tak niebezpiecznym? A może wcale nie jest? Może to niebezpieczni są motocykliści?

Z góry muszę zaznaczyć, że o motocyklistach generalnie mam dobre zdanie. Znam wielu z nich, sam również od czasu do czasu dosiadam moto. Wśród tych, których spotkałem, nie ma napaleńców, oszołomów, drogowych wariatów. Wręcz przeciwnie, są to ludzie rozsądni, życzliwi dla siebie, wyrozumiali dla innych. Czy kierowca samochodu pomoże innemu kierowcy w razie awarii lub wypadku? Bardzo różnie to bywa. Jeśli jednak motocyklista zobaczy na drodze drugiego motocyklistę, który stoi i macha ręką, w 99 przypadkach na 100 zatrzyma się i zapyta, co się stało.

Reklama

Wypadki motocyklowe nie zdarzają się jednak bez powodu. Oznacza to więc, że są wśród nas osoby nieodpowiedzialne, skłonne do ryzykanctwa, pozbawione wyobraźni. Są także wśród nas osoby o bardzo niskiej kulturze osobistej, potrafiące walnąć pięścią w karoserię auta albo ryknąć silnikiem tuż za plecami kierowcy samochodu, nie bacząc choćby na to, że może wiezie on dziecko.  Są tacy, co piłują aż do odcięcia silnikami w nocy na pustych ulicach, nie przejmując się zupełnie tym, że w okolicznych domach śpią małe dzieci albo ludzie starsi. Taka jest prawda i nie ma co czarować się, że wszyscy motocykliści to jedna rodzina. W tej grupie zdarza się niestety sporo czarnych owiec.

Część z tych osobników szybko kończy swoją motocyklową karierę w szpitalu albo na cmentarzu. Jak wskazują statystyki, najbardziej niebezpiecznym dla motocyklistów miesiącem jest zazwyczaj sierpień. Właśnie mamy sierpień! Czy jesteś zatem pewien, że szczęśliwie przejeździsz ten sezon? A może będzie on dla ciebie ostatnim?

Motocykliści mają największe szanse, żeby zginąć?

Utarły się nawet powiedzenia, że motocykliści to dawcy organów, wariaci, którzy wcześniej czy później ulegną śmiertelnemu wypadkowi. Jeżeli spojrzymy na suche wypadkowe statystyki, pozornie wygląda na to, że udział motocyklistów jako sprawców wypadków w ogólnej liczbie drogowych tragedii jest stosunkowo niewielki:

Motocykliści jako sprawcy wypadków są dopiero na 5. miejscu za kierowcami osobówek, rowerzystami, kierowcami samochodów ciężarowych.

To jednak tylko pozory. Statystyki wypadkowe trzeba umieć czytać. Przygotowałem dla was specjalne obliczenia i porównania, których nie znajdziecie w żadnych policyjnych statystykach ani w żadnych innych mediach.

Jeśli spojrzymy na liczbę ofiar wypadków, to statystyka nie wygląda tak niewinnie:

Tutaj motocykliści znajdują się już na 3. miejscu.

A teraz przeanalizujmy skutki wypadków, tzn. liczbę ofiar śmiertelnych oraz liczbę rannych. Poniższy wykres przedstawia śmiertelność wśród ofiar wypadków, a ściślej - liczbę osób zabitych na 1000 poszkodowanych w wypadkach.

Tu motocykliści wysuwają się na pierwsze miejsce (na równi z pieszymi). Prawie dwukrotnie więcej zabitych jest w każdym wypadku motocyklowym, niż w wypadku samochodu osobowego. Albo inaczej: co dziesiąty motocyklista ginie w wypadku, podczas gdy w przypadku kierowców lub pasażerów samochodów osobowych - co dziewiętnasta osoba.

Warto zauważyć, że bardzo niebezpiecznymi pojazdami są quady. Być może zdziwi was na tym wykresie bardzo wysoka śmiertelność wśród kierowców i pasażerów samochodów ciężarowych. W tej grupie jednak znajdują się zarówno wielkie ciężarówki, jak i różne małe dostawczaki, a także samochody osobowe z kratką, zarejestrowane jako ciężarowe.

Kolejny wykres pokazuje wskaźnik ciężkich obrażeń ciała u ofiar wypadków. Jako ciężkie obrażenia ciała przyjmuje się takie, które bezpośrednio zagrażają życiu, a także te, które powodują znaczny uszczerbek na zdrowiu lub inwalidztwo.

Tutaj motocykliści zajmują drugie miejsca za... kierującymi quadami. Quadów jest jednak znacznie mniej niż motocykli. Widać wyraźnie, jak groźne są wypadki motocyklowe. Na każdy tysiąc poszkodowanych motocyklistów 423 (czyli prawie co drugi) odnosi ciężkie obrażenia. Za motocyklistami plasują się motorowerzyści, po nich kierowcy i pasażerowie osobówek, a dopiero za nimi są ci rzekomo biedni, niechronieni rowerzyści. Najbezpieczniejszym pojazdem okazuje się autobus.

Trzeba też, analizując statystki, mieć na uwadze liczbę pojazdów danego rodzaju poruszających się po drogach:

Widać wyraźnie, że motocykli jest szesnaście razy mniej, niż samochodów osobowych i ponad 2 razy mniej niż ciężarówek. To bez wątpienia ma wpływ ma liczbę motocyklowych wypadków, gdyż wiadomo, że jeśli pojazdów danej kategorii jest znacznie mniej na drogach, to tym samym mniejsza jest potencjalna możliwość spowodowania przez nie wypadku.

Poza tym motocykliści poruszają się po drogach nie przez cały rok, ale w ogromnej większości przez 6-7 miesięcy. Rzadko można zobaczyć motocyklistę mknącego w styczniu po zaśnieżonej jezdni, prawda? Ta okoliczność też ma wpływ na wypadkowość. 

Zatem, aby móc sprawiedliwie i obiektywnie ocenić udział motocyklistów w wypadkach i liczbę ofiar, należy dokonać skorelowania danych statystycznych z liczbą pojazdów. Innymi słowy, należy założyć, że po drogach porusza się taka sama liczba pojazdów w każdej kategorii, że jeżdżą one przez cały rok i wówczas oszacować dane o wypadkach, prawdopodobieństwo ich spowodowania. Dopiero takie porównanie odzwierciedla rzeczywisty stopień zagrożenia.

Poniższy wykres obrazuje tę właśnie korelację: liczbę sprawców wypadków na 1000 zarejestrowanych pojazdów, z uwzględnieniem proporcjonalności i sezonowości jazdy motocyklem:

Jak widzicie, motocykliści są tu na pierwszym miejscu, wyprzedzając kierowców osobówek i samochodów ciężarowych.

Jeszcze gorzej prezentuje się wynik, jeśli dokonamy porównania liczby ofiar na każdy tysiąc wypadków, uwzględniając opisaną wyżej korelację:

Z wykresu wynika, że w razie wypadku osoba jadąca motocyklem ma prawie 3 razy większe szanse doznania ciężkich obrażeń, niż osoba jadąca samochodem osobowym i 7 razy większe niż osoba jadąca ciężarówką!

Motocykl jest pojazdem niebezpiecznym?

Z prezentowanych powyżej wykresów wynikać by mogło, że motocykl to najbardziej niebezpieczny pojazd. W jakimś sensie wynika to z samej budowy motocykla. W razie wypadku motocyklisty nie chroni nadwozie, nie staną w jego obronie poduszki powietrzne, kurtyny, pasy bezpieczeństwa. Nie ulega zatem wątpliwości, że osoba jadąca motocyklem jest o wiele bardziej narażona na doznanie obrażeń ciała, niż kierowca samochodu.

Z drugiej jednak strony rower lub motorower albo skuter też nie zapewniają kierującemu żadnej osłony. Dlaczego zatem motocykl jest najbardziej niebezpieczny? Odpowiedź jest bardzo prosta: bo osiąga znacznie większe prędkości niż pozostałe jednoślady.

Tu jednak bardzo ważna uwaga! To nie motocykl dobiera prędkość, ale osoba nim kierująca. I w tym właśnie tkwi sedno problemu.

Motocyklista jest winny nawet, jeśli jest niewinny

Tak, tak, to nie pomyłka. Wielokrotnie zdarza się, że motocykliści ulegają wypadkom na skutek błędu kierujących innymi pojazdami. Popatrzcie na ten wypadek:

Wina kierującej samochodem osobowym jest bezsprzeczna - nieustąpienie pierwszeństwa podczas skręcania w lewo pojazdowi nadjeżdżającemu z przeciwka i podążającemu prosto. To nie ulega wątpliwości. Spójrzmy jednak obiektywnie na postępowanie tego motocyklisty. Jedzie on z prędkością około 70-80 km/h, a jest to wąska jezdnia na obszarze zabudowanym. Praktycznie do końca nawet nie hamuje, nie zwraca uwagi na skręcający pojazd. Zapewne zauważył Seata w ostatniej chwili.

Z drugiej strony oślepiające słońce, które mogło znacznie utrudnić kierującej zauważenie pędzącego niewielkiego pojazdu. Motocykl był akurat oświetlony jaskrawymi promieniami słońca, a chwilę wcześniej znajdował się w strefie zacienionej. Nie bronię bynajmniej tej pani, ale warto pamiętać, że motocykl to nie samochód - jest o wiele mniejszy od auta i przez to znacznie gorzej widoczny. Zwłaszcza, gdy zbliża się z bardzo dużą prędkością.

Wystarczy wówczas moment nieuwagi kierowcy samochodu, chwila roztargnienia i nieszczęście gotowe. Ten motocyklista na szczęście nie doznał poważniejszych obrażeń i bardzo się z tego cieszę. Pozdrawiam i mam nadzieję, że wyciągnie z tej lekcji wnioski.

W prezentowanym przypadku motocyklista uległ zapewne także zjawisku zawężenia pola widzenia, które występuje wraz ze wzrostem prędkości. Im szybciej jedziemy, tym trudniej zauważyć nam to, co dzieje się po boku. Powstaje niejako wąski tunel ostrego widzenia, a wszystko oddalone pod pewnym kątem staje się nieostre i rozmazane. Dlatego właśnie ten kolega zauważył Seata dopiero gdy samochód znalazł się centralnie w poprzek jego toru jazdy. Gdyby jechał nieco wolniej, miałby szansę dostrzec, że auto zaczyna skręcać. Dałoby mu to więcej miejsca i pozwoliło przynajmniej zmniejszyć prędkość uderzenia.

Pamiętajcie o zasadzie ograniczonego zaufania! Wielu motocyklistów jeździ tak, jakby zakładali, że nikt nieoczekiwanie nie skręci, nikt nie zajedzie im drogi, że każdy ich widzi. To zasadniczy błąd! Nie jest sztuką nie być winnym i mieć wypadek. Mądry motocyklista myśli także za innych, przewiduje, kieruje się intuicją. To pozwala mu uniknąć wielu groźnych sytuacji. Co wam przyjdzie z tego, że mieliście pierwszeństwo, jeśli wylądujecie na wózku inwalidzkim?

Następny wypadek miał miejsce wprawdzie na Białorusi, ale i w Polsce podobnych nie brakuje. To wręcz klasyka:

Kierujący tym motocyklem chłopak odniósł ciężkie obrażenia, a 17-letnia dziewczyna, pasażerka poniosła śmierć. I znowu powiecie, że to wina kierowcy Audi, który nie ustąpił pierwszeństwa motocyklowi. To prawda, ale z jaką prędkością pędził jednoślad?

W dodatku jechał ze słońcem, a więc kierowca samochodu mógł być oślepiony promieniami słonecznymi. Czy zbliżając się do skrzyżowania, widząc nadjeżdżający z przeciwka samochód kierujący motocyklem nie powinien zwolnić? Przygotować się do awaryjnego hamowania? Niestety, ale współwinnym tej tragedii jest motocyklista. Normalny ruch drogowy to nie tor wyścigowy!

Ponadto, jeśli prędkość pojazdu jest bardzo duża, pozostali uczestnicy ruchu, kierujący i piesi mają problemy z właściwą jej oceną, a także oceną odległości. Ktoś widzi motocykl w lusterku i wydaje mu się, że jest bardzo daleko, a za dwie - trzy  sekundy ten pojazd pojawia się tuż za nim.

Takie są właśnie skutki braku myślenia, przewidywania podczas jazdy moto. Zachłyśnięcie się prędkością i niezważanie na niebezpieczeństwa. Przekonanie, że zawsze zdążysz przemknąć, ominąć, bo jesteś bardzo szybki... Cmentarze są już pełne motocyklistów, którzy tak uważali.

Dobry motocyklista myśli i przewiduje

Popatrzcie na to nagranie. Motocyklista ma zielony sygnał, ale czy powinien bezmyślnie zakładać, że żaden z kierowców nie popełni błędu? Duża prędkość i na hamowanie jest już za późno:

Zobaczcie kolejne nagranie. Czy postępowanie tego motocyklisty jest roztropne, czy świadczy o umiejętności przewidywania?

Kierowca samochodu zmienia zaskakująco pas ruchu, to prawda. Ale czy ma on obowiązek przewidywać, że pomiędzy samochodami, poruszającymi się sąsiednimi pasami, będzie mknął motocyklista, któremu bardzo się spieszy? Czy ten motocyklista nie można poczekać parę sekund?

Zresztą ja nie chcę tu uchodzić za jedynego mądrego, który zjadł wszystkie rozumy. Posłuchajcie, co mówią na temat takiej jazdy inni motocykliści. Mądrzy motocykliści! Obejrzyjcie i posłuchajcie:

Nic dodać, nić ująć. Gdyby wszyscy motocykliści tak myśleli, jak ten sympatyczny młody człowiek, na drogach byłoby o wiele bezpieczniej.

A teraz kolejny bardzo mądry instruktaż, pod którym mogę się tylko podpisać:

Fajnie,  że są tacy myślący motocykliści. No, ale pewnie dla tych "mistrzów" we własnym mniemaniu, szybkich i wściekłych, takie porady to naiwny bełkot. Wy i tak wiecie lepiej i wszystko potraficie. Mogę tyko mieć nadzieję, że zabijając siebie nie zabijecie przy okazji kogoś innego. Bo o tym, że wcześniej czy później zaliczycie poważny wypadek, jestem święcie przekonany.

Czy to są motocykliści?

Na miano prawdziwego motocyklisty trzeba zasłużyć. Nie wystarczy posiadać wspaniałe moto z litrowym silnikiem. Warto posiadać jeszcze rozum.

Popatrzcie:

Ten motocyklista poniósł śmierć. Na własne życzenie. Nie było tu żadnej winy kierowcy samochodu, gdyż w momencie gdy wjeżdżał na drogę z posesji, po prostu nie widział motocyklisty. Ten ostatni na wąskiej drodze publicznej wyłaniając się zza zakrętu miał na liczniku zapewne ok. 160 km/h. Nie było szans go dostrzec. No cóż, ten motocyklista sam wymierzył sobie karę. Najcięższą z możliwych.

Warto dodać, że np. policja niemiecka, jeśli stwierdzi, że motocyklista przekroczył bardzo znacznie dopuszczalną prędkość, np. przy dozwolonych 70 km/h jechał 140 km/h, to zostaje on uznany winnym wypadku w 100%, niezależnie od błędu popełnionego przez kierowcę innego pojazdu. Bardzo to mądra zasada.

Kolejny przykład głupoty i ryzykanctwa:

Kierowca samochodu zawczasu sygnalizował zamiar skręcenia w lewo. No, ale jeśli pędzi się z taką prędkością, w dodatku wpatrując w kolegę jadącego przed tobą, no to trudno zauważyć migający kierunkowskaz. No i zasłużona gleba. Gratuluję bezmyślności.

A tu? Warto było siedzieć na zderzaku samochodu?

No i ciekawe, jakie wrażenia? Fajnie było poszlifować asfalt?

Tutaj jeszcze bardziej zaawansowany przykład braku szarych komórek:

Ten osobnik wcześniej czy później będzie zbierany z drogi w kawałkach.

Kolejni "mistrzowie" lansujący się na spokojnej miejskiej drodze. No tak, jaki to ja jestem za... A wszystkie panienki (oczywiście na jego poziomie) zachwycone. Zasłużona gleba. Oby częściej! A ten ostatni gdzie ma tablicę rejestracyjną?

No i jeszcze jeden przypadek, tym razem już skrajnej głupoty. Wiejski macho na moto z dziewczyną w mini-spódniczce, który o mało nie doprowadza do zderzenia czołowego z innym motocyklem:

Warto posłuchać komentarza autora nagrania, prawdziwego motocyklisty. A ponieważ nie jestem zakłamany, to powiem szczerze: można mieć nadzieję, że ktoś taki rozwali się jak najprędzej, bo dzięki temu przestanie na drogach czynić zagrożenie. Nie dorosłeś do motocykla, to kup sobie hulajnogę.

Tor wyścigowy na drodze publicznej czyli Chabówka

Prawdziwy motocyklista jeździ dla przyjemności, stara się doskonalić swoje umiejętności, a także potrafi zauważyć własne błędy i wyciągać z nich wnioski. Są jednak i tacy, dla których moto to narzędzie lansu. Trzeba popisać się przed kumplami, przed laskami, zaimponować, jaki to ja jestem wspaniały.

Na Zakopiance istnieje odcinek drogi, na którym powstał swoisty "tor wyścigowy". Jest to droga publiczna, ale pędzą po niej z szaleńczą prędkością motocykle, a wokół drogi gromadzi się publika podziwiająca wyczyny kolegów. Fotografują, nagrywają filmiki, publikują je w necie.

Ten osobnik też pewnie chciał się popisać:

Można by z czystym sumieniem powiedzieć: dobrze mu tak! Tyle tylko, że motocykl przelatuje przez bariery ochronne i ląduje na jezdni dla przeciwnego kierunku ruchu. Jedynie przypadek sprawił, że nic tam się nie stało, że masa żelastwa nie wpadła na jakiś samochód albo któryś z kierowców nie zahamował gwałtownie, co mogło skutkować przecież karambolem. A koleś sobie wstaje i nawet nie interesuje się zbytnio tym, co stało się na sąsiedniej jezdni.

To już jednak za mądre dla takich ludzi. Na to nie starcza wyobraźni. A zresztą co to ich obchodzi? Najważniejsza jest adrenalina i ten lans. Chcesz poszaleć? To wybierz się na tor, zapłać i tam będziesz mógł zweryfikować swoje umiejętności. Ale nie na drodze publicznej. Nie macie prawa narażać innych i należy tu zadać pytanie: dlaczego policja drogowa toleruje takie rzeczy?

Zginęło w tym miejscu już kilku posiadaczy motocykli. Wkrótce będzie ich więcej!

Zacytuję komentarz jednego z motocyklistów:

... to jest lans + idiotyzm w pełnym tego słowa znaczeniu. I gdyby ten latający motocykl wpadł do środka samochodu i zabił by mi rodzinę, to z pełną odpowiedzialnością stwierdzam, że zabiłbym tego idiotę.... . Sam jeżdżę V-Max 1200 ale w życiu mnie tak nie poj... LwG

Po raz kolejny posłuchajcie, co mówią na ten temat mądrzy motocykliści:

Chcesz przeżyć czy chcesz się zabić?

Doskonale rozumiem, co to znaczy szybka jazda motocyklem i jaką daje to frajdę. Jeśli chcecie wiedzieć, to pewną maszyną z silnikiem o mocy 197 KM i przyspieszeniu 2,7 sek. do setki, a niecałe 7 sekund do 200 km/h, pomykałem na zagranicznych autostradach, tam gdzie nie ma ograniczeń prędkości, prawie 300 km/h. Jednak na polskich autostradach nigdy w życiu nie odważyłbym się tego zrobić. Dlaczego? Bo tutaj nie brakuje różnych inteligentnych inaczej, którzy niemal na każdym węźle autostradowym zmalują jakiś zaskakujący numer.

Tym samym moto umiem jednak jeździć 50 km/h w miejscach, gdzie są przejścia dla pieszych, skrzyżowania, szkoły i nic mi się nie dzieje. Nie daję się też sprowokować jakimś lokalnym  "mistrzom",  chociaż wystarczyłby jeden ruch manetki i zostaliby daleko za mną. Motocykl ma jechać tak, jak ja mu każę, bo to ja mam mózg, a nie on. Za to lubię poczucie, że nie stwarzam dla nikogo żadnego zagrożenia i nie wyglądam na smarkacza, który musi popisać się nową zabawką. No i co tu ukrywać, nie marzę o zaliczeniu gleby albo połamaniu kręgosłupa. I wcale nie uważam się za mistrza, bo człowiek uczy się przez całe życie.

Motocykl to wspaniała maszyna, ale w rękach człowieka nieodpowiedzialnego, pozbawionego wyobraźni, skłonnego do głupiej brawury staje się pojazdem śmiercionośnym.  Zabija. Jeśli więc wsiadasz na moto, zawsze zadaj sobie to pytanie, czy chcesz żyć, czy wolisz, żeby zbierali kawałki twojego ciała z drogi? Jeśli zabijesz się od razu, przynajmniej będziesz cierpiał krótko. Jeżeli wylądujesz na wózku inwalidzkim z bezwładnymi nogami i pampersem, będziesz cierpiał długo i może dopiero wtedy zmądrzejesz.

Pozdrawiam wszystkich prawdziwych i mądrych motocyklistów. Dla nich LwG!

Polski kierowca

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy