Polscy kierowcy Toyot i koreańczyków na celowniku drogówki. Wystarczy ruch ręką
Zbliża się jesień, a to oznacza, poza szybciej zapadającym zmrokiem, także częstsze opady deszczu. Wygląda na to, że na drogach ekspresowych i autostradach znów będziemy mieć wysyp kierowców, którzy nie wiedzą, jak działa system automatycznego przełączania reflektorów i światła do jazdy dziennej. Niestety, dotyczy to w dużej mierze modeli Toyoty (marki nr 1 w Polsce) i modeli koreańskich, czyli aut szczególnie popularnych na naszych drogach.

Spis treści:
Problem jest szczególnie poważny, bo na drogach, gdzie jeździmy szybciej widoczność w czasie deszczu jest szczególnie kluczowa. Po pierwsze z uwagi na prędkość właśnie, po drugie ze względu na to, że nawet po niewielkim deszczu nad drogą zaczyna unosić się chmura wyrzucanych spod kół aut kropli deszczu, które wywołują efekt mgły. W takich warunkach nieoświetlone z tyłu pojazdy stają się po prostu niewidoczne. Dodać trzeba do tego fakt, że wiele z tych aut ma kolory srebrne i szare, które dodatkowo zmniejszają ich widoczność.
Automatyczne światła w Toyotach i markach koreańskich
Problem polega na tym, że kierowcy ustawiają pokrętło reflektorów w pozycji "auto" i zapominają o światłach, zapewne przeświadczeni o tym, że w trakcie deszczu, gdy wycieraczki pracują, światła mijania włączą się automatycznie. Otóż w Toyotach i wielu markach koreańskich (choć nie tylko) aktywowanie wycieraczek nie oznacza, że zapalają się światła mijania. Samochody świecą więc tylko diodami LED do jazdy dziennej z przodu, a z tyłu pozostają nieoświetlone. W niektórych markach europejskich kierowca ma możliwość powiązania aktywacji świateł z włączeniem wycieraczek, w wielu jest to opcja fabryczna.
Jazda bez świateł w deszczu. Co mówią przepisy?
W ustawie Prawo o ruchu drogowym (Oddział 8, art. 30) czytamy, że "Kierujący pojazdem jest obowiązany zachować szczególną ostrożność w czasie jazdy w warunkach zmniejszonej przejrzystości powietrza,spowodowanej mgłą, opadami atmosferycznymi lub innymi przyczynami, a ponadto:
Kierujący pojazdem silnikowym jest obowiązany włączyć światła mijania lub przeciwmgłowe przednie albo oba te światła jednocześnie
Mandat za jazdę bez włączonych świateł jest niski (200 zł), dodatkowo kierowca zostanie obciążony dwoma punktami karnymi. Problem w tym, że przepis rzadko kiedy jest egzekwowany, ba!, zdarzało mi się widzieć policyjne radiowozy (właśnie Toyoty czy Kie) jadące w deszczu bez włączonych świateł mijania.
Według przepisów światła pozycyjne tylne powinny być widoczne z odległości 300 m przy warunkach dobrej przejrzystości powietrza. W deszczu zapalone światła pozycyjne mogą pomóc uniknąć wypadku - bez nich auto zlewa się z mokrym asfaltem i otoczeniem.
Jak sprawdzić, czy mamy włączone światła mijania, a nie dzienne? Wystarczy rzut oka na tablicę przyrządów - jeśli świeci się odpowiednia kontrolka świateł, to znak, że są one włączone. Jak widać, kierowcy wielu pojazdów często o tym zapominają lub nie są tego świadomi.
Tylne światło przeciwmgielne w deszczu
Są też kierowcy, którzy przesadzają w drugą stronę i zapalają w deszczu tylne światła przeciwmgielne. Te z kolei mogą przeszkadzać innym, bo emitują bardzo mocne światło. Przepisy w ich kwestii są jasne - można je włączyć tylko wówczas, gdy widoczność spada poniżej 50 m. To naprawdę niewiele, do włączenia tylnych świateł przeciwmgielnych nie uprawnia deszcz na autostradzie.
Jeśli więc jesteś kierowcą, szczególnie Toyoty lub aut marek koreańskich, następnym razem sprawdź tablicę przyrządów, a jeśli będzie trzeba, przestaw pokrętło świateł z pozycji "auto" i włącz światła mijania.