Ci, co mieli pierwszeństwo, często leżą na cmentarzach
Nieprzestrzeganie pierwszeństwa przejazdu znajduje się na pierwszym miejscu wśród przyczyn wypadków drogowych. Ponad 26% wszystkich niebezpiecznych zdarzeń wynika właśnie z tego powodu, że ktoś komuś nie ustąpił pierwszeństwa. Dlaczego tak się dzieje? Czy zawsze winien jest tylko ten kierowca, który wpakował się wam przed maskę?
Zmotoryzowani nazywają to wymuszeniem pierwszeństwa. Nie lubię tego określenia. Wymuszenie może być rozbójnicze, ale jak wymusić pierwszeństwo? W rzeczywistości chodzi o nieustąpienie pierwszeństwa. Po prostu ktoś nie respektuje sygnalizacji świetlnej, znaków lub przepisów dotyczących kolejności przejazdu. Ale mniejsza o terminologię...
Co to jest ustąpienie pierwszeństwa?
Według Kodeksu drogowego: "ustąpienie pierwszeństwa to powstrzymanie się od ruchu, jeżeli ruch mógłby zmusić innego kierującego do zmiany kierunku lub pasa ruchu albo istotnej zmiany prędkości, a pieszego - do zatrzymania się, zwolnienia lub przyspieszenia kroku" (art. 2 pkt. 23 ustawy Prawo o ruchu drogowym).
Łatwo zauważyć, że w definicji tej zawarte są dość płynne pojęcia. Co to znaczy: zmusić innego kierującego do istotnej zmiany prędkości? W praktyce chodzi oczywiście o gwałtowne awaryjne hamowanie. Zwróćcie uwagę, że jeśli zmiana prędkości jest "nieistotna", a więc oznacza lekkie przyhamowanie lub po prostu zdjęcie nogi z gazu, to nie można tu mówić o nieustąpieniu pierwszeństwa.
A jak wygląda nieustąpienie?
Zdarza się, że jedziemy drogą z pierwszeństwem i widzimy wyjeżdżający z drogi podporządkowanej samochód. Jesteśmy przekonani, że tamten kierowca też nas widzi, że zatrzyma się i przepuści. A tu nagle on pakuje się prosto przed nasz samochód. Popatrzcie:
Kierowca autobusu wykazał się znakomitym refleksem i opanowaniem. A osoba prowadząca tego żółtego Seata Ibizę? Czy można się tak zagapić, żeby nie zauważyć autobusu?
To są bardzo groźne wypadki
Zderzenia boczne, wynikające z nieustąpienia pierwszeństwa, są bardzo niebezpieczne z dwóch powodów. Po pierwsze, często mają miejsce przy znacznej prędkości, a więc uderzenie w bok drugiego pojazdu (zwłaszcza w drzwi) grozi śmiertelnym urazami głowy (następuje jej odrzucenie siłą bezwładności na szybę lub słupek) oraz obrażeniami nóg, miednicy, klatki piersiowej (przemieszczenie elementów drzwi do wnętrza pojazdu). Statystyki mówią same za siebie: w 2015 roku 313 osób poniosło śmierć, a 9194 osoby zostały ranne w takich właśnie wypadkach.
Po drugie, uderzony w bok samochód niejednokrotnie zostaje wytrącony z toru jazdy i gwałtownie zmienia jej kierunek, wpadając na chodnik, na pieszych albo na inne pojazdy. Bywa, że dachuje i wpada na przydrożne przeszkody:
A tu podobna sytuacja. Całe szczęście, że na chodniku nie było pieszych:
Jakie są przyczyny nieustępowania pierwszeństwa?
Przyczyna 1: Brak predyspozycji do kierowania pojazdem
Są osoby, które potrafią wyjechać z drogi podporządkowanej wprost pod samochód mający pierwszeństwo. Patrzą na niego i go nie widzą...
Zobaczcie:
Kierujący granatowym Renault Clio uderza w jadące tuż przed jego maską Seicento. Mimo iż pomarańczowy fiat jest bardzo blisko, nie widać żadnej reakcji, żadnej próby hamowania. Czy mógł go nie zauważyć?
Okazuje się, że u części kierowców występuje obniżona sprawność sensoryczna, definiowana jako zaburzenie lub uszkodzenie funkcji jednego lub kilku analizatorów zmysłowych. Osoby te przejawiają zaburzenia w funkcjonowaniu głównie zmysłu wzroku i słuchu. Nie są w stanie przetworzyć zbyt wielu bodźców wzrokowych, napływających z drogi. Część informacji zatem do nich nie dociera. Do tego może jeszcze pojawić się zawężone pole widzenia, zaćma, mroczki spowodowane schorzeniami neurologicznymi.
U osób takich występują też poważne problemy z optyczną oceną prędkości innych pojazdów. Niestety, zgodnie z polskim prawem, nie wszyscy kierowcy poddawani są wnikliwym badaniom lekarskim (które moim zdaniem są zresztą fikcją) i badaniom psychologicznym.
Wracając do powyższego nagrania, widzimy na nim jeszcze, jak cudem potrącenia unika pieszy znajdujący się na chodniku. Czy osoba, która tak kieruje pojazdem, powinna mieć prawo jazdy?
Przyczyna 2: Cwaniactwo i ryzykanctwo
To już zupełnie inna bajka. Część zmotoryzowanych, przekonana o swoich wspaniałych umiejętnościach, traktuje z założenia innych kierowców jako gorszych od siebie, jako frajerów, którzy: "niech sobie poczekają, skoro ja jadę. I tak zdążę się wepchnąć przed nich, co najwyżej przyhamują. A ja mam to gdzieś". Oto sposób rozumowania bezczelnego, burakowatego polskiego cwaniaka. Tu widzimy taki oto przykład:
Kierowca auta nadjeżdżającego z prawej strony nawet nie zmniejsza prędkości, mimo że znajduje się na drodze podporządkowanej. Musi przejechać pierwszy, po co będzie się zatrzymywał. Niech ten drugi hamuje. A tu kolejny cwaniak:
Można zakładać, że kierowcy tak postępujący to pospolite chamy. Zapewne zachowują się podobnie również poza drogą. Na przykład pierwsi wpychają się do sklepu czy autobusu, nie fatygując się, by przepuścić osobę wychodzącą. Nie ustąpią miejsca starszemu, mają wszystkich za nic.
Przyczyna 3: Roztargnienie, pośpiech, brak koncentracji
Znaczna część polskich kierowców zajmuje się nie tylko prowadzeniem pojazdu, ale jednocześnie innymi czynnościami. Na pierwszym miejscu króluje oczywiście gadanie przez komórkę. Poza tym, konwersacja z pasażerem, przyglądanie się pasażerowi, gapienie się na jakieś obiekty czy zdarzenia na drodze.
Tu widzimy taki właśnie przykład. Kierowca wyjeżdża sobie beztrosko z drogi podporządkowanej. Być może widoczność nieco ograniczały barierki wzdłuż chodnika , ale to nie stanowi dla niego żadnego usprawiedliwienia. Na szczęście autor nagrania wykazał się świetnym refleksem. Gdyby nie to, dzwon byłby pewny.
Nie zawsze kończy się tylko na strachu. Czasem skutki gapiostwa bywają, braku dokładnej obserwacji bywają co najmniej niemiłe:
Przyczyna 4: Brak wyobraźni i podzielności uwagi
Czasem zdarza się, że kierowca patrzy na jeden pojazd, a nie dostrzega już innych. To wskazuje, rzecz jasna, na niedoskonałości jego intelektu, wyobraźni, zdolności przewidywania. Tacy kierujący łatwo popełniają błąd, zasugerowani postępowaniem jednego uczestnika ruchu. Nie mają szerszego spojrzenia na sytuację drogową, a tym bardziej intuicji, jakże potrzebnej każdemu, kto zasiada za kierownicą. Oto pierwszy przykład:
Kierowca Audi A4 zapewne patrzy tylko w lewo. Zauważa, że samochód zbliżający się z tej strony sygnalizuje zamiar skrętu w lewo. Rusza więc, ale zapomina już o tym, by spojrzeć także w prawo. Efekt widzimy. Co ciekawe, sprawca wypadku ma jeszcze pretensje do poszkodowanych...
Kolejny filmik i bardzo podobne "zaćmienie". Wyjeżdżający z drogi podporządkowanej kierowca widzi, że pierwszy pojazd skręca, ale nie zwraca już uwagi na drugie auto:
I jeszcze jeden bezmyślny kierowca busa, zasugerowany tym, że Seicento nadjeżdżające z jego prawej strony zwalnia i być może go przepuszcza, rusza bez uprzedniego spojrzenia w lewo. Może w lewo spojrzał kilkanaście sekund wcześniej i wtedy nic nie nadjeżdżało, ale przecież na drodze każda sekunda to bardzo dużo, a sytuacja potrafi błyskawicznie się zmieniać.
Nie zawsze winny jest tylko ten, kto nie ustąpił
Poza wypadkami, kiedy to ktoś wyjeżdża nam z drogi podporządkowanej wprost pod maskę i zderzenia staje się nieuniknione, są i takie sytuacje, gdy także kierujący na drodze z pierwszeństwem przyczynia się do kolizji. Nie każdy jak widać rozumie, co to znaczy pierwszeństwo. Część durniów uważa, że skoro mu ono przysługuje, to gaz do deski. Popatrzcie:
Autor filmu jedzie ze znaczną prędkością. Zbliża się do skrzyżowania, widzi skręcający autobus, na który nie wiadomo po co trąbi. Widzi też zapewne inne pojazdy, oczekujące przy wylocie drogi podporządkowanej. A mimo to nawet trochę nie zmniejsza prędkości. Hamuje dopiero wtedy, gdy Mitsubishi wyrasta mu przed maską.
Obawiam się, że ten pozbawiony wyobraźni kierowca znajdzie się kiedyś na oddziale chirurgii urazowej albo na cmentarzu. A jego nagrobek będzie zdobił napis: "Tu leży ten, co miał pierwszeństwo". Niestety, myśleć i przewidywać nie umiał. Pamiętajcie, że im większa prędkość, tym groźniejsze skutki zderzenia, a także mniejsze szanse na jego uniknięcie.
Są i tacy gorliwi, którzy widząc wyjeżdżający z drogi podporządkowanej pojazd, który jest jeszcze daleko i nie stwarza żadnego zagrożenia, a nawet nie zmusza ich do istotnej zmiany prędkości, trąbią, denerwują się, wygrażają. A wystarczyło tylko okazać odrobinę wyrozumiałości i życzliwości, nieco przyhamować. Czy to byłaby taka wielka zmaza na honorze autora tego filmiku? Radzę mu nie reagować tak impulsywnie i nadużywać klaksonu, nie popisywać się przed pasażerką, bo znajdzie się kiedyś ktoś nerwowy, kto może uszkodzić mu auto albo fizjonomię...
Nie widzisz, to nie jedź!
To podstawowa zasada bezpiecznego kierowania pojazdem. Jeśli nie widzisz dobrze sytuacji na drodze z pierwszeństwem, nie wjeżdżaj na nią pochopnie, nie spiesz się. Nie wjeżdżaj na nią dlatego, że ktoś inny ruszył przed tobą. Nie jesteś przecież baranem w stadzie. Na skrzyżowaniu skup się, nie gadaj z pasażerem ani przez twoją komórkę.
Nie przejeżdżaj nikomu przed nosem licząc na to, że może się uda, nie zmuszaj go do hamowania. Nawet jeśli ty masz pierwszeństwo, to wcale nie oznacza, że inni ci go na pewno ustąpią.
Czy słyszałeś coś o zasadzie ograniczonego zaufania? Stosuj ją zawsze, nie tylko wobec żony, męża, dziewczyny, chłopaka, kolegi, ale także wobec wszystkich innych kierowców. A przede wszystkim myśl. Wiem, że to trudne, ale chociaż próbuj!
Polski kierowca