Drzewo zmiażdży ci samochód i nie dostaniesz ani grosza

W Polsce drzewa lub ich konary spadają regularnie na samochody. Nie tylko stojące, zaparkowane, ale także te jadące. Zwalone drzewo można także napotkać na ruchliwej szosie. Być może wydaje wam się, że takie zdarzenia mają miejsce wyłącznie podczas silnych wichur, burz, nawałnic. Nic podobnego! Drzewa łamią się i przewracają także podczas bezwietrznej pogody, a wynika to z braku ich należytej pielęgnacji. Co gorsza uzyskanie odszkodowania przez właściciela zmiażdżonego samochodu graniczy zazwyczaj z cudem…

Popatrzcie na te zdarzenia. Kierująca samochodem kobieta napotyka na pozamiejskiej szosie duże drzewo zwalone na jezdnię. Dzieje się to w porze nocnej. Ta pani zdołała wyhamować i zatrzymać się przed tą nieoczekiwana przeszkodą, ale z przeciwka nadjeżdża inne auto. Kobieta próbuje ostrzec tamtego kierowcę migając kilkakrotnie światłami drogowymi, ale nie daje to rezultatu. Samochód uderza w pień drzewa:

Na szczęście nikt nie został ranny, ale przy nieco większej prędkości wiszące nad jezdnią drzewo mogło zmiażdżyć głowy kierowcy i pasażera.

Reklama

Dużo szczęścia miał również ten kierowca, któremu na jadący samochód spadła z drzewa gałąź. Zwróćcie uwagę, że nie było wówczas burzy ani wichury. Ile strachu najadły się dzieci jadące w tym aucie:

I jeszcze jeden przykład, jak bardzo potrzebne może być nam szczęście na drodze:

Masz tylko OC? To współczuję!

Wydawać by się mogło, że w razie uszkodzenia samochodu przez przewracające się drzewo lub odłamujące się od niego gałęzie poszkodowanemu właścicielowi pojazdu należy się odszkodowanie od zarządcy drogi, a w przypadku dróg lokalnych i wewnętrznych od zarządcy terenu. To jednak tylko teoria.

Jednemu z naszych czytelników wielkie drzewo rosnące na osiedlu mieszkaniowym zmiażdżyło samochód. Kierowca zwrócił się o odszkodowanie do spółdzielni mieszkaniowej administrującej tym osiedlem. W otrzymanej odpowiedzi napisano, że "drzewo było w dobrym stanie fitosanitarnym i jego przewrócenie się zostało spowodowane siłą wyższą". W związku z tym spółdzielnia mieszkaniowa nie znalazła podstaw do wypłaty odszkodowania naszemu czytelnikowi, a jego samochód nadaje się już tylko do kasacji.

Podobny przypadek dotknął innego naszego czytelnika, na którego zaparkowany samochód spadł duży konar drzewa, powodując rozległe uszkodzenia dachu auta. Właściciel tego pojazdu wniósł do sądu powództwo o odszkodowanie przeciwko gminie, w której miało miejsce to zdarzenie. Sąd oddalił jednak powództwo uzasadniając to tym, że kierowca nie wskazał żadnego zaniechania ze strony właściciela terenu ani też nie wskazał, z którego drzewa spadła gałąź. Ponadto nie wykazał, że drzewo znajdowało się w złym stanie, było spróchniałe i dlatego odłamał się jego konar. Zdaniem sądu poszkodowany kierowca powinien był zabezpieczyć odpowiednie dowody i wykonać dokumentację fotograficzną zdarzenia. Opinia sądu jest zupełnie niezrozumiała tym bardziej, że poszkodowany właściciel pojazdu wezwał na miejsce policję, a funkcjonariusze sporządzili z tego zdarzenia notatkę służbową. To jednak dla sądu okazało się niewystarczające.

W dodatku zarzucono kierowcy, że nie zabezpieczył samochodu przed zalaniem (zdarzenie miało miejsce podczas ulewy, rozbity został przeszklony dach auta)  i w ten oto sposób spowodował powiększenie strat. Szkoda, że nie obciążono go jeszcze winą za odłamanie konara drzewa... Takie prawo tylko w Polsce.

Okazuje się zatem, że kierowca, którego auto zostało uszkodzone przez przewracające się drzewo powinien nie tylko zgłosić to zdarzenie, ale również zabezpieczyć dowody w postaci odłamanych gałęzi i wykazać zły stan drzewa. Jeżeli tego nie uczyni, nie ma raczej szans na odszkodowanie.

A zatem ci kierowcy, którzy mają tylko obowiązkowe ubezpieczenie OC, ale nie wykupili polisy AC, mogą pożegnać się z nadzieją na uzyskanie odszkodowania. Pół biedy, jeśli uszkodzenia auta są niewielkie. Jeżeli jednak pojazd nadaje się już tylko do kasacji, nikt nie da wam ani grosza.

Masz autocasco? To też ci niczego nie gwarantuje!

Zapewne ktoś z was pomyśli: mam AC, więc nie muszę się obawiać takiej szkody. Uważaj, żebyś się nie rozczarował. Niektóre firmy ubezpieczeniowe w polisach autocasco zamieszczają tzw. wyłączenia określające, że polisa nie obejmuje zdarzeń spowodowanych warunkami atmosferycznymi (burzą, huraganem itp.). W takim przypadku ubezpieczyciel nie wypłaci wam odszkodowania, bo przewrócenie drzewa lub odłamanie jego konara potraktuje jako zdarzenie spowodowane warunkami atmosferycznymi (chociaż nie zawsze mają one na to wpływ).

Są też firmy ubezpieczeniowe, które wprowadzają do polisy warunek, że szkoda tego rodzaju musi być zgłoszona np. w ciągu 48 albo nawet 24 godzin. Jeśli zgłosicie szkodę godzinę później, to z odszkodowania nici.

Jeszcze inni ubezpieczyciele do swoich polis AC wprowadzają tak kuriozalne warunki, jak np. wymóg pozostawienia auta w garażu. No rzeczywiście, spadnięcie drzewa na samochód stojący w garażu jest bardzo mało prawdopodobne. Są firmy ubezpieczeniowe, które potrafią nawet wykorzystać okoliczność, że kierowca zaparkował w miejscu płatnego postoju, ale nie uiścił opłaty za parkowanie. To znaczy, że pojazd był zaparkowany nieprawidłowo...

W polisach AC zdarzają się też zapisy, że odszkodowanie nie będzie wypłacone w razie zadziałania tzw. siły wyższej.

Najłatwiej zwalić wszystko na siłę wyższą

Pojęcie siły wyższej nie jest zdefiniowane w prawie. Zazwyczaj przyjmuje się, że jest to zdarzenie zewnętrzne, nieoczekiwane, którego wystąpienia nie można było przewidzieć. Wobec tego nasuwa się logiczne pytanie: czy burza, silny wiatr albo intensywna ulewa są zdarzeniami, których nie można przewidzieć? Jako siłę wyższą można by potraktować od biedy tajfun, gdyby wystąpił na terenie Polski. Jednak traktowanie w ten sposób zwykłej wichury jest poważnym nadużyciem.

Zarządcy dróg, administracji osiedli i inne tego typu podmioty bardzo chętnie powołują się na okoliczność, że drzewa na ich terenie są poddawane regularnej kontroli i pielęgnacji, a zatem jeśli takie drzewo przewróciło się, to musiała tutaj zadziałać siła wyższa. Jest to oczywista bzdura. Podstawowym błędem jest dopuszczanie do nadmiernego rozrostu drzew i do osiągania przez nie dużej wysokości. Wielkie drzewa mogą rosnąć w lesie, ale nie w pobliżu dróg ani na osiedlach mieszkaniowych. Rozłożyste drzewo o dużej wysokości wcześniej czy później ulegnie wywróceniu albo odłamie się od niego któryś z konarów. Wynika to po prostu z praw fizyki.

A jak odbywa się taka kontrola i pielęgnacja drzew? Zazwyczaj polega ona tylko na obcinaniu uschniętych gałęzi, natomiast bardzo rzadko stosuje się przycinanie całego drzewa, zmniejszanie jego wysokości. Pielęgnacyjne przycinanie wysokich drzew wymaga stosowania podnośników koszowych, a to oznacza duże koszty. Najczęściej mają więc miejsce tylko oględziny drzew. Trudni się zatem dziwić, że drzewa ulegają regularnym przewróceniom lub złamaniom.

Do tego dochodzi jeszcze źle pojęta troska o zieleń i ochronę przyrody. Są różni nawiedzeni ludzie, którzy gorliwie bronią drzew przed jakimkolwiek przecinaniem. Na własne oczy widziałem w Warszawie, jak podczas realizowanej przez służby miejskie wycinki kilku kruchych, ale bardzo wysokich topól rosnących na terenie osiedlowym przyszły dwie panie z wielkim krzykiem: "kto na to pozwolił, ja się nie zgadzam, po moim trupie!"

Osoby te ściągnęły na miejsce również ekipę telewizyjną pewnej prywatnej stacji, która ochoczo filmowała społeczny protest przeciwko wycince drzew. W rezultacie władze miasta, zamiast wezwać policję i usunąć te osoby, wycofały się i zrezygnowały z planowanej wycinki drzew. Pół roku później jedna z tych wielkich topól złamała się miażdżąc ogrodzenie posesji i kilka samochodów. Na szczęście nikogo nie zabiła ani nie poraniła.

Oczywiście te wszystkie okoliczności są bardzo na rękę firmą ubezpieczeniowym, które niezwykle ochoczo się reklamują, wychwalają swoje wspaniałe usługi, ale kiedy przyjdzie co do czego, robią wszystko, aby swojemu klientowi nie wypłacić odszkodowania.

Straż pożarna nie jest od tego

Doskonale tu sprawdza się słuszność przysłowia "mądry Polak po szkodzie". Wielkie drzewo przewróciło się na samochód. Straż pożarna usuwa je teraz, tnie gruby pień na kawałki. Czy to są zadania straży pożarnej? Kto za to zapłaci? Oczywiście my wszyscy czyli podatnicy.

Tak jest najwygodniej dla zarządców dróg, dla administracji osiedli. Straż pożarna usunie przewrócone drzewo, właścicielowi samochodu wytłumaczy się, że to była siła wyższa, bo przecież stan drzewa stale kontrolowano. Kierowca nie dostanie więc ani grosza, a straż pożarna zastąpi służby zajmujące się zielenią. Firma ubezpieczeniowa będzie miała znakomity pretekst, aby odmówić wypłaty odszkodowania. Wszyscy będą więc bardzo zadowoleni, tylko kierowca pozostanie bez samochodu.

Pragnę uświadomić wszystkim nawiedzonym obrońcom zieleni, że jeśli drzew nie przycina się regularnie i nie ogranicza się ich wysokości, działa się w rzeczywistości na szkodę tych drzew. Wcześniej czy później one przewrócą się.

Dowodzi tego choćby ten przykład. Drzewo wcale nie jest wyjątkowo rozłożyste, ale jest o wiele za wysokie. Nie ma też jakiejś gwałtownej wichury. I co się dzieje?

Na szczęście ci młodzi ludzie na balkonie nagrywający to zdarzenie mieli wyobraźnie i w porę ostrzegli idącą chodnikiem starszą panią. Brawo!

Należy natomiast zadać pytanie administracji osiedla, dlaczego dopuściła do tak znacznego rozrostu drzewa. Obciążone wodą deszczową gałęzie spowodowały ugięcie się drzewa i jego złamanie. To jest właśnie przykład  braku wyobraźni i wiedzy, a także rażącego niedbalstwa.

Skończyć z brakiem odpowiedzialności

Jedynym skutecznym rozwiązaniem może być prawne uregulowanie tych zagadnień. Zarządcy dróg i administracje budynków powinny mieć obowiązek uzyskania pisemnej opinii dendrologa w sprawie stanu każdego z drzew, a takie kontrole drzew musiałyby być prowadzone co roku.

Jeżeli specjalista dendrolog napisze, że drzewo nie zagraża wywróceniem albo połamaniem, to niech ponosi za to odpowiedzialność. Jeśli się pomylił, to niech płaci albo ubezpieczy się na taką okoliczność. Wówczas specjaliści o wiele dokładniej badaliby każde drzewo.

Należy także określić w prawie cywilnym, co oznacza pojęcie "siły wyższej". Trzeba przy tym sprecyzować, że w ramach tego pojęcia mogą mieścić się wyłącznie ekstremalne warunki atmosferyczne, np. wiatr o sile niespotykanej od 25 lat na danym terenie. Tylko wówczas można by uznać, że szkody, np. przewrócenie drzewa, nastąpiło na skutek działania siły wyższej. W żadnym razie nie dałoby się podciągnąć pod to pojęcie zwykłej burzy czy wichury.

Również UOKIK powinien zająć się firmami ubezpieczeniowymi, które w swoich polisach oferują klientom warunki dalekie od uczciwości i rzetelności. Jeżeli właściciel samochodu wykupuje polisę AC, to powinien być ubezpieczony od wszelkich zdarzeń, nawet wynikających z jego winy, o ile tylko szkoda nie powstała na skutek czynu przestępczego popełnionego przez ubezpieczonego albo ubezpieczony nie znajdował się pod wpływem alkoholu czy środków odurzających. Wszelkie inne "wyłączenia" w takich polisach powinny być prawnie zabronione. 

Należy skończyć z brakiem odpowiedzialności firm ubezpieczeniowych, zarządców dróg, administracji osiedli itd. Mam jednak świadomość, że są to tylko pobożne życzenia. Niestety interes zwykłego człowieka, zwykłego posiadacza samochodu jest u nas stawiany na ostatnim miejscu.

Polski kierowca

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy