Polski kierowca

Czy rowerzystów da się lubić?

Kilka lat temu w jednym z moich tekstów napisałem, dlaczego nie lubię rowerzystów. Oczywiście wywołało to prawdziwą burzę w komentarzach, bo jedni gwałtownie protestowali twierdząc, że rowerzyści są w porządku i czepiam się, a nawet podjudzam, z kolei inni nie żałowali pod adresem rowerzystów rozmaitych epitetów w rodzaju „przeklęci pedalarze", "święte krowy” itp.

Od razu zaznaczę, że nie uogólniam i nie twierdzę, iż wszyscy rowerzyści są pozbawieni rozumu i kultury osobistej. Z drugiej jednak strony wystarczy wpisać w internetową wyszukiwarkę hasło: rowerzysta i dodać do tego nazwę jednej z chorób psychicznych, a wyświetli się wam mnóstwo linków i filmików obrazujących wyjątkowo głupie i niebezpieczne zachowania cyklistów.

Proponuję zatem coś takiego: ja wam podam przykłady różnych, jakże częstych zachowań rowerzystów, a wy sami sobie opowiecie, czy rowerzystów można lubić.

Reklama

Święte krowy

To określenie bardzo pasuje do bardzo wielu rowerzystów, którzy najwyraźniej uważają, że mają na drodze szczególne przywileje. To kierowca ma na nich uważać, a oni mogą robić co chcą.

Oto jeden z przykładów - pan rowerzysta ma ochotę przejechać przez jezdnię po przejściu dla pieszych, więc co robi? Po prostu wjeżdża nagle z chodnika na przejście:

No i jakim prawem samochód znalazł się tutaj? Dlaczego kierowca nie zatrzymał się? Przecież powinien domyślić się, że szanowny rowerzysta raptownie skręci na jezdnię.

Rowerzyści jeżdżą, gdzie im się tylko podoba: po jezdniach, po chodnikach, po przejściach dla pieszych, a czasem - jeśli mają na to ochotę - po drogach dla rowerów budowanych za ciężkie miliony złotych. Rowerzysta uważa, że ma prawo w dowolnym momencie zjechać na przykład z chodnika na jezdnię i kierowcy powinni to przewidzieć:

Kobieta na rowerze wjeżdża nieoczekiwanie z chodnika na jezdnię nawet nie oglądając się za siebie. A po co? To kierowca ma uważać. Rower nie ma oczywiście lusterka, ale kto by wydawał pieniądze na takie bzdury.

Rowerzysta ma również prawo jeździć dowolnie na skróty i na przykład wyłonić się nagle zza innego samochodu.

Dlaczego kierowca nie uważał i doprowadził do kolizji z biednym, niechronionym rowerzystą? Przecież powinien był przewidzieć, że ci mili rowerzyści zechcą łaskawie pojechać sobie na skróty i nagle wypadną mu przed maskę auta spomiędzy stojących pojazdów.

Oczywiście piszę to w tonie cyniczno-ironicznym. Rowerzystom nikt nie nadał żadnych szczególnych uprawnień, zwłaszcza zezwalających na niebezpieczne, lekkomyślne zachowania. To oni sami wbili sobie do głów, że rower jest specyficznym pojazdem i rowerzystom wszystko wolno. Wspomagają ich w tym bardzo często media, które opisują przypadki, jak to kierowca-brutal potrącił biednego rowerzystę. Zapominają już jednak o tym, że ten "biedny rowerzysta" wjechał gwałtownie tuż przed samochód.

Czy takich rowerzystów można lubić?

Sygnał czerwony nie dotyczy rowerzystów

Przejeżdżanie na czerwonym to kolejna maniera cyklistów, bardzo niebezpieczna, a przy tym niezwykle denerwująca kierowców. Nie wiem, z jakiego powodu rowerzyści wbili sobie do niezbyt mądrych głów, że sygnał czerwony ich nie dotyczy. Kto by tam stał i czekał?

Bezmyślny rowerzysta kompletnie ignoruje sygnał czerwony i beztrosko wjeżdża na skrzyżowanie. W rezultacie doprowadza do kolizji z dwoma samochodami. Może to także wina kierowców tych aut, bo przecież powinni byli uważać...

Ktoś, kto tak postępuje jest nie tylko pozbawiony rozumu, ale chyba także instynktu samozachowawczego. Żaden normalny człowiek nie odważył by się przecież tak beztrosko wjechać na ruchliwe skrzyżowanie widząc sygnał czerwony.

Tutaj drugi osobnik, który ze znaczną prędkością wjeżdża sobie na ruchliwe skrzyżowanie z trzypasmową arterią:

Nieobliczalny cyklista doprowadza do kolizji z jednym z samochodów. Zapewne jeszcze miał pretensje w stylu: "Jak pan jedzie, nie widział mnie pan?".

Widząc na co dzień rowerzystów nagminnie ignorujących sygnalizację świetlną zadaje sobie pytanie: dlaczego ja stoję na czerwonym, a taki osobnik spokojnie i bezkarnie sobie jedzie? 

Dziwicie się, że kierowcy was nie lubią? Czy takich rowerzystów można lubić?

Przeprowadzać rower po przejściu? A komu by się chciało?

Przepisy ruchu drogowego nakazują, by rowerzysta na przejściu dla pieszych przeprowadzał rower. Oczywiście ten wymóg jest nagminnie i masowo ignorowany.

Kobieta wjeżdża rowerem na przejście nawet nie upewniając się, czy nie nadjeżdża żaden pojazd. Na zwróconą przez kierowcę uwagę jest oburzona. Jak ktoś śmie ją pouczać? Przecież przepisy jej nie dotyczą.

Kolejny rowerzysta wjeżdża ze znaczną prędkością na przejście dla pieszych zmuszając kierowcę samochodu do hamowania. Gdyby ten samochód go potrącił, niedouczeni i zakłamani redaktorzy pisaliby o biednym rowerzyście rozjechanym rowerzyście na przejściu. Czy takich rowerzystów można lubić?

Klapki na oczach i IQ grubo poniżej średniej?

Nie chcę nikogo obrażać, ale niektóre zachowania rowerzystów zasługują na taką właśnie ocenę. Popatrzcie sami:

Chłopak na rowerze pędzi ulicą Długą w Bydgoszczy, w dodatku w obrębie chodnika. Z bocznej ul. Wąskiej wyjeżdża taksówka Seat. Istotnie, kierowca taksówki nie zatrzymał się, lecz jechał wolno do przodu. Policja uznała, że  kierujący tym pojazdem nie ustąpił pierwszeństwa rowerzyście i przez to spowodował wypadek.

Zupełnie pominięto okoliczność, że rowerzysta jechał po chodniku, co w danej sytuacji było zabronione, miał obowiązek jechać po jezdni. Po drugie, wystarczyło, aby rowerzysta gdy dostrzegł wyjeżdżający samochód, odbił nieco w lewo i bezpiecznie przejechałby bezkolizyjnie. Widocznie jednak nie obserwował uważnie drogi, zapatrzony przed siebie. Po trzecie, nie uwzględniono tego, z jaką prędkością jechał ten rowerzysta. Ja to pobieżnie obliczyłem: prędkość roweru wynosiła ok. 30 km/h. Prędkość roweru, a zatem i siła uderzenia była tak duża, że z latarni zerwał się klosz. Ta właśnie prędkość niedostosowana do warunków ruchu spowodowała, że nie był w stanie zapanować nad rowerem i uderzył w latarnię. Kto rozsądny z taką prędkością jeździ rowerem po chodniku?

A gdyby zamiast tej taksówki na chodniku pojawiło się małe dziecko? Ten rowerzysta bez wątpienia uderzyłby w nie, a dziecko ucierpiałoby znacznie bardziej niż latarnia!

Bardzo dziwi mnie komentarz bydgoskiej Policji zamieszczony pod tym filmikiem. W dodatku możemy tam przeczytać, że cyt.: "Dalej sprawą zajęli się policjanci z bydgoskiego Szwederowa, którzy prowadzą postępowanie w kierunku spowodowania wypadku".

Tutaj drugi podobny incydent:

Nie dość, że rowerzysta jedzie po przejściu, to jeszcze uderza w bok samochodu, który ma przed nosem. Czy ten cyklista w ogóle patrzy na to drogę przed sobą?

No i najbardziej groźne zdarzenie z tej serii:

Nie ulega wątpliwości, że tramwaj przejeżdżał przez skrzyżowanie nieprawidłowo, gdyż ruch był otwarty na drodze poprzecznej. Kierowcy samochodów jednak go zauważyli i zdołali zatrzymać się. Rowerzysta natomiast zupełnie niepotrzebnie wpakował się tuż przed samochód i widocznie tak był pochłonięty ściganiem się z tym autem, że nie zauważył tramwaju... Gdzie tu obserwacja drogi? Klapki na oczach i do przodu.

No i jeszcze jeden delikwent, który patrzy nie wiadomo gdzie, lecz na pewno nie przed siebie:

Temu też na drodze stanęła latarnia. A w ogóle to skandal, by na takiej drodze umieszczać latarnie uliczne nie bacząc na to, że przecież mogą one przeszkadzać rowerzystom.

Czy takich rowerzystów można lubić?

"Spróbuj tylko zwrócić mi uwagę, pajacu"

Z myślą o rowerzystach buduje się w Polsce każdego roku kolejne kilometry dróg rowerowych, tworzy się przejazdy dla rowerzystów, śluzy, kontrapasy itd. Kosztuje to podatników dziesiątki milionów złotych. Niestety większość rowerzystów ma to w głębokim poważaniu i jeździ gdzie im się tylko podoba. Nierzadki jest widok rowerzystów śmigających sobie po jezdni, podczas gdy obok niej jest pusta droga dla rowerów. Biada jednak temu, kto zwróci jaśnie panu rowerzyście uwagę:

Dwóch wspaniałych rowerzystów w bardzo obcisłych spodenkach jedzie obok siebie, no bo tak im się podoba. Kierowca samochodu pyta grzecznie, czy droga dla rowerów biegnąca obok jezdni jest dla dekoracji. Co słyszy w odpowiedzi? "Zamknij mordę!"

Zaiste bardzo kulturalna odpowiedź. Od razu widać, z kim ma się do czynienia. Potem zostaje jeszcze nazwany "pajacem" i słyszy jakże przekonujący argument, że rower tego wspaniałego cyklisty jest więcej wart niż samochód kierowcy, który ośmielił się zwrócić panom rowerzystom uwagę na niezgodne z przepisami postępowanie.

Rzecz jasna ci rowerzyści to pozbawiony kultury wyjątkowy prymityw. Ciekawe, czy też powiedzieliby "zamknij mordę", gdyby w tym samochodzie jechało czterech dwumetrowych osiłków albo okazałoby się, że jest to załoga nieoznakowanego radiowozu?

Spójrzcie na jeszcze jedną scenkę, tyle zabawną co smutną:

Pani rowerzystka nadjeżdżająca z przeciwnego kierunku niż samochód zamierza skręcić w lewo. Oczywiście jej zdaniem kierowca powinien zatrzymać pojazd i ją przepuścić, no bo przecież jedzie "święta krowa". Kierowca auta wykazuje jednak daleko posuniętą ostrożność, intuicję i w porę zatrzymuje pojazd, a skręcająca niepewnie rowerzystka wywraca się.

Co słyszy kierujący samochodem od tej pani? Więcej wyobraźni! Ta kobieta chyba mówi to sama do siebie.

Są i tacy pseudo-cykliści, którzy na jakikolwiek przejaw zwrócenia uwagi reagują nie tylko wyzwiskami, ale także rękoczynami. Obejrzycie ten filmik:

Rowerzysta jedzie nieprawidłowo po linii oddzielającej pasy ruchu. Jest to postępowanie bardzo niebezpieczne i utrudniające jazdę kierowcom samochodów. W pewnej chwili rowerzysta sygnalizuje zamiar przejechania na prawy pas i tu kierowca samochodu niepotrzebnie użył sygnału dźwiękowego. Należało wpuścić rowerzystę i po prostu nieco dalej go wyprzedzić.

Klakson tak jednak zdenerwował pana rowerzystę, że kiedy napotkał ponownie ten samochód, kopnął w karoserię. Nic nie usprawiedliwia takich chuligańskich i chamskich wybryków. Dobrze, że kierowca tego nie odpuścił i zatrzymał rowerzystę, w czym pomógł mu przypadkowy przechodzeń. No bo oczywiście sprawca tego wybryku zamierzał uciec. Pytanie tylko, czy takiego krewkiego rowerowego zbója da radę zatrzymać kobieta albo starszy mężczyzna? W dodatku osobnik ten również jechał po jezdni, mimo że tuż obok znajdowała się droga dla rowerów.

Czy takich rowerzystów można lubić?

Rowerzyści wcale nie są tacy nie groźni?

Miłośnicy rowerów zarzucali mi wielokrotnie, że przesadzam, demonizuję, bo przecież rowery nikomu krzywdy zrobić nie można. Bzdura!

W 2018 r. rowerzyści spowodowali 1713 wypadków drogowych, w których śmierć poniosły 132 osoby, a 1636 zostało rannych. W porównaniu do roku 2017 jest to znaczny wzrost.

Charakterystyczne jest to, że rowerzyści znajdują się na drugim miejscu wśród sprawców wypadków. Wyprzedzają oni prawie dwukrotnie motocyklistów i czterokrotnie motorowerzystów.

A wiecie dlaczego rowerzyści nie zajmują pierwszego miejsca? To wcale nie ich zasługa! Po prostu wynika to z ograniczonej prędkości roweru. Gdyby rowerzyści mogli osiągać 100 km/h lub więcej, to przy tym stylu jazdy jaki prezentują, zajmowaliby bez wątpienia pierwsze miejsce wśród sprawców wypadków.

Nieprawdą jest też, że rowerem nie można nikomu zrobić krzywdy. W 2018 r. rowerzyści spowodowali 178 wypadków najechania na pieszego (w tym często idącego po chodniku). W wyniku tych zdarzeń 1 osoba poniosła śmierć, a 167 zostało poważnie rannych.

Co charakterystyczne, w wielu przypadkach sprawcy tych potrąceń pieszych uciekali albo próbowali uciekać. Świadczy to jednoznacznie o mentalności wielu rowerzystów. W dodatku rowerzyści zajmują czołowe lokaty wśród pijanych sprawców wypadków:

Pijani rowerzyści spowodowali w 2018 r. 216 wypadków. Jest to dwa razy więcej niż motocykliści i prawie pięciokrotnie więcej niż kierowcy ciężarówek!

Czy takich rowerzystów można lubić?

Są mądrzy rowerzyści, którzy też widzą wasze wybryki

Obawiam się niestety, że tych mądrych jest znacznie mniej, ale na szczęście istnieją. Oni również widzą skandalicznie nieprawidłowe i niebezpieczne zachowania innych cyklistów:

Rowerzysta zapewne pisze SMSa, ponadto ma słuchawki na uszach, więc czy można się dziwić, że o mało nie doprowadza do zderzenia czołowego z innym rowerzystą?

I drugi przykład:

Przy okazji pozdrawiam mądrych rowerzystów, takich jak ammorapl, trójmiejski rowerzysta i innych.

Rowerzyści są bezkarni

Z czego wynika takie drogowe warcholstwo rowerzystów? Z dwóch przyczyn. Po pierwsze, czują się oni niemal zupełnie bezkarni. Sprzyja temu ich anonimowość oraz anonimowość samych rowerów. Każdy samochód czy motocykl ma tablicę rejestracyjną, która pozwala w razie potrzeby zidentyfikować kierowcę.

Rowery też powinni mieć takie tabliczki rejestracyjne, a ponadto rowerzysta mieć obowiązek wykupienia polisy OC. Nie masz tabliczki z numerem rejestracyjnym? Nie masz polisy OC?  To mandat w wysokości 1000 zł. Niestety, chociaż pojawiają się takie apele i postulaty, decydenci pozostają na nie obojętni najwyraźniej nie chcąc się narażać rowerowemu elektoratowi. Zresztą zaraz pojawiłyby się w mediach wyrazy oburzenia, że to nagonka na tych biednych rowerzystów.

Po drugie, bardzo nikła jest skuteczność działań policji w stosunku do rowerzystów - sprawców wykroczeń. Popatrzcie na to zdarzenie:

Trafnie określił to ktoś w komentarzu pod filmem: krytyczna masa umysłowa. Rowerzysta wjeżdża na przejazd mimo, że ma już sygnał czerwony i w dodatku pakuje się przed maskę policyjnego radiowozu. Policjanci rozpoczęli pościg za tym bezmyślnym osobnikiem. Niestety, nie wiemy z jakim skutkiem.

Przy okazji kieruje apel do policji: publikujecie bardzo obszerne i solidnie sporządzone wypadkowe statystyki. Brakuje mi w nich jednak dwóch elementów. Bardzo chciałbym zobaczyć informację o tym, ilu rowerzystów zostało ukaranych mandatami za popełnione wykroczenia. Rzecz jasna, mam na myśli tego rodzaju informacje dotyczące nie tylko rowerzystów, ale wszystkich kierujących i pieszych. Dałoby to rzetelny obraz skuteczności działań prewencyjnych.

Brakuje mi także drugiej informacji. Policja podaje dane o nietrzeźwych kierujących i pieszych. A co ze sprawcami wypadków znajdującymi się pod wpływem środków odurzających? Takich niestety jest coraz więcej.

Zróbcie coś z tym, bo będzie coraz gorzej

Czy rowerzystów można lubić? Ciekaw jestem waszych opinii.

Nie jestem wrogiem rowerzystów. Sam co jakiś czas jeżdżę na rowerze. Uważam jednak, że nie można tolerować totalnego braku dyscypliny i bezhołowia, jakie panuje na drogach na skutek wybryków wielu cyklistów. Przecież to są kpiny z prawa, a bezkarność zachęca tylko naśladowców.

Policja powinna ostro zabrać się za walkę z ewidentnymi przejawami naruszania przepisów przez rowerzystów. Piesi maja prawo czuć się bezpiecznie na chodniku. Kierowcy powinni uważać na rowerzystów, ale przecież nie są jasnowidzami, by odgadywać co za chwilę zmaluje na drodze nieobliczalny cyklista.

Jeżeli nadal będzie się tolerować rozmaite wybryki rowerzystów i patrzeć z przymrużeniem oka na demonstrowane przez nich jawne olewanie kodeksu drogowego, to wypadków spowodowanych przez rowerzystów będzie coraz więcej. A każdy taki wypadek to nie tylko problem dla rowerzysty, ale także dla kierowcy, który go potrącił nie z własnej winy.

Do wszystkiego trzeba dorosnąć. Skoro polscy rowerzyści nie dorośli jeszcze do cywilizowanych form poruszania się po drogach, to obowiązkiem policji jest wymuszenie na nich przestrzegania prawa. Jeżeli to prawo obowiązuje kierowców, pieszych to musi także obowiązywać rowerzystów. Podobno wszyscy są równie wobec prawa... Czy aby na pewno?

Polski kierowca


INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy