Zwolnienia w polskim zakładzie. Pracownicy piszą list do prezesa

Członkowie „Solidarności” zareagowali na decyzje dotyczące grupowych zwolnień w gliwickim zakładzie koncernu Stellantis. Związkowcy wystosowali list do Carlosa Tavaresa, w którym domagają się przedstawienia jasnych planów dotyczących fabryki. Pojawił się także ważny apel do polskiego rządu.

Zaledwie kilka dni temu informowaliśmy o dużych kłopotach, które dotknęły gliwicką fabrykę koncernu Stellantis. Zgodnie z doniesieniami - francuski producent i właściciel m.in. Fiata, Peugeota i Alfy Romeo zapowiedział grupowe zwolnienia w polskim zakładzie. Redukcja etatów, która rozpocznie się już 30 września br. obejmie nawet 500 pracowników zatrudnionych przez agencje pracy tymczasowej. Łącznie w zakładzie pracuje ok. 3 tys. osób.

Reklama

Wśród powodów wymienia się m.in. trudną sytuację na europejskim rynku motoryzacyjnym, sezonowe spadki sprzedaży oraz kwestie związane z rozwojem elektromobilności. Zdaniem rzeczniczki prasowej Stelllantis w Polsce, zakład musi dostosować do warunków rynkowych i wynikających z prawodawstwa unijnego, zmierzających w kierunku pełnej elektryfikacji europejskiej floty samochodowej.

Stellantis szykuje zwolnienia. Stanowcza reakcja związków zawodowych

Na niepewną sytuacją w polskiej fabryce zareagowali członkowie związków zawodowych "Solidarność" w Stellantis Gliwice. Jak informuje serwis Money.pl - związkowcy zwrócili uwagę na  znaczące zmiany w planach produkcyjnych fabryki. Pierwotnie zakładano bowiem pracę na 18 zmian tygodniowo, produkując 40 aut na godzinę. Obecnie planuje się jedynie 10 zmian w tygodniu, z tempem produkcji 21 samochodów na godzinę. Ponadto zmiana strategii miała zostać wdrożona w bardzo szybkim tempie, a same zwolnienia zostały ogłoszone w zbyt krótkim terminie.

Związkowcy wystosowali także ważny apel do polskiego rządu. Proszą w nich o uruchomienie odpowiednich procedur i wykorzystanie instrumentów stosowanych z powodzeniem w innych krajach. Zdaniem "Solidarności" trwający kryzys w branży motoryzacyjnej jest wynikiem błędnych decyzji polityków i to właśnie oni powinni wziąć za niego odpowiedzialność.

Europejski przemysł motoryzacyjny w trudnej sytuacji

Sytuacja, która dotknęła polski zakład Stellantisa jest zaledwie pokłosiem trwającego kryzysu motoryzacyjnego w Europie. Kolejni producenci samochodów wstrzymują działalność swoich fabryk oraz ogłaszają plany restrukturyzacyjne. W parze z nimi idą niestety masowe zwolnienia pracowników. W trudnym położeniu znajduje się nie tylko koncern Stellantis, ale też niemiecki Volkswagen.

Według niemieckich serwisów branżowych firma planuje wycofać się z szeregu umów pracowniczych, w tym gwarancji zatrudnienia do 2029 roku. To z kolei oznacza, że wkrótce marka może rozpocząć zwolnienia w swoich największych fabrykach. Źródła donoszą, że wypowiedzenie może otrzymać nawet 30 tys. pracowników, a więc blisko 10 proc. całej siły roboczej koncernu.

Informacje te już teraz wywołały masowe protesty na ulicach europejskich miast. Jeden z liczniejszych strajków miał miejsce w Brukseli, gdzie na ulice wyszło ponad 5 tys. osób. Przywódcy niemieckich związków zawodowych IG Metall zapowiedzieli, że to dopiero początek, a prawdziwej fali protestów należy spodziewać się od początku grudnia 2024 roku. Niedawny raport Reutersa zwraca jednak uwagę, że trudna sytuacja Volkswagena to żaden wyjątek. Wręcz przeciwnie - niemiecki producent może znajdować się nawet w lepszej sytuacji niż niektórzy z jego głównych europejskich rywali.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: "Solidarność" | Stellantis | Stellantis Gliwice | Volkswagen
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy