Zakaz przewozu aut elektrycznych. Potężny armator wstrzymuje transporty
Po serii niepokojących pożarów na morzu jeden z największych amerykańskich przewoźników kontenerowych zawiesił transport samochodów elektrycznych i hybryd typu plug-in. Decyzja Matson Inc. wywołała poruszenie w branży - choć dotyczy konkretnego regionu, eksperci nie mają wątpliwości: to pierwszy tak jednoznaczny sygnał ostrzegawczy dla światowego rynku logistycznego.

Wydawało się, że rynek zdążył już oswoić się z wyzwaniami związanymi z bateriami trakcyjnymi. Samochody elektryczne coraz śmielej wypływają z fabryk na światowe rynki, a ich transport morski stał się codziennością dla tysięcy przewoźników. Tymczasem rzeczywistość właśnie dała o sobie znać z pełną mocą - decyzja jednego z największych graczy na rynku żeglugowym pokazuje, że nie wszystko da się przewieźć równie łatwo, jak sprzedać.
Zakaz przewozu samochodów elektrycznych - co się stało?
Amerykańska firma żeglugowa Matson Inc. ogłosiła, że zawiesza przyjmowanie nowych rezerwacji na transport pojazdów elektrycznych i hybryd plug-in. Zakaz obowiązuje na wszystkich trasach obsługiwanych przez przewoźnika - w tym do Hawajów, Alaski, Guam i Mikronezji - i ma skutek natychmiastowy.
To decyzja, która może mieć szerokie konsekwencje, ponieważ Matson to jeden z największych operatorów frachtowych obsługujących Pacyfik, z flotą blisko 40 nowoczesnych statków typu Ro-Ro (gdzie samochody wjeżdżają na kołach do wielkich ładowni) i kontenerowców. Firma ma strategiczne znaczenie dla zaopatrzenia Hawajów i terytoriów zależnych USA, a także silną pozycję w przewozie samochodów wyprodukowanych w Azji i Ameryce Północnej.
Powód? Narastające obawy dotyczące bezpieczeństwa przewozu samochodów wyposażonych w duże baterie litowo-jonowe. Jak tłumaczy firma w oficjalnym komunikacie do klientów, decyzja ma charakter prewencyjny i obowiązuje do czasu opracowania nowych protokołów zabezpieczeń przeciwpożarowych.
Pożar Morning Midas przesądził o wszystkim
Choć obawy dotyczące transportu aut elektrycznych narastały od dawna, bezpośrednią przyczyną decyzji Matson był pożar i zatonięcie statku Morning Midas. W czerwcu 2025 r. jednostka ta przewoziła blisko 3 000 pojazdów, z czego kilkaset stanowiły samochody elektryczne i hybrydowe. Ogień wybuchł w jednej z kontenerowych sekcji, a mimo aktywacji systemu gaśniczego, nie udało się go opanować. Załoga została ewakuowana, a statek zatonął po kilku tygodniach dryfowania.
To kolejny po głośnych przypadkach Felicity Ace (2022) i Fremantle Highway (2023) statek, którego katastrofa łączona jest z ryzykiem pożarowym związanym z bateriami litowo-jonowymi. Oto krótki przegląd najgłośniejszych wypadków:
- Felicity Ace (luty 2022) Pożar rozpoczął się na statku przewożącym luksusowe samochody - m.in. marki Porsche, Bentley, Audi - w tym wiele pojazdów elektrycznych. Analiza wykazała, że prawdopodobną przyczyną katastrofy był tzw. thermal runaway baterii litowo-jonowych, co doprowadziło do długotrwałego pożaru i ostatecznego zatonięcia jednostki. Oficjalne śledztwo nie wskazało innego logicznego źródła tak intensywnej reakcji ognia.
- Fremantle Highway (lipiec 2023) Pożar miał miejsce na statku płynącym z Niemiec do Egiptu, który zabrał niemal 500 pojazdów elektrycznych. Początkowe doniesienia sugerowały, że to EV mogły być przyczyną pożaru, ale późniejsze dochodzenie wykazało, że pojazdy elektryczne nie były źródłem ognia. Znajdowały się na niższych pokładach i pozostały nienaruszone. Przyczyna pożaru nie została jednoznacznie ustalona, choć zniszczenia objęły niemal cały ładunek.
- Morning Midas (czerwiec 2025) W tym przypadku ogień wybuchł na pokładzie, gdzie znajdowały się samochody elektryczne i hybrydowe typu plug-in. To właśnie z tej strefy pożar miał się rozpocząć, co sugeruje, że mógł być wywołany przez baterię litowo‑jonową - np. w wyniku thermal runaway. Jednak śledztwo wciąż trwa, a przyczyna nie została oficjalnie potwierdzona.
Co to jest thermal runaway?
W centrum obaw dotyczących transportu pojazdów elektrycznych znajduje się zjawisko tzw. thermal runaway, czyli niekontrolowanej ucieczki termicznej. To proces charakterystyczny dla baterii litowo-jonowych, w którym wzrost temperatury - spowodowany np. uszkodzeniem, przegrzaniem lub zwarciem - prowadzi do dalszego nagrzewania ogniwa, aż do jego zapłonu. Pożar wybucha od wewnątrz, wydzielając łatwopalne gazy i ciepło, które mogą objąć sąsiednie ogniwa. Klasyczne systemy gaśnicze, jak CO2, które wykorzystują dwutlenek węgla do tłumienia pożarów, okazują się nieskuteczne, ponieważ nie przerywają reakcji chemicznej w baterii. Co więcej, ogień może pojawić się ponownie nawet wiele godzin po jego pozornym ugaszeniu. W warunkach statków transportowych, gdzie dostęp do źródła ognia jest ograniczony, a w jednym miejscu przewożone są tysiące aut, thermal runaway stanowi jedno z najpoważniejszych zagrożeń bezpieczeństwa.
Nie tylko elektryki stwarzają zagrożenie
Warto jednak zaznaczyć, że pożary na statkach transportowych nie są zjawiskiem zarezerwowanym wyłącznie dla pojazdów elektrycznych. Również samochody z silnikami spalinowymi mogą być źródłem ognia - np. w wyniku nieszczelności układów paliwowych, wycieków oleju czy wad instalacji elektrycznej. W zatłoczonych ładowniach, gdzie tysiące aut stoją obok siebie, pożar jednego może doprowadzić do rozprzestrzenienia się ognia na dziesiątki sąsiednich, niezależnie od rodzaju napędu. Różnica polega na tym, że pożary baterii litowo-jonowych wymagają zupełnie innych metod gaszenia niż te stosowane w przypadku pojazdów spalinowych.
Jak branża próbuje się bronić?
W obliczu rosnących zagrożeń branża żeglugowa i motoryzacyjna coraz intensywniej pracuje nad nowymi standardami bezpieczeństwa dla transportu pojazdów elektrycznych. Wśród rozważanych rozwiązań znajduje się m.in. wydzielenie specjalnych stref dla aut elektrycznych na pokładach, instalacja zaawansowanych czujników wykrywających wczesne oznaki wzrostu temperatury w bateriach, a także dedykowane systemy gaśnicze przystosowane do gaszenia pożarów litowo-jonowych. Równolegle toczą się prace nad nowymi wytycznymi w ramach Międzynarodowej Organizacji Morskiej (IMO), które mogłyby wprowadzić obowiązkowe procedury przewozu aut elektrycznych, łącznie z klasyfikacją ryzyka, obowiązkową dokumentacją stanu baterii i zakazem przewożenia uszkodzonych pojazdów. Wszystko po to, by uniknąć sytuacji, w której kolejne statki stają się ofiarami niekontrolowanego pożaru wywołanego przez jeden wadliwy akumulator.
Motoryzacja przyszłości, ale z ograniczeniami
Decyzja Matson może być wyjątkiem - ale też pierwszym sygnałem ostrzegawczym. Samochody elektryczne z każdym rokiem zwiększają udział w rynku, jednak infrastruktura transportowa i standardy bezpieczeństwa nie zawsze nadążają za ich ekspansją.
Dopóki nie zostaną opracowane spójne, międzynarodowe rozwiązania dla transportu dużych baterii, firmy takie jak Matson będą wolały wyhamować - zamiast później przepraszać.