Felicity Ace zatonął. Nie poznamy przyczyn pożaru samochodowca
Blisko 4 tysiące nowych samochodów koncernu Volkswagena skończyło swoją podróż z Niemiec do USA na dnie Atlantyku. Jak przekazała portugalska marynarka wojenna, wyniszczony pożarem prom Felicity Ace zatonął 1 marca w trakcie holowania. Wraz z nim pod wodę poszły m.in. fabrycznie nowe Bentleye, Lamborghini i Porsche.
Felicity Ace zatonął na skutek wzbudzonego morza, po przechyleniu się na prawą burtę, w odległości około 220 mil morskich od Azorów. Informacje potwierdziła marynarka wojenna Portugalii. Statek poszedł na dno w odległości około 25 mil morskich od wód terytorialnych Portugalii w miejscu, gdzie głębokość sięga 3 km.
Na pokładzie mierzącego ponad 200 metrów samochodowca, który 10 lutego wypłynął z niemieckiego Emden i obrał kurs na Davisville, było około 4 tysięcy fabrycznie nowych aut koncernu Volkswagen. Dużą część z nich stanowić miały samochody elektryczne. Zgodnie z informacjami armatora - MOL Ship Managment - pływający pod banderą Panamy samochodowiec dotrzeć miał do USA 21 lutego. 16 lutego, gdy jednostka znajdowała się w odległości około 90 mil morskich od Azorów, na pokładzie wybuchł pożar. Jednostkę obsadzało wówczas 22 członków załogi. Szczęśliwie wszyscy zostali ewakuowani drogą lotniczą - w operacji brały wówczas udział śmigłowce portugalskiej marynarki wojennej. W piątek 25 lutego podano, że pożar samoistnie zgasł, a na pokład weszły ekipy ratownicze.
Co ciekawe - desantowano je wprost ze śmigłowców. Wcześniejsza czwartkowa próba "szturmu" jednostki nie powiodła się ze względu na stan morza. Rozpoczęto też operację holowania promu, w której uczestniczył duży statek ratowniczy wraz z mniejszą jednostką pomocniczą i dwa holowniki. Jeszcze w piątek MOL podawało, że Felicity Ace jest "stabilny i niezagrożony przewróceniem". Niestety wiele wskazuje na to, że sytuacja uległa zmianie w nocy z 28 lutego na 1 marca. Wypalony statek miał pogłębić przechył na prawą burtę i zatonąć.
Zgodnie z oficjalnymi komunikatami armatora i portugalskiej marynarki wojennej, z uwagi na stan morza i kondycję jednostki, Felicity Ace pogłębiał przechył na sterburtę. 1 marca, około godziny 9 rano, samochodowiec przewrócił się i zatonął około 25 mil od wód terytorialnych Portugali. Na pokładzie nie było wówczas żadnych osób.
W internecie szybko pojawiły się pogłoski, że zatoniecie statku nie było przypadkowe i mogło wynikać z celowego otwarcia zaworów dennych. Teoriom spiskowym sprzyja fakt, że Felicity Ace przewoził na swoich pokładach wiele samochodów elektrycznych wyposażonych w baterie litowo-jonowe. Według niepotwierdzonych informacji właśnie z tego powodu strażacy nie mogli opanować pożaru, a akcja ratunkowa ograniczyła się do ewakuacji załogi i czekania, aż ładunek się wypali.
Co więcej - zatoniecie Felicity Ace mogło być rękę nie tylko armatorowi (był to samochodowiec typu - ro/ro - którego rozładowanie po pożarze stanowiłoby ogromne wyzwanie logistyczne) ale też Volkswagenowi. Po zatonięciu statku nie sposób ustalić pierwotnej przyczyny pożaru, a od samego początku spekulowano, że mógł nią być samozapłon jednego z przewożonych "elektryków". Nie ma jednak żadnych dowodów potwierdzających taką teorię.
Przypominamy, że ze względów bezpieczeństwa (ryzyko samozapłonu uszkodzonych baterii) - do gaszenia samochodów elektrycznych powszechnie używa się dziś kontenerów wypełnianych wodą. Baterie litowo-jonowe palą się bez dostępu tlenu, istnieje więc realne zagrożenie ponownego zapłonu i rozprzestrzenia się ognia. Patrząc z takiej perspektywy cały Felicity Ace stał się właśnie zalanym wodą kontenerem...
Abstrahując od rzeczywistych przyczyn katastrofy i powstających wokół samochodowca teorii spiskowych, nie ulega wątpliwości, że przypadek Felicity Ace będzie miał daleko idące konsekwencje. W przemyśle okrętowym zwrócono już uwagę, że załogi promów i samochodowców, wobec rozwoju samochodów elektrycznych, narażają się na większe i niespotykane do tej pory niebezpieczeństwo. To nowe wyzwanie dla konstruktorów okrętowych i przemysłu stoczniowego.
Przypominamy, że samochody na pokładzie Felicity Ace warte były około 400 mln dolarów. Wartość całego towaru na pokładzie oscylowała w okolicach 438 mln dolarów. Transport objęty był ubezpieczeniem, ale nie pokryje on całości strat, dlatego analitycy spodziewają się, że pożar może kosztować Volkswagena około 155 mln dolarów.
***