Czy można uniknąć mandatu z fotoradaru? Tak, ale to ryzykowne
System CANARD obejmuje już niemal 500 fotoradarów, a wkrótce na drogach stanie kolejnych 70 nowoczesnych urządzeń. Wielu kierowców zastanawia się, czy da się oszukać system, gdy przyjdzie list ze zdjęciem. Teoretycznie jest sposób, ale konsekwencje mogą być opłakane.

Zacznijmy od tego, że list z fotoradaru, który przychodzi do właściciela, to jeszcze nie mandat, tylko specjalne pismo z trzema opcjami do wyboru. Można przyznać się do popełnionego wykroczenia, wskazać osobę, która prowadziła auto w danym momencie lub zasłonić się niepamięcią. Wydawać by się mogło, że ta ostatnia opcja jest najlepsza, jednak już od kilku lat wcale tak nie jest. Wcześniej opłacało się z tego korzystać przy wyższych przekroczeniach prędkości, bowiem płaciło się 500 złotych, ale nikt nie dostawał punktów karnych. Teraz się to nie opłaca. Kara za niewskazanie kierowcy to dwukrotność mandatu za przekroczenie prędkości, ale minimum 800 złotych. Przy poważnych wykroczeniach może więc sięgać 2-4 tysięcy złotych.
List ze zdjęciem z fotoradaru
Po zrobieniu zdjęcia przez fotoradar GITD ma 180 dni na wysłanie wezwania do właściciela pojazdu. Jeśli GITD nie wyśle wezwania w ciągu 180 dni od wykroczenia, a potem nie skieruje sprawy do sądu w kolejne pół roku - sprawa się przedawnia po roku. To rzadkie, ale się zdarza przy przeciążeniu systemu. Warto też pamiętać, że większość urządzeń nie rejestruje minimalnych przekroczeń prędkości, typu 55 km/h na ograniczeniu do 50 km/h. Zwykle urządzenia robią zdjęcia, gdy kierowca jedzie powyżej 11 km/h niż wskazuje ograniczenie, choć ta zasada może nie działać w miejscach, gdzie obowiązująca dopuszczalna prędkość jest niższa (przy ograniczeniu do 30 lub 40 km/h)
Jak uniknąć mandatu z fotoradaru? Wskazanie obywatela spoza UE
Niektórzy wskazują jako kierowcę osobę spoza Unii Europejskiej. GITD nie może skutecznie ścigać takich osób, bo nie ma odpowiednich umów międzynarodowych o ściganiu wykroczeń drogowych. Problem w tym, że podanie zmyślonych danych to przestępstwo. Artykuł 233 Kodeksu karnego mówi jasno - za składanie fałszywych zeznań grozi do 3 lat więzienia. GITD może zażądać dowodów, że wskazana osoba rzeczywiście przebywała w Polsce i prowadziła auto. Brak takich dowodów oznacza sprawę w sądzie. A tam może się już zrobić nieciekawie i sąd naprawdę nie mieć skrupułów, by nie tylko zasądzić pokrycie kosztów sądowych, ale też skazać za przestępstwo, nawet, jeśli to będzie wyrok w zawieszeniu.
Błąd fotoradaru? To nie przejdzie
Przy starszych fotoradarach, które mierzą prędkość tylko jednego pojazdu, można próbować podważyć pomiar. Jeśli w pobliżu były inne auta, można argumentować, że radar mógł zmierzyć prędkość innego pojazdu. W praktyce takie odwołania rzadko się udają. GITD przesyła tylko zdjęcia, na których wyraźnie widać tablice i brak innych pojazdów w zasięgu radaru. Przegrany proces to dodatkowe koszty sądowe - często wyższe niż sam mandat. Nowsze fotoradary TraffiStar SR390 mierzą prędkość kilku pojazdów jednocześnie na różnych pasach. Tu argument o pomyłce w ogóle nie przejdzie.
Zakrywanie tablic, używanie nakładek utrudniających odczyt, spray'e antyradarowe - to wszystko jest nielegalne. Za celowe utrudnianie identyfikacji pojazdu grozi do 5 tysięcy złotych mandatu i zatrzymanie dowodu rejestracyjnego.
Najskuteczniejsze legalne metody to:
- Jazda zgodnie z przepisami (banalne, ale działa w 100 proc.)
- Korzystanie z tempomatu i ogranicznika prędkości
- Aplikacje z bazą fotoradarów (Yanosik, Google Maps)
Warto też pamiętać, że za przekroczenie prędkości do konta kierowcy przypisane zostaną punkty karne, a te kasują się po roku, ale dopiero od momentu, gdy opłacimy mandat. Warto więc zrobić to możliwie szybko - na opłacenie przyjętego mandatu ukarany kierowca ma siedem dni.