Wiemy, kiedy z cenników znikną spalinowe auta. Odliczanie trwa
Fiat Tipo czy benzynowa Toyota Corolla to tylko dwa z modeli, jakie zniknęły z cenników w tym roku, w związku z nowymi limitami emisji CO2 w Unii Europejskiej. W kolejnych miesiącach można się spodziewać następnych głośnych rozstań, ale prawdziwy pomór diesli i samochodów benzynowych rozpocznie się na dobre w styczniu 2026 roku. Wszystko za sprawą zmian w sposobie naliczania emisji spalin hybryd plug-in.

Najnowsze dane z poszczególnych europejskich krajów nie pozostawiają złudzeń. W ekspresowym tempie rośnie właśnie zainteresowanie - ładowanymi z gniazdka - hybrydami plug-in. Chociaż ich udział w ogóle rejestracji wciąż jest stosunkowo skromny (niespełna 8 proc. w pierwszym kwartale bieżącego roku), sprzedaż takich pojazdów skokowo wzrasta. Dotyczy to m.in. takich rynków jak Niemcy czy Hiszpania, gdzie ich udział w rynku wzrósł w pierwszym kwartale o odpowiednio 41,8 proc. i 30,7 proc. Zjawisko widoczne jest również w polskich salonach. Przykładowo, w kwietniu największy procentowy wzrost w liczbie zarejestrowanych aut zanotowały właśnie hybrydy typu plug-in.
Wyniósł on ponad 53 proc., co pozwoliło na zwiększenie udziału w rynku (4,1 proc.) o 1,6 p.proc.
Absurdy kar za emisję spalin. Nowe auta sprzedawane spod lady
Rosnącą popularność hybryd plug-in łatwo wytłumaczyć. To sposób na zminimalizowanie kar za przekroczenie emisji CO2. Od stycznia - w ramach kolejnego etapu regulacji CAFE (Clean Air For Europe) - obniżono średnią dopuszczalną emisję CO2 z nowych samochodów do poziomu 93,6 grama na kilometr. Każdy gram wyemitowany przez nowe auto powyżej tego limitu oznacza dla producenta karę w wysokości 95 euro.
Efektem jest wycofywanie z oferty kolejnych aut z klasycznymi - spalinowymi - układami napędowymi. Świetnym przykładem jest ty chociażby benzynowa Toyota Corolla, której - przynajmniej oficjalnie - nie da się już kupić w Polsce. Dlaczego? Bo ulubione auto Polaków z benzynowym silnikiem 1,5 l emituje od 129 gramów CO2/km, czyli przekracza normę o 35 gramów. Pozostawienie benzynowej Corolli w ofercie oznaczałoby więc, że za każdy zarejestrowany po 1 stycznia egzemplarz producent zapłaciłby aż 3 363 euro (14 360 zł) kary.
To tłumaczy np. rejestracyjną "górkę", jaką Corolla zanotowała w grudniu, gdy zainteresowanie "klientów" tym modelem wzrosło o rekordowe 37 proc. W praktyce to dealerzy Toyoty masowo rejestrowali wówczas benzynowe Corolle na siebie, by nie zaliczono ich do wyniku z 2025 roku. W efekcie nawet dziś w salonach kupić można jeszcze fabrycznie nowe Corolle ze starym układem napędowym, oferowane "spod lady" po starych cenach. Ich rejestracja po 1 stycznia oznaczałaby wywindowanie ceny auta o dobre 15 tys. zł.
Hybrydy plug-in sposobem na kary za emisję. Ale jest haczyk
Oczywiście najlepszym sposobem na uniknięcie kar jest zwiększenie sprzedaży zeroemisyjnych samochodów elektrycznych. Dla przykładu w Niemczech ich udział w ogóle rejestracji w kwietniu sięgnął już niemal 19 proc. To już dość blisko "bezpiecznego" - pozwalającego uniknąć kar za emisję - poziomu rzędu 1/4 ogółu rejestracji.
Problemem pozostają jednak biedniejsze rynki, do których zalicza się m.in. właśnie Polska. Dość powiedzieć, że w kwietniu samochody elektryczne stanowiły niespełna 3,6 proc. nowych aut zarejestrowanych w naszym kraju.
W takiej sytuacji sposobem na zminimalizowanie wpływu kar jest właśnie skokowe zwiększenie udziału w sprzedaży hybryd plug-in. To tłumaczy np. trwające obecnie promocje na hybrydowe Toyoty C-HR czy RAV4 czy podobną ofensywę Volkswagena. Tylko w ostatnie czasie, biorąc pod uwagę całą Grupę Volkswagena, w Polsce przybyło aż 29 modeli wyposażony w hybrydowy napęd plug-in!
O ile w Europie Zachodniej w ostatnich miesiącach bardzo szybko rośnie sprzedaż naszych modeli elektrycznych, o tyle w Polsce klienci częściej sięgają po hybrydy PHEV
Rachunek producenta jest prosty. Przykładowo - nowy Volkswagen Golf z napędem plug-in, w trybie pomiarowym emituje poniżej 10 gramów CO2/km. Oznacza to dla Volkswagena zapas ponad 80 gramów w stosunku do nowego limitu. A dzięki niemu można wprowadzić na rynek kilka klasycznych samochodów spalinowych nie narażając się na karę.
Wiem, kiedy z cenników znikną samochody spalinowe. Zostało kilka miesięcy
Problem w tym, że takie rozwiązanie ma poważną wadę. Już w przyszłym roku obowiązywać zaczną nowe przepisy dotyczące homologowania hybryd plug-in. Chodzi o normę Euro 6e-bis, która od 1 stycznia 2026 roku dotyczyć będzie wszystkich takich aut sprzedawanych w UE. Nowe przepisy oznaczają wydłużenie symulowanego dystansu, w ramach którego obliczane jest średnie zużycie paliwa, z 800 do aż 2200 km.
W opinii ekspertów spowoduje to nawet dwukrotny wzrost emisji CO2 z takich pojazdów. Oznacza to, że statystyczna hybryda plug-in wciąż będzie z zapasem mieściła się w limitach, ale "zaoszczędzona" dzięki jej sprzedaży emisja pozwoli na wprowadzenie na rynek zdecydowanie mniejszej liczby aut spalinowych. Te zaczną więc masowo znikać z cenników z początkiem przyszłego roku.
Nie lubisz elektryków? Trzymaj kciuki, żeby polubili je Niemcy
Oczywiście można liczyć na to, że w takich krajach jak Niemcy czy Francja ostatecznie - do końca 2027 roku - uda się uzyskać bezpieczny próg udziału samochodów elektrycznych w miksie (około 25 proc.), ale w Polsce, Rumunii czy Bułgarii, gdzie poziom wynagrodzeń czy infrastruktura doładowania samochodów elektrycznych wciąż daleko odbiega od unijnej średniej, w taki scenariusz nie wierzy nikt.
Z perspektywy polskich nabywców trzeba więc liczyć na to, że Niemcy, Francuzi, Włosi czy Hiszpanie szybko zapałają miłością do samochodów elektrycznych. Tyko w takim przypadku wypracowane na tych rynkach "nadwyżki" udziału aut elektrycznych w ogóle rejestracji pozwolą pozostawić w ofercie na mniej zamożnych rynkach auta spalinowe. Paradoksalnie oznacza to, że elektrosceptycy, których wśród polskich kierowców nie brakuje, powinni trzymać kciuki za szybki proces elektryfikacji zachodu Europy, bo jeśli ten postępować będzie wolniej niż życzą sobie tego koncerny motoryzacyjne, z cenników w szybkim tempie znikną samochody spalinowe.
Co więcej - proces ten dotknie przede wszystkim marki popularne, bazujące na niskich marżach, które - w przeciwieństwie do producentów premium - nie mogą pozwolić sobie na ukrycie w cenie pojazdu wysokiej kary za emisję CO2.
Śmiało można więc powiedzieć, że najbliższa przyszłość samochodów spalinowych w Polsce zależy od tego, jak szybko zachodnia Europa pokocha auta elektryczne. Jak będzie - czas pokaże, ale jeśli w najbliższych miesiącach rozważacie zakup nowego auta spalinowego - radzę się pospieszyć.