Tysiące Polaków dożywotnio stracą prawo jazdy. Nowe przepisy w Sejmie
Nawet 16 tysięcy kierowców rocznie będzie mogło dożywotnio stracić może w Polsce prawo jazdy, gdy w życie wejdą przepisy rządowego projektu. Propozycje zmian w aż 10 ustawach zostały już zaakceptowane przez Rząd i trafiły do Sejmu. Dożywotnia utrata prawa jazdy objąć ma osoby, które przyłapane zostaną na łamaniu sądowych zakazów prowadzenia.

Spis treści:
Tysiące kierowców mogą stracić prawo jazdy na zawsze. Jak ustaliła Interia, każdego roku policja zatrzymuje ponad 16 tysięcy osób, które wsiadają za kółko mimo sądowego zakazu. Rząd właśnie przygotował dla nich surowszy bat - za złamanie zakazu będzie grozić dożywotnia utrata uprawnień. Projekt zmian trafił już do Sejmu. Rada Ministrów przyjęła projekt Ministerstwa Sprawiedliwości zakładający zmiany w aż 10 ustawach dotyczących kierowców. Dokument trafił do Sejmu (druk sejmowy 1451) i skierowano go do pierwszego czytania.
W przypadku naruszenia zakazu sąd powinien co do zasady orzekać dożywotni zakaz prowadzenia pojazdów. Także możliwość przepadku pojazdu oraz minimalne świadczenie pieniężne w wysokości 10 000 zł mają pełnić rolę środków odstraszających
16 tys. kierowców rocznie straci prawo jazdy
W pierwszym półroczu 2024 roku funkcjonariusze Policji zatrzymali łącznie 8 340 osób, które dopuściły się naruszenia obowiązującego ich zakazu orzeczonego przez sąd.
W analogicznym okresie roku 2025 liczba takich osób wyniosła 8 523
Z dziennikarskiej rzetelności wypada zaznaczyć, że chociaż zdecydowana większość dotyczy zakazu prowadzenia, podane dane obejmują wszystkie przypadki niestosowania się do zakazów określonych w art. 244 Kodeksu karnego. Oznacza to, że są wśród nich również zakazy zbliżania się czy kontaktowania z konkretnymi osobami.
Dane te nie są rozdzielone ze względu na specyfikę zakazu
Śmiało można jednak przyjąć, że dziennie zatrzymywanych jest w Polsce około 40 osób z orzeczonym sądowym zakazem prowadzenia pojazdów. Dlaczego wsiadają za kierownicę?
W wielu przypadkach chodzi o osoby z chorobą alkoholową, ale wśród zatrzymanych nie brakuje i "zwykłych" kierowców, którzy świadomie zignorowali orzeczenie sądu. Dlaczego?
Wystarczy piwo i żegnasz się z autem
Na pierwszy rzut oka zapis o dożywotnim pozbawieniu prawa jazdy osoby, która złamała sądowy zakaz prowadzenia nie budzi zastrzeżeń. Trzeba jednak wiedzieć, że spora cześć przyłapanych na łamaniu zakazu kierowców robi to świadomie, w poczuciu rażącej niesprawiedliwości zastosowanych wobec nich sankcji. Jak to możliwe?
Przypomnijmy - obowiązujący w Polsce dopuszczalny limit alkoholu w organizmie kierowcy jest jednym z najniższych w Europie i wynosi 0,2 promila. W zakresie od 0,21 do 0,5 mowa o stanie po użyciu alkoholu (wykroczenie). Wynik powyżej 0,5 promila oznacza stan nietrzeźwości (przestępstwo).
Zdecydowana większość kierowców nie ma jednak świadomości, że już przekroczenie 0,2 promila, czyli dopuszczenie się wykroczenia, powoduje, że oprócz kary aresztu lub grzywny (minimum 2 500 zł) czeka ich utrata prawa jazdy. Mówi o tym art. 87 Kodeksu wykroczeń, w którym czytamy, że:
W razie popełnienia wykroczenia określonego w § 1 (prowadzenie pojazdu mechanicznego w stanie po użyciu) orzeka się zakaz prowadzenia pojazdów.
W takich przypadkach najczęściej mowa o 6 miesiącach bez prawa jazdy. Mówiąc wprost - powrót z wczorajszej imprezy, lampka wina do obiadu czy piwo wypite w czasie koszenia trawnika, często kosztuje kierowców nie tylko 2500 zł grzywny, ale też półroczny zakaz prowadzenia pojazdów.
W przypadku wyniku powyżej 0,5 promila (przestępstwo), sądowa praktyka to minimum 12 miesięcy zakazu prowadzenia pojazdów.
Piłeś? Nie jedziesz. Polski limit to pułapka na kierowców
Nowe przepisy nie wzbudzałyby pewnie kontrowersji gdyby w Polsce, podobnie jak np. w Czechach, obowiązywał całkowity zakaz (0,0 promila) wsiadania za kierownice po alkoholu. Obecne limity (dopuszczalna zawartość 0,2 promila) dają jednak kierowcom złudne wrażenie, że lampka wina czy małe piwo do obiadu nie naraża ich na żadne przykre konsekwencje.
Z tego powodu, w zdecydowanej większości krajów UE, dopuszczalny limit alkoholu w organizmie kierowcy wynosi 0,5 promila. Żaden z dotychczasowych rządów nie odważył się jednak ani na wprowadzenie całkowitej prohibicji dla kierowców, co definitywnie rozwiązałoby problem, ani na zmianę polskich przepisów tak, by zrównać limity ze średnią europejską.
Trzeźwy jak Polak. UE chwali polskich kierowców
W kontekście wielomiesięcznych zakazów prowadzenia orzekanych za przekroczenie limitu 0,2 promila alkoholu warto też przypomnieć raport Komisji Europejskiej z 2023 roku, w którym Polacy uznani zostali za drugi najtrzeźwiejszy naród kierowców (za Łotyszami) w całej UE. W raporcie czytamy, że zaledwie 0.3 proc. skontrolowanych przez drogówkę kierowców w Polsce przyłapanych zostało na prowadzeniu pojazdu mając w organizmie większy niż dopuszczony przepisami limit alkoholu. Lepszym wynikiem (0,2 proc.) pochwalić się może w tym zestawieniu jedynie Łotwa. Dla porównania, w Belgii wynik przekracza 1,6 proc, w Hiszpanii 2,4 proc, a w Luksemburgu - 2,6 proc.
Dodajmy jeszcze, że zarówno w Belgii, Hiszpanii czy Luksemburgu dopuszczalny limit alkoholu w organizmie kierowcy (nie dotyczy kierowców zawodowych i młodych kierowców), to 0,5 promila, więc na tym tle wyniki polskich kierowców uznać można za rewelacyjne.
Kraje zachodnie mają w tym względzie znacznie bardziej liberalne przepisy. W większości państw (Włochy, Grecja, Francja, Chorwacja, Austria) obowiązuje limit 0,5 promila, ale już np. w Wielkiej Brytanii, Irlandii, Luksemburgu czy na Malcie - 0,8 promila.
Najbardziej restrykcyjne przepisy mają państwa postkomunistyczne. W Albanii, Czechach, Białorusi, Estonii, Rumunii, Słowacji, Ukrainie czy na Węgrzech w ogóle nie dopuszcza się alkoholu w organizmie kierowcy.