Toyota Corolla zdetronizowana. Polacy wolą kupować chiński samochód
Brytyjska marka MG, która od stycznia oferuje w Polsce samochody "made in China", to prawdziwy fenomen polskiego rynku motoryzacyjnego. Po niespełna pół roku w statystykach sprzedaży dotyczących klientów indywidualnych, firmie udało się wyprzedzić tak zasłużone marki, jak np. Opel, Nissan czy Peugeot. W samym maju prywatni nabywcy kupili w Polsce więcej egzemplarzy MG HS niż nawet Toyoty Corolli.
Nie potrzeba dopłat do aut elektrycznych, podatków od samochodów używanych czy sztucznego ograniczania użyteczności starszych pojazdów (np. poprzez strefy czystego transportu), by "zachęcić" Polaków do kupowania nowych aut. Wystarczy dobra oferta - niezła cena, konkurencyjny produkt i rozsądne warunki gwarancji. Dowodzą tego rewelacyjne wyniki sprzedaży MG - brytyjskiej marki należącej do chińskiego koncernu SAIC Motors, która po latach nieobecności powróciła na polski rynek w styczniu tego roku. Chociaż od tego czasu nie minęło nawet sześć miesięcy, już dziś rodzinny SUV brytyjsko-chińskiego producenta - MG HS - puka właśnie do pierwszej dziesiątki najchętniej wybieranych przez klientów indywidualnych aut w Polsce.
Jak wynika z najnowszego raportu IBRM Samar, w samym tylko maju klienci indywidualny zarejestrowali w Polsce 230 egzemplarzy MG HS. To oczywiście sporo mniej niż liderującym w zestawieniu Toyocie RAV4 (761 rejestracji), Kia Sportage (607 rejestracji) czy Toyocie Yaris Cross (607 rejestracji), ale trzeba pamiętać, że mowa o marce, która buduje w Polsce swój wizerunek niemalże od zera. Wynik robi tym większe wrażenie, jeśli porównamy go np. z takimi ulubieńcami Kowalskich, jak np.:
- Suzuki Vitara (230 rejestracji przez klientów indywidualnych w maju),
- Dacia Sandero (229 rejestracji przez klientów indywidualnych w maju),
- Toyota Corolla (220 rejestracji przez klientów indywidualnych w maju).
Nie sposób też przemilczeć ogólnego wyniku brytyjsko-chińskiego producenta. 671 rejestracji w maju oznacza, że na nowego MG zdecydowało się w tym czasie więcej nabywców, niż chociażby na nowe Ople (647 rejestracji), Nissany (496 rejestracji) czy Peugeoty (434 rejestracje).
Imponujące jest również tempo zwiększania udziału MG w polskim rynku. W styczniu, po pierwszym miesiącu działalności w Polsce, dealerzy MG raportowali sprzedaż 152 samochodów. W maju było to już wspomniane 671 rejestracji, czyli przeszło czterokrotność styczniowego wyniku.
Powrót MG na polski rynek to ciekawe studium przypadku dotyczące stosunku polskich nabywców do pojazdów "made in China". Marce, która przez wiele lat funkcjonowała w świadomości polskich klientów, pomagają niewątpliwie brytyjskie korzenie, ale nie ulega wątpliwości, fundamentem sukcesu jest dobrze skrojona oferta. Przypomnijmy - MG HS, który gabarytami i listą wyposażenia śmiało stawać może w szranki z takimi autami jak Nissan Qashqai czy Hyundai Tucson - wyceniony jest w podstawowej wersji na 103 800 zł (model Standard z ręczną skrzynią biegów i benzynowym silnikiem 1.5 l o mocy 150 KM). Topowa specyfikacja to 117 200 zł w odmianie z ręczną skrzynią biegów i 123 500 zł w odmianie z dwusprzęgłową przekładnią DCT. Dla porównania ceny bazowego Nissana Qashqai startują od 124 500 zł, nowy Hyundai Tucson to wydatek co najmniej 128 400 zł.
Ale twierdzenie, że Polacy decydują się na nowe MG kierując się wyłącznie ceną byłoby krzywdzące. W podjęciu decyzji o zakupie pomaga też siedmioletnia gwarancja czy pięć gwiazdek uzyskane przez MG HS w testach bezpieczeństwa euro NCAP.
Na uwagę zasługuje też rozsądna polityka samego MG, które - już w marcu - chwaliło się uruchomieniem centrum szkoleniowo-dystrybucyjnego marki na Węgrzech, które - na terenie Europy środkowo-wschodniej - odpowiadać ma za szkolenie serwisujących pojazdy mechaników i zaopatrzenie ASO w części zamienne.
Sześciomiesięczny dorobek MG w Polsce doskonale pokazuje, że - przynajmniej w przypadku klientów indywidualnych - sztuczne kreowanie popytu na nowe auta nie jest wcale potrzebne. Wystarczy wyjść do klientów z rozsądnie wycenionym produktem odpowiadającym ich potrzebom i zagwarantować jego serwisowanie, a klienci - przynajmniej ci indywidualni, którzy nie przywiązują tak dużej wagi do wartości rezydualnych - odwdzięczą się decyzjami zakupowymi. I nie jest to dobra wiadomość dla europejskich producentów pojazdów.