Sprawdziłem kilkanaście Porsche na torze w jeden dzień
Niedaleko Opola znajduje się nowoczesny tor o nazwie Porsche Experience Center Silesia Ring. To właśnie na tym obiekcie co roku szkoli się niemal 1500 kierowców i pasjonatów marki ze Stuttgartu. W ubiegłym tygodniu stałem się jednym z nich i mogłem poczuć te niesamowite emocje na własnej skórze.

Spis treści:
- Porsche On Track - pierwszy stopień zabawy
- Czterodrzwiowe Porsche też potrafią poszaleć
- Czasem warto zjechać z asfaltu
- Porsche Taycan Turbo S - elektryczny zawrót głowy
- Rywalizacji nigdy dość - slalom 718 Spyder RS
- Manual na torze to rzadkość - Porsche 911 Carrera T
- Poprzeczka stawiana coraz wyżej
- Idealny deser - wyczynowe Porsche z homologacją drogową
- Szkolenie z Porsche Experience to niezapomniana przygoda
Już samo to miejsce jest wyjątkowe, ponieważ tor w Kamieniu Śląskim ma aż 3636 metrów długości i jako jeden z dwóch w Polsce posiada homologację Polskiego Związku Motorowego. Dzięki temu mogą odbywać się tutaj oficjalne Wyścigi rangi Mistrzostw Polski. Obiekt oferuje 15 wymagających zakrętów oraz prostą o długości 730 metrów. To idealna przestrzeń, by pod okiem instruktorów doskonalić swoje umiejętności, a przy okazji świetnie bawić się za kierownicą różnych Porsche - od SUV-ów i limuzyn po niemal wyczynowe odmiany 911.

Porsche On Track - pierwszy stopień zabawy
Porsche Experience działa w Polsce już od 2017 roku i przez wiele lat wyszkoliło tysiące kierowców i polskich klientów tej niemieckiej marki. Obecnie do wyboru jest aż 9 różnych programów, ułożonych pod względem stopnia zaawansowania kursantów. Oznacza to, że bez zdobycia odpowiedniego certyfikatu nie można przejść do kolejnego etapu szkolenia. Wszystkie szczeble trzeba przejść po kolei pod okiem profesjonalnych instruktorów.
Porsche traktuje ten rodzaj działalności jako formę marketingu i promocji. Co ciekawe, okazuje się ona bardzo skuteczna i wiele kursantów po takim szkoleniu decyduje się na zakup Porsche. W końcu rzadko zdarza się okazja, by w tak krótkim czasie sprawdzić całą gamę modeli i porównać je między sobą.
Dzięki uprzejmości Porsche wziąłem udział w pierwszym stopniu szkolenia o nazwie Porsche On Track, który obfitował w kilka niesamowitych modułów. A uwierzcie - praktyki i jazdy na torze było znacznie więcej niż samej teorii. Zacznijmy jednak od początku i przeżyjcie je ze mną krok po kroku!

Czterodrzwiowe Porsche też potrafią poszaleć
Swoją przygodę zacząłem od modeli Porsche, które niekoniecznie kojarzą się ze sportową jazdą. Na tor wyjechałem grupą aut składającą się z elektrycznych Macanów i Taycanów, ale także hybrydowych Panamer. W teorii mogłoby się wydawać się, że bardziej pasują one do miasta lub w trasę, ale już pierwsze okrążenia pokazały, że te cywilne samochody, nawet bez specjalnego przygotowania, mają w sobie sportowe DNA marki i z łatwością pokonują zakręty Silesia Ring.
W jeździe kolumną i przy częstej zmianie egzemplarzy szybko zdałem sobie sprawę, że elektryczne modele na tym torze radzą sobie świetnie. Mimo, że są ciężkie, komfortowe i nie wydają oczekiwanych dźwięków, to dostępny od zera moment obrotowy oraz świetnie osiągi przydają się na każdym wyjściu z zakrętu, gdzie bez problemu doganiają spalinowych braci. Nawet Macan, jako bezemisyjny SUV, na krętym torze radził sobie wyśmienicie, choć prawa fizyki przy hamowaniu dawały o sobie znać.

Czasem warto zjechać z asfaltu
Jednym z elementów szkolenia była jazda off-roadowa na specjalnie przygotowanym odcinku obok toru. Za kierownicą Cayenne mogłem sprawdzić terenowe możliwości tych komfortowych SUV-ów. Jazda trawersem, wykrzyżami, czy stromymi podjazdami, a nawet brodzenie w wodzie to atrakcje, z którymi Porsche Cayenne poradziło sobie bez zająknięcia.
I to na pewno nie dzięki moim umiejętnościom, lecz możliwościom samochodu, który oferuje wiele inteligentnych asystentów wspierających kierowcę w tego typu zabawie. Na przykład system Porsche Hill Control, który pomaga zjechać z wzniesienia lub pneumatyczne zawieszenie, które potrafi unieść auto o kilka centymetrów zwiększając jego prześwit. Całość uzupełniają wysokiej jakości kamery i czujniki parkowania, dzięki czemu nie uszkodzimy karoserii swojego auta.

Porsche Taycan Turbo S - elektryczny zawrót głowy
Porsche chciało przekonać mnie do elektryków jeszcze jednym prostym doświadczeniem. Model Taycan w wersji Turbo S może pochwalić się mocą aż 952 KM i maksymalnym momentem obrotowym przekraczającym 1100 Nm. To wartości, których Taycanowi mógłby pozazdrościć niejeden spalinowy samochód sportowy. Choć takich parametrów nie widać od razu, to pomarańczowa karoseria rzuca się w oczy natychmiast.
I w sumie dobrze, bo przynajmniej w takim kolorze dłużej widzimy sylwetkę Porsche. A i tak znika ona z horyzontu w zatrważającym tempie. Od zera do 100 km/h ten samochód rozpędza się w zaledwie 2,4 sekundy. To poziom motocykli i naprawdę niewielkiej grupy samochodów.
Uwierzcie, że za kierownicą doznania są niemal kosmiczne. Trzeba uważać na potylicę i warto przytulić się w fotel, bo przeciążenie jest odczuwalne. Radzę też schować wszystkie przedmioty do zamykanych schowków, bo szybko potrafią zmienić swoje położenie. Z ciekawostek dodam, że takie osiągi dostępne są w aucie z masą 2,4 tony, ale też swoje kosztują - około 1,2 miliona złotych.

Rywalizacji nigdy dość - slalom 718 Spyder RS
Skoro miałem okazję pojeździć na wprost, to przyszedł też czas na slalom i małą rywalizację. Na krótkim odcinku z nawrotem mogłem sprawdzić zwrotność Porsche 718 Spyder RS. To auto z serii tych nietuzinkowych, oryginalnych i absurdalnych zarazem. Wyobraźcie sobie, że to 500-konne maleństwo osiąga prędkość maksymalną tylko z otwartym dachem. Jeśli na aucie założona jest materiałowa płachta, to powyżej 200 km/h pojawia się komunikat, by go zdjąć aby kontynuować rozpędzanie. A jest jeszcze zapas, bo v-max w tym samochodzie to 308 km/h. Zrezygnowaliśmy z takich testów, bo procedura ściągania dachu trwa wieki…
Niestety, nawet tak fantastyczny samochód nie pomógł mi wskoczyć na wysokie miejsce na tablicy wyników, ale frajda była absolutnie bezcenna. Mimo, że prędkości nie były oszałamiające, dźwięk silnika sprawiał gęsią skórkę, auto reagowało niemal jak przedłużenie moje ręki i oczu. 718 Spyder RS waży zaledwie 1410 kg, więc masa mówi sama za siebie. Cena również robi wrażenie- od 823 tysięcy złotych i trzeba się spieszyć, bo ten model niedługo zniknie z oferty.

Manual na torze to rzadkość - Porsche 911 Carrera T
Rodzynkiem na szkoleniu było Porsche 911 Carrera T - jedyne auto w stawce z manualną skrzynią biegów. Ta specjalnie odchudzona wersja jest hołdem dla ponad 55-letniej tradycji "turystycznych" odmian Porsche 911. W najnowszej generacji pod maskę trafił podwójnie doładowany bokser o pojemności 3 litrów ze stadem 394 koni mechanicznych. Ważny w tym aucie jest również maksymalny moment obrotowy na poziomie 450 Nm, który pozwala na korzystanie z szerokiego zakresu obrotów silnika.
Przejażdżka po torze samochodem z ręczną skrzynią biegów to zupełnie inny poziom emocji za kierownicą. Taka jazda angażuje znacznie mocniej, przez co przyjemność i odczucia są jeszcze intensywniejsze. Szczególnie, gdy w prawej dłoni czujemy gałkę z orzechowego drewna, a dźwięk sportowego wydechu dociera do wnętrza przez cieńsze szyby i mniej materiałów wygłuszających kabinę. W końcu auto jest lżejsze od zwykłej Carrery o 42 kg. Za oryginalność trzeba jednak dopłacić - ponad 50 tysięcy złotych.

Poprzeczka stawiana coraz wyżej
W ostatnim module mogłem sprawdzić kolejne dwudrzwiowe samochody Porsche. Były to 718 oraz 911 w różnych wersjach i kolorach. Aby było sprawiedliwie, zasiadłem za kierownicę każdej z nich na kilka okrążeń. Kółko po kółku jeździło mi się coraz lepiej i coraz szybciej, a osiągi oraz możliwości modeli rosły razem z moją pewnością na torze.
Warto tu wspomnieć, że niektóre 911 były wyposażone w system napędowy T-Hybrid. To nowość w najnowszej generacji tego modelu w wersjach GTS i Turbo S. Co ważne, system nie tylko dba o niższą emisję spalin, ale również znacząco wspiera dynamiczną jazdę. Różnicę czuć od razu - mogłem się o tym przekonać podczas bezpośredniego porównania na torze.

Idealny deser - wyczynowe Porsche z homologacją drogową
Na koniec muszę opowiedzieć o najmniej cywilnych, ale wciąż drogowych modelach, którymi mogłem się przejechać. Zacznijmy od Porsche 718 Cayman GT4 RS - mały potwór z centralnie umieszczonym 4-litrowym silnikiem za moimi plecami. Ma "tylko" 500 KM, ale pędzi 315 km/h. Świetne wyważenie, precyzyjne prowadzenie i dźwięk 9000 obr./min to połączenie, które powoduje ciarki na plecach. Pamiętam, że wcale nie chciałem z niego wysiadać.
Kolejnym autem wartym naszej wspólnej uwagi jest Porsche 911 GT3. To konstrukcja sprawdzona w wielu wyścigach, dopuszczona do ruchu drogowego. 510 koni mechanicznych wyciśniętych z wysokoobrotowego silnika bokser, połączonego ze skrzynią PDK, dają ogromne możliwości. W sprawnych rękach pozwala na naprawdę wiele, a najlepszym na to dowodem są same osiągi: 3,4 sekundy od 0 do 100 km/h i 311 km/h prędkości maksymalnej. Za kierownicą to czysta finezja i ponadprzeciętne wrażenia z jazdy.

Ostatnim Porsche na mojej drodze było 911 GT3 RS, które budzi respekt już na postoju. Posiada homologację drogową, ale epatuje swoim motorsportowym pochodzeniem. Aż trudno uwierzyć, że tak głośne auto z ogromnym skrzydłem może wyjechać na polskie ulice. Wysoce rozwinięta aerodynamika tego samochodu to prawdziwy szczyt techniki, który odczułem za kierownicą już przy pierwszym zakręcie. W połączeniu z niewielką masą (1450 kg) samochód po prostu wgryza się w obrany tor jazdy i prowadzi się niczym przyklejone do asfaltu.
Dzięki temu mogłem przesuwać swoje granice z okrążenia na okrążenie i jechać coraz szybciej, czując się niemal jak prawdziwy kierowca wyścigowy. Nawet krótkie spotkanie z tym autem zapada w pamięć tak mocno, że od razu zaraża chęcią spróbowania kolejny raz, kiedy tylko nadarzy się okazja. Ja już takiej niecierpliwie wypatruje.

Szkolenie z Porsche Experience to niezapomniana przygoda
Razem z instruktorami i samochodami Porsche spędziłem na torze niemal 8 godzin. Czas minął jednak błyskawicznie, a emocje buzowały jeszcze długo po opuszczeniu Silesia Ring. Muszę przyznać, że takie szkolenie to naprawdę niezapomniana przygoda - uczy nie tylko techniki jazdy i dobrych nawyków, ale także pokory do prędkości. Przy okazji pokazuje niemal nieograniczone możliwości samochodów Porsche.
To również świetny sposób na poznanie modeli tej marki. Niestety, nie jest tani - szkolenie Porsche On Track kosztuje 7911 złotych, a każdy kolejny etap wiąże się z większymi kosztami. Wątpię jednak, by ktoś wychodził z takiego szkolenia rozczarowany. Emocje i doświadczenia warte każdej złotówki.
Ja, do szkoły Porsche Experience, mógłbym chodzić codziennie.
Autor: Konrad Stopa