Nowe auto za 60 tys. zł? Jest prosty pomysł na tanie samochody
Komisja Europejska zapowiedziała, że jeszcze w grudniu przedstawi projekt dotyczący utworzenia nowej kategorii małych, ekonomicznych samochodów elektrycznych. Głównym tematem obrad będzie kwestia zmian w przepisach, która umożliwiłaby dopuszczenie takich pojazdów na rynek europejski. Jak się jednak okazuje - ingerencja w obowiązujące regulacje wcale nie jest konieczna - istnieją znacznie prostsze rozwiązania.

W skrócie
- Komisja Europejska planuje wprowadzenie nowej kategorii małych, ekonomicznych samochodów elektrycznych, których cena mogłaby zaczynać się od 60 tys. zł.
- Inspiracją dla tej propozycji są japońskie Kei Cary, ale unijni eksperci wskazują na potrzebę dostosowania przepisów.
- Szefowie Renault podkreślają, że wystarczające jest powstrzymanie się od dalszego zaostrzania przepisów, co pozwoliłoby rynkowi naturalnie się rozwijać i obniżyć koszty produkcji.
- Więcej podobnych informacji znajdziesz na stronie głównej serwisu
Komisja Europejska zapowiedziała, że 10 grudnia przedstawi projekt mający na celu poprawę przystępności cenowej małych samochodów na rynku europejskim. Propozycja ta będzie częścią pakietu środków mających stabilizować przemysł motoryzacyjny, który stoi w obliczu rosnącej konkurencji ze strony Chin.
Nowa klasa miejskich aut w cenie 60 tys. zł
Projekt przewiduje stworzenie nowej klasy miejskich samochodów elektrycznych o długości do 4,2 metra, w których nie byłoby obowiązku instalowania wszystkich obecnie wymaganych systemów bezpieczeństwa i asystentów kierowcy. Eliminacja kosztownych technologii umożliwiłaby wprowadzenie na rynek prostych, lekkich konstrukcyjnie pojazdów, które pozostają ekologiczne i tańsze w produkcji. Ich przewidywana cena wahałaby się między 15 a 20 tys. euro.
Inspiracją dla europejskich małych aut mogłyby być japońskie kei cary - praktyczne, ale niewielkie samochody miejskie. W Japonii cieszą się one licznymi ulgami podatkowymi i ubezpieczeniowymi, a ich charakterystyczną cechą jest pudełkowata, funkcjonalna forma. Unijni eksperci podkreślają jednak, że realizacja takiego projektu wymagałaby istotnych zmian w obowiązujących regulacjach.
Nie trzeba zmieniać przepisów. Wystarczy nie wprowadzać kolejnych
Nieco odmienne zdanie w tej sprawie mają dyrektorzy Renault. Podczas prezentacji nowego elektrycznego Twingo w Paryżu, Francois Provost i Fabrice Cambolive podkreślili, że rynek małych samochodów w Europie nie potrzebuje zmian w przepisach. Ich zdaniem wystarczy, aby Unia Europejska powstrzymała się od wprowadzania nowych regulacji - wówczas rynek sam znajdzie rozwiązania, a producenci będą mieli czas na obniżenie kosztów produkcji.
Francois Provost podkreślił, że do 2030 roku Europa planuje wprowadzić ponad 100 nowych przepisów dla branży motoryzacyjnej. W efekcie Renault będzie musiało skierować około jednej czwartej kadry inżynierskiej na ich wdrożenie. Według Provosta lepiej byłoby, gdyby ci sami specjaliści zajęli się obniżaniem kosztów i doskonaleniem technologii, która w przyszłości mogłaby stać się jeszcze tańsza.
Zwłaszcza, że Renault już teraz oferuje elektryczne modele spełniające wymagania UE pod względem długości 4,2 metra. Wśród nich znajdują się nowe Twingo, Renault 5, Renault 4, a nawet kompaktowe Megane, które mierzy 4199 mm. Dyrektorzy firmy podkreślają, że zamiast tworzyć nową kategorię samochodów, wystarczy skupić się na obecnym asortymencie, obniżyć koszty produkcji i w efekcie zaoferować niższą cenę katalogową.









