Norma emisji Euro 7 przyjęta. Na cenzurowanym również samochody elektryczne
Rada Unii Europejskiej przyjęła rozporządzenie w sprawie ustanowienia normy emisji spalin Euro 7. Po raz pierwszy norma taka dotyczy nie tylko zanieczyszczeń emitowanych z rur wydechowych pojazdów, ale także powstających podczas hamowania. Określa ona także minimalną trwałość akumulatorów w samochodach z napędem elektrycznym. Mimo to, ostateczny kształt Euro 7 jest wyraźnie łagodniejszy, niż pierwotnie zakładano.
Norma Euro 7 została przyjęta
Na temat wprowadzania normy emisji spalin Euro 7 przez organy Unii Europejskiej, pisaliśmy już wielokrotnie. Teraz stanowisko Parlamentu Europejskiego w tej sprawie, zostało zaakceptowane przez Radę Unii Europejskiej. Oznacza to, że akt ustawodawczy został przyjęty.
Teraz pozostaje jedynie podpisanie go przez przewodniczącego Parlamentu Europejskiego oraz Rady, a potem opublikowanie go w Dzienniku Urzędowym Unii Europejskiej. Nowe prawo wejdzie w życie po dwudziestu dniach od publikacji wprowadzającego go aktu.
Od kiedy zacznie obowiązywać norma spalin Euro 7?
Przyjęcie przepisów wprowadzających normę Euro 7 nie znaczy jednak, że producenci samochodów będą musieli się natychmiast do niej dostosować. Od momentu publikacji aktu prawnego, rozporządzenie będzie stosowane po upłynięciu:
- 30 miesięcy (2,5 roku) w przypadku nowo homologowanych (czyli nowych generacji) samochodów osobowych i dostawczych
- 42 miesięcy (3,5 roku) w przypadku wszystkich nowych samochodów osobowych i dostawczych (czyli również egzemplarzy modeli obecnych od lat na rynku, kupionych w salonie i po raz pierwszy rejestrowanych)
Znacznie więcej czasu na dostosowanie się, mają producenci pojazdów ciężarowych. Ich przepisy dotyczące Euro 7 będą dotyczyć po upłynięciu:
- 48 miesięcy (4 lata) w przypadku nowo homologowanych (czyli nowych generacji) autobusów, samochodów ciężarowych oraz przyczep
- 60 miesięcy (5 lat) w przypadku wszystkich nowych autobusów samochodów ciężarowych oraz przyczep
Oprócz tego, przepisy dotyczące Euro 7 przewidują jeszcze okresy:
- 30 miesięcy (2,5 roku) w przypadku nowych układów, komponentów lub oddzielnych zespołów technicznych montowanych w samochodach osobowych i dostawczych
- 48 miesięcy (4 lata) w przypadku nowych układów, komponentów lub oddzielnych zespołów technicznych montowanych w autobusach, samochodach ciężarowych i przyczepach
W praktyce chodzić będzie głównie o nowe jednostki napędowe. Jeśli na przykład jakiś producent będzie chciał dodać do gamy już oferowanego modelu nowy silnik, to wprowadzając go do oferty za 2,5 roku, musiałby go już dostosować do normy Euro 7. Natomiast dla pozostałych jednostek napędowych taki obowiązek pojawi się rok później.
Pierwszy projekt normy Euro 7 miał mocno uderzyć w auta spalinowe
Jak na nowe samochody wpłynie norma Euro 7? Według pierwotnych założeń miała ona drastycznie obniżyć emisję szkodliwych substancji przez samochody. Zakładano w niej:
- obniżenie średniej emisji CO2 dla całej gamy modeli z 95 g/km do 30 g/km
- obniżenie emisji tlenków azotu z 0,06 g/km (silniki benzynowe) lub 0,08 g/km (wysokoprężne) do 0,03 g/km, albo nawet do 0,01 g/km
- obniżenie emisji tlenku węgla z 1 g/km (silniki benzynowe) lub 0,05 g/km (wysokoprężne) do 0,3 lub 0,01 g/km.
Mowa była więc, w ekstremalnych przypadkach, o nawet dziesięciokrotnym obniżeniu emisji danej substancji. Ogromne obawy budziło też znaczne obniżenie emisji CO2. Aby pojazd emitował 30 g CO2/km, jego spalanie może wynosić najwyżej 1,4 l/100 km. Oznaczałoby to, że jedyne dostępne wersje spalinowe, musiałyby być hybrydami plug-in.
Mimo to, unijni urzędnicy przekonywali, że koszty dostosowania układów napędowych do takiego kształtu Euro 7, to jedynie 300 euro. Producenci samochodów mówili raczej o 2000 euro, a szef Renault Luca De Meo ocenił, że w przypadku samochodów miejskich, dostosowanie ich do nowych wymogów, może nawet dwukrotnie podnieść ich ceny. Wieszczono więc koniec (względnie) przystępnych cenowo niedużych aut, zamykanie fabryk i fale zwolnień. Z oczywistych względów wywołało to głośne protesty wielu branż i środowisk związanych z motoryzacją, a także polityków z poszczególnych krajów członkowskich.
Co zmienia wprowadzenie normy spalin Euro 7?
Głosy te sprawiły, że w ostatecznej formie, norma Euro 7 zaostrza normy emisji CO oraz NOx tylko dla samochodów ciężarowych i autobusów. W przypadku aut osobowych nic się nie zmienia, przynajmniej jeśli chodzi o zanieczyszczenia wydobywające się z rur wydechowych.
Zupełną nowością jest pomiar emisji cząstek stałych, powstających ze ścierania się hamulców oraz opon, który ma dotyczyć wszystkich samochodów, również elektrycznych. Wbrew pozorom bowiem, za zanieczyszczanie powietrza przez transport, odpowiada nie tylko emisja z rur wydechowych, ale także pył z klocków hamulcowych oraz opon. Opada on co prawda na asfalt, ale potem, wraz z innymi zanieczyszczeniami, jest wzbijany w górę przez koła kolejnych pojazdów, tworząc tak zwany unos wtórny.
Warto wiedzieć, że według raportu NIK w skali Polski transport odpowiada za 3 do 7 proc. emisji substancji szkodliwych i pyłu zawieszonego. Z tego jedynie 3 proc. to spaliny wydobywające się bezpośrednio z rur wydechowych, pozostałe 3 do 4 proc. to właśnie unos wtórny.
Norma Euro 7 wprowadza również o przepisy określające minimalną żywotność baterii stosowanych w samochodach elektrycznych i hybrydowych. W przypadku samochodów osobowych wymagane jest, by od początku cyklu życia do 5 lat lub przebiegu 100 tys. km akumulator miał co najmniej 80 proc. deklarowanej przez producenta pojemności. Po ośmiu latach i 160 tys. km ma to być co najmniej 72 proc. deklarowanej pojemności. Dla aut dostawczych ma to być odpowiednio: 75 proc. (5 lat lub 100 tys. km) i 67 proc. (8 lat lub 160 tys. km).
Ostatnią z nowości jest tak zwany "paszport ekologiczny", jaki otrzyma każdy pojazd. Znajdziemy tam informacje o efektywności energetycznej samochodu, a także o aktualnym stanie akumulatora trakcyjnego, a producenci zobowiązani będą do projektowania aut w taki sposób, by uniemożliwić ingerencję w systemy kontroli emisji spalin.