Chińska inwazja nie zagraża polskiemu przemysłowi. W PRL byłoby inaczej
Firmy z Państwa Środka kilka lat temu rozpoczęły globalną ekspansję, która aktualnie trwa w najlepsze. Chińczycy od dekad konkurowali z Europą niemalże we wszystkich sektorach, ale dziś są szczególnym zagrożeniem dla rodzimych przedsiębiorstw. Chociaż w ciągu ostatnich 10 lat import chińskich aut i maszyn do Polski wzrósł o 57,1 proc., eksperci zapewniają, że nie mamy się czego obawiać.

W skrócie
- Globalna ekspansja chińskich firm znacząco wpłynęła na rynki Europy, szczególnie dotykając branżę motoryzacyjną.
- Wzrost importu samochodów i maszyn z Chin do Polski wyniósł 57,1 proc. w ciągu ostatniej dekady, jednak polski przemysł pozostał stosunkowo odporny na tę inwazję.
- Polska gospodarka wykazuje największą odporność wobec chińskiej ekspansji dzięki zdywersyfikowanej produkcji i zatrudnieniu.
- Więcej podobnych informacji znajdziesz na stronie głównej serwisu
Skutki chińskiej inwazji odczuwają wszystkie kraje, a w ostatnim czasie szczególne piętno odcisnęła ona na branży motoryzacyjnej. Producenci nie tylko borykają się z co rusz zaostrzanymi przepisami dotyczącymi norm emisji spalin, ale również z masowo napływającą z Chin konkurencją. Chociaż w ostatniej dekadzie import samochodów oraz maszyn z Państwa Środka nad Wisłę wzrósł o 57,1 proc. - co jest wynikiem wyższym niż w Niemczech, Czechach czy na Węgrzech - rodzimy przemysł radzi sobie zdecydowanie lepiej.
"Chiński szok" potrząsnął całym światem. Ludzie masowo tracą pracę, zamykane są fabryki
Jeszcze kilka dekad temu świat podzielony był na kilka rynków, ale stopniowy rozwój globalizacji sprawił, że firmy rozpoczęły ekspansję w poszukiwaniu nowych klientów. W 2001 r. Chiny dołączyły do Światowej Organizacji Handlu, co kosztowało wówczas Stany Zjednoczone dwa miliony miejsc pracy i doprowadziło do stagnacji płac w branżach, które najbardziej narażone były na konkurencję z Państwa Środka.

W 2013 r. ekonomista David H. Autor wraz ze swoimi współpracownikami wymyślił termin "chiński szok", który niejako był tłumaczony jako zderzenie kilku bardzo silnych rynków z Chinami w pierwszych latach obecnego stulecia. Kiedy Europa i Ameryka Północna kompletnie nie zaprzątały sobie głowy tym, co dzieje się na Wschodzie, Chińczycy nie próżnowali i nie tylko systematycznie rozwijali nowe technologie, ale tworzyli i sprzedawali je znacznie taniej.
Czas na drugie cios. "Chiński szok 2.0" uderza aktualnie szczególnie w Europę
Eksperci wskazują, że wzmożone działania firm ze Wschodu w ciągu kilku ostatnich lat wpisują się w zjawisko "chińskiego szoku 2.0". Różnica jest jednak taka, że tym razem skierowane są one precyzyjnie w europejskie rynki przemysłowe, a więc również w Polskę. Jak już wspomniałem wcześniej, od 2015 do 2024 r. import samochodów, maszyn i urządzeń z Chin do Polski wzrósł o 57,1 proc. W przypadku Czech wynik ten wzrósł o 44,5 proc., w Niemczech o 34,3 proc., a na Węgrzech o 22 proc. Okazuje się jednak, że pomimo rekordowego wyniku to nasz przemysł poradził sobie najlepiej z chińską inwazją.
Wszystko za sprawą sektorów przemysłu, których od lat w ogóle nie ma w kraju nad Wisłą lub istnieją w marginalnym stopniu. Chińczycy przede wszystkim chcą konkurować w branży motoryzacyjnej i produkcji maszyn, które nie stanowią głównej siły przemysłowej w Polsce. Są to jednak kluczowe części gospodarki naszych zachodnich sąsiadów, Czechów czy Węgrów.

Chińskie firmy przeprowadziły zmasowaną ekspansję podczas pandemii. Polska gospodarka na tym nie ucierpiała
Główny wzrost importu odnotowano oczywiście w latach kryzysu pandemicznego, czyli 2019-2021, jednakże w ostatnim czasie znacznie wyhamował. Eksperci podkreślają jednak, że może być to chwilowa stagnacja i istnieje wysokie prawdopodobieństwo, że import samochodów i maszyn z Państwa Środka niebawem wzrośnie, co ma związek z amerykańskimi cłami. Polska jednak najmniej z europejskich państw odczuwa chińską ekspansję. Wszystko za sprawą najbardziej zdywersyfikowanej struktury produkcji, eksportu i zatrudnienia, przez co zmasowany import w poszczególnych sektorach jest znacznie mniej odczuwalny dla rodzimych firm.