Osiem krajów Unii chce zablokować Euro 7. Wśród nich Polska
Osiem krajów Unii Europejskiej (w tym Polska) postanowiło zaznaczyć swoje stanowisko w stosunku do mającej wejść w życie w 2025 roku normy Euro 7 i wystosowało w tym celu specjalny list. W dokumencie państwa sprzeciwiają się wprowadzeniu przepisów.
Norma Euro 7, której celem jest zaostrzenie norm emisji spalin tlenków azotu, szczególnie w przypadku silników wysokoprężnych, teoretycznie ma wejść w życie w 2025 roku. Zakładano, że przepisy będą stanowić kompromis między ochroną środowiska, a potrzebami rynku. Ostatecznie projekt nie przypadł do gustu ani organizacjom ekologicznym, ani producentom samochodów. Projekt przepisów spotkał się z niezadowoleniem również ze strony kilku krajów.
W zeszłym tygodniu pisaliśmy o włoskim ministrze transportu, Matteo Salvinim, który skrytykował normę Euro 7. Teraz państwa koalicji sprzeciwiającej się wprowadzeniu przepisów dotyczących emisji spalin (Francja, Włochy, Czechy, Bułgaria, Węgry, Rumunia, Słowacja i Polska) postanowiły wyraźnie zaznaczyć swoje stanowisko w tej kwestii. Kraje wystosowały wspólny list do innych członków Unii Europejskiej - podaje Automotive News Europe. W dokumencie tym wzywają do odejścia od planów wprowadzenia normy Euro 7. Ich zdaniem przepisy są zbyt ambitne i niemożliwe do zrealizowania. "Sprzeciwiamy się wszelkim nowym przepisom dotyczącym emisji spalin (w tym nowym wymogom testowania lub nowym normom emisji) dla samochodów osobowych i dostawczych" - napisano.
Sam list nie ma żadnej mocy prawnej. Unijni politycy muszą jednak zdawać sobie sprawę, że w przypadku ewentualnego głosowania w sprawie normy Euro 7, koalicja ośmiu krajów ma wystarczająco dużo głosów, by zablokować zmiany.
Ciekawe jest jednak, że sygnatariuszem listu nie były Niemcy. Może to wydawać się dość dziwne, biorąc pod uwagę, że minister transportu w rządzie federalnym, Volker Wissing, wyrażał swoje zastrzeżenia w stosunku do Euro 7. Dodatkowo to głównie dzięki działaniom Niemiec po 2035 roku w Europie będzie możliwa sprzedaż samochodów z silnikami spalinowymi, ale zasilanymi paliwami syntetycznymi.
W branży motoryzacyjnej rośnie opór wobec normy Euro 7. Coraz więcej producentów jawnie krytykuje przepisy lub przynajmniej stwierdza, że termin wejścia w życie normy powinien zostać przełożony. Zdaniem szefa koncernu Stellantis, Carlosa Tavaresa, norma Euro 7 odciąga producentów od prac nad tanimi samochodami elektrycznymi i zmusza do prac nad nowymi układami napędowymi lub przynajmniej systemami oczyszczania spalin. Z kolei szef sprzedaży i marketingu w Skodzie, Martin Jahn, stwierdził, że wejście w życie normy Euro 7 w obecnym kształcie zmusi czeską markę do zamknięcia jednej z fabryk i w efekcie zwolnienia 3 tys. pracowników.
***