Nie będzie nowej akcyzy, ani dopłat do używanych aut? Zaskakujące słowa polityka

Niespodziewane i zaskakujące – tak można określić słowa, jakie padły podczas dzisiejszej rozmowy w radiu RMF z ust Mirosława Suchonia z Polski 2050. Najwyraźniej rząd nie planuje zmian w podatku akcyzowym, ani też nie zdecyduje się na, od dawna zapowiadane, dopłaty do zakupu używanych samochodów elektrycznych.

Kilka zaskakujących i ważnych dla właścicieli samochodów informacji, pojawiło się podczas dzisiejszej "Porannej rozmowy w RMF FM". Gościem Roberta Mazurka był Mirosław Suchoń - przewodniczący klubu parlamentarnego Polska 2050. Już na początku pojawiły się wątki motoryzacyjne - najpierw dotyczące podatków od posiadania samochodów spalinowych.

Podatki od samochodów spalinowych to "pomysł poprzedników"

Mirosław Suchoń projekt wprowadzenia takiego podatku nazwał "bardzo złym pomysłem poprzedników". Przypomnijmy więc, że nowe opłaty - najpierw tylko naliczana podczas zakupu pojazdu, a potem także roczny podatek od faktu posiadania pojazdu - zostały wpisane jako jeden z kamieni milowych do Krajowego Planu Odbudowy. KPO było negocjowane przez rząd Mateusza Morawieckiego i rząd ten na owe zapisy się zgodził, nie oznacza to jednak, że rząd PiS był inicjatorem wpisania tych podatków do KPO.

Reklama

Dodajmy też, że pomysł wprowadzenia podatków od samochodów, choć z oczywistych względów budzący sprzeciw polskich kierowców, nie jest niczym nowym i to nie tylko w krajach zachodnich. Kiedy wątek nowych opłat pojawił się po raz pierwszy w połowie 2022 roku, był bardzo chwalony przez zwolenników ekologicznego transportu. Maciej Mazur, prezes Polskiego Stowarzyszenia Nowej Mobilności (lobbującego na rzecz samochodów elektrycznych) polecał wtedy zastosowanie podobnych podatków do tych, obowiązujących w Czechach i na Węgrzech, gdzie opłaty nalicza się zależnie od normy emisji spalin. Za przykład wart naśladowania podawał także Słowację, gdzie podatek zależy też od wieku pojazdu, co hamuje import najstarszych pojazdów.

Można więc powiedzieć, że podatki od samochodów stają się pewnym standardem w Europie, zatem wprowadzenie podobnego rozwiązania również w Polsce nie wydawało się niczym nadzwyczajnym. Obecnie rządząca koalicja renegocjowała jednak zapisy KPO i udało się jej wykreślić z kamieni milowych podatki od samochodów. Zamiast tego miała pojawić się inna opłata.

Nie będzie nowej akcyzy na samochody?

Na ten fakt zwrócił uwagę prowadzący rozmowę Robert Mazurek, stwierdzając, że mówienie o sukcesie jakim było zablokowanie podatków od samochodów, jest "manipulacją", ponieważ "zamiast podatku będzie opłata". Mirosław Suchoń jednak temu zaprzeczył.

Wyjaśnijmy więc, że obecnie rządzący zapowiedzieli, iż zamiast nowych podatków od samochodów, zmienią zasady naliczania akcyzy. Obecnie wynosi ona 3,1 proc. dla pojazdów z silnikami o pojemności do 2 litrów oraz 18,6 proc. w przypadku silników o pojemności powyżej 2 litrów. Oprócz ogromnej dysproporcji, uwagę zwracają zupełnie niedzisiejsze założenia, zgodnie z którymi mocne i paliwożerne są tylko auta z większymi silnikami. Tymczasem od więcej niż dekady nie brakuje na rynku samochodów z jednostkami o mocy powyżej 300 KM, które nie przekraczają granicy 2 litrów pojemności.

Dlatego też zwykle stosowanym w innych krajach rozwiązaniem, jest naliczanie opłaty zależnie od emisji CO2. W przypadku Polski mówiło się jednak o nowej akcyzie, której wysokość zależałaby od spełnianej przez pojazd normy Euro. W ten sposób sprowadzanie najstarszych i najbardziej zanieczyszczających środowisko pojazdów, stałoby się mniej opłacalne, co miałoby skłaniać Polaków do decydowania się na nowsze auta. To właśnie miał na myśli Robert Mazurek, mówiąc o "zastąpieniu podatku nową opłatą".

Trudno jednoznacznie powiedzieć, czy zdecydowane zaprzeczenie Mirosława Suchonia, że nie będzie nowych podatków, faktycznie oznacza zatrzymanie prac nad wprowadzeniem nowej akcyzy, czy tylko automatyczną próbę obrony przed zarzutami dziennikarza i chęć skierowania rozmowy na bardziej korzystne dla polityka tory. Na jednym wdechu powiedział bowiem, że "będzie dopłata do pojazdów elektrycznych".

Dopłaty do używanych samochodów elektrycznych nie wejdą w życie?

Wątek dopłat do samochodów elektrycznych to kolejna ciekawa kwestia, jaka padła podczas rozmowy. Przewodniczący Polski 2050 zapowiedział, że pojawią się dopłaty do samochodów elektrycznych i "rzeczywiście to jest konkret". Warto w tym miejscu przypomnieć, że pierwszy program dopłat do samochodów elektrycznych w Polsce pojawił się w połowie 2020 roku. Nie cieszył się zbyt dużym zainteresowaniem i został w lipcu 2021 roku zastąpiony nowym programem, nazwanym "Mój elektryk". Od tego czasu dofinansowano zakup około 25 tys. pojazdów, a budżet programu wyniósł 960 mln zł.

Na czym więc polega wspomniany przez Suchonia "konkret"? Dotychczasowy program dopłat został zawieszony 1 września i ma być wznowiony w przyszłym roku. Konkretem będzie powrót do dofinansowywania samochodów elektrycznych w maksymalnej kwocie zwiększonej do 30 tys. zł, na które przeznaczone ma być 1,6 mld zł z KPO. Redaktor Mazurek słysząc to, dopowiedział, że chodzi też o dopłaty do używanych samochodów elektrycznych, do których rząd miał dopłacać nawet 40 tys. zł. Mirosław Suchoń jednak temu zaprzeczył stwierdzając:

Takie słowa mogą być zaskakujące, ale potwierdzają to, co niedawno stwierdził wiceminister funduszy i polityki regionalnej Jan Szyszko. Według niego używane samochody elektryczne będą stanowiły jedynie margines rynku elektryków. Ma to wynikać z obaw kierowców o degradację baterii i spadek zasięgów, ryzyko wystąpienia problemów z akumulatorem i kosztów napraw przewyższających wartość pojazdu (większość producentów nie przewiduje możliwości napraw baterii, a tylko ich wymianę), a także bardzo szybkiego rozwoju technologii, przez co nawet kilkuletnie auta są znacznie mniej atrakcyjne od nowych.

Co prawda, według rządowych planów, dofinansowanie miałoby obejmować samochody najwyżej czteroletnie, a więc mające jeszcze cztery lata gwarancji na baterię, dzięki czemu nie byłoby obaw, że dofinansowanie zostanie zmarnowane na pojazd, który szybko zniknie z polskich dróg. Minister Szyszko stwierdził jednak, że:

Czy faktycznie Polacy nie byliby zainteresowani kupnem kilkuletnich elektryków z dopłatą od państwa? W serwisie Otomoto jest obecnie około 1100 ofert sprzedaży używanych aut elektrycznych, spełniających proponowane wymogi programu (maksymalnie 4 lata i 150 tys. zł) w tym około 700 rocznych lub dwuletnich, o których wspominał minister Szyszko. Natomiast z danych platformy wynika, że faktycznie to właśnie auta elektryczne najdłużej czekają na znalezienie nowego właściciela. O ile samochody spalinowe sprzedają się przeciętnie w około 40 dni, to już auta bateryjne na nabywcę czekają ponad dwa miesiące.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: KPO | dopłaty do samochodów
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy