Koniec elektromobilności w USA? Trudne pierwsze decyzje Trumpa
Stany Zjednoczone wybrały nowego prezydenta. Donald Trump jest zwolennikiem izolacjonizmu i protekcjonizmu oraz przeciwnikiem samochodów elektrycznych, za wyjątkiem Tesli. Co rządy Trumpa będą znaczyły dla amerykańskiego, i nie tylko, przemysłu motoryzacyjnego?
Jednymi z pierwszych decyzji, jakie zamierza podjąć Trump, będzie zawrócenie Ameryki z drogi ku elektromobilności. Prezydent-elekt podczas kampanii wyborczej kilkukrotnie mówił, że auta elektryczne "to oszustwo". Dlatego Trump zamierza ograniczyć lub wręcz zlikwidować wszystkie programy wsparcia samochodów elektrycznych. Głównie mówimy tu o zwolnieniach podatkowych.
Jednocześnie Trump chce poluzować normy emisji spalin, które wyznaczane są przez amerykańską Agencję Ochrony Środowiska (EPA). To oznacza mniejsze wydatki dla producentów samochodów spalinowych i ich większe zyski, jednocześnie uderzy jednak w firmy, które w dużej mierze postawiły na rozwój samochodów elektrycznych.
Do poluzowania norm EPA wzywa Trumpa Stowarzyszenie Transportu Drogowego. Z drugiej strony amerykańskie Stowarzyszenie Zero Emission Transportation Association, zrzeszające producentów aut bateryjnych: Teslę, Rivana i Lucida oraz produkujący baterie koncern LG, już dzień po wyborach wydało oświadczenie, w którym zwróciło uwagę, że nie można przekreślać rozwoju elektromobilności.
"Następne cztery lata są kluczowe dla zapewnienia, że te technologie będą rozwijane i wdrażane przez amerykańskich pracowników w amerykańskich fabrykach przez pokolenia"- czytamy w oświadczeniu, które ewidentnie próbuje wpisać się w retorykę tak chętnie stosowaną przez Trumpa.
Co zrobi Trump, który ma duży dług wdzięczności wobec Elona Muska, właściciela Tesli? Będzie na pewno musiał wyważyć racje obu stron, jednak wszystko wskazuje na to, że klimat dla aut na prąd w USA ulegnie pogorszeniu. Świadczy może o tym m.in. chęć Trumpa do odebrania Kalifornii prawa do ustalania własnych przepisów dotyczących emisji spalin z samochodów. Kalifornia to stan zamożny, w którym od lat wygrywają kandydaci demokratów. Również w obecnych wyborach Kamala Harris zdecydowanie pokonała Trumpa.
Kalifornia od 2019 roku może samodzielnie ustalać przepisy dotyczące emisji spalin i skwapliwie z tego korzysta. Stan ten chciał by już w 2030 roku 68 proc. sprzedaży samochodów stanowiły auta bezemisyjne. Odsetek ten miał się zwiększyć do 100 proc. w 2035 roku, chociaż ostatecznie przepisy zmieniono tak, by umożliwić rejestrację hybryd typu plug-in. Wygląda jednak na to, że nowy prezydent USA wyrzuci te plany do kosza.
Kolejnym krokiem Donalda Trumpa ma być "ochrona" rynku amerykańskiego przed samochodami importowanymi. Trump wieloktronie mówił, że samochody z Chin, jeśli trzeba, zostaną objęte stawką w wysokość 100, 200 czy 1000 proc., tak "by nie sprzedało się ani jedno auto". Jednak Trump zamierza pójść dalej i objąć cłami samochody importowane z Europy, Azji oraz Meksyku.
200 proc. cła na auta z importu. Tak Trump chce zostać prezydentem
Szczególnie objęcie cłami Meksyku zmieni zasady gry. W tym kraju istnieje wiele fabryk, które produkują samochody głównie na rynek USA, korzystając z niższych kosztów pracy. Np. Honda w Meksyku produkuje rocznie do 200 tys. samochodów, z czego 80 proc. trafia do Stanów Zjednoczonych. Również w Meksyku Toyota produkuje pickupa Tacoma, który w USA w zeszłym roku znalazł 230 tys. nabywców. W kraju tym pierwsze zakłady produkcyjne stawiają również firmy chińskie.
Objęcie samochodów z Meksyku cłami ma skłonić producentów do przeniesienia produkcji do USA. W sierpniu Trump powiedział agencji Reutera, że jeśli jakikolwiek producent samochodów, również w Chin, będzie chciał sprzedawać w USA samochody, to będzie musiał postawić tam fabryki i zatrudnić Amerykanów. A wówczas może nawet liczyć na zwolnienia podatkowe.
Trump wielokrotnie krytykował Chiny, jednocześnie jednak podkreślał, że dobrze i konstruktywnie rozmawiało mu się z przywódcą Chin, Xi Jinping. Sam Xi Jinping już pogratulował Trumpowi zwycięstwa w wyborach.
Chińskie części i oprogramowanie w autach zakazane. Nowe regulacje w USA
"Historia uczy, że Chiny i Stany Zjednoczone zyskują na współpracy i tracą na konfrontacji" - napisał Xi. "Stabilne, zgodne i zrównoważone relacje między Chinami a Stanami Zjednoczonymi służą wspólnym interesom obu krajów i odpowiadają oczekiwaniom społeczności międzynarodowej".
Chiński przywódca wyraził również nadzieję, że "obie strony będą przestrzegać zasad wzajemnego szacunku, pokojowego współistnienia i współpracy korzystnej dla obu stron," a także "wzmocnią dialog i komunikację" oraz będą "właściwie obchodzić się z różnicami" dzielącymi Waszyngton i Pekin.
Widać więc, że przywódca Chin obawia się nieprzewidywalności Trumpa i zależy mu na uniknięciu scenariusza europejskiego, czyli karnych stawek celnych.
Jedno jest pewne. USA czekają wkrótce duże zmiany, które mogą odczuć również największe, globalne koncerny.