Bulwersujące doniesienia w sprawie Sebastiana M. Zachowywał się, jakby "wjechał w kosz"
We wtorek 15 lipca prok. Izabela Knapik z Prokuratury Okręgowej w Katowicach poinformowała, że do Sądu Rejonowego w Piotrkowie Trybunalskim trafił akt oskarżenia przeciwko Sebastianowi M., który doprowadził we wrześniu 2023 r. do tragicznego wypadku na autostradzie A1. W wyniku zdarzenia życie straciła trzyosobowa rodzina - małżeństwo i ich pięcioletnie dziecko. Śledczy ustalili bulwersujące okoliczności.

W skrócie
- Sebastian M. został oskarżony o spowodowanie tragicznego wypadku na autostradzie A1, w którym zginęła trzyosobowa rodzina.
- Po wypadku Sebastian M. nie podjął prób pomocy ofiarom, a zamiast tego zadzwonił do ojca i skasował dane w swoim telefonie.
- Prokuratura uznała, że Sebastian M. rażąco przekroczył dozwoloną prędkość i jest wyłącznym sprawcą zdarzenia.
- Więcej podobnych informacji znajdziesz na stronie głównej serwisu
Dziennikarze portalu "Rzeczpospolita" dotarli do aktu oskarżenia przeciwko Sebastianowi M., który został sprowadzony do Polski 26 maja br. ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich, gdzie uciekł po tragicznym wypadku. Kierujący BMW M850i uderzył w tył osobowej Kii, która następnie wpadła w bariery energochłonne i zajęła się ogniem. Wstępne ustalenia śledczych wskazywały, że kierujący samochodem osobowym marki Kia z nieznanych przyczyn mógł stracić panowanie nad pojazdem, a uszkodzone BMW, znajdujące się kilkaset metrów dalej, nie brało udziału w zdarzeniu. Opublikowany film z wideorejestratora jednego z przejeżdżających pojazdów obnażył prawdę.
Liczył się tylko telefon do ojca. Sebastian M. po wypadku nie próbował pomóc ofiarom
Jak wynika z aktu oskarżenia, Sebastian M. nie zadzwonił na policję, nie próbował nawet pomóc ofiarom, a jedynym telefonem, jaki wykonał, był telefon do ojca. Jeden ze świadków stwierdził, że po wypadku zachowywał się tak, jakby wjechał "w kosz na śmieci".
Ustalono, że Kia nie zajechała drogi BMW prowadzonemu przez Sebastiana M., jak ten początkowo twierdził, a powodem wypadku była utrata przez niego panowania nad pojazdem. Biegli od rekonstrukcji wypadków drogowych odtworzyli półgodzinny rajd oskarżonego po autostradzie A1 i ustalili, że pędzące lewym pasem BMW z prędkością między 315 a 329 km/h zostało zniesione siłą odśrodkową na pas środkowy, którym poruszała się rodzina z Myszkowa. Dodatkowo na sekundę przed zderzeniem mężczyzna zaciągnął hamulec ręczny.

Nie pomagał ofiarom wypadku. Stał i obserwował. Wyłącznym sprawcą jest Sebastian M.
Według prokuratury wyłącznym sprawcą jest Sebastian M., któremu zarzuty udało się postawić dopiero po półtora roku od wypadku, kiedy został ekstradowany ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Mężczyzna obecnie przebywa w areszcie i już niebawem rozpocznie się proces w Piotrkowie Trybunalskim.
Prokurator Aleksander Duda z Prokuratury Okręgowej w Katowicach stwierdził, że Sebastian M. po wyjściu z wraku ubrał kamizelkę odblaskową, przeszedł za bariery energochłonne i oczekiwał na dalszy rozwój wydarzeń. Mężczyzna głównie koncentrował się na wykonaniu telefonu do swojego ojca, a los osób podróżujących Kią był dla niego zupełnie obojętny. Podejrzany, pomimo że widział płonący samochód, w żaden sposób nie starał się pomóc innym kierowcom, którzy usiłowali wydostać z auta rodzinę z Myszkowa. "Świadek G. B. odnotował, że podejrzany zachowywał się tak, jakby wjechał w kosz na śmieci. Zdziwienie świadka wzbudziło, że podejrzany oburzał się, iż policjanci zatrzymali mu prawo jazdy" - napisał w akcie oskarżenia prokurator.
Po wypadku policjanci sporządzili dwie notatki. Sebastian M. zdalnie zresetował swój telefon
Funkcjonariusze zażądali od kierującego BMW wydania telefonu, jednak ten zrobił to dopiero nad ranem 17 września 2023 r. Mężczyzna miał zatem kilka godzin od momentu wypadku, podczas których "przywrócił smartfona zdalnie do ustawień fabrycznych i tym samym uniemożliwił zabezpieczenie zapisanych w nim danych". To bardzo ważna informacja, szczególnie w kontekście ujawnionej przez dziennikarzy "Rzeczpospolitej" podwójnej notatki policyjnej - w jednej jako sprawcę wskazano Sebastiana M., natomiast w drugiej kierującego samochodem osobowym marki Kia.
Zebrany materiał dowodowy pozwolił na jednoznaczne ustalenie, że to on jest wyłącznym sprawcą zdarzenia. Prokuratura stwierdziła, że Sebastian M. "rażąco naruszył zasady bezpieczeństwa w ruchu drogowym, poruszając się z prędkością od 315 do 329 km/h na drodze, na której dopuszczalna prędkość wynosiła 140 km/h". Gdyby dostosował prędkość do warunków na drodze, natężenia ruchu oraz obowiązującego ograniczenia na tym odcinku, do wypadku by nie doszło. Z kolei jego zachowanie było skrajnym wyrazem braku odpowiedzialności za bezpieczeństwo innych uczestników ruchu drogowego. Proces Sebastiana M. rozpocznie się niebawem w Sądzie Rejonowym w Piotrkowie Trybunalskim.