Volkswagen T-Roc kończy z wadami poprzednika, ale zamiast diesla zaoferuje coś innego
Nie da się ukryć, że zaprezentowany w 2017 roku Volkswagen T-Roc okazał się wielkim sprzedażowym sukcesem. Wyprodukowano go już w ponad 2 mln egzemplarzy i stał się on najchętniej wybieranym SUV-em w Europie. 8 lat to jednak dość długi czas na rynku, więc wkrótce na drogi wyjedzie druga generacja T-Roca. Ja zaś miałem już okazję nią jeździć.

Spis treści:
- Wymiary Volkswagena T-Roca wyraźnie się zwiększyły
- Wnętrze nowego T-Roca jest wyraźnie przestronniejsze
- Gama silnikowa Volkswagena T-Roca nie przewiduje już diesla
- Volkswagen T-Roc - polskie ceny i premiera
Czego jak czego, ale SUV-ów w gamie Volkswagena nie brakuje. Klienci mają do wyboru T-Crossa, Taigo, Tiguana, Tayrona oraz Touarega (który niestety już niebawem zniknie z rynku bez następcy). Jednak to bazujący na Golfie T-Roc okazał się najchętniej wybieranym (w Europie) z całej oferty. Może właśnie dlatego, że podobnie jak Golf, najlepiej odpowiada na potrzeby europejskich kierowców, przy zachowaniu kompaktowych rozmiarów oraz w miarę przystępnej ceny. Nie ustrzeżono się przy tym jednak kilku wad, które przy okazji opracowywania nowej generacji powinno się rozwiązać.
Wymiary Volkswagena T-Roca wyraźnie się zwiększyły
Nowy T-Roc zmienił się nie do poznania, a jego stylistyka mocno inspirowana jest Tiguanem. Nadano mu jednak trochę własnego charakteru, co zwraca uwagę szczególnie na żywo. Reflektory i umieszczone w nich światła do jazdy dziennej tworzą bardziej wyrazisty wzór, a widząc nowego T-Roca z daleka w lusterku, sprawia on wrażenie auta o szerokiej i masywnej, ale mało "SUV-owatej" sylwetce.

Na wrażenie takie wpływał z pewnością fakt, że jechał za mną egzemplarz w wersji R-Line, a więc wyróżniającej się bardziej wyrazistymi zderzakami z lakierowanymi na czarno elementami, a także czarnym dachem i takimi też 19-calowymi felgami, z którymi mocno kontrastował żółty kolor. Ponadto T-Roc zachował charakterystyczny element nadwozia poprzednika, czyli mocno pochylony słupek C, nadający sylwetce bardziej dynamicznej prezencji. Zauważalne jest przy tym, że nowy T-Roc jest o 122 mm dłuższy od poprzednika (w sumie 4373 mm) i prezentuje się bardziej dojrzale.

Wnętrze nowego T-Roca jest wyraźnie przestronniejsze
Nie będą ukrywał, że na żywo wygląd nadwozia T-Roca zrobił na mnie wyraźnie lepsze wrażenie, niż gdy po raz pierwszy zobaczyłem go na zdjęciach. Tego samego nie mogę niestety powiedzieć o wnętrzu. Volkswagen dołączył do tych producentów, którzy uważają, że wszystkie elementy obsługi z powodzeniem można przenieść na dotykowy ekran (ten ma 12,9 cala). Efektem jest nie tylko gorsza ergonomia, ale i kokpit składający się głównie z monotonnych połaci czarnego plastiku.

Piszę "głównie", ponieważ starano się je urozmaicić chromowanymi listwami ozdobnymi. Volkswagen wziął sobie też do serca krytykę pierwszego T-Roca, którego deska rozdzielcza wykończona była wyłącznie czarnym plastikiem. Po liftingu na górnej części kokpitu pojawiła się miękka imitacja skórzanego obicia, zaś teraz zdecydowano się na wykończenie jej tkaniną. Tapicerowanie deski rozdzielczej kojarzy się co prawda z autami z wyższej półki, ale wiele osób zwraca uwagę, że znacznie trudniej utrzymać w czystości oraz pozbyć się kurzu z tkaniny pokrywającej nierówną powierzchnię, niż gdy wykończy się ją miękkim tworzywem lub skórą.

Wracając jeszcze do kwestii braku przycisków - ktoś śledzący informacje płynące z koncernu Volkswagena mógłby zapytać, co w takim razie stało się z zapewnieniami Thomasa Schäfera (dyrektora generalnego Volkswagena), na temat tego, że projektanci przyznali się do błędu stawiając na sterowanie wyłącznie dotykowe i zapewnili że w nowych modelach znajdziemy więcej fizycznych przełączników. Otóż realizacją tych zapewnień jest centralnie umieszczone pokrętło z wyświetlaczem, którym możemy regulować głośność lub zmieniać tryby jazdy.

Przyznaję, że jest to wygodniejsze niż alternatywa w postaci gładzika pod ekranem, ale w żadnym razie nie jest to realna zmiana w podejściu do projektowania wnętrz. Przedstawiciele Volkswagena wskazują także na rezygnację z kierownicy ze sterowaniem dotykowym, zapominając najwyraźniej, że owa kierownica tylko wyglądała jakby miała sterowanie dotykowe. Przełączniki nadal trzeba było wciskać fizycznie i były one wyraźnie od siebie oddzielone. Dotykowo można było (ale nie trzeba było) regulować jedynie głośność oraz przełączanie się między opcjami w komputerze pokładowym.

Tym natomiast co mogę bezsprzecznie pochwalić, to wygodna pozycja za kierownicą, szczególnie gdy siedzimy na sportowych fotelach w wersji R-Line. Są komfortowe, a przy tym zapewniają dobre trzymanie boczne. Opcjonalnie dostępny jest też fotel kierowcy ergoActive z elektryczną regulacją oraz funkcją masażu (dostępną też dla pasażera).

Z kolei na tylnej kanapie wyraźnie zwiększyła się ilość miejsca. Poprzednio dorośli podróżni co prawda się tam mieścili, ale wyższe osoby nie miały co liczyć na swobodę ruchów. Teraz dzięki dłuższemu nadwoziu i powiększonemu o 39 mm rozstawowi osi (do 2629 mm) za mierzącym ponad 180 cm wzrostu kierowcą wygodnie zmieści się równie rosły pasażer.

Może on co prawda dotykać kolanami fotela kierowcy, ale ten cały wykończony jest miękko. Pozytywnie zaskakuje ilość miejsca na stopy (nawet przy maksymalnym opuszczeniu przedniego fotela) oraz nad głową. Bagażnik zaś zwiększył się o 30 l do 475 l.

Gama silnikowa Volkswagena T-Roca nie przewiduje już diesla
Volkswagen T-Roc drugiej generacji zadebiutuje na rynku z silnikiem 1.5 eTSI w dwóch wersjach mocy - 116 oraz 150 KM. Literka "e" w oznaczeniu wskazuje na to, że mamy do czynienia z układem miękkiej hybrydy, który pozwala na gaśnięcie silnika podczas jazdy, gdy zdejmiemy nogę z gazu oraz dłuższe działanie systemu start/stop w czasie stania w korku czy na światłach. Oznacza to również, że T-Roc dostępny będzie wyłącznie z automatyczną skrzynią biegów.

Słabszy silnik pozwalając na przyspieszenie do 100 km/h w 10,6 s zadowoli głównie spokojnie usposobionych kierowców i będzie stanowił raczej mniejszą część sprzedaży. Większym zainteresowaniem powinna cieszyć się mocniejsza odmiana, przyspieszająca do "setki" w 8,9 s. Pozwala ona już na całkiem dynamiczną jazdę również poza miastem i sprawne wyprzedzanie. Nie jest przy tym paliwożerna - średnie spalanie podczas jazd testowych, które prowadziły przez teren zabudowany, drogi podmiejskie oraz górskie, kształtowało się poniżej 7 l/100 km.

Bardziej wymagający kierowcy będą musieli poczekać do przyszłego roku, kiedy to do oferty dołączy wersja 2-litrowa z napędem na wszystkie koła. Zaoferuje ona 204 KM, powinna przyspieszać do 100 km/h w 6,9 s i po raz pierwszy łączona będzie z układem miękkiej hybrydy.

Nie zabraknie także topowego T-Roca R, którego moc wzrośnie z 300 do 333 KM. Ta wersja nie została jeszcze zaprezentowana, ale miałem już okazję oglądać zakamuflowany egzemplarz. Pomimo maskowania uwagę zwracały charakterystyczne elementy, takie jak lakierowane na niebiesko zaciski hamulców oraz wydech z czterema końcówkami (oby brzmiał lepiej niż w obecnym Golfie R).

A co z dieslami, które w poprzedniku miały od 115 do 190 KM? Tych niestety nie będzie, ale zamiast tego w przyszłym roku otrzymamy T-Roca z klasycznym napędem hybrydowym. Zostanie on oparty o silnik 1.5 TSI i dostępne będą wersje o mocy 136 oraz 170 KM.

Jeśli chodzi o układ jezdny, to jest on zestrojony podobnie jak w poprzedniku. Stanowi więc udane połącznie komfortu i pewnego zachowania w zakrętach. Kierowcy bardziej wymagający mogą zamówić zawieszenie adaptacyjne DCC z płynną regulację twardości (15 ustawień). W najbardziej komfortowym T-Roc potrafi wpadać w lekkie bujanie na większych nierównościach, podczas gdy w najtwardszym robi się wyraźnie bardziej zwarty, choć nadal nieźle tłumi nierówności. Układ kierowniczy z kolei jest precyzyjny, choć nie należy szukać w nim sportowej bezpośredniości, bez względu na wybrany tryb jazdy.

Volkswagen T-Roc - polskie ceny i premiera
Nowy Volkswagen T-Roc przy pierwszym spotkaniu sprawia wrażenie samochodu dopracowanego i dobrze rozprawiającego się z mankamentami poprzednika. Jest przede wszystkim bardziej przestronny, przyjemnie się prowadzi, a jego stylistyka powinna przypaść do gustu nie tylko tym, którzy uważają wygląd Tiguana za zbyt obły. Poprawiono też jakość wykończenia wnętrza, choć "pusta" deska rozdzielcza raczej nie daje powodów do daleko idących pochwał.
Nowego T-Roca można już zamawiać, a pierwsze egzemplarze trafią do salonów na początku grudnia. Ceny zaczynają się od 130 tys. zł za bazową wersję Trend, dostępną tylko z najsłabszym silnikiem i stojącą na stalowych felgach z kołpakami. Znacznie większym zainteresowaniem powinna cieszyć się bogatsza odmiana Life ze 150-konną jednostką, wyceniona na 146 tys. zł.
Trend | Life | Style | R-Line | |
1.5 eTSI 116 KM | 130 390 zł | 133 790 zł | 148 090 zł | - |
1.5 eTSI 150 KM | - | 146 190 zł | 160 590 zł | 165 990 zł |


















