Idą gorące dni. Lepiej sprawdzić klimatyzację. I przyswoić zasadę 5 minut
Nadchodzące słoneczne dni mogą okazać się sporym wyzwaniem dla klimatyzacji samochodowej. Lepiej wiedzieć jak o nią zadbać, by służyła bez awarii jak najdłużej. I poznać sprytny sposób na to, by przedłużyć jej żywotność.
Choć na pierwszy rzut oka całość może wydawać się nieco skomplikowana, to jeden z prostszych systemów w samochodzie. Klimatyzację tworzy zamknięty układ, który składa się z kilku elementów:
- kompresora;
- skraplacza;
- osuszacza;
- zaworu rozprężającego;
- parownika;
- wentylatora.
Zadaniem kompresora jest pobieranie rozprężonego czynnika z parownika, ponowne sprężanie go i wtłaczanie do skraplacza. To dzięki niemu czynnik chłodniczy może efektywnie krążyć po układzie.
Skraplacz (kondenser), odpowiada za obniżenie temperatury czynnika wydostającego się z kompresora – odprowadza nadmiar ciepła na zewnątrz.
Osuszacz usuwa nadmiar wilgoci z układu. Filtruje także zanieczyszczenia mogące osadzać się we wnętrzu elementów klimatyzacji i doprowadzać do ich zatkania. Zawory rozprężne regulują temperaturę oraz ciśnienie czynnika chłodniczego tak, aby poprawić efektywność działania klimatyzacji.
Parownik i wentylator usuwają ciepło z powietrza trafiającego do kabiny oraz osuszają je z nadmiernej wilgoci.
Najkrócej mówiąc, cały proces przebiega następująco: kompresor podgrzewa czynnik, a potem pompuje go w gazowej postaci do skraplacza. Ten element obniża temperaturę czynnika, jednocześnie prowadząc do jego skroplenia. W kolejnym kroku osuszacz oczyszcza czynnik, który trafia do zaworu rozprężnego. Tam następuje jego schłodzenie i zwiększenie objętości, a cały cykl zaczyna się od początku.
Kiedy zostawimy auto na kilka godzin w nasłonecznionym miejscu, elementy wnętrza potrafią rozgrzać się nawet do 50-60°C. Zanim włączymy klimatyzację dobrze jest zacząć od prostych czynności: uchylenia okien, aby dobrze przewietrzyć wnętrze samochodu i włączenia nawiew na szybę, aby wyrównać powoli temperaturę w samochodzie.
Przewietrzenie samochodu i choć minimalne obniżenie w ten sposób temperatury może nas uchronić przed wywołaniem szoku termicznego czy spowodowaniem przeziębienia. Nie zapominajmy, że przy korzystaniu z klimatyzacji w mocno nagrzanym aucie na postoju nie tylko zużywamy paliwo, ale także niepotrzebnie generujemy spaliny. W dodatku na postoju układ klimatyzacji nie będzie działał optymalnie.
Według ekspertów, temperatura w trakcie jazdy powinna oscylować między 19 a 23°C. W takich warunkach łatwiej będzie nam skupić się na prowadzeniu auta. Jeżeli jednak wiemy, że podczas podróży będziemy często wsiadać i wysiadać, ze względów zdrowotnych dobrze by było postarać się, aby różnica temperatury między wnętrzem auta a otoczeniem wynosiła nie więcej 10°C.
Drugim błędem, jaki często popełniamy obok włączania klimatyzacji od razu po wejściu do samochodu, jest wyłączanie jej dopiero po dotarciu na miejsce. Aby racjonalnie korzystać z klimatyzacji, warto wykorzystywać zasadę 5 minut. Polega ona na wyłączeniu klimatyzacji (ale nie nawiewu!) na 5 minut przed dotarciem na miejsce i planowanym zgaszeniem silnika. Po co stosować taki zabieg?
Z punktu widzenia kierowcy - w ten sposób zwiększamy stopniowo temperaturę w kokpicie i przygotowujemy organizm do warunków termicznych panujących na zewnątrz.
To także sprawdzona metoda na wydłużenie żywotności układu. Wyłączenie klimatyzacji z wyprzedzeniem pozwala na sprawne zadziałanie osuszacza i odparowanie wilgoci z wnętrza klimatyzacji. Tym samym spowalniamy pojawienie się grzybów i pleśni, które uwielbiają chłodne, wilgotne środowisko.
Trzeba jednak pamiętać, że nawet stosowanie zasady 5 minut nie zwalnia nas z obowiązku regularnego serwisowania klimatyzacji. To najskuteczniejszy sposób by wydłużyć jej żywotność i ochronić swoje zdrowie.
***