Rządzący mają nowy pomysł na naklejki. Zmiany w CEPiK-u dotkną miliony aut

Ministerstwo Cyfryzacji przygotowało projekt przepisów, które pomóc mają gminom w ustanawianiu na ich obszarze stref czystego transportu. Chodzi o słynne już nalepki uprawniające do wjazdu, które będą mogły być zastępowane elektronicznymi systemami do odczytywania tablic rejestracyjnych. Dzięki nim ma być taniej i prościej, chociaż nowe przepisy rodzą też szereg nowych problemów. Dotyczy to np. automatycznego przypisania normy emisji spalin dla milionów zarejestrowanych w Polsce aut.

Do wprowadzenia stref czystego transportu w terminie od 1 lipca 2024 szykują się m.in. Kraków i Warszawa. Projekt nalepek uprawniających do wjazdu na teren strefy poznaliśmy w kwietniu 2018 roku. Na każdej z nich znaleźć się mają:

  • rok produkcji pojazdu,
  • rodzaj paliwa,
  • ewentualne wyłączenia,
  • nazwa gminy,
  • numer rejestracyjny pojazdu,
  • znak drogowy D-54 (strefa czystego transportu).

W momencie ogłaszania wzoru nalepek powszechne oburzenie budził fakt, że nie znajdziemy na nich informacji o normie emisji spalin konkretnego pojazdu.

Reklama

Twórcy nalepki - Ministerstwo Klimatu i Środowiska - tłumaczyło to faktem, że w CEPiKu nie brakuje danych o normach dla poszczególnych aut, bo te zbierane są dopiero od końca 2017 roku. Wprawdzie przedstawiciele Krakowa i Warszawy deklarowali publicznie, że miasta będą wzajemnie respektować wydawane przez siebie nalepki, tak by kierowca nie musiał zaklejać dużej części przedniej szyby zbędnymi "ozdobami", jednak takie podejście wcale nie rozwiązywało problemu.

Pamiętajmy, że ustawa o elektromobilności daje gminom całkowitą dowolność w ustanawianiu wymogów dotyczących wjazdu na teren stworzonych przez siebie SCT. Jest więc całkiem prawdopodobne, że warunki brzegowe uchwalone w jednym mieście będą inne niż te egzekwowane w drugim. 

Naklejki do SCT nie będą potrzebne. Z pomocą przychodzi Ministerstwo Cyfryzacji

Wygląda na to, że z pomocą gminom przyszedł właśnie resort Cyfryzacji. W Rządowym Centrum Legislacji pojawił się - datowany na 13 lipca bieżącego roku - projekt rozporządzenia Ministra Cyfryzacji w sprawie katalogu danych gromadzonych w centralnej ewidencji pojazdów. 

Jak czytamy w uzasadnieniu:

W zamyśle chodzi o to, by dostęp do danych CEPiK-u miały również gminy, które zdecydują się zainstalować na swoim terenie systemy do automatycznego odczytywania numerów rejestracyjnych. Dzięki temu kierowcy wjeżdżający na teren strefy czystego transportu nie będą musieli wyposażać swoich pojazdów w nalepki - chociaż, zgodnie z wcześniejszym rozporządzeniem, będą mogli to zrobić. 

Szykuje się cyrk w CEPiK-u? 20 mln aut dostanie normę EURO z automatu?

Dobra wiadomość jest taka, że właściciele pojazdów będą mogli sprawdzić wartość normy EURO swojego pojazdu w aplikacji mObywatel lub usłudze "Sprawdź historię pojazdu". Gorsza, że w skali kraju "automatyczne" przypisanie normy EURO przez algorytm dotyczyć może milionów aut.

Przypominamy, że dane dotyczące normy emisji EURO wprowadzane są do Centralnej Ewidencji Pojazdów od listopada 2017 roku i początkowo dotyczyło to wyłącznie pierwszych rejestracji. Biorąc pod uwagę dane dotyczące sprzedaży nowych pojazdów i importu indywidualnego śmiało obstawiać można, że wpis o normie EURO może mieć obecnie około 1/4 ogółu samochodów osobowych poruszających się po polskich drogach. W mniej optymistycznym wariancie, problem dotyczyć może nawet 18-20 milionów samochodów.

W jaki sposób działać ma wspomniany algorytm i skąd pozyskiwać będzie dane w sytuacjach "spornych", dotyczących np. aut spełniających daną normę wyprodukowanych na rok czy dwa przed jej oficjalnym wprowadzeniem? Tego ustawodawca nie tłumaczy. W latach obowiązywania konkretnej normy emisji spalin kupić można było przecież zarówno auta z tzw. "ostatniej serii produkcyjnej" (które mogły spełniać starszą normę emisji spalin) jak i auta wyposażone w nowe generacje jednostek napędowych, mieszczące się w normach, które nie były jeszcze wymagane prawem.

Masz stare auto? Lepiej zerknij w mObywatela. Zmiany jeszcze przed końcem wakacji

Projekt rozporządzenia zakłada, że wejdzie ono w życie 30 lipca tego roku, a dane dotyczące normy EURO zostaną uzupełniane automatycznie, nie później niż w terminie 30 dni od wejścia w życie nowych przepisów. Przyjęcie projektu wydaje się tylko formalnością, bo - jak czytamy w uzasadnieniu:

Jak uzyskać wpis o normie EURO w dowodzie rejestracyjnym?

Plus jest taki, że zastosowany algorytm pozwolić ma na rozróżnienie pola wypełnionego przez system teleinformatyczny automatycznie od przypadku gdzie dane wprowadził organ rejestrujący. Urzędnicy będą więc mieli możliwość skorygowania błędnie przypisanej normy, chociaż wszystko wskazuje na to, że w razie tego rodzaju problemów właściciel auta nie uniknie wycieczki do wydziału komunikacji.

Wpis będzie więc można skorygować, ale potrzeba będzie do tego dokumentów homologacyjnych, a tymi dysponują przecież producenci lub - ściślej - importerzy nowych aut. Z doświadczenia wiemy, że korespondencja z oddziałem (polski importer) lub centralą danego producenta ciągnąć się może miesiącami, a uzyskanie stosownych zaświadczeń jest wyłącznie dobrą wolą firmy.

Może to być problemem szczególnie w przypadku samochodów sprowadzonych. Jest całkiem prawdopodobne, że polscy importerzy odeślą nas "stopień wyżej" i korespondencję prowadzić trzeba będzie z producentem, udowadniając przy tym, że faktycznie jesteśmy dziś właścicielem danego pojazdu 

W tych polskich miastach będą strefy czystego transportu

Od 1 lipca przyszłego roku stref czystego transportu spodziewać się można nie tylko w Krakowie czy Warszawie, ale też na terenie Katowic i Wrocławia. Tak wynika z pomiarów Generalnego Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska dotyczących przekroczeń dopuszczalnego poziomu średniorocznego dla NO2 w roku 2022. Przypominamy, że do utworzenia stref czystego transportu obliguje nas przyjęty przez Polskę Krajowy Plan Odbudowy.

W jednym z jego punktów czytamy, że:

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy