Poseł pytał o "pomiary" wideorejestratorami. Marszałek wyłączył mu mikrofon

​Poseł Polski 2050 Mirosław Suchoń nie odpuszcza sprawy "pomiarów" prędkości, które wykonują policjanci przy użyciu nieoznakowanych radiowozów wyposażonych w wideorejestratory. Niestety, zamiast ustosunkować się do jego interpelacji, rządzący wolą go uciszać.

W październiku ubiegłego roku poseł napisał w tej sprawie interpelację do ministra spraw wewnętrznych i administracji, o czym informowaliśmy już w naszym serwisie. Ponieważ została ona zignorowana, poseł poruszył tę sprawę podczas obecnego posiedzenia sejmu, na którym dyskutowano m.in. o zmianach w przewozach na aplikację.

Wrzutka o punktach karnych

Przypomnijmy, że to właśnie w tym prawie "po cichu" miała zostać przegłosowana ważna dla kierowców zmiana dotyczące wygasania punktów karnych. Przypomnijmy, że do ustawy PiS zrobił wrzutkę, która zmienia wprowadzone niedawno przepisy, w myśl których punkty karne wygasają nie po roku, ale po dwóch latach. Zgodnie z nową propozycją, PiS robi krok wstecz i przywraca roczny okres ważności punktów.

Reklama

Poseł pytał o "pomiary" wideorejestratorami. Marszałek wyłączył mu mikrofon

Przy okazji dyskusji na temat tych zmian, poseł Suchoń postanowił wrócić do kwestii wideorejestratorów i pomiarów "na oko". Niestety, jako przedstawicielowi opozycji, nie było mu nawet dane skończyć pytania, bo prowadzący obrady wicemarszałek Terlecki po prostu... wyłączył mu mikrofon. Poniżej prezentujemy zapis transkrypcji z posiedzenia sejmu:

Sprawa dotyczy kwestii ważnej, szczególnie wobec nowego taryfikatora mandatów i punktów karnych. Chodzi o to, że prędkość rejestrowana na obrazie z kamery wideorejestratora jest prędkością radiowozu, a nie pojazdu widocznego na nagraniu. Czasem policjanci wykonują pomiary jadąc tuż za innym samochodem, co pozwala im zminimalizować błąd szacowania prędkości innego pojazdu. Jednak wielokrotnie pomiar jest wykonywany z kilkuset metrów, wówczas nie ma żadnych szans, by był chociaż odrobinę wiarygodny. Mimo to traktowany jest on jako dowód przed sądem, którego obwiniony kierowca nie jest w stanie podważyć, choćby posiadał własne nagranie z zapisem prędkości swojego pojazdu na podstawie sygnału GPS (a więc wyjątkowo dokładne). Dlaczego? Kamerka samochodowa, choć podaje prędkość precyzyjniej od fabrycznych prędkościomierzy, nie ma certyfikatu Głównego Urzędu Miar. Zaś wideorejestratory posiadają stosowną legalizację.

Niewygodne pytania posła Mirosława Suchonia

Dlatego poseł Suchoń w swojej interpelacji zadał szereg bardzo dobrych, ale i trudnych pytań:

  • Czy ministerstwo zna problem nadużyć w stosowaniu przez nieoznakowane samochody policyjne wideorejestratorów w tym urządzeń Videorapid 2A?
  • Czy ministerstwo zna skalę zarejestrowanych wykroczeń w ruchu drogowym na podstawie pomiaru wideorejestratorem?
  • Czy ministerstwo może podać ile jest przypadków, kiedy sąd zmienia decyzję drogówki w kwestii przekroczenia prędkości, otrzymania punktów karnych bądź odebrania prawa jazdy?
  • Czy ministerstwo zna zasady, na których GUM zatwierdza dokładność pomiarową wideorejestratorów i dopuszcza ich do użytku w nieoznakowanych samochodach policyjnych?
  • Czy ministerstwo planuje zmianę w procedurze wykonania pomiaru przez wideorejestrator, tak aby jego wynik był miarodajny i rzeczywisty z panującymi warunkami?
  • Jak jest weryfikowane przestrzeganie warunków zachowania właściwej odległości przy pomiarze prędkości przez Policję jadącą za kierowcą?
  • Czy ministerstwo planuje zmiany w przepisach prawa, które uniemożliwią odebranie prawa jazdy kierowcy gdy ten nie przyznaje się do winy? A czynność ta będzie możliwa dopiero po orzeczeniu wyroku sądowego.

Odpowiedzi na te pytania nie ma i pewnie szybko nie będzie...

Wideorejestratory. To nie jest pomiar, to jest szacowanie prędkości "na oko"

Cała idea wykorzystywania wideorejestratorów do "pomiarów" prędkości jest chybiona. Trudno nawet mówić o "pomiarze", jest to tylko szacowanie prędkości innego pojazdu, metodą "na oko" policjanta. 

Oczywiście nie oznacza to, że nieoznakowane radiowozy nie mają w ogóle zastosowania. Owszem, mają. Powinny służyć do namierzania kierowców, łamiących wszystkie inne przepisy, poza przekroczeniem prędkości, jak np. wyprzedzanie na zakazie, na przejściu dla pieszych czy ignorowanie znaków STOP.

Niestety, sytuacja z ostatniego posiedzenia sejmu pokazała, że nie ma szans na zmianę tego stanu rzeczy. Przynajmniej do wyborów, które odbędą się jesienią.

***

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy