W skrzynce zdjęcie i rachunek na 2500 zł. Polacy mają nową metodę jak nie płacić
Polscy kierowcy słyną z kreatywności w obchodzeniu przepisów, zwłaszcza za zdjęcia z fotoradaru. Kiedy system kar za przekroczenie prędkości uległ zaostrzeniu, popularna "niepamięć" przestała się opłacać. Zamiast płacić wysokie grzywny, część kierowców masowo stosuje nową metodę. Eksperci jednak ostrzegają - ten ryzykowny proceder jest przestępstwem, za które grozi nawet 3 lata pozbawienia wolności.

Pismo z Generalnej Inspekcji Transportu Drogowego (GITD) zawierające zdjęcie z fotoradaru to jeszcze nie mandat, ale wezwanie do złożenia wyjaśnień. Właściciel pojazdu ma trzy opcje: przyznać się do wykroczenia, wskazać osobę, która prowadziła auto lub odmówić wskazania sprawcy.
Jeszcze kilka lat temu, w przypadku poważnych przewinień, najbardziej opłacalny był ten ostatni wariant. Kara za "niepamięć" była stała i wynosiła 500 zł, bez punktów karnych, co dla wielu było lepszym wyjściem niż wysoki mandat (nawet do 2500 zł - bez recydywy) i utrata prawa jazdy.
Szybko jednak zorientowano się, że takie regulacje zachęcają do oszustw. Ustawodawca zareagował, radykalnie podnosząc stawki. Obecnie kara za niewskazanie osoby kierującej musi być co najmniej dwukrotnością pierwotnej grzywny, ale nigdy nie jest niższa niż 800 zł. W skrajnym przypadku może wynieść 30 tys. zł, gdy sprawa trafi do sądu. To sprawiło, że finansowy argument za "niepamięcią" całkowicie zniknął.
Na czym polega metoda Polaków? Jak uniknąć mandatu?
W odpowiedzi na zaostrzenie przepisów narodziła się nowa strategia. Kierowcy, chcąc uniknąć odpowiedzialności, masowo wskazują jako sprawców osoby, których dane osobowe są trudne do zweryfikowania przez polskie służby. Są to najczęściej są to obywatele krajów spoza Unii Europejskiej, na przykład Ukrainy, Białorusi czy Gruzji.
Motywacja jest prosta: brak odpowiednio sprawnych, a zwłaszcza szybkich, umów międzynarodowych o ściganiu wykroczeń drogowych, miałby "zgubić" sprawę w biurokratycznej machinie. Oszuści liczą na to, że Inspekcja Transportu Drogowego, ze względu na braki kadrowe i skomplikowane procedury, nie będzie w stanie skutecznie ścigać obcokrajowca, a sprawa ostatecznie ulegnie przedawnieniu.
Metoda ta jest szczególnie popularna wśród motocyklistów, którym fotoradar wykonuje zdjęcie z przodu, ale w związku z zasłonięciem twarzy kaskiem, nie można jednoznacznie zidentyfikować kierowcy.
Nowy system sprawdza kierowców spoza Unii
Wiele osób stosujących tą metodę ignoruje fakt, że system weryfikacji danych staje się coraz sprawniejszy. Działają już 32 Krajowe Punkty Kontaktowe w państwach członkowskich UE oraz w krajach o statusie obserwatorów, do których należą m.in. Ukraina, Mołdawia, Czarnogóra i Armenia.
Chociaż egzekucja kar może być utrudniona, służby mają narzędzia do sprawdzenia, czy osoba wskazana jako sprawca w ogóle istnieje i czy przebywała na terenie Polski w dniu wykroczenia. Jeśli GITD stwierdzi, że podane dane są fałszywe lub nie ma żadnych dowodów na pobyt rzekomego sprawcy w kraju, problem wraca do właściciela pojazdu - ale zupełnie inną ścieżką.
Co grozi za podanie obywatela spoza Unii?
Podanie nieprawdziwych informacji w celu uniknięcia mandatu to nie jest już wykroczenie, a poważne przestępstwo. Kodeks karny przewiduje surowe konsekwencje dla osób, które próbują świadomie wprowadzać w błąd organy państwowe.
Kluczowy jest tutaj artykuł 233 Kodeksu karnego, który penalizuje składanie fałszywych zeznań, mających służyć za dowód w postępowaniu prowadzonym na podstawie ustawy. Za to przestępstwo grozi kara pozbawienia wolności do 3 lat. Dodatkowo, może być zastosowany artykuł 65 Kodeksu wykroczeń, który mówi o umyślnym wprowadzeniu organów w błąd co do własnej lub cudzej tożsamości.
GITD ma pełne prawo zażądać od właściciela pojazdu dostarczenia dowodów na to, że wskazany obcokrajowiec faktycznie w tym czasie przebywał w Polsce i prowadził samochód. Brak takich dowodów oznacza skierowanie sprawy do sądu. Wówczas grzywna za przekroczenie prędkości staje się najmniejszym problemem. Sąd może nie tylko nałożyć wysoką grzywnę (znacznie wyższą niż mandat), ale także wydać wyrok za przestępstwo, nawet jeśli będzie to wyrok w zawieszeniu.
Czy obcokrajowiec może dostać mandat?
O ile oszuści próbują wykorzystywać luki prawne w korespondencji z fotoradarów, o tyle bezpośrednia kontrola drogowa rządzi się zupełnie innymi prawami. W przypadku zatrzymania przez policję obywatela spoza Unii Europejskiej, który nie posiada stałego miejsca zamieszkania w Polsce, zastosowanie ma procedura mandatu gotówkowego.
Dla takiego kierowcy nie ma opcji "zapłacę później przelewem". Funkcjonariusze wymagają natychmiastowego uiszczenia grzywny na miejscu - gotówką lub kartą płatniczą, jeśli radiowóz jest wyposażony w terminal.
Co jeśli kierowca odmówi zapłaty lub nie posiada środków? Konsekwencje są natychmiastowe i dotkliwe. Taka osoba może trafić do aresztu, a jej sprawa jest rozpatrywana przez sąd w trybie przyspieszonym. W skrajnych przypadkach zatrzymanie może potrwać do czasu uiszczenia należności, co skutecznie eliminuje poczucie bezkarności podczas fizycznej kontroli.
Czy obcokrajowiec zbiera punkty karne?
Wielu kierowców błędnie zakłada, że obcokrajowcy są zwolnieni z systemu punktowego. To mit, który może kosztować utratę uprawnień. Zgodnie z polskimi przepisami, cudzoziemcy otrzymują punkty karne na dokładnie tych samych zasadach, co obywatele Polski. Nie ma znaczenia, że nie posiadają polskiego prawa jazdy czy numeru PESEL - policja tworzy dla nich tymczasowy profil w systemie Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców (CEPiK).
Punkty te kumulują się i są ważne przez rok od opłacenia mandatu. Jeśli zagraniczny kierowca przekroczy limit 24 punktów (lub 20 punktów w przypadku kierowców z krótszym stażem), traci prawo do prowadzenia pojazdów na terenie Polski.
W przypadku, gdy prawo jazdy zostało wydane przez państwo inne niż Rzeczpospolita Polska, a kierujący pojazdem nie posiada miejsca zamieszkania na terytorium Polski, zatrzymane prawo jazdy przekazane zostanie niezwłocznie staroście właściwemu ze względu na miejsce naruszenia przepisów Prawa o ruchu drogowym. Następnie starosta przekaże zatrzymane prawo jazdy do właściwego organu państwa, w którym zostało ono wydane.
Jeżeli kierujący ma miejsce zamieszkania w Polsce, to wtedy zatrzymane prawo jazdy przekazane będzie nie później niż w ciągu 7 dni sądowi uprawnionemu do rozpoznania sprawy o wykroczenie, prokuratorowi lub staroście.
Metody na uniknięcie mandatu z fotoradaru
Niektórzy kierowcy wciąż liczą na to, że sprawa ulegnie przedawnieniu. GITD ma 180 dni na wysłanie wezwania do właściciela pojazdu od momentu popełnienia wykroczenia. Następnie ma maksymalnie rok od popełnienia wykroczenia na skierowanie sprawy do sądu.
Z uwagi na przeciążenie systemu i braki kadrowe, statystycznie blisko 30 proc. kierowców, którzy ignorują korespondencję, rzeczywiście pozostaje bezkarna, jednak ryzyko to jest ogromne i wiąże się z groźbą grzywny do 30 000 zł, jeśli sprawa jednak trafi na wokandę.
Bardzo ryzykowną metodą jest również celowe wprowadzanie GITD w błąd poprzez wskazywanie kolejnych osób, które rzekomo pożyczały auto. Taki "łańcuszek" ma na celu przeciągnięcie sprawy do przedawnienia. Wszyscy wskazani w łańcuszku narażają się jednak na zarzuty składania fałszywych wyjaśnień z groźbą kary więzienia.
Jakie metody stosują kierowcy, żeby nie płacić mandatu z fotoradaru?
Zamiast angażować się w nielegalne i ryzykowne gry, kierowcy dysponują legalnymi środkami obrony. Warto zweryfikować prawidłowość procedury wymierzenia kary lub poprawność działania samego urządzenia.
W przypadku starszych fotoradarów argument o pomyłce pomiaru, gdy w kadrze znajdowało się kilka aut, bywał skuteczny. Niestety w starciu z nowoczesnymi rejestratorami TraffiStar SR390, które śledzą prędkość na kilku pasach jednocześnie, ta linia obrony jest już praktycznie bezużyteczna.
Stanowczo odradza się natomiast metody "siłowe", takie jak zakrywanie tablic, używanie nakładek utrudniających odczyt czy sprayów antyradarowych. Za celowe utrudnianie identyfikacji pojazdu grozi zatrzymanie dowodu rejestracyjnego oraz mandat w wysokości nawet 5 tysięcy zł.
Jeśli mandat jest nieunikniony, warto pamiętać o mechanizmie kasowania punktów karnych. Znikają one z konta po roku, ale czas ten liczony jest dopiero od momentu opłacenia grzywny, na co kierowca ma siedem dni.
Stuprocentowa metoda na uniknięcie mandatu z fotoradaru
Ostatecznie najskuteczniejszą metodą gwarantującą uniknięcie problemów pozostaje prewencja. Choć nowoczesne systemy nawigacji oraz aplikacje typu Yanosik czy Mapy Google precyzyjnie ostrzegają o kontrolach, to jedynie jazda zgodna z przepisami i korzystanie z tempomatu eliminują ryzyko otrzymania kary w 100 proc.









