Przejechała pieszą... ruszając
Stare przysłowie mówi: "mądry Polak po szkodzie". Ja jednak uważam, że warto wyciągać wnioski z błędów innych ludzi i być mądrym przed szkodą. Nauka na cudzych błędach jest o wiele tańsza niż nauka na błędach własnych. Z tego właśnie powodu chcę wam dzisiaj przedstawić dość nietypowy wypadek, który wydarzył się w lutym br. w Warszawie. Okazuje się, że można potrącić pieszego nie tylko w sytuacji, kiedy to samochód pędzi ze znaczną prędkością. Można spowodować taki wypadek również… ruszając.
Oto skrzyżowanie ulic Olszewskiej i Puławskiej w Warszawie. Na ulicy Olszewskiej znajduje się dość wąska, dwukierunkowa, lecz ruchliwa jezdnia. Łączy się ona z ulicą Puławską, a to z kolei jedna z największych warszawskich arterii. Wyjechanie z tej małej uliczki i wjechanie na Puławską w godzinach intensywnego ruchu nie jest łatwe. W dodatku kierowca wyjeżdżający z Olszewskiej ma poważnie ograniczoną widoczność. Powodują to samochody zaparkowane na Puławskiej na chodniku. Aby ocenić sytuację na ruchliwej trzypasowej jezdni ulicy Puławskiej, kierowca musi wjechać na przejście dla pieszych i zatrzymać się niemal na styku z tamtą jezdnią. Ruch pieszych na chodniku również jest intensywny.
Patrzyła w lewo, bo chciała się "wstrzelić"
Feralnego dnia kierująca Fordem młoda kobieta znalazła się właśnie w takiej sytuacji. Jechała ulicą Olszewską i zbliżała się do poprzecznej drogi z pierwszeństwem czyli ulicy Puławskiej. W tym samym czasie chodnikiem na tejże ul. Puławskiej szła 79-letnia kobieta, poruszająca się o kuli. Zbliżała się do przejścia dla pieszych wyznaczonego na ulicy Olszewskiej.
Kierująca Fordem zatrzymała swój samochód na przejściu. Notabene nie mogła postąpić inaczej, bo gdyby zatrzymała auto przed przejściem, nie widziałaby sytuacji na drodze poprzecznej.
Kobieta kierująca Fordem spoglądała w lewo, obserwując sytuację na drodze z pierwszeństwem. Na razie nie było możliwości wjechania na tę jezdnię, gdyż poruszało się nią sporo pojazdów. Właścicielka Forda czekała zatem na lukę pomiędzy nadjeżdżającymi samochodami, chcąc w odpowiednim momencie "wstrzelić się" w nią.
Samochód stoi - to przechodzę
Piesza w tym czasie doszła do ulicy Olszewskiej. Widząc stojący samochód weszła na jezdnię i rozpoczęła przechodzenie. Poruszała się jednak już poza przejściem, idąc w obrębie namalowanych na jezdni tzw. trójkątów podporządkowania.
Dokładnie w tej samej chwili kierująca Fordem dostrzegła lukę pomiędzy pojazdami przejeżdżającymi ulicą Puławską i ruszyła. Piesza została uderzona przednią częścią samochodu, upadła na plecy, a następnie Ford najechał przednim kołem na jej nogi. Dopiero wówczas kobieta zasiadająca za kierownicą Forda poczuła, że "na coś" najechała.
Piesza doznała poważnych obrażeń, m.in. kończyn dolnych. Tak ten wypadek wyglądał w rzeczywistości, na nagraniu z monitoringu:
Czyja wina?
Od razu pragnę zaznaczyć, że od orzekania o winie w konkretnych sprawach są sądy. Ja nie zamierzam ferować wyroków, bo tak naprawdę nie chodzi o ten konkretny wypadek, lecz o mechanizm jego zaistnienia.
Kobieta kierująca Fordem była skupiona wyłącznie na obserwacji poprzecznej drogi z pierwszeństwem. Czekała na możliwość wjechania na nią. Na marginesie warto podkreślić, że bynajmniej nie włączała się do ruchu, jak to pisali niedouczeni redaktorzy w różnych publikatorach. Wyjeżdżanie z drogi podporządkowanej nie jest włączaniem się do ruchu.
Trzeba mieć na uwadze także i to, że wyjechanie z ulicy Olszewskiej nie jest łatwe ze względu na opisaną już wcześniej ograniczoną widoczność oraz intensywny ruch na ulicy Puławskiej. Właścicielka Forda skupiła więc całą swoją uwagę na wyczekiwaniu odpowiedniego momentu, by ten manewr wykonać. Zapewne nie przypuszczała, że przed jej samochodem będzie przechodził jakikolwiek pieszy. Przecież jej auto zajmowało całą swoją długością namalowany na jezdni znak (zebrę) wyznaczającą przejście.
Piesza postąpiła natomiast nieostrożnie przechodząc przed maską samochodu. Nie ulegało przecież wątpliwości, nawet dla osoby zupełnie nieobeznanej z ruchem drogowym, że to auto będzie wjeżdżać na Puławską. Z drugiej strony powstaje pytanie, czy można oczekiwać od 79-letniej osoby, w dodatku niepełnosprawnej, należytej orientacji i przezorności? Ludzie w podeszłym wieku często wykazują znaczne upośledzenie widzenia, mają gorszą orientację, a czasem zachowują się wręcz jak małe dzieci, objawiając daleko posuniętą nieporadność.
W dodatku przepisy ruchu drogowego nie sytuują kierującej w korzystnej sytuacji. Art. 26 ust. 7 ustawy Prawo o ruchu drogowym stanowi:
"W razie przechodzenia przez jezdnię osoby niepełnosprawnej, używającej specjalnego znaku, lub osoby o widocznej ograniczonej sprawności ruchowej, kierujący jest obowiązany zatrzymać pojazd w celu umożliwienia jej przejścia."
Z przepisu tego wynika, że piesi o widocznej niepełnosprawności powinni być otaczani przez kierujących szczególną troską i respektem. W orzecznictwie przyjął się nawet pogląd, że człowiek niepełnosprawny może przechodzić przez jezdnię także poza wyznaczonym przejściem, a kierowca widząc go ma obowiązek zatrzymać auto.
Nie jest to zresztą wcale takie bezsensowne. Niektórym starszym ludziom, zwłaszcza inwalidom, oraz osobom cierpiącym na poważne schorzenia narządów ruchu zrobienie nawet kilku kroków sprawia ból i cierpienie. Ci ludzie też muszą wyjść z domu, aby kupić sobie coś do zjedzenia, bo nie wszyscy mają opiekunki albo troskliwe dzieci, które im pomagają.
Zanim ruszysz - spójrz przed siebie
Z drugiej jednak strony okoliczność, że przez jezdnię przechodziła osoba niepełnosprawna, nie miała w tym konkretnym przypadku żadnego znaczenia. Kobieta kierująca Fordem potrąciłaby każdego, kto znalazłby się przed maską samochodu. Tyle tylko, że młody człowiek z dobrym refleksem być może miałby szanse odskoczyć albo ratując się wskoczyć na maskę Forda.
Zasadniczą przyczyną tego wypadku był więc brak obserwacji sytuacji przed pojazdem ze strony kierującej Fordem. Wbijcie sobie do głowy podstawową zasadę: zanim ruszysz, spójrz przed siebie!
Bardzo podobne wypadki, mające ten sam mechanizm, zdarzają się podczas wjeżdżania z drogi podporządkowanej na drogę z pierwszeństwem. Mam tu na myśli najechanie na tył pojazdu poprzedzającego. Obaj kierowcy patrzą w lewo, na drogę poprzeczną. Ten pierwszy uznaje, że musi poczekać, a drugi nadal gapi się w lewo i po chwili uderza w bagażnik pierwszego auta. Powód? Był tak zajęty obserwacją sytuacji na drodze z pierwszeństwem, że zapomniał o samochodzie jadącym przed nim.
Dlatego właśnie warto wyrobić sobie elementarny odruch: przed każdym ruszeniem do przodu musisz koniecznie upewnić się, czy przed pojazdem nie znajduje się żadna przeszkoda. Może to być starsza osoba, dziecko itd.
Dobrego kierowcę powinna cechować podzielność uwagi. Ford stał przecież na przejściu dla pieszych i jak uczy doświadczenie życiowe, piesi bardzo często omijają taki pojazd w różny sposób, czasem także przechodząc tuż przed jego maską. Kierująca Fordem powinna zatem zakładać, że i w tym przypadku może zaistnieć taka sytuacja.
Obowiązkiem kierowcy jest nie tylko sprawne kierowanie pojazdem, ale przede wszystkim myślenie. Należy przewidywać różne, czasem zupełnie bezsensowne i nawet głupie zachowania innych uczestników ruchu. To właśnie pozwala dobrym kierowcom unikać wypadków.
To był głupi wypadek
To tragiczne zdarzenie można zaliczyć do tzw. głupich wypadków. Trudno zarzucić kierującej Fordem jakąkolwiek brawurę czy ryzykancką jazdę. Ta kobieta była po prostu tak pochłonięta wjeżdżaniem na drogę z pierwszeństwem, że przestała zwracać uwagę na inne elementy sytuacji drogowej. Głupi wypadek też jest jednak wypadkiem. Przejechanie starszej niepełnosprawnej osoby dodaje tu jeszcze dramatyzmu.
Dlatego właśnie postuluję już od wielu lat, by wszystkie osoby ubiegające się o prawo jazdy przechodziły badania psychotechniczne pozwalające ocenić m.in. koncentrację i podzielność uwagi. Mimo, że wszystkim wam wydaje się iż jesteście wspaniałymi kierowcami, w rzeczywistości wielu nie ma predyspozycji niezbędnych do bezpiecznego kierowania pojazdem. I to wychodzi właśnie w takich sytuacjach.
Polski kierowca