Polski kierowca życzy wszystkiego najlepszego

​Boże Narodzenie i Nowy Rok to oczywiście okazja do składania sobie życzeń (czasem szczerych, czasem mniej), a także refleksji, przemyśleń i nadziei na lepsze jutro. Co do tego ostatniego, to mam poważne wątpliwości... Święta i Sylwester to także czas wzmożonej konsumpcji alkoholu, jak również nasilonego ruchu na drogach. Ciekawe, jak będzie w tym roku, ilu kierowców straci prawo jazdy za prowadzenie po pijanemu, ilu spowoduje wypadki, ilu będzie zabitych i rannych?

Za dwa tygodnie wszystko się wyjaśni. Żeby nie było niejasności, nie życzę oczywiście nikomu jakichś przykrych zdarzeń, ale przecież tak jest co roku, w czasie każdych Świąt. Potem media podają, ilu to złapano drogowych pijaków, ilu ludzi zginęło. Nikogo jednak takie statystyki specjalnie nie interesują. Do czasu, aż jego osobiście to nie dotyczy...   Te Święta zapowiadają się pogodnie, uważajcie zatem szczególnie, bo dobre warunki na drodze będą prowokować różnych niedouczonych, a za to zbyt pewnych siebie kierowców, do szybkiej i ryzykanckiej jazdy. 

Reklama

Życzę wam, abyście nie dali się zabić

To przecież najważniejsze, by uniknąć najgorszego. Chociaż patrząc obiektywnie, lepiej chyba zginąć od razu, niż zostać ciężko rannym. Znając polską służbę zdrowia, ktoś, kto nie ma zbyt zasobnego portfela, nie może liczyć na solidną, rzetelną i nowoczesną opiekę medyczną. Ofiarom wypadków zapewnia się niekiedy pomoc psychologów (bo to taka głupia moda rodem zza oceanu), a nie zapewnia się  właściwej rehabilitacji, protez, leków. Hipokryzja, obłuda i zakłamanie!

Jadąc samochodem zawsze miejcie na uwadze, że za kierownicą innego auta może zasiadać osobnik niezrównoważony, czyli wariat, nerwus, zakompleksiony dureń dowartościowujący się szaleńczą jazdą. W dodatku naćpany albo upojony wódą, którą musiał koniecznie spożyć, no bo jakże mógłby się powstrzymać? Skoro taka tradycja narodowa, że dopóki nie spadniemy pod stół, to jeszcze jednego, za zdrówko, za kolegów, za ciocię, za dziadka...

Możecie trafić też na zarozumiałego chama, który jadąc wielkim SUV-em będzie przekonany, że jemu wolno więcej, bo ma duży wóz nafaszerowany elektroniką. Albo bezmyślną damulkę, która walnie w was i jeszcze wyskoczy z krzykiem "skąd pan mi się tu wziął?!"

Ruch drogowy to niestety swoista dżungla.  Musicie umieć się w niej poruszać, jeśli chcecie przetrwać.

Życzę wam mądrych i prostych przepisów

Wciąż mam bowiem nadzieję, że w końcu ktoś się za to zabierze i zredaguje nowy kodeks drogowy, dostosowany do realiów, a jednocześnie prosty i przystępny dla ogółu kierowców. Pisząc "ktoś" mam na myśli nie posłów i senatorów, ale prawdziwych ekspertów, ludzi, którzy na co dzień stykają się zawodowo z ruchem drogowym. I to nie tylko policjantów, ale także kierowców.

To, co mamy obecnie, to żenujący zlepek różnych aktów prawnych, których i tak 95% kierowców nie zna. To konglomerat, w którym są przepisy pochodzące jeszcze z lat, kiedy na drogach popularne były furmanki! Do tego dochodzi współczesna radosna twórczość urzędników, którzy biorą za to ciężką kasę, wygodnie rozparci za swoimi biurkami, wymyślając często reguły kompletnie oderwane od drogowej rzeczywistości.

Aby prawo było szanowane, musi być sprawiedliwe, jasne, zrozumiałe. Musi być surowe dla piratów drogowych, ale jednocześnie nie powinno utrudniać życia normalnym, bezpiecznym kierowcom.

Nie może być też tak, że wprowadza się dany przepis, a potem rozpoczyna się dyskusja, czy jest on legalny albo natychmiast powstają luki zachęcające do jego omijania. Świadczy to dobitnie o niekompetencji twórców takiego prawa.

Nie może być również tak, że tysiące kierowców jeżdżą w ogóle bez prawa jazdy i nic dotkliwego im za to nie grozi.

Życzę wam skutecznej, życzliwej i sprawiedliwej Policji

Gdy zapytamy pierwszego lepszego kierowcę, z czym kojarzy mu się policja drogowa, pada odpowiedź: z radarem i mandatem. Ja zaś myślę, że tak być nie powinno. Nadmierna prędkość jest oczywiście powodem wielu groźnych wypadków, ale nie zawsze tylko ona.

Istnieje bardzo wiele innych, równie groźnych wykroczeń, które skutkują tragediami na drogach. Mam na myśli choćby ryzykowne wyprzedzanie, połączone ze spychaniem na pobocze nadjeżdżających z przeciwka,  złośliwe zajeżdżanie drogi, niezachowanie bezpiecznego odstępu i inne tego typu wybryki.

W interesie nas wszystkich leży eliminowanie z ruchu drogowego autentycznych piratów, kierowców stwarzających zagrożenie dla innych. Załogi drogówki powinny zatem jeździć i reagować na takie wykroczenia. I to nie tylko po autostradach i drogach ekspresowych, ale także w zwykłym ruchu miejskim i pozamiejskim.

Inni kierowcy, widząc, że taki dureń jeżdżący po chamsku, agresywnie i niebezpiecznie został zatrzymany i ukarany, z pewnością by to pochwalali.

Sami policjanci powinni natomiast zawsze wykazywać elastyczność i umiejętność oceny sytuacji. Nie ma nic gorszego, jak formalistyczne podejście do wykroczeń. Jeśli kierowca rozmawia przez komórkę, a dzieje się to podczas szybkiej jazdy, oczywiście należy go ukarać. Jeśli jednak czyni to w korku, gdy auta poruszają się w żółwim tempie, nie stwarza przecież zagrożenia.

Życzę wam, abyście nie dali się namówić

Mam tu na myśli dwie sytuacje. Po pierwsze, nie ulegajcie namowom: "no co ty, chociaż jednego nie wypijesz?", "tyle czasu się nie widzieliśmy i nic nie chlapniemy?", "pod te święta to trzeba koniecznie walnąć kielicha" itd. Zaczyna się od jednego, potem drugi, trzeci... Za to jak walniecie w drzewo, w pieszego, w jadący z przeciwka samochód, ten namawiający do picia nie będzie stawał przed sądem, tylko wy.

Zresztą nawet, jeżeli będziecie jechać superprawidłowo, bardzo ostrożnie, nie można wykluczyć, że pod wasze auto wpakuje się pijak podobny do was, tyle że pieszy. Albo z drogi podporządkowanej wyjedzie jakiś nieostrożny kierowca, albo ktoś zajedzie wam drogę. W innej sytuacji była to jego wina, jeśli jednak policjant stwierdzi u was jakieś promile, sytuacja zmieni się radykalnie. 

Swoją drogą trzeba być wyjątkową świnią, człowiekiem niezwykle wrednym albo głupim, żeby namawiać kolegę lub kogoś z rodziny do picia wiedząc, że przyjechał samochodem. Nie dajcie się także namówić do jazdy z kierowcą, który wypił, w charakterze pasażerów. Lepiej iść pieszo, pojechać autobusem lub taksówką, niż zaliczyć wspólne dachowanie, prawda? Zwłaszcza matki z dziećmi, które wsiadają do auta kierowanego przez nietrzeźwego męża/tatusia, powinny ponosić surowe kary.

Życzę wam, abyście nie dali się sprowokować

Ne dajcie się nigdy sprowokować do szybkiej jazdy ponad granicami waszych umiejętności albo niedostosowanej do warunków na drodze. Nawet, jeżeli namawiają was do tego kumple albo wieziecie wspaniałą dziewczynę, której chcielibyście zaimponować.

Nawiasem mówiąc facet, który tnie zakręty, rusza z piskiem opon i wyprzedza na zakrętach, chcąc w ten sposób popisać się przed dziewczyną, przypomina smarkacza. Może lepiej będzie zaimponować jej elokwencją i inteligencją? Oczywiście jeśli ktoś ma jej choć trochę.

Nie dajcie się też sprowokować na drodze różnym oszołomom, chamom, prostakom i piratom drogowym.  Nawet jeśli ktoś was pogania, trąbi, miga światłami, wymyśla albo pokazuje ordynarne gesty, nie wdawajcie się w wyścigi, w zajeżdżanie drogi, w różne złośliwości. Nie reagujcie. Chama i tak niczego nie nauczycie, a ten sposób zniżacie się do jego rynsztokowego poziomu.

Życzę wam, abyście mogli spojrzeć na siebie w lustrze

Zróbcie na koniec roku mały rachunek sumienia. Zastanówcie się, czy zawsze byliście dobrymi kierowcami, podliczcie, ile błędów zrobiliście, ile stworzyliście niebezpiecznych sytuacji. Ile razy za kierownica okazywaliście innym złośliwość, zachowywaliście się arogancko i niegrzecznie. Czy warto było? Czy to coś wam dało? Czy opłacił się pośpiech, agresywna i ryzykancka jazda?

A może w nowym roku spróbujecie zachowywać się inaczej? Czy tak trudno przeprosić, jeśli utrudniło się komuś jazdę? Przecież korona wam z głowy nie spadnie. Nic na tym nie stracicie. Czy jeśli ktoś was czymś zdenerwował, nie lepiej machnąć na to ręką? Co to da, jeśli będziecie się wkurzać na innych, trąbić, złośliwie hamować? 

Przekonajcie się, że o wiele lepiej zareagować uśmiechem, okazać odrobinę życzliwości i wyrozumiałości.  Zapewne wszyscy macie o sobie mniemanie, iż należycie do ludzi inteligentnych, często wykształconych, prawdziwych Europejczyków. Nie zachowujcie się więc jak nieokrzesane buraki-cebulaki.

Popatrzcie na siebie przed lustrem i odpowiedzcie sobie na pytanie, czy chcielibyście na drodze spotkać się z takim kierowca, jak wy...?

Życzę wam także interesującej lektury moich tekstów

Jak zapewne wiedzą stali czytelnicy, jak nie owijam w bawełnę i piszę prosto z mostu to, co myślę o polskich kierowcach. Może czasem dobitnie, złośliwie i cynicznie, może komuś czasem dokuczę, ale przecież o to właśnie chodzi, by uświadomić naszym "mistrzom" ich błędy i wady. Nie jest też prawdą, że celowo wyśmiewam Polaków. Sam jestem Polakiem, mieszkam w Polsce, więc kogo mam wyśmiewać? Rumunów?

Naczytałem się już w komentarzach, że jestem pismakiem, prowokatorem, agentem (KGB, Mosadu, CIA - do wyboru), Niemcem, Żydem, lewakiem, prawicowcem, PO-owcem, PIS-owcem, itd. Nie robi to na mnie żadnego wrażenia.

Mądry człowiek każdą krytykę przyjmuje analitycznie i z dystansem, a jeśli z czymś się nie zgadza, podejmuje rzeczową polemikę, posługując się merytorycznymi argumentami.

Człowiek głupi, prostak tego nie potrafi, a jedyne, co może uczynić, to pisać pogardliwe komentarze okraszone rozmaitymi epitetami. Właśnie w ten sposób daje dobitne świadectwo, kim jest.

Jakie są proporcje pomiędzy mądrymi a głupimi? Sami wyciągnijcie wnioski.

Wesołych, Pogodnych i bezpiecznych Świąt! I do zobaczenia - mam nadzieję, że wrócicie cali i zdrowi.

Polski kierowca

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy