Karetki nie powinny jeździć na sygnale, bo przeszkadzają mieszkańcom

Niedawno na lokalnym portalu internetowym warszawskiej dzielnicy Ursynów przeczytałem artykuł pt.: „Wyłączcie syreny. Kolejny apel o cichszy przejazd służb nocą”. Okazuje się, że chodzi tu o przejazdy karetek pogotowia i wozów strażackich. Jak wynika z tej publikacji, pojazdy uprzywilejowane podobno budzą ludzi i zakłócają im spokój.

article cover
Włodzimierz WasylukReporter

Jeden z mieszkańców tej dzielnicy napisał list do redakcji wspomnianego portalu, w którym skarży się, że kilka razy w tygodniu niepokoją go sygnały karetek i innych pojazdów uprzywilejowanych przejeżdżających nocą w pobliżu jego domu. Czytając te żale myślałem początkowo, że to jakiś jednostkowy przypadek. Po prostu przewrażliwiony człowiek, który być może niedawno przeprowadził się do miasta i jeszcze nie przywykł do takich odgłosów. Niestety, lektura kolejnych internetowych publikacji przekonała mnie, że takich pretensji jest o wiele więcej.

Pewien mieszkaniec Poznania mieszkający w pobliżu szpitala uskarża się, że co noc słyszy wyjące karetki: "Ja mam prawo spać we własnym domu! A do szpitala ciągle przyjeżdżają karetki!". W jednej z dolnośląskiej gazet przeczytałem takie oto pytanie kolejnego zbulwersowanego czytelnika: "Dlaczego jeżdżąc po pustych ulicach (rano, wieczorem, ale także w nocy) samochody uprzywilejowane używają sygnału dźwiękowego? Przecież wystarczyłby tylko świetlny, jak to odbywa się w innych krajach Europy."

Mieszkaniec Kłodzka na lokalnym portalu skarży się z kolei, że pojazdy strażackie przejeżdżające nocą na sygnałach budzą mu 3-letnie dziecko. W jednej z ogólnopolskich gazet też ukazał się lizusowski artykuł ze znamiennym pytaniem: "Czy karetki muszą budzić mieszkańców?". A już zupełnie szczególny przypadek to list pewnego lekarza (sic!) spod Kielc, który w tej sprawie napisał nawet do Ministra Zdrowia. Ów medyk wysunął także supozycję, że podobno kierowcy karetek, którzy w nocy nie włączają sygnałów, są karani finansowo przez stację pogotowia. No proszę, jak dobrze jest poinformowany...

Pani redaktor to zbada i udzieli odpowiedzi

Oczywiście dziennikarze, zamiast samemu udzielić odpowiedzi takim nawiedzonym czytelnikom, drążą temat, przepytują kierowców karetek, dyspozytorów stacji pogotowia i policjantów. Wszystko rzecz jasna po to, by pokazać: jak bardzo przejmujemy się niedolą swoich czytelników. Przypuszczam, że wielu tych redaktorów i redaktorek ma prawo jazdy. Dlaczego zatem nie wiedzą, że pojazd jest uprzywilejowany tylko wtedy, gdy wysyła jednocześnie sygnały świetlne i dźwiękowe? Art. 2 pkt. 38 ustawy Prawo o ruchu drogowym wyraźnie definiuje:

"Pojazd uprzywilejowany - pojazd wysyłający sygnały świetlne w postaci niebieskich świateł błyskowych i jednocześnie sygnały dźwiękowe o zmiennym tonie, jadący z włączonymi światłami mijania lub drogowymi; określenie to obejmuje również pojazdy jadące w kolumnie, na której początku i na końcu znajdują się pojazdy uprzywilejowane wysyłające dodatkowo sygnały świetlne w postaci czerwonego światła błyskowego. "

Pani redaktor czy pan redaktor powinni to doskonale wiedzieć bez dopytywania się policjantów. Ja wstydziłbym się zadawać policjantowi pytanie, kiedy pojazd jest uprzywilejowany. Z powyższej definicji wynika logiczny wniosek, że jeśli pojazd ma podczas jazdy włączone tylko niebieskie światła błyskowe, ale nie ma włączonych sygnałów dźwiękowych o zmiennym tonie, to nie jest pojazdem uprzywilejowanym! Włączenie wyłącznie niebieskich świateł błyskowych jest dozwolone jedynie podczas postoju pojazdu uprzywilejowanego. Jeśli np. radiowóz policyjny musiał zatrzymać się na przystanku autobusowym albo w miejscu, gdzie obowiązuje zakaz zatrzymywania się, powinien włączyć niebieską migającą "bombę". Oczywiście może to mieć miejsce tylko wówczas, jeśli postój takiego pojazdu wynika z konieczności realizacji czynności służbowych.

Dlaczego kierowca ma się narażać?

Kierowca karetki lub innego pojazdu uprzywilejowanego, jeśli będzie jechał tylko z migającym niebieskim światłem, nie ma z tego tytułu żadnych przywilejów. Jeżeli włączy sygnały dźwiękowe dopiero zbliżając się do skrzyżowania, może postawić w trudnej sytuacji innych kierowców, zmuszając ich np. do gwałtownego hamowania.

Nie tak dawno w Warszawie miał miejsce tragiczny wypadek. Karetka wioząca noworodka, wcześniaka w ciężkim stanie, jechała późną nocą tylko na niebieskich "bombach", bez włączenia syren. Na jednym ze skrzyżowań doszło do zderzenia z samochodem osobowym. W wyniku tego wypadku noworodek niestety poniósł śmierć. W dodatku kierowcę karetki pociągnięto do odpowiedzialności za nieustąpienie pierwszeństwa! Gdyby karetka miała włączone sygnały dźwiękowe, sytuacja prawna byłaby zupełnie inna. Wówczas można by zarzucić kierowcy osobówki, że nie ułatwił przejazdu pojazdowi uprzywilejowanemu. Dlaczego zatem kierowcy pojazdów będących w akcji mają się narażać i wyłączać syreny? Z powodu tego, że paru nadwrażliwych mieszkańców nie może spać?

Polak wie zawsze najlepiej

Bardzo pouczająca, a może raczej żenująca jest lektura komentarzy zawartych pod opisywanymi wyżej publikacjami. Potwierdza ona w pełni, ze nasi rodacy zawsze wiedzą wszystko najlepiej i biada temu, kto uważa inaczej niż oni. Oto niektóre komentarze: "W Austrii i innych cywilizowanych krajach karetki nigdy nie jeżdżą w nocy na sygnałach, ale w Polsce oczywiście musi być inaczej". No proszę, jaki znawca. Zadałem sobie trud przeanalizowania austriackich, niemieckich i francuskich przepisów ruchu drogowego. Nie ma w nich ani słowa o tym, że w nocy pojazdom uprzywilejowanym nie wolno używać sygnałów dźwiękowych.

A swoją drogą zawsze śmieszy mnie zapatrzenie Polaków w ten (w ich wyobrażeniu) wspaniały Zachód, w którym rzekomo wszystko jest tak wspaniałe i doskonałe. Następny komentarz (pisownia oryginalna):

"Karetki i wozy strażackie mają przełącznik sygnałów na tryb nocny ale tym durnym kierowcom nie chce się go urzywać".

Jeszcze lepszy znawca. Przejeździłem różnymi pojazdami uprzywilejowanymi tysiące kilometrów i w żadnym z nich nie było takiego przełącznika. I jeszcze jedna ciekawa wypowiedź (pisownia oryginalna):

"Kierowca karetki powinien włanczać koguty na 50 m od skrzyżowania i zaraz potem je wyłanczać. A u mnie na mojej małej ulicy był niedawno niby wielki pożar bo u kogoś garnek się przypalił na kuchni i w nocy 4 wozy straży i dwie karetki przyjechały a każda wyła syrenami. Chyba złośliwie to robili bo jak musieli sami ruszyć tyłki i przyjechać to chcieli obudzić wszystkich w okolicy"

Typowy przykład pełnej jadu i złośliwości wypowiedzi następnego "mądrego". W jaki niby sposób kierowca karetki miałby odmierzać te 50 m od skrzyżowania? Tylko ktoś, kto nigdy nie kierował pojazdem uprzywilejowanym, może proponować takie brednie. Skąd strażacy mieli niby wiedzieć, że tylko przypalił się garnek, skoro ktoś powiadomił ich o pożarze? A insynuacje, że używali syren złośliwie zakrawają już na poziom rynsztoka.

Warto jeszcze wyjaśnić owemu lekarzowi spod Kielc, że o użyciu sygnałów pojazdu uprzywilejowanego decyduje dyspozytor pogotowia, a nie kierowca karetki. Podczas przejazdu z chorym taką decyzję wydaje z kolei kierownik ZRM (Zespołu Ratownictwa Medycznego) czyli lekarz albo ratownik.

Przywyknąć albo wyprowadzić się

Oczywiście nie wszyscy czytelnicy myślą w podobny sposób. We wspomnianych publikatorach pojawiło się również dużo komentarzy pełnych oburzenia wobec nadwrażliwych mieszkańców. Jeden z czytelników napisał:

"Rdzennym mieszkańcom miast odgłosy pojazdów uprzywilejowanych nie przeszkadzają, bo rozumieją, co to znaczy życie w dużym mieście. Przeszkadza to natomiast tym różnym nowobogackim słoikom, którzy dopiero co sprowadzili się do miasta i wszystko się im nie podoba. "

Nie jestem zwolennikiem dzielenia ludzi ze względu na to, czy urodzili się w mieście, czy na wsi, ale z drugiej strony to prawda, że najczęściej pretensje o wszystko i do całego świata mają właśnie ci tzw. nowobogaccy. Bo im się należy, bo oni mają swoje prawa... Potwierdza to jeszcze jeden ciekawy komentarz:

"Mam sąsiadów, którym przeszkadza dosłownie wszystko. Nie tylko karetki jadące na sygnale, ale także szeleszczące za oknem liście na drzewach, dzieci na placu zabaw, psy szczekające na ulicy, koty miauczące w porze godowej, a nawet deszcz, który zbyt głośno dudni o parapety. Wciąż piszą skargi, wzywają policję albo straż miejską. To są chyba chorzy ludzie, którzy powinni wyprowadzić się na jakąś zapadłą wiochę, z dala od jakichkolwiek ulic i zabudowań. Ale wtedy pewnie by im przeszkadzał świergot ptaków za oknem. "

Warszawska dzielnica Ursynów ma ponad 150 tysięcy mieszkańców. To znacznie więcej, niż np. Opole i prawie tyle co Radom. Czy można się dziwić, że w tak dużej aglomeracji jeździ mnóstwo pojazdów uprzywilejowanych? Przecież tutaj ciągle coś się dzieje. Nie jest to jakaś mała mieścina z paroma ulicami na krzyż.

Warto też wiedzieć, że nocna jazda przy niewielkim ruchu wcale nie jest bezpieczniejsza od tej w ciągu dnia. Dlaczego? Bo w nocy bardzo wielu kierowców ciśnie gaz do deski! Nocne wypadki przynoszą o wiele gorsze skutki niż te, które zdarzają się w porze dziennej. Po prostu na zatłoczonych ulicach kierowcy nie mają możliwości osiągnięcia tak dużych prędkości. A w nocy? Ile fabryka dała! Jeśli dojdzie do zderzenia, to zazwyczaj jest to już poważny "dzwon".

Istnieje zatem o wiele większe prawdopodobieństwo, że pozbawiony wyobraźni kierowca pędzący w nocy na złamanie karku pustymi ulicami nie zareaguje w prawidłowy sposób na widok karetki wysyłającej tylko migające niebieskie światła. Jest natomiast szansa, że usłyszy sygnały dźwiękowe. Przecież to jest prosta odpowiedź na pytanie: czy karetki muszą wyć w nocy. Muszą! I nie trzeba - szanowni koledzy dziennikarze - wypytywać o to specjalistów, urzędników, policjantów. Wystarczy trochę pomyśleć. Poza tym tam, gdzie w grę wchodzi ratowanie ludzkiego życia lub zdrowia, nie można zwracać uwagi na to, że obudzi się jakiś nadwrażliwy okoliczny mieszkaniec. Tym nadwrażliwym radzę natomiast przywyknąć, uszczelnić albo zamurować okna, kupić zatyczki do uszu albo wyprowadzić się w odludne miejsce.

Polski kierowca

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas