Głupie strefy zamieszkania

W naszym kraju niekompetencja i brak profesjonalizmu stały się niestety powszechne w wielu dziedzinach życia, zwłaszcza w ruchu drogowym. Skutkuje to różnymi radosnymi i zarazem bezsensownymi pomysłami w zakresie organizacji tegoż ruchu. Doskonałym przykładem są strefy zamieszkania wyznaczane na drogach, na których odbywa się intensywny ruch samochodowy, a nawet tramwajowy…

W Polsce znajomość kodeksu drogowego w społeczeństwie jest w ogóle bardzo kiepska. Wielu ludzi myli wyprzedzanie z wymijaniem, nie wie czym różni się strefa ruchu od strefy zamieszkania, a nawet w niektórych sytuacjach nie wie kto ma pierwszeństwo przejazdu. 

Podobnie jest z różnymi przepisami kodeksu drogowego. Niektóre z nich tworzone są chyba przez ludzi, którzy zapewne nigdy nie kierowali samochodem. Skoro społeczeństwo wie na temat kodeksu drogowego niewiele, to dlaczego inni mieliby być urzędnicy? Niestety, tacy niekompetentni ludzie na ciepłych posadkach często decydują o tym, jak mamy korzystać z dróg.

Reklama

Strefa zamieszkania i przejście dla pieszych

Strefa zamieszkania to - zgodnie z definicją -  obszar obejmujący drogi publiczne lub inne drogi, na którym obowiązują szczególne zasady ruchu drogowego, a wjazdy i wyjazdy oznaczone są odpowiednimi znakami drogowymi. Te szczególne zasady ruchu to:

- pierwszeństwo pieszych przed pojazdami w obrębie całej drogi

- prędkość maksymalna do 20 km/h

- możliwość postoju pojazdów tylko w wyznaczonych miejscach

- możliwość przebywania na drodze dzieci do lat 7 bez opiekuna.

Wynika stąd chyba jasno, że strefa zamieszkania może i powinna występować tylko w otoczeniu domów mieszkalnych, czyli tam gdzie znajdują się drogi dojazdowe do budynków, tereny osiedlowe, place zabaw, podwórka itp. Na takich właśnie terenach słuszne jest postanowienie, by pieszy miał zawsze pierwszeństwo przed pojazdami.

Niestety coraz częściej niekompetentni decydenci tworzą strefy zamieszkania w miejscach, w których nie powinno ich być, a mianowicie na ruchliwych miejskich ulicach z wyraźnie odgraniczoną jezdnią i chodnikiem. Tak jak na poniższej grafice.

Popatrzmy: chodnik, jezdnia, a na niej w dodatku wyznaczone przejście dla pieszych. Po co, skoro pieszy w strefie zamieszkania może poruszać się po całej drodze, a więc także po jezdni?

Znak listkiem figowym dla nieudolności urzędasów

Odnoszę wrażenie, że w wielu przypadkach umieszczanie znaku "strefa zamieszkania" służyć ma zamaskowaniu nieudolności różnych urzędników. Wydaje im się, że jeśli na danym odcinku drogi zrobią strefę zamieszkania, to będą automatycznie kryci w przypadku, gdy jakiś samochód potrąci pieszego. No bo przecież pieszy miał pierwszeństwo, a samochód powinien jechać z prędkością nie większą niż 20 km/h. Zobaczcie przykłady takich chorych strefa zamieszkania:

Jeśli ktoś tutaj zamieszkuje. to co najwyżej przydrożne szczury. Jest to normalna szosa, ale widocznie z powodu braku chodników ktoś poszedł po linii najmniejszego oporu i wyznaczył tutaj strefę zamieszkania. A to kolejny przykład:

Następna patologiczna strefa zamieszkania. Piesi, którzy korzystają ze swoich uprawnień idąc po jezdni, zostają przeganiani klaksonem, bo jedzie jaśnie pan kierowca. Zapewne nie zauważył znaku albo nie ma pojęcia co on oznacza. To typowe. Oczywiście kierowcy jadą tu ze znaczna większą prędkością niż 20 km/h.

Z drugiej jednak strony trzeba zadać sobie pytanie, czy taka organizacja ruchu jest zgodna ze zdrowym rozsądkiem? Kierowcy traktują tę drogę jako normalną jezdnię. Jak widać, ruch jest na niej niemały. A zatem należy się na coś zdecydować: skoro nie ma chodnika to jak najszybciej go wybudować albo zamknąć tę drogę dla ruchu kołowego. Autor filmu ma rację, że strach tą drogą posłać dzieci do szkoły.

I kolejna chora strefa zamieszkania w polskim wydaniu:

Jak słusznie zauważa miły pan będący autorem filmu, ta strefa jest absurdalna i w rzeczywistości samochody jeżdżą tam znacznie szybciej, niż 20 km/h. Na domiar złego błędnie i niekompletnie oznakowana. Obejrzycie proszę ten film do końca. Nieco dalej, w tym samym Świeradowie Zdroju, jest bardzo podobna droga, w dodatku prowadząca do szkoły i sanatorium dla dzieci. Tam jednak urzędnicy nie wyznaczyli już strefy zamieszkania ani nawet przejścia przez jezdnię w pobliżu szkoły. Ktoś by pomyślał, że niezbadane są motywy urzędniczych decyzji. Otóż nie! Wyjaśnienie jest bardzo proste: to rezultat indolencji, braku elementarnych kwalifikacji zawodowych do organizowania ruchu w mieście.

Proszę, oto następny dowód. To zdjęcie nadesłał do nas czytelnik z Wodzisławia Śląskiego, pan Jacek Grzelak.

Znak ostrzegawczy A-5 "skrzyżowanie dróg", a na sąsiednim wlocie znak zakazu "Stop". Kto tu zatem ma pierwszeństwo? To wiedzą chyba tylko niekompetentni urzędnicy. Oczywiście znaki są tu sprzeczne ze sobą.

Jak pisze czytelnik (cyt.): "Starostwo w zasadzie o problemie wie, ale wręcz uważa, że tak jest bezpieczniej "bo nawet jak się walną to przy ograniczeniu do 20 km/h nie powinno się nic stać." Co wy o tym sądzicie?"

Sądzimy, że urzędnicy, którzy myślą w ten sposób, powinni zmienić pracę i zostać zatrudnieni przy zamiataniu ulic. I to jeszcze pod nadzorem, aby nie odwalali fuszerki i nie zamiatali tych śmieci pod czyjąś furtkę. Tak jak inne sprawy zamiatają pod dywan.

W dodatku pod znakiem ostrzegawczym umieszczona jest biała tabliczka z napisem: "Obowiązuje na obszarze strefy zamieszkania". Po pierwsze, pod znakiem ostrzegawczym może być umieszczona, jeśli już, tylko żółta tabliczka, gdyż białe stosowane są pod znakami zakazu. Po drugie, nie wolno stosować takiego oznakowania do kolejnych skrzyżowań, przed każdym znak powinien być powtórzony. Po trzecie, wyznaczenie na takiej drodze strefy zamieszkania jest chore. Jeśli już chodzi o bezpieczeństwo, należało umieścić ograniczenie prędkości do 20 km/h (znak zakazu). Tylko kto by tego ograniczenia przestrzegał?  A posuwając się dalej, działacze starostwa, postawcie znaki "Stop" na każdym wlocie. I wtedy już będzie super bezpiecznie...

Gratuluję starostwu w Wodzisławiu Śląskim totalnego braku wiedzy o przepisach dotyczących umieszczania znaków drogowych. Rzadko spotyka się aż tak dalece posuniętą ignorancję. Za co wy bierzecie pieniądze podatników?

Tramwaje w strefie zamieszkania

Taką właśnie rewelacyjną strefę zamieszkania urządzono we Wrocławiu na ul. Św. Jadwigi:

Ruchliwa jezdnia, a na niej samochody i tramwaje. I to ma być strefa zamieszkania???

Rowerzysta, a za jego plecami sunący tramwaj. Nie widać tego na nagraniu, ale na tym fragmencie ulicy Szewskiej we Wrocławiu również obowiązuje "strefa zamieszkania":

A jeśli ten człowiek na rowerze przewróci się, wjedzie kołem w szynę?  Czy tramwaj zdąży wyhamować? A gdy na torowisko wejdzie tuż przed tramwajem pieszy (bo przecież teoretycznie ma do tego prawo)? Zapytałem kilku wrocławskich motorniczych, co sądzą o tym radosnym wynalazku. Nie zgodzili się podać swoich nazwisk, gdyż obawiali się kłopotów w pracy. Oto ich wypowiedzi:

Motorniczy I:

- To kompletna bzdura! Prowadzę skład ważący kilkanaście ton, a tu nagle tuż przed tramwaj wjeżdża mi jakaś nieogarnięta rowerzystka, która nawet się nie obejrzy. I ona ma pierwszeństwo. W gazetach jeszcze piszą, że tutaj pieszym i rowerzystom wszystko wolno. No i mamy to co mamy. Ja hamuję, ludzie się przewracają. Gdybym chciał jechać tak, aby móc w każdej chwili zatrzymać się, musiałbym nie przekraczać 5 km/h. A przecież mam rozkład jazdy i muszę się go trzymać.

 Motorniczy II:

To jest chore proszę pana. Podobno jakaś nawiedzona działaczka zobaczyła w Holandii tramwaje w strefie zamieszkania no i znaleźli się we Wrocławiu naśladowcy. Ludzie włażą mi tuż przed tramwaj, rowerzyści pakują się wprost pod koła. A ja mam wszystkim ustępować. To jest ciężki tramwaj, a nie rower czy samochód osobowy! Dlaczego nie chcę ujawnić swoich personaliów? A po co mi kłopoty w pracy? Przeczyta to ktoś z dyrekcji albo urzędu miasta, a urzędnicy wiadomo, wszyscy się znają.

Szkoda jednak, że nikt nie zapytał wcześniej tramwajarzy, co sądzą o takim pomyśle. Tych, którzy tu jeżdżą, którzy na własnej skórze odczuwają skutki radosnego pomysłu. To też typowe w naszym kraju. Decyzje podejmuje się odgórnie, zazwyczaj nie konsultując ich z samymi zainteresowanymi. Najważniejsze, by zrobić dużo szumu, pokazać, jak to wspaniale działamy, co robimy dla mieszkańców, a zwłaszcza dla rowerzystów i pieszych, bo to teraz jest w modzie.

Głupota przynosi smutne żniwo

Lokalne media gorliwie informują pieszych i rowerzystów, jakie to mają przywileje we wrocławskiej strefie zamieszkania. Jeden z portali wrocławskich pisze:

Nawet jeśli pieszy idzie sobie powoli przed tramwajem albo zatrzyma się, to nie popełnia żadnego wykroczenia i straż miejska ani policja nic nie mogą mu nic zrobić, bo w strefie zamieszkania pieszy ma pierwszeństwo przed pojazdami.

Takie zachęcanie przynosi skutki. Na łamach Gazety Wrocławskiej jedna z czytelniczek żali się:

W niedzielę, 8 września o godz. 17:45, jadąc od strony Hali Targowej z całą rodziną na rowerach, w tym dwuletnie dziecko, zostaliśmy "strąbieni" przez motorniczego tramwaju, a wręcz zepchnięci z drogi. To było przerażające, jak ogromny pojazd szynowy najeżdżał na nas w taki sposób, że naprawdę mocno mnie zmroziło (...) w tym czasie całą drogę tramwaj na nas dzwonił i jechał umyślnie bardzo blisko za nami, dosłownie na tzw. zderzaku.

Nie pochwalam oczywiście opisanego zachowania motorniczego, bo nigdy nie pochwalam chamstwa i agresji. Ale swoją drogą trzeba mieć nie lada odwagę, by pozwolić 2-letniemu dziecku jechać rowerkiem po torowisku tramwajowym. A może to nie jest odwaga...?

Niedawno w tym samym miejscu taksówkarz potrącił rowerzystkę, która doznała ciężkich obrażeń ciała. Tak właśnie działa strefa zamieszkania w polskim wydaniu. Mosty Młyńskie we Wrocławiu mają wąskie chodniki po obu stronach. Czy nie można było jednego z nich przeznaczyć dla pieszych, a z drugiego uczynić drogę dla rowerów? Trzeba doprawdy upaść na głowę, by pieszych i rowerzystów wpuszczać na tory tramwajowe.

Notabene podobna strefa zamieszkania została urządzona w Krośnie, tyle że tam po drodze jeżdżą autobusy miejskie i też muszą przepuszczać pieszych.

Zróbcie strefę zamieszkania w obrębie torów kolejowych

Czekam zatem, kiedy "fachowi" urzędnicy i działacze zorganizują strefę zamieszkania w pobliżu jakiegoś dworca. I niech ona obejmuje także linię kolejową. Każdy nadjeżdżający pociąg będzie musiał ustępować pierwszeństwa pieszemu, który zechce wejść na tory...

A tak serio to uważam, że należy jak najszybciej  wprowadzić przepisy ściśle określające, na jakich drogach mogą być ustanawiane strefy zamieszkania. Po to, by odebrać urzędnikom i różnym lokalnym działaczom prawo do urządzania ich w takich miejscach, jak to opisywałem, według własnych fantazji.

Strefa zamieszkania mogłaby być wyznaczana tylko w przypadku, kiedy jezdnia nie jest oddzielona od chodnika, lecz stanowi wspólną powierzchnię. W przeciwnym razie wprowadza to w błąd niedouczonych i nierozgarniętych kierowców, a takich przecież mamy mnóstwo. Ustanowienie strefy zamieszkania powinno służyć poprawie bezpieczeństwa pieszych. Jeśli taka strefa jest wyznaczona w głupi sposób, temu bezpieczeństwu tylko zagraża. Co więcej, w takich strefach powinny być codziennie przeprowadzane kontrole policji lub straży miejskich, gdyż w przeciwnym razie kierowcy będą nagminnie lekceważyć obowiązujące tu wymogi, nawet jeśli je znają.

A co do urzędników, a raczej urzędasów, to nadal kryterium przydatności na danym stanowisku są w większości przypadków układy, znajomości, pokrewieństwa itp., a nie fachowe kwalifikacje i umiejętności. Rezultaty widać.

Polski kierowca

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy