Ci posłowie chcą zakazu dla aut spalinowych. A co mają w garażach?

Chcą wsadzić Europejczyków w samochody elektryczne, a ratować tylko egzotyczne cacka. Przed zbliżającymi się wyborami do europarlamentu warto wiedzieć, kto walczy z ociepleniem klimatu, a kto tylko udaje. Czym jeżdżą Polscy europosłowie, którzy chcą wprowadzić zakaz dla aut spalinowych? Można się mocno zdziwić.

Zbliżające się wielkimi krokami wybory do Parlamentu Europejskiego będą kluczowe dla przyszłości motoryzacji na naszym kontynencie. Wynik czerwcowych wyborów może bowiem przesądzić o dalszych losach zakazu sprzedaży aut spalinowych do 2035 roku. W marcu 2023 roku za wycofaniem aut spalinowych opowiedziało się 340 eurodeputowanych, protestowało 279, a 21 wstrzymało się od głosu (razem 640).

Losy motoryzacji są w rękach parlamentarzystów

O wycofanie zakazu walczyć będzie centroprawicowa Europejska Partii Ludowa (EPL), czyli jedna z czołowych sił w Europarlamencie - tak przynajmniej wynika z postulatów partii, które niedawno “wyciekły" do sieci. Europosłowie EPL są zdania, że nikt nie może wymuszać na konsumentach, czym mają jeździć.

Reklama

Zupełnie inaczej sprawę postrzegają przedstawiciele Postępowego Sojuszu Socjalistów i Demokratów (S&D), drugiej siły w Parlamencie Europejskim. Większość polityków tego ugrupowania głosowało w marcu 2023 roku za wprowadzeniem zakazu dla aut spalinowych. Później natomiast głosowali za "poprawką Ferrari", która znosi z producentów egzotycznych aut (tj. Bugatti, Ferrari, Lamborghini, McLaren czy Rolls-Royce) obowiązek spełniania norm emisji CO2 w latach 2030-2035. Na liście S&D znajdziemy kilka polskich nazwisk, które są dobrze znane polskiej polityce. 

Polityczna hipokryzja. Chcą zakazu, a jeżdżą spalinówkami

Można by więc przypuszczać, że skoro chcą wprowadzenia zakazu dla aut spalinowych, na co dzień robią wszystko, by zredukować emisję dwutlenku węgla do atmosfery. Czy rzeczywiście tak jest? Z oświadczeń majątkowych wynika, że w większości przypadków to polityczna hipokryzja.

Głosowali za zakazem. Czym jeżdżą na co dzień?

Za zaostrzeniem przepisów i zakazu sprzedaży aut spalinowych od 2035 roku głosowało 9 z 52 europosłów z Polski. Na liście znalazło się siedmiu europosłów Postępowego Sojuszu Socjalistów i Demokratów - Marek Balt, Marek Belka, Robert Biedroń, Włodzimierz Cimoszewicz, Bogusław Liberadzki, Leszek Miller oraz Sylwia Spurek (Zieloni - Wolny Sojusz Europejski), Adam Bielan (Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy) i Róża Thun (Odnówmy Europę).

Wyżej wymienieni chcą zakazu dla aut spalinowych, “walczą" z ociepleniem klimatu i potępiają produkty pochodzenia zwierzęcego - przynajmniej w teorii, bo praktyka pokazuje, że najchętniej jeżdżą nowymi autami z silnikami diesla, bogatym wyposażeniem i skórzaną tapicerką. Co ciekawe, nawet się z tym nie kryją. Wszystkie informacje można znaleźć w publicznych oświadczeniach majątkowych.

Leszek Miller, czyli twarz SLD, deputowany do Parlamentu Europejskiego w 2019 roku jest wielkim fanem aut spod znaku czterech pierścieni. W swoim oświadczeniu majątkowym europoseł wspomina o luksusowym Audi A8 (2013 r.) z wolnossącym silnikiem V8 (4.2 FSI) oraz mniejszym Audi A3 (2019 r.) i Peugeocie 208 (2015 r.).

Robert Biedroń, założyciel partii Wiosna, został deputowanym do Parlamentu Europejskiego w 2019 roku. Jako jeden z niewielu polityków często korzysta z komunikacji miejskiej, jednak niekiedy wsiada też “za kółko" popularnego, kompaktowego SUV-a. W oświadczeniu majątkowym europosła znajdziemy wzmiankę o Volkswagenie Tiguanie.

Marek Balt, kojarzony z Sojuszem Lewicy Demokratycznej w latach 2016-2021 r., od 2019 r. został europosłem Postępowego Sojuszu Socjalistów i Demokratów (S&D). Do jego majątku należą dwa Volkswageny Passaty generacji B8, wyprodukowane w 2019 roku.

Bogusław Liberacki, pełniący rolę europosła od 2004 roku, jest szczęśliwym właścicielem nowego BMW X5 (2019 r.). Z jego oświadczenia wynika również, że jest w posiadaniu Mercedesa Klasy E (2010 r.), pod którego maską pracuje 2-litrowy diesel.

Włodzimierz Cimoszewicz, deputowany do Parlamentu Europejskiego od 2019 roku, może się pochwalić całkiem sporą kolekcją. Z oświadczenia majątkowego wynika, że jest w posiadaniu Mercedesa Sprintera (2002 r.), Volkswagena Passata (2006 r.), Toyoty RAV4 (2012 r.) oraz Porsche Cayenne (2011 r.). Żadne z tych aut nie jest w pełni elektryczne.

Sylwia Spurek, należąca od 2022 roku do partii Zieloni, zawarła w oświadczeniu informacje o obrazach, torebkach i drogiej biżuterii, ale o samochodzie nie wspomniała. Można natomiast znaleźć informacje o zobowiązaniach finansowych, które dotyczą leasingu konsumenckiego na nowe BMW serii 1 z benzynowym silnikiem.

Na liście znalazła się także Róża Thun, która w swoich oświadczeniach nie wspomina o żadnym aucie. W ostatnim oświadczeniu o posiadaniu jakiegokolwiek auta nie wspomniał także Marek Belka. W oświadczeniu z 2020 roku znajdziemy natomiast informację o zobowiązaniu finansowym (leasing) w wysokości 120 tys. zł, które dotyczyło BMW X5 z 2016 roku.

Ostatnim europosłem jest Adam Bielan, który początkowo głosował za zakazem sprzedaży aut spalinowych po 2035 roku, jednak później z tej decyzji się wycofał - popełnił błąd przy głosowaniu. W garażu ma Mazdę CX-9 (2014 r.) oraz Volvo XC60 (2020 r.).


Politykom, którzy popierają wprowadzenie zakazu sprzedaży aut spalinowych po 2035 roku, nikt rzecz jasna nie odbiera prawa do posiadania aut spalinowych. Jednakże wyborcy mogliby oczekiwać, że swoimi prywatnymi wyborami będą potwierdzać swoje przekonania dotyczące jedynej słusznej przyszłości motoryzacji. I że będą intensywnie pracować nad rozwiązaniami, które ułatwią zamianę auta spalinowego na bezemisyjne. W Polsce ciągle kuleje infrastruktura, a ceny energii rosną, co nie zachęca obywateli do przesiadki.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy