O tym, jak byłem na konkursie elegancji, ale mnie tam nie było. Jak do tego doszło?
Mieliście kiedyś tak, że za dzieciaka dostaliście pod choinkę prezent - całkiem spore, obiecujące pudełko, a w środku były skarpetki albo flamastry? No właśnie. Coś podobnego spotkało mnie niedawno. Przed Wami mała relacja sprzed konkursu elegancji - Chantilly Concours d'Elegance.
Na początku spieszę wyjaśnić, dlaczego jest to relacja "sprzed" imprezy. Otóż przybyłem na tegoroczny konkurs elegancji zbyt wcześnie i byłem na nim zbyt krótko, a co za tym idzie - nie mogłem zobaczyć i dotknąć samochodów na które liczyłem. Niemniej trudno uznać ten dzień za zmarnowany. Z wiekiem człowiek mądrzeje, a skarpetki pod choinkę też wydają się całkiem OK.
Na czym polega samochodowy konkurs elegancji?
Pierwsze konkursy elegancji pojawiły się w XVII-wiecznej Francji, kiedy to w ciągu lata arystokracja wystawiała swoje reprezentacyjne powozy konne w parkach Paryża. Z czasem właściciele pojazdów zaczęli wzajemnie je oceniać. Potem, parafrazując klasyka, "nauczyliśmy Francuzów jeść widelcami". A reszta jest już historią.
Porządnych konkursów elegancji jest na świecie relatywnie niewiele i skupiają prawdziwą śmietankę - najrzadsze, najdroższe, najciekawsze i najbardziej pożądane pojazdy na tej planecie. Rozumiecie więc moją "delikatną" ekscytację dotyczącą wizyty.
Odbierając zaproszenie na ten ekskluzywny event i bazując na informacjach od samych organizatorów, trudno było ustalić datę rozpoczęcia tego eventu. Na stronie internetowej widnieje 12-15 września, a w oficjalnych kanałach na social mediach była mowa o terminie 13-15 września. Koniec końców, wylądowałem w podparyskiej miejscowości dwunastego dnia września.
W ramach zorganizowanego pobytu z jednym z polskich importerów mogliśmy odwiedzić zamek Chantilly. Wyglądał okazale, ale z całym szacunkiem - średnio mnie ten zamek obchodził. W końcu przyjechałem podziwiać i fotografować samochody. Podczas dłużących się odwiedzin w zamku coraz częściej spoglądałem za okno, a właściwie na puste trawniki.
- Puste, puste trawniki. Gdzie są auta? - zastanawiałem się głośno.
Szybko okazało się, że 12 września (dniu przeznaczonym wyłącznie dla prasy) na trawnikach Chantilly znajdowało się tylko kilka przygotowanych stanowisk. Oprócz tego czekały na nas tabliczki z opisem tego, co pojawi się w ciągu najbliższych dni. Wielką pustkę wypełniały dochodzące z każdej strony dźwięki wkrętarek oraz rozmowy osób zajmujących się montażem stanowisk ekspozycyjnych. Ale nie ma tego złego...
Nieczęsto zdarza się na własne oczy zobaczyć limitowane edycje znanych producentów, oraz prototypy zwiastujące kierunki ich dalszego rozwoju. Tym bardziej porozmawiać z ich projektantami.
Citroen SM wraca do życia
Firma DS Automobiles przedstawiła SM TRIBUTE, czyli koncept nawiązujący do legendarnego Citroena SM z 1970 roku. Nowy projekt obfituje w nawiązania do swojego protoplasty. Jego wymiary i proporcje są niemal identyczne, za wyjątkiem szerokości i prześwitu. Ponadto zachowane zostały charakterystyczne smaczki oryginalnego designu, jak przeszklenie w przedniej części auta, kształt tylnych słupków, długa maska czy wreszcie nieco szerszy przód względem tyłu, co daje wrażenie smukłości i opływowości.
Kolejną charakterystyczną cechą łączącą oba auta jest przysłonięta tylna oś. "Chcemy pielęgnować nasze dziedzictwo za pośrednictwem naszych ikon, którymi są DS i SM. Czerpiemy z nich nasze zaangażowanie w tworzenie awangardowego designu" - powiedział w rozmowie z Interia.pl, Thierry Metroz, szef designu DS Automobiles.
Podczas rozmowy Metroz słusznie zauważył, że nawiązywanie do tradycyjnych modeli jest dobrą bronią w walce z konkurencją z Dalekiego Wschodu, która nie posiada jeszcze historii motoryzacyjnej, a przynajmniej takiej, do której mogłaby nawiązywać. Jednocześnie podkreślił, że design ten ma trafiać zarówno do starszego, jak i młodego użytkownika, więc nie brakuje mu nowoczesnych elementów. Niestety, szanse modelu SM na wejście do produkcji są raczej nikłe, ale według szefa designu marki DS, w latach 2025-2026 możemy spodziewać się reinterpretacji modelu DS bazującego na tej samej platformie.
AGZ Twin Tail to polsko-włoski projekt
AGTZ Twin Tail to owoc współpracy polskiego dealera luksusowych samochodów - katowickiej grupy La Squadra wraz z legendarnym włoskim biurem projektowym - Zagato. Projekt jest inspirowany historycznym modelem Alpine 220, którego ambicją było wygranie Le Mans w 1968 roku. Gdy to się nie powiodło, projekt zmieniono, skracając tył pojazdu o 30 cm oraz zmieniając jego charakterystykę. W ten sposób przygotowano pojazd do wyścigów górskich. Stąd wersje "short-tail" i "long-tail". Współczesny Twin Tail oddaje hołd tamtemu modelowi.
Aktualne wcielenie modeul Twin Tail bazuje na platformie Alpine 110. Jest to jedyny przykład tego typu rozwiązania na świecie, kiedy to właściciel może sam decydować o charakterystyce pojazdu, poprzez fizyczną ingerencję w karoserię. Przedłużony "ogon" obniża opory aerodynamiczne jednocześnie stabilizując auto przy wysokich prędkościach. Całe nadwozie stworzone jest z włókna węglowego, co zapewnia podobną masę mimo większych rozmiarów.
Sercem pojazdu jest zatem silnik 1.8 o mocy 298 koni mechanicznych przy masie własnej oscylującej wokół 1100 kg. Produkcją auta zajmuje się strona włoska, a dystrybucją i marketingiem - polska. Produkcja zakłada stworzenie jedynie 19 egzemplarzy, a cena wynosi 650 tys. euro (bez podatków).
Alfa Romeo 33 Stradale
Alfa Romeo 33 Stradale powstało jako nowoczesna interpretacja klasycznego modelu z lat 60. XX wieku o takiej samej nazwie. Pomysł miał powstać spontanicznie, kiedy to prezes Alfy, Jean-Philippe Imparato odwiedził muzeum marki w Arese, gdzie zobaczył protoplastę tego pojazdu. Wykonanie zajęło rok - czyli bardzo krótko. Projekt bazuje na innym modelu należącym do koncernu Stellantis - Maserati MC20. Silnik to zmodyfikowana konstrukcja 690T, znana z Giulii Quadrifoglio, w tym wypadku ze zwiększoną pojemnością do trzech litrów, oraz mocą 620 koni mechanicznych.
Dzięki temu sprint od 0 do 100 km/h trwa mniej niż trzy sekundy, a prędkość maksymalną to 333 km/h. Auto ma być oferowane również w wersji w pełni elektrycznej, co jak mówił Alejandro Mesonero-Romanos - projektant Alfy - było nie lada wyzwaniem, biorąc pod uwagę zupełnie inną konstrukcję napędu, czy rozmieszczenie baterii. "Elektryk" ma mieć moc 750 koni mechanicznych i zasięg 450 km. Przyspieszenie i prędkość maksymalna tej wersji nie są jeszcze znane. Limitowany do 33 egzemplarzy wolumen już został wyprzedany - w bliżej nieokreślonej cenie. Ciekawostką jest fakt, że właściciele mogli czynnie uczestniczyć w procesie decyzyjnym, niejako biorąc udział we współtworzeniu projektu.
Alfa Romeo 33 Spider Cuneo
W latach 1967-1971, konstrukcja Alfa Romeo 33 miała co najmniej kilka wcieleń. Po wielu sukcesach w wyścigach (Nurburgring, Daytona, Monza), garstka egzemplarzy trafiła w ręce największych włoskich biur projektowych, takich jak Bertone, Pininfarina, czy Giugiaro. Tam dokonano całkowitych transformacji nadwozi tych samochodów. Egzemplarz widoczny na zdjęciu to dzieło Paulo Martina z Pininfariny. Firma już raz stworzyła na tym podwoziu jeden koncept - 33 Roadster w 1968 roku, na potrzeby targów motoryzacyjnych w Turynie. Futurystyczny design spotkał się z ciepłym przyjęciem, ale do dnia dzisiejszego ostały się jedynie fotografie - jak w przypadku wielu prototypów, nadwozie zostało rozebrane i cały projekt stworzono od nowa. Następnie stworzono 33/2 Coupe Speciale.
Widoczny na zdjęciu model jest trzecią koncepcją Pininfariny. Powstał on na potrzeby Brussels Motorshow w 1971 roku. Na szczęście, tym razem prototyp zachowano i na co dzień przebywa w muzeum Alfy Romeo w Arese. Jest to cudowny przykład włoskiej mody na "kliny" z początku lat 70-tych, jak Lancia Stratos Zero czy Lamborghini Countach, o którym jeszcze będzie mowa. Nazwa "Cuneo" nie jest przypadkowa - oznacza po włosku po prostu "klin".
Lancia Pu+Ra HPE i Lancia Stratos ZF
Nazwa samochodu koncepcyjnego to Lancia Pu+Ra HPE, gdzie "Pu+Ra" odnosi się do nowego, czystego i radykalnego języka designu marki, natomiast HPE to skrót od High Performance Electric i oznacza samochód, który jest jednocześnie ekologiczny, ekscytujący i ewoluujący (Eco-sustainable, Exciting and Evolved). Jak twierdzi Luca Napolitano, dyrektor generalny marki Lancia, model Pu+Ra HPE stanowi wizję marki na najbliższe 10 lat, zarówno pod względem wprowadzenia w erę mobilności elektrycznej, jak i ogólnego postrzegania motoryzacji przez markę.
Wnętrze zostało zaprojektowane we współpracy z firmą Cassina - producentem luksusowych mebli. Ideą jest stworzenie komfortowej, "ciepłej" atmosfery domowej. Pojazd złożony jest z technologicznych modułów (silnik, akumulator, zawieszenie, hamulce, itp.) zaczerpniętych z nowej Lancii Ypsilon. Planowany zasięg to ponad 700 km, czas ładowania ma wynosić nieco ponad 10 minut, a zużycie energii poniżej 10kWh na 100 km. Jury tegorocznego konkursu elegancji doceniło ten projekt - Lancia Pu+Ra wygrała w kategorii "Best Of Show".
Lancia Stratos ZF została zaprojektowana przez Marcello Gandiniego z Bertone. Pojazd ten zapoczątkował nową erę w WRC, ponieważ jako pierwszy powstał z myślą wyłącznie o rajdach, a jego drogowa wersja jest wynikiem obostrzeń homologacyjnych (każdy producent w zależności od grupy musiał wyprodukować 400 lub 500 egzemplarzy wersji "cywyilnej"). Samochód posiadał silnik z Ferrari Dino, w wersji rajdowej rozwijający moc do 320 koni mechanicznych przy masie poniżej tony i bardzo krótkim rozstawie osi. Stratos ZF słusznie dorobił się kultowego statusu, wygrywając rajdowe mistrzostwa świata w 1974, 1975 i 1976 roku. W sumie auto wygrało 18 rajdów.
Lamborghini Countach LP 400
Ferrucio Lamborghini początkowo był producentem traktorów. Po kolejnej awarii sprzęgła w swoim Ferrari i sprzeczce z samym Enzo, postanowił samemu zająć się produkcją supersamochodów. Udało mu się to uczynić w rekordowym czasie. Po oszałamiającej Miurze i kilku innych modelach, w 1973 roku Lamborghini znów zatrzymał na chwilę świat motoryzacji, gdy w Genewie pokazał model Countach.
Słowo pochodzi z dialektu piemonckiego i oznacza zdumienie, w wolnym tłumaczeniu można brzmi mniej więcej jak "wow" . Nazwa zdecydowanie pasuje do produktu - w tamtym czasie nic na drodze nie sprawiało takiego wrażenia i nie miało takich osiągów - pierwsze wersje Countach’a miały 375 koni mechanicznych, ostatnie dochodziły do 450 koni. Produkcja trwała od 1974 aż do 1990 roku. Auto do dziś pozostawia piorunujące wrażenie.
Czas podsumować tegoroczne Chantilly Concours d'Elegance w telegraficznym skrócie. Konkursy elegancji to święto dla każdego miłośnika klasycznej i nowoczesnej motoryzacji. O ile pojawisz się w takim miejscu w odpowiedniej porze. W przeciwnym wypadku, lepiej zostań w domu.
Michał Jaroń