Tak jeździ Toyota Yaris po liftingu. Nowa hybryda robi różnicę poza miastem
Po kilku owocnych latach na rynku Toyota Yaris czwartej generacji doczekała się liftingu. Mały hatchback po modernizacji jest bezpieczniejszy, bardziej cyfrowy i występuje z nową, mocniejszą hybrydą. Jak jeździ miejski bestseller po zmianach? Największą różnicę czuć dopiero po wyjechaniu z miasta.
Toyota Yaris, podobnie jak wcześniej Toyota Corolla, doczekała się nietypowego faceliftingu. Cztery lata po rynkowym debiucie producent zapowiada wielkie zmiany, a potem pokazuje nam tak samo wyglądający samochód. Gdzie jest haczyk? Tak jak w przypadku kompaktowego modelu i w tym przypadku postawiono na zmiany w środku auta i pod maską. Toyota Yaris po liftingu jest teraz lepiej wyposażona, bezpieczniejsza, a na dodatek dostępna z mocniejszą hybrydą.
Yarisa po modernizacji z zewnątrz ciężko odróżnić. Trzeba się naprawdę blisko przyjrzeć, żeby dostrzec na klapie bagażnika nowe oznaczenie, jednak przy odrobinie szczęścia spotkamy egzemplarz z limitowanej serii “Premiere Edition", który wyróżnia się nowym wzorem 17-calowych felg i niebieskim lakierem “Neptune Blue".
Sytuacja robi się klarowna dopiero po zajęciu miejsca w środku. Teraz przed kierowcą w standardzie znajdują się konfigurowalne, cyfrowe wskaźniki o przekątnej 7 cali (12,3 cala od wersji Executive), a multimedia obsługujemy za pośrednictwem większego wyświetlacza o przekątnej 9 cali (opcjonalnie 10,5 cala). Na pokładzie każdego egzemplarza znajdziemy także nową wersję systemu info-rozrywki Toyota Smart Connect, który bezprzewodowo obsługuje Apple CarPlay oraz Android Auto, jak również udoskonalone systemy bezpieczeństwa Toyota Safety Sense.
Producent nie ukrywa, że najbardziej dumny jest ze zmian dokonanych pod maską. W wersji po liftingu oferta silnikowa składająca ze 125-konnego silnika benzynowego i 116-konnej hybrydy, została rozbudowana o mocniejszy napęd hybrydowy czwartej generacji, w którym wykorzystano podzespoły z napędu piątej generacji.
Mowa tu o takich elementach jak nowa przekładnia, większy i mocniejszy silnik elektryczny oraz podrasowany komputer sterujący. Efekt? Moc układu została podniesiona ze 116 do 130 KM, a sprint do pierwszej “setki" skrócił się z 9,7 do 9,2 sekundy Skromnie, jednak w przypadku tej modernizacji istotniejszy jest ten drugi parametr. Chodzi rzecz jasna o maksymalny moment obrotowy, który wzrósł aż o 30 procent ze 141 do 185 Nm. W tak niewielkim aucie taki zastrzyk robi różnicę, zwłaszcza, kiedy wyjedziemy poza miasto.
Odpowiedzą na to pytanie były długie pętle biegnące obrzeżami Barcelony. Katalońskie serpentyny pokazały, że Yaris teraz chętniej i szybciej reaguje na polecenia wydawane gazem, a dodatkowy moment obrotowy zauważalnie skraca czas wyprzedzenia. Jest żwawiej, a przy tym ciągle oszczędnie, bowiem w cyklu mieszanym bez większego trudu można uzyskać wynik na poziomie 4-4,5 l/100 km. Potencjał tego układu jest rzecz jasna znacznie większy, co udowodnili entuzjaści jazdy o kropelce, schodząc poniżej 3,5 l/100 km. Z kolei jeżdżąc bardzo dynamicznie ciężko będzie zbliżyć się do 6 l/100 km - mniej więcej takiego zużycia paliwa można się spodziewać na drogach szybszego ruchu, poruszając się z prędkościami rzędu 120-140 km/h.
Poza jednostką lepiej współpracują także systemy asystujące. W modelu po liftingu pojawił się zmodyfikowany tempomat adaptacyjny, który reaguje bardziej naturalniej - teraz praca tempomatu jest o wiele łagodniejsza i płynniejsza. Dodatkowo systemy utrzymujące auto na pasie ruchu nie narzucają się kierowcy i nie próbują wyrywać mu kierownicy z rąk. Kiedy zaczniemy najeżdżać na linie, systemy z gracją ustawiają auto z powrotem w ryzach.
Z pewnością nie wszyscy od razu polubią się z dźwiękiem generowanym przez bezstopniową przekładnię e-CVT. Trzeba tu jednak podkreślić, że to niesławne “wycie" występuje bardzo sporadycznie, ponieważ przez większość czasu Toyota Yaris i tak porusza się w trybie elektrycznym (70 proc.). Osobiście ucieszyłbym się z nieco lepszego wyciszenia kabiny, aczkolwiek jak na auto miejskie, Yaris i tak nieźle się sprawdza nawet przy wyższych prędkościach. Do gustu nie przypadły mi natomiast podpowiedzi dźwiękowe systemu nawigacji i oraz system rozpoznający znaki drogowe, który w bardzo dosadny sposób daje kierowcy do zrozumienia, że przekroczył dozwoloną prędkość - choćby o kilka oczek.
Mówiąc o minusach nie sposób nie wspomnieć o cenach. Mały hatchback, jak wszystko inne w ostatnim czasie, zdążył podrożeć - cennik wersji po modernizacji otwiera kwota 84 900 zł. Tyle zapłacimy za Yarisa w podstawowej wersji wyposażenia Active z benzynowym silnikiem 1.5 Dynamic Force (125 KM) z 6-biegowym manualem (od 93 900 z przekładnią Multidrive S). Nieco więcej, bo 99 000 zł, zapłacimy za bazowo wyposażonego Yarisa z hybrydowym napędem Hybrid Dynamic Force (116 KM). Najwięcej, bo prawie 130 000 zł, zapłacimy za 130-konną odmianę. Bardzo wysoka cena topowej odmiany wynika z faktu, że nowa, mocniejsza hybryda będzie póki co dostępna wyłącznie w najwyższych wersjach wyposażenia - “GR Sport" inspirowanej sukcesami zespołu Toyota Gazoo Racing oraz specjalnej “Premiere Edition".