Stellantis odświeżył 12 modeli. Elektryki z zasięgiem do 420 km oraz diesle
Stellantis przeprowadził modernizację 12 dostawczaków pięciu swoich marek. Oprócz zmian wizualnych pojawiły się nowe systemy bezpieczeństwa czy np. cyfrowe lusterko wsteczne. Koncern chwali się, że największe dostawczaki w wariancie elektrycznym będą mogły pokonać 420 km. Ale spokojnie – nie zabrakło również odmian spalinowych.
Cytując klasyka można powiedzieć, że w Stellantisie "mają rozmach". Koncern odświeżył aż 12 modeli dostawczych. Chodzi o następujące pojazdy:
- Citroen: Berlingo, Jumpy, Jumper
- Peugeot: Partner, Expert, Boxer
- Fiat Professional: Doblo, Scudo, Ducato
- Opel i Vauxhall: Combo, Vivaro, Movano
Pod względem stylistycznym zmodernizowane samochody wyróżniają się zmienionymi osłonami chłodnicy, zaktualizowanymi logotypami producentów oraz reflektorami full LED o nowej, typowej dla danej marki, sygnaturze świetlnej. Wewnątrz możemy natomiast natknąć się na postępującą cyfryzację. W małych dostawczakach w standardzie otrzymujemy 10-calowy czarno-biały wyświetlacz wskaźników.
Ekranu multimediów nie ma, ale w sumie nie jest potrzebny skoro do obsługi systemu można wykorzystać smartfona. Zamiast ekranu w najmniejszych furgonetkach możemy otrzymać uchwyt na telefon znajdujący się w miejscu, gdzie zwykle jest wyświetlacz. Łącząc nasze urządzenie bezprzewodowo z systemem auta oraz sterując za pomocą aplikacji danego producenta możemy np. obsługiwać radio lub nawigację (warto wspomnieć, że podobne rozwiązanie możemy znaleźć np. w Dacii Sandero). W topowych odmianach małych dostawczaków klienci mogą liczyć na 10-calowe kolorowe wyświetlacze multimediów i wskaźników.
W średnich modelach topowe wersje również mogą wyposażone w 10-calowe ekrany wskaźników i systemu inforozrywki (w podstawie mamy czarnobiały ekran wskaźników oraz 5-calowy czarno-biały ekran dotykowy na konsoli środkowej). W największych dostawczakach mamy 3,5-calowy wyświetlacz między zegarami oraz 5-calowy ekran radia. W wyższych odmianach przed kierowcą znajdować się może 7-calowy ekran wskaźników (w elektrycznych odmianach to standard) oraz 10-calowy wyświetlacz systemu inforozrywki. W każdym modelu i w każdej z odmian klienci mogą liczyć na bezprzewodowe połączenie z telefonem za pośrednictwem Apple CarPlay i Android Auto.
W ramach modernizacji samochody wyposażone zostały również w szereg systemów bezpieczeństwa (w zależności od segmentu nawet 21 funkcji). Znajdziemy tutaj m.in. system wykrywania zmęczenia kierowcy czy rozpoznawanie znaków drogowych. Samochody wyposażone mogą być również w cyfrowe lusterka wsteczne. Obraz wyświetlany jest cały czas, a nie np. jedynie w momencie cofania. Duże dostawczaki z kolei wyposażone zostały w system jazdy autonomicznej poziomu drugiego, czyli połączenie adaptacyjnego tempomatu z funkcją Stop&Go oraz asystentami utrzymania na pasie ruchu i jazdy w korku.
Stellantis chwali się, że jest liderem na europejskim rynku pojazdów użytkowych z napędem elektrycznym. Biorąc pod uwagę zbliżający się zakaz sprzedaży aut z silnikiem spalinowym oraz plany koncernu dotyczące elektryfikacji swojej gamy, nie dziwi fakt, że modernizacja objęła również napędy elektryczne. Samochody wyposażone zostały w napędy drugiej generacji. Małe dostawczaki w wersji na prąd oferują 136 KM i 270 Nm momentu obrotowego. Za magazynowanie energii odpowiada akumulator o pojemności 50 kWh.
Koncern deklaruje, że zajął się efektywnością energetyczną napędu, dzięki czemu zasięg wzrósł do 330 km według norm WLTP (przykładowo w Fiacie Doblo przed modernizacją samochód mógł przejechać maksymalnie 282 km). Korzystając z ładowarki o mocy 100 kW uzupełnienie energii z poziomu 0 do 80 proc. ma zajmować pół godziny.
Nie zapomniano o jednostkach spalinowych i tak najmniejsze dostawczaki można otrzymać z benzynowym silnikiem o pojemności 1,2 l. W takiej wersji auto generuje 110 KM i 205 Nm momentu obrotowego. Jednostka współpracuje z sześciobiegową skrzynią manualną. Do tego w ofercie znajduje się również jednostka wysokoprężna o pojemności 1,5 l w dwóch wariantach mocy: 102 KM i 250 Nm (według danych udostępnionych przez Opla, przykładowo Peugeot czy Fiat jeszcze nie podają informacji na temat momentu obrotowego tej odmiany) oraz 130 KM i 300 Nm. Oba są oferowane z sześciobiegową skrzynią manualną. Mocniejszy wariant można jednak nabyć z ośmiobiegowym automatem.
Średniej wielkości dostawczaki oferują 136 KM oraz 260 Nm, ale dostępne są z dwoma akumulatorami: o pojemności 50 kWh lub 75 kWh. W pierwszym przypadku maksymalny zasięg wynosi 223 km, a w drugim - 352 km (w cyklu mieszanym WLTP). Korzystając z prądu o mocy 100 kW uzupełnienie energii z poziomu 0 do 80 proc. zajmować ma 38 lub 45 min, w zależności od pojemności akumulatora.
W przypadku średnich furgonów klienci również mogą liczyć na silniki Diesla. Wybór obejmuje wysokoprężną jednostkę o pojemności 1,5 l generującą 120 KM oraz dwulitrowe warianty o mocy 145 KM lub 180 KM (marki nie podają danych dotyczących momentu obrotowego). Najsłabsza jednostka współpracuje z sześciobiegowym manualem, a najmocniejsza z ośmiobiegowym automatem. 145-konny silnik może działać z jedną i drugą skrzynią.
Najbardziej zauważalne zmiany nastąpiły w dostawczakach. Pojawił się silnik o mocy 270 KM i 410 Nm. W Oplu Movano przed modernizacją było to 122 KM (z możliwością chwilowego zwiększenia mocy do 190 KM) oraz 260 Nm. Ponadto dwa akumulatory o pojemności 37 kWh i 70 kWh zastąpione zostały jednym magazynem energii o pojemności 110 kWh. Nowy akumulator ma zapewniać zasięg do ok. 420 km. Szybkie ładowanie mocą 150 kW natomiast pozwolić ma na uzupełnienie energii z poziomu 0 do 80 proc. w niecałą godzinę.
Auta oferowane są również z 2,2-litrowym silnikiem Diesla w trzech wariantach:
- 120 KM i 320 Nm momentu obrotowego, sześciobiegowa skrzynia manualna
- 140 KM i 350 Nm (sześciobiegowy manual) lub 380 Nm (ośmiobiegowy automat)
- 180 KM i 380 Nm (sześciobiegowy manual) lub 450 Nm (ośmiobiegowy automat).
W czasie krótkich jazd miałem okazję przejechać się elektrycznymi wariantami Fiata Scudo (wersja z akumulatorem o pojemności 75 kWh) oraz Opla Combo. Oba samochody prowadzą się bardzo podobnie. Dzięki akumulatorom umieszczonym w podłodze samochody są stosunkowo sztywne i pewnie pokonują zakręty. Warto dodać, że w obu przypadkach w przestrzeni ładunkowej auta znajdowało się obciążenie (w przypadku Scudo ważyło ono 250 kg), więc ono również miało wpływ na stabilność samochodów. Manewrowanie samochodami, nawet w ciasnych uliczkach miejscowości niemieckiego landu Hesja, gdzie odbywały się jazdy testowe, nie stanowiły problemu. To oczywiście zasługa szeregu czujników oraz kamer, dzięki którym kierowca doskonale wie, co dzieje się wokół niego. W obu testowanych egzemplarzach zmieścić się mogą trzy osoby. Jeśli chodzi o komfort kierowcy, nie mam żadnych zastrzeżeń - jest bardzo przestronnie. Jeżeli zaś chodzi o sekcję pasażerów - mam pewne wątpliwości, czy będą mile wspominać wspólną podróż.
Elektryczny Opel Combo, którym miałem okazję jeździć, wyposażony był również w cyfrowe lusterko. Trzeba przyznać, że to bardzo dobre rozwiązanie, kiedy kierowca nie ma możliwości, by spojrzeć przez tylną szybę. W obu modelach możemy liczyć na trzy poziomy rekuperacji (w największych dostawczakach poziomy są cztery). System działa bardzo sprawnie i w najwyższym ustawieniu korzystanie z pedału hamulca ogranicza się właściwie do naprawdę poważnych sytuacji.
Muszę przyznać, że 136-konny układ napędowy sprawdza się bardzo dobrze, szczególnie w mniejszym dostawczaku niezależnie od trybu jazdy (Eco, Normal, Power). Jeśli zaś chodzi o Scudo, odnoszę wrażenie, że odpowiednią dynamikę oferuje jedynie w trybie Power. W pozostałych (Eco i Normal) moim zdaniem samochód nie nabiera prędkości tak chętnie. By obraz pozytywnych wrażeń z jazd Scudo i Combo był pełny, potrzebne są jeszcze dane dotyczące zużycia energii oraz ewentualnego zasięgu. Niestety nie sposób mówić tutaj o wynikach po jeździe trwającej zaledwie kilkadziesiąt minut. Pozostaje jedynie czekać aż auta trafią do naszej redakcji na dłuższy test.
Ostatnim samochodem, które miałem okazję tego dnia sprawdzić, był spalinowy Opel Movano. Zasiadłem za kierownicę 140-konnego wariantu z sześciobiegową skrzynią manualną. Tu również nie miałem powodów do narzekań. Jednostka napędowa charakteryzuje się niezłą kulturą pracy i chętnie reaguje na gaz. Nie można przyczepić się również do wyciszenia. Jak na auto tego segmentu, komfort akustyczny przy wyższych prędkościach jest na naprawdę wysokim poziomie. Szum wiatru, który możemy usłyszeć, jest naprawdę delikatny. Sześciostopniowa skrzynia została zestopniowana w taki sposób, by ułatwić poruszanie się po mieście i jednocześnie sprawdzić się w trasie. W praktyce oznacza to, że nie musimy co chwilę zmieniać przełożeń.
Mimo swoich rozmiarów również Movano nie sprawiało problemów, jeśli chodzi o manewrowanie w ciasnych uliczkach. Nie przeszkadzało mi nawet stosunkowo średnie tłumienie nierówności, choć zapewne na dłuższych trasach byłoby to dla mnie dużo bardziej odczuwalne. Nie było też problemów ze znalezieniem wygodnej pozycji za kierownicą.
Zmodernizowane modele marek Stellantisa są już w sprzedaży, zarówno w odmianach spalinowych, jak i elektrycznych. Wkrótce jednak oferta napędowa dostawczaków koncernu będzie jeszcze większa. Stellantis zapowiedział, że w połowie tego roku na rynek zostanie wprowadzona druga generacja wodorowych ogniw paliwowych. Napęd będzie można znaleźć w średnich dostawczakach. System opracowany przez koncern zapewniać ma zasięg do 400 km. Jeszcze w tym roku napęd wodorowy trafić ma również do dużych furgonów. W tym przypadku zasięg ma wynosić do 500 km, a czas tankowania wodoru - pięć minut.