Usuną 300 tys. miejsc parkingowych. Tak miasto dba o bezpieczeństwo
Jedno z największych miast na świecie zamierza wprowadzić rozwiązania mające zwiększyć bezpieczeństwo w najbardziej newralgicznych miejscach. Rozwiązanie nie przypadnie do gustu kierowcom, którzy będą musieli się jeszcze bardziej wysilić w poszukiwaniu miejsca parkingowego. Pomysł wywołuje sporo kontrowersji.

Spis treści:
Wszystkie duże miasta na świecie mają jeden wspólny problem - brak dostatecznej liczby miejsc parkingowych. Kierowcy nierzadko muszą się sporo natrudzić, aby odnaleźć dogodne, legalne miejsce, w którym będzie można zaparkować. Nie dziwi zatem fakt, że najnowszy pomysł wzbudza tak wielkie kontrowersje wśród zmotoryzowanych mieszkańców. Co ciekawe, dołączają do nich urzędnicy.
Miasto znalazło sposób na bezpieczeństwo. Wprowadzi zakaz
Nowojorskie statystyki biją na alarm. Liczba śmiertelnych wypadków w obrębie przejść dla pieszych jest o wiele za duża i wymaga natychmiastowych działań, zwiększających bezpieczeństwo na drogach. Pomysł jest już w zasadzie opracowany, teraz wymaga dopełnienia formalności, którymi zajmie się niebawem Rada Miasta Nowego Jorku.
Nowe regulacje zostały spisane w ustawie o nazwie "Intro. 1138", która nakłada jedno proste rozwiązanie, mające zwiększyć bezpieczeństwo w Nowym Jorku. Chodzi o zakaz parkowania w odległości 20 stóp (ok. 6 metrów) od przejścia dla pieszych. Rozwiązanie, dobrze znane z polskich ulic (przy czym u nas nie wolno parkować w odległości 10 m przed i za przejściem), w Stanach Zjednoczonych budzi spore kontrowersje. Choć głównym celem regulacji jest zapewnienie bezpieczeństwa, część osób zwraca uwagę na to, że proponowane regulacje mogą przynieść odwrotny skutek.
Gigantyczne koszty poprawy bezpieczeństwa. Tysiące ulic do przebudowy
Przede wszystkim wśród przeciwników tego rozwiązania rośnie obawa o znaczące zmniejszenie liczby miejsc parkingowych w Nowym Jorku. Ustawa wymuszałaby przebudowę wielu ulic w celu poprawy widoczności dla kierowców i innych uczestników ruchu drogowego. Wymagałoby to usunięcia miejsc parkingowych w pobliżu 14 tys. skrzyżowań na terenie całego Nowego Jorku.
Projekt miejskiej ustawy zakłada również zabezpieczenie powstałej przestrzeni przed parkującymi pojazdami za sprawą ustawienia fizycznych barier takich, jak kwietniki czy stojaki rowerowe. Nowojorski Departament Transportu (DOT), który będzie odpowiedzialny za wdrożenie tych rozwiązań, już teraz szacuje, że koszty całej operacji wyniosą nawet 3 mld dolarów (ok. 11 mld zł).
Zwiększona liczba wypadków i utrata tysięcy miejsc parkingowych
Poprawa widoczności na skrzyżowaniach w USA ma swoją nazwę - daylighting. Polega ona na usuwaniu przeszkód ograniczających widoczność takich, jak zaparkowane samochody lub krzaki. Zdaniem urzędników z DOT, ustawa mająca poprawić bezpieczeństwo w rzeczywistości może przyczynić się do jego zmniejszenia. Szacuje się, że wprowadzenie niezabezpieczonych stref przy skrzyżowaniach może doprowadzić nawet do dodatkowych 15 tys. wypadków rocznie.
Co więcej, Eric Beaton zastępujący komisarza ds. planowania i zarządzania transportem w Nowym Jorku stwierdził, że dayligting objąłby także lokalizacje, w których nie dochodzi do wypadków. Wejście w życie postanowień ustawy Intro. 1138 oznaczałoby likwidację 300 tys. miejsc parkingowych w całym mieście, co budzi mocny sprzeciw zwłaszcza tych mieszkańców, którzy są uzależnieni od samochodów.
Bezpieczeństwo musi kosztować. Działacze przekonują
Pomimo głośnego sprzeciwu mieszkańców Nowego Jorku, działacze na rzecz bezpieczeństwa są przekonani, że inwestycja 3 mld dolarów w poprawę bezpieczeństwa ma sens. Zależy im na tym, aby ustawa została przyjęta jeszcze w tym roku. Sara Lind, dyrektorka organizacji Open Plans zauważa, że ponad 50 proc. wypadków w Nowym Jorku ma miejsce na skrzyżowaniach.
Skrzyżowania to miejsca, gdzie piesi stykają się z niebezpiecznymi pojazdami. Musimy zrobić wszystko, co możemy, by zwiększyć bezpieczeństwo. A wiemy, że daylighting działa, szczególnie w formie zabezpieczonej
Nie wiadomo, kiedy Rada Nowego Jorku pochyli się nad projektem ustawy. Rzeczniczka Adrienne Adams przekonuje, że regulacje przechodzą przez standardową ścieżkę legislacyjną, uwzględniającą także zaangażowanie opinii publicznej.