Skończmy żartować o nowym BMW M5. To majstersztyk przez duże "M"

Od 1984 roku inżynierowe z Monachium udowadniają światu, że w budowaniu sportowych limuzyn znają się jak mało kto, a nowe BMW M5 jest tego kolejnym świadectwem. Po pierwszych jazdach siódmą generacją tego modelu śmiem twierdzić, że wbrew temu, co oferuje "na papierze", sprosta oczekiwaniom wymagających klientów i rozkocha w sobie tych, którzy oglądając pierwsze zdjęcia, zupełnie nie dawali jej szans na osiągnięcie sukcesu.

BMW M5 od przeszło 40 lat konsekwentnie przesuwa granice w segmencie wyczynowych limuzyn. W przeciwieństwie do tego, co pokazują suche liczby, wraz z debiutem siódmej generacji tego luksusowego sportowca, w tej kwestii się nic nie zmienia. Powiem więcej - jest jeszcze lepiej, niż się nam się wszystkim wydawało. Jesteście ciekawi, co do zaoferowania ma nowe BMW M5 (G90) z hybrydowym napędem typu plug-in? Oto co wiem po pierwszych dziennikarskich jazdach nowym modelem.

Reklama

Nowe BMW M5 potrzebuje jeszcze czasu. Na żywo prezentuje się znacznie lepiej

Najnowsza generacja M5, podobnie jak inne nowości z Monachium prezentowane w ostatnich latach, nie rozkochała mnie w sobie od razu. Podobnie zresztą było z nowym M3 i M4. Nie zaiskrzyło, gdy zobaczyłem ją na zdjęciach, jednak na żywo się sobie spodobaliśmy. Nowe BMW M5 jest względem poprzednika dłuższe (5096 mm), wyższe (1510 mm) i ma większy rozstaw osi (3006 mm). Nic dziwnego więc, że już na pierwszy rzut oka wydaje się bardziej napakowane. Tak, dla oka ta bryła jest naprawdę ciężka - zwłaszcza z karbonowymi, akcesoryjnymi dokładkami M Performance. Przy tym jednak budzi również ogromny respekt. Styliści BMW znowu zaszaleli, ale coś mi mówi, że prędzej czy później do tego wyglądu przywykniemy.

Masa wrogiem przyspieszenia? Nie w przypadku BMW M5

Faktem jest, że nowe BMW M5 (G90) jest względem swojego poprzednika (F90) o blisko 600 kg cięższe, a zaledwie o 100 KM mocniejsze. Poprzednia odsłona ważyła ok. 1850 kg i dysponowała mocą 625 KM w odmianie xDrive Competition. Teraz mówimy o sporym sedanie segmentu E, który w podstawowej wersji wyposażenia waży więcej od dużego dostawczaka. Masa własna nowej hybrydowej "emki" to aż 2435 kg, a to oznacza, że zgodnie z przepisami w Polsce nie można jej parkować na chodniku. O tym, jak dodatkowe kilogramy wpływają na wrażenia z jazdy, opowiem nieco później.

Nie jest to najlepsze wprowadzenie, jednak są też dobre wieści. Ku uciesze tych, którym bezołowiowa płynie w żyłach, pod maską nowego M5 - w przeciwieństwie do konkurenta spod znaku trójramiennej gwiazdy - ciągle pracuje podwójnie turbodoładowany silnik V8 o pojemności 4,4-litra, który generuje moc 585 KM oraz 750 Nm momentu obrotowego. Na tym jednak nie koniec, bowiem widlasta jednostka M TwinPower Turbo współpracuje z silnikiem elektrycznym. Ten dysponuje mocą 197 KM i nominalnym momentem obrotowym 280 Nm, który na wejściu do 8-stopniowej przekładni M Steptronic potrafi chwilowo wzrosnąć do 450 Nm.

Tym oto sposobem łączna moc systemowa napędu M Hybrid V8 to 727 KM i 1000 Nm. I może trafiać na wszystkie cztery koła lub wyłącznie na tylną oś. Wyobraźcie to sobie - aż tysiąc "niutów" tylko na jednej osi! Wystarczy lekko wcisnąć hamulec, a następnie gwałtownie dodać gazu, by kawałek gumy zmienił się w ogromną chmurę dymu. Wiecie co? Zapomnijcie o tym hamulcu! Już po wyłączeniu kontroli trakcji i aktywowaniu trybu 2WD, w którym całkowicie odłączona zostaje przednia oś, samochód zostawia po sobie ślady przy szybkim ruszaniu z miejsca.

Z takim zapleczem BMW M5 osiąga pierwszą “setkę" po 3,5 sekundy (3,6 sekundy w nadwoziu Touring). Następnie od 100 do 200 km/h przyspiesza w mniej niż 7 sekund, a na niemieckiej autostradzie, z opcjonalnym pakietem M Driver, rozpędzi się do 305 km/h. Domyślnie ten limit wynosi 250 km/h.

Nowe BMW M5 z hybrydą ma więcej sensu, niż się wszystkim wydaje

Nowe M5 jest jednak nie tylko dobre w ściganiu się spod świateł czy w ustanawianiu rekordowych czasów na torach wyścigowych. Nową generacją sportowca można też w ciszy i komforcie przejechać do 70 km bez wykorzystywania silnika spalinowego, co jest zasługą litowo-jonowej baterii o użytecznej pojemności 18,6 kWh, którą naładujemy z mocą do 7,4 kWh.

Powiecie pewnie, że większości klientów jest to niepotrzebne i w tej kwestii po części się z wami zgodzę. Jednakże, w codziennym użytkowaniu nawet tak mocarna hybryda plug-in potrafi być naprawdę przyjemna. Zwłaszcza, kiedy moc obecnej tu jednostki elektrycznej jest taka sama, jak w dwulitrowych spalinówkach. Dzięki wsparciu silnika elektrycznego w dolnym zakresie obrotów BMW M5 ma naprawdę sporo mocy. Ponadto nawet na samym prądzie potrafi szybko i z gracją włączyć się do ruchu.

Zalet jest więcej, bowiem z samego rana wielka "V-ósemka" nie obudzi swoim rykiem całego sąsiedztwa, a wieczorem podjedziemy pod dom niezauważeni. Co ciekawe, nawet w elektrycznym trybie napędu można wyłączyć kontrolę trakcji, odpiąć przednią oś i ślizgać się w całkowitej ciszy. Oczywiście, jeśli pozwolą na to warunki. Na suchej nawierzchni raczej nie spodziewajmy się cudów. Z wyłączonym silnikiem możemy się poruszać też po autostradach, ponieważ ograniczenie prędkości w trybie bezemisyjnym wynosi 140 km/h. Po mocniejszym wciśnięciu gazu do życia błyskawicznie obudzi się cała maszyneria, a pod prawą nogą kierowcy znajdzie się całe 727 KM.

Sposób w jaki mają pracować poszczególne podzespoły, możemy skonfigurować z poziomu ekranu, a następnie przypisać do dwóch przycisków "M1" i "M2", które są umieszczone wysoko na kierownicy. Dla przykładu, pod lewym przyciskiem możemy ustawić w pamięci, aby auto poruszało się wyłącznie "na prądzie", z lekkim oporem na kierownicy. Z kolei pod prawym możemy ustawić wszystko w Sport Plus, a kontrole trakcji wyłączyć. Opcji jest naprawdę cała masa.

Skończmy żartować o nowym BMW M5. Ten samochód mocno mnie zaskoczył

Już po pierwszych kilometrach za sterami zelektryfikowanej nowości spod znaku M zrozumiałem geniusz niemieckich inżynierów. Samochód z czterema pasażerami na pokładzie ważył niemal trzy tony, a mimo tego prędkości na autostradzie rozwijał w zatrważającym tempie. Na drogach, gdzie ograniczenia prędkości nie obowiązują, nowe BMW M5 czuło się jak ryba w wodzie, a przy jeździe ze stałą prędkością 200 km/h w kabinie było naprawdę cicho. Po krótkiej próbie autostradowej przyszła pora na kręte drogi, prowadzące przez mniejsze miejscowości pod Monachium. Nawet na ciasnych zakrętach ten okręt z lekkością wgryzał się w zakręty i odpychał na stromych górkach. To zasługa aktywnego zawieszenia, jak również systemu skrętnej tylnej osi, który po raz pierwszy debiutuje na pokładzie modelu M5.

Wiele dobrego można też powiedzieć o nowych fotelach. To bardzo wygodne, sterowane w wielu kierunkach fotele sportowe z funkcją podgrzewania i wentylacji, które zapewniają dobre wsparcie w zakrętach i będą świetnymi kompanami długich wojaży. Notabene w drugim rzędzie też mamy sporo miejsca na nogi, głowę i barki. Do nowego BMW M5 bez trudu spakujemy całą rodzinę i znajdzie się nawet miejsce na kilka mniejszych walizek. W nowym modelu bagażnik oferuje 466 l pojemności.

Nowe BMW M5 otwiera nowy rozdział. Jeszcze nie wiem, czy mi to pasuje

Nowe BMW M5 siódmej generacji jest lepsze, niż myślałem. Zdecydowanie przyjemniejsze na żywo i bardziej zaawansowane technicznie od swojego poprzednika. Niemiecka limuzyna w najnowszym wydaniu jest komfortowym krążownikiem i wciąż potrafi dostarczyć fenomenalnych wrażeń za kierownicą. I najważniejsze na koniec - zdaniem ekologów jest także bardziej przyjazna dla środowiska.

Czy jest lepszym M5 od schodzącego modelu? Trudno powiedzieć. Zelektryfikowany napęd M Hybrid wiele zmienia w tym segmencie. Nowe G90 to obecnie najmocniejszy samochód swojej klasy i pewnie najbardziej wszechstronny, bowiem po bardzo długiej przerwie BMW M5 powróciło w nadwoziu Touring. Jestem ciekaw, jak na tę informacje zareagują właściciele Audi RS 6 Avant.

Dla kogo jest nowe BMW M5? Myślę, że dla klientów, którzy wyrośli już z młodzieżowych M3 i M4. Klientów potrzebujących większego auta, do którego zapakują się na kilkudniowy wyjazd z rodziną. To również osoby, które na co dzień potrzebują auta komfortowego, ale nie potrafią sobie odmówić odrobiny szaleństwa i nie lubią chodzić na kompromisy. Tacy klienci muszą na nowe BMW M5 w wersji sedan przeznaczyć co najmniej 680 tys. zł. Dopłata do bardziej praktycznej odmiany Touring - tudzież po prostu kombi - to 10 500 zł.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: BMW | BMW M5
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy