Renault Clio po liftingu. Jeszcze nie czas, by mówić "do widzenia"
W czasach postępującej mody na SUV-y i crossovery przyszłość małych miejskich hatchbacków może wydawać się przesądzona. Renault najwidoczniej jest nieco innego zdania, ponieważ zdecydowało się na lifting piątej generacji modelu Clio. Samochód przyciąga świetną stylistyką, wygodą i napędem. Znalazłem jednak również kilka mankamentów.
Patrząc na niezmiennie rosnącą popularność SUV-ów i crossoverów można wysnuć wniosek, że powoli zbliża się moment, kiedy "gatunek" małych miejskich hatchbacków zwyczajnie zniknie z rynku.
Oczywiście wciąż oferowane są takie modele jak Volkswagen Polo, Peugeot 208 czy Opel Corsa, ale takie działania jak np. Forda, który po niemal 50 latach produkcji zdecydował się zakończyć projekt pod tytułem Fiesta, sugerują, że przyszłość małych miejskich aut jawi się w ciemnych barwach.
Oznaczałoby to, że zagrożone byłyby również modele z tak ugruntowaną pozycją w rynku jak Renault Clio.
Samochód obecny jest na rynku od 33 lat i doczekał się już pięciu generacji. Na przestrzeni lat cieszył się uznaniem dziennikarzy, o czym mogą świadczyć dwa tytuły Europejskiego Samochodu Roku. Docenili go też klienci, czego najlepszym wyznacznikiem jest 16 mln wyprodukowanych łącznie sztuk. Najwidoczniej Renault jest spokojne o egzystencję swojego modelu, ponieważ zdecydowało się na lifting obecnej na rynku od 2019 roku piątej generacji Clio.
Nie jest to jednak lifting, do których przyzwyczaili nas producenci. Renault postanowiło wprowadzić więcej zmian niż delikatne modyfikacje lamp i zderzaków. Są one na tyle duże, że niektórzy mogą zastanawiać się, czy mają do czynienia z autem po liftingu, czy też z nową generacją modelu.
Przede wszystkim uwagę zwraca grill, który swoim wyglądem ma nawiązywać do szachownicy. Nie można też pominąć nowych świateł do jazdy dziennej. Warto tutaj zaznaczyć, że przednie światła w całości wykonane są w technologii LED.
Z tyłu zmiany nie są już tak spektakularne, ale wciąż łatwo zauważalne. Tylne światła otrzymały przezroczyste klosze "o kryształowym szlifie". W zderzaku, którego dolna część lakierowana jest na czarny lub szary kolor (w zależności od wyposażenia) pojawiły się wyloty powietrza. Zależnie od wybranej wersji wyposażeniowej końcówki wydechu pozostają widoczne lub są ukryte za dyfuzorem.
Renault zwraca uwagę, że zmodernizowane Clio to pierwszy model "Nowej Fali" będący reprezentantem nowego języka stylistycznego. Trzeba przyznać, auto wygląda teraz zdecydowanie bardziej zadziornie niż przed liftingiem. Styliści francuskiej marki wykonali kawał dobrej roboty.
Jeśli jednak komuś za mało sportowego wyglądu, zawsze może zdecydować się na topową, usportowioną odmianę Esprit Alpine (zastąpiła ona wersję RS). Można ją poznać po zmienionym grillu, logo ze szczotkowanego aluminium, różnego rodzaju detalach w kolorze szarym, specjalnych emblematach na przednich nadkolach i 17-calowych alufelgach.
Wewnątrz, w każdej wersji wyposażenia, oferowany będzie teraz cyfrowy zespół wskaźników, który w zależności od wersji może mieć 7 lub 10 cali. Multimedia możemy obsługiwać natomiast za pomocą 7-calowego lub 9,3-calowego ekranu dotykowego. Ten drugi dostępny jest jako podstawa w odmianie Esprit Alpine i oferuje system nawigacji.
Tutaj pojawia się pewien problem, ponieważ system multimediów to Easy Link, a nie nowy, oparty na Androidzie OpenR Link. To zaś oznacza, że kierowca wciąż nie ma do dyspozycji multimediów z wbudowanymi funkcjami Google (takimi jak nawigacja).
Z jednej strony nie jest to jakiś wielki problem, wielu kierowców i tak przed rozpoczęciem podróży niemal odruchowo podłącza telefon do samochodu (a w Clio można to zrobić bezprzewodowo). Z drugiej wydaje się nieco dziwne, że system, który powoli staje się standardem w autach francuskiego producenta (znajdziemy go m.in. w Megane E-Tech czy Australu) nie trafił do Clio.
W topowej odmianie wyposażeniowej Esprit Alpine możemy liczyć na usportowione fotele ze świetnym trzymaniem bocznym. Trzeba dodać, że są bardzo wygodne i nawet po przejechaniu wielu kilometrów nie czuć w nich zmęczenia.
Krawędzie pasów bezpieczeństwa (z przodu i z tyłu) mają niebieski kolor. Oprócz tego znajdziemy również pedały wykonane z aluminium i charakterystyczne nakładki na progach przednich drzwi. O tym, że mamy do czynienia z topową wersją wyposażeniową przypomni nam również logo Alpine w górnej części foteli, czy umieszczona w różnych miejscach flaga Francji.
Renault Clio po liftingu oferowane jest w trzech wersjach napędowych. Testowany egzemplarz wyposażony jest w układ hybrydowy, którego bazą jest wolnossący benzyniak o pojemności 1,6 i mocy 94 KM. Wspomagają go dwa silniki elektryczne. Pierwszy generuje 49 KM, drugi, przejmujący rolę rozrusznika i alternatora, 24 KM. Za magazynowanie energii odpowiada akumulator o pojemności 1,2 kWh. Moc całego układu wynosi 145 KM. Czy to wystarcza?
Jak najbardziej. Oczywiście nie jest to auto sportowe, a jedynie usportowione, więc trudno mówić o porywających wrażeniach z jazdy. Niemniej jest bardzo dobrze. Układ napędowy został tak skonstruowany, by samochód zawsze ruszał na silniku elektrycznym. W efekcie dynamiczne poruszanie się po mieście nie będzie stanowiło problemu. Rozpędzenie się do 100 km/h zdaniem producenta zajmuje 9,3 sekundy, a prędkość maksymalna wynosi 174 km/h. Samochód zapewnia więc względnie dynamiczne podróżowanie także poza miastem.
W czasie podróży belgijskimi autostradami zauważyłem, że w tym samochodzie kompletnie nie czuć prędkości. Jadąc 120 km/h miałem wrażenie, że poruszam się z prędkością 50 km/h. Takie wrażenie potęguje jeszcze bardzo dobre, jak na auto tej klasy, wyciszenie wnętrza. Nie można też narzekać na spasowanie elementów wnętrza. Nic nie skrzypi i nie trzeszczy.
Nie można również narzekać na prowadzenie. Samochód jest stosunkowo sztywny i bardzo dobrze wchodzi w zakręty. Z drugiej strony podróż po nierównych drogach nie wiąże się z późniejszym bólem kręgosłupa. Trzeba jednak pamiętać, że czasem kontakt z nierównością na drodze może być bardzo nieprzyjemny ze względu na oferowane w tej wersji wyposażeniowej 17-calowe alufelgi. Skoro już przy pewnych minusach jesteśmy, denerwujące bywa dość nieporadne żonglowanie przełożeniami, jakiego czasem dopuszcza się automatyczna skrzynia.
Użytkownik zmodernizowanego Clio doceni również niskie niskie zużycie paliwa. Renault deklaruje, że ma wynosić ono 4,2 l na 100 km. W czasie naszego testu mieliśmy okazję sprawdzić możliwości tego auta zarówno w czasie jazdy w korku, po belgijskich miasteczkach, a także na autostradach.
Zdecydowanie nie stosowałem się do zasad eco drivingu, co sprawiło, że średnie spalanie wyniosło 4,8 litra. Jeżdżąc spokojnie można jednak spokojnie "zejść" nawet poniżej średniej deklarowanej przez producenta.
W czasie postępującej mody na SUV-y i crossovery może wydawać się, że los małych "klasycznych" hatchbacków jest już przesądzony. Clio po liftingu udowadnia, że to nie do końca prawda. Ten samochód świetnie wygląda, dobrze się prowadzi, jest oszczędny i bardzo wygodny. Bez wątpienia może zainteresować wiele osób poszukujących auta do miasta. Chętni na jego zakup muszą jednak jeszcze trochę poczekać. Pierwsze egzemplarze powinny pojawić się po wakacjach. Ceny nie zostały jeszcze ustalone.
***