Zawracali i jechali pod prąd drogą ekspresową. Posypią się mandaty
Na drodze ekspresowej S12 pomiędzy węzłami Jastków i Lublin Sławinek doszło do awarii i pożaru samochodu. Na czas trwania akcji gaśniczej służby ratownicze wstrzymały ruch, co spowodowało utworzenie się zatoru drogowego. Część kierowców nie zamierzała czekać na ponowne otwarcie trasy, więc zawrócili i ruszyli pod prąd.

- Na drodze ekspresowej S12 pomiędzy węzłami Jastków i Lublin Sławinek doszło do awarii i pożaru samochodu, co spowodowało zator drogowy.
- Część kierowców, nie chcąc czekać na zakończenie akcji gaśniczej, zawrócili i jechali pod prąd, co zostało zarejestrowane przez kamery.
- Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad wyjaśniła, że decyzje o otwarciu bramek ewakuacyjnych mogą podejmować jedynie służby posiadające odpowiednie uprawnienia.
- Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej Interii
Strażacy podczas przeprowadzania akcji gaśniczej na drodze wstrzymują ruch. Pożary pojazdów wytwarzają ogromne ilości dymu, głównie ze względu na duże ilości plastikowych i gumowych elementów, co może znacznie ograniczyć widoczność i prowadzić do kolejnych kolizji lub wypadków.
Dokładnie tak stało się w tym przypadku. Pomiędzy węzłami Jastków i Lublin Sławinek na S12 jeden z przejeżdżających pojazdów uległ awarii, a następnie zapalił się. Na miejsce wezwano służby ratownicze, które na czas akcji ratunkowej zamknęły dwa pasy ruchu w jednym kierunku, czyli całą nitkę drogi ekspresowej.
Śpieszyli się. Zawrócili i jechali pod prąd na drodze ekspresowej S12
Część kierowców nie zamierzała cierpliwie czekać na zakończenie działań gaśniczych i postanowiła zawrócić, a następnie jechać pod prąd do najbliższego zjazdu. Nie ujdzie im to na sucho, ponieważ wykroczenie zostało zarejestrowane przez kamery patrolujące drogę ekspresową S12, a film opublikowała GDDKiA. Nagranie zostało zabezpieczone i przekazane Policji.
Kierowcy są oburzeni. "Zarządca powinien otworzyć bramki ewakuacyjne”
W komentarzach wylała się fala hejtu na GDDKiA. Zmotoryzowani twierdzą, że "policja powinna sama blokować autostradę na wcześniejszym zjeździe, a następnie pomóc kierowcom zawrócić i zjechać najbliższym zjazdem”. Dzięki temu kierowcy nie musieliby czekać godzinami w korkach, a ruch zostałby znacznie szybciej rozładowany.
Inny czytelnik zauważa, że w takich sytuacjach zarządca drogi powinien otworzyć bramki ewakuacyjne, "które w tym celu zostały wybudowane, aby umożliwić kierowcom stojącym w zatorze drogowym wyjazd". Dodatkowo wskazał, że to po stronie funkcjonariuszy policji leży obowiązek wcześniejszego zamknięcia autostrady i przekierowania kierowców poprzednim zjazdem na lokalne drogi, aby ominąć utrudnienie.
GDDKiA ma związane ręce
Do komentarzy czytelników odniosła się Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad. Jak poinformowała, decyzję o otwarciu bramek ewakuacyjnych, zamknięciu drogi i wyznaczeniu objazdów podejmuje zarządzający akcją ratunkową. "Drogowcy nie mają uprawnień do kierowania ruchem i mogą jedynie wspomagać inne służby, które takie uprawnienia posiadają”.
Zgodnie z obowiązującymi przepisami w Polsce, takie decyzje może podjąć jedynie Policja.
Wysoki mandat karny za cofanie na autostradzie i drodze ekspresowej
Cofanie i zawracanie na drogach szybkiego ruchu jest wyjątkowo niebezpieczne. Ustawodawca przewidział za to wykroczenie mandat w wysokości 300 zł, ale to dopiero początek problemów. Wykonanie takiego manewru wiąże się z jazdą pod prąd, za które grozi mandat w wysokości 2 tys. zł oraz 15 punktów karnych.
Obowiązek udostępnienia pasa pojazdowi uprzywilejowanemu reguluje art. 9 ustawy Prawo o ruchu drogowym. Za złamanie przepisów dotyczących tworzenia korytarza życia grozi mandat karny w wysokości do 2,5 tys. zł. Zmotoryzowani muszą jednak wiedzieć, że jeżeli którekolwiek z tych wykroczeń spowoduje zagrożenie bezpieczeństwa w ruchu drogowym, może to skutkować zatrzymaniem prawa jazdy.
W tym przypadku doszło do prawdziwej kumulacji, ponieważ część kierowców jechała pod prąd do najbliższego zjazdu pasem zieleni. Za jazdę i niszczenie roślinności ustawodawca przewidział mandat w wysokości do 1 tys. zł.